Siedzimy
wygodnie i jemy pachnące, chrupiące, świeże bułki na śniadanie do czasu, aż
zadzwonił ktoś do drzwi.
-Siedź, ja
otworzę
-Okej
–ugryzłam kolejny kęs, przeżuwam i popijam lekko ostudzoną kawą rozpuszczalną
przysłuchując się temu co dzieje w wejściu
-Kim pan
jest?
- Bartek. A
Pani?
-Ja? Co pan
tutaj robi?!
-Yyy..
otwieram pani drzwi? –dało się wyłapać ironię w jego głosie
-Gdzie jest
Julita?
-W kuchni
-Mogę wejść
-Oczywiście
–goście weszli a ja o mało nie zadławiłam się ze śmiechu
-Julita!
-Co się
drzesz? Ooo cześć Emilka –schyliłam się i przytuliłam moją siostrzenicę
-To ja was
może zostawię? –odezwał się przyjmujący
-Zostań –dalej
byłam rozbawiona. –Tak w ogóle Bartek to jest Patrycja, moja siostra a to
Emilka –wskazałam na małą. Pati to mój przyjaciel Bartek –podali sobie ręce i
Patrycja musiała udrzeć się na całe osiedle
-Co ci się
stało!?
-Stłukłam
kolano –przewróciłam oczami
-I nic nie
powiedziałaś?
-Po co
miałam was martwić? Żebyście z mamą
paniki narobiły?! Mam tutaj pielęgniarza –wyszczerzyłam się w stronę Bartka. –I
nie ma potrzeby żeby cały świat o tym informować. Co się stało, że
przyjechałyście?
-A teraz już
nic. Pomóc ci jakoś?
-Nie, dobrze
się czuje. Mów co tam chciałaś? Skoro przyjechałaś
-Mam wizytę
o 11 u lekarza i myślałam, że zostawię Emkę z tobą ale nie w takim stanie jak
jesteś, bo Kacper w pracy a mama pojechała na weekend do cioci Wandy w góry
-Jakim znów
stanie? Emilka już jest duża. Jedź, a o nią się nie martw.
-Nie
zostawię jej z tobą samej! Ty wymagasz opieki, a nie jeszcze żebyś dziecko
niespełna 2letnie miała
-A długo cię
nie będzie? –wtrącił Bartek, który wykupił już ciastkami Emilkę
-Myślę, że maksymalnie z trzy godziny
-To ja mogę
wam pomóc. I tak mam trening o 16 więc czas mam. Ty załatwisz wizytę a ja
zaopiekuję dziewczynami –obie spojrzałyśmy na niego jak by był z innej planety
albo my?
-Na pewno
mógłbyś? Bo nie chcę jej wozić po lekarzach a na prawdę nie mam z kim zostawić
-Nie ma
problemu, prawda Emilka? –mała się uśmiechnęła tylko. Patrycja zostawiła nam torbę
z najpotrzebniejszymi rzeczami i pojechała do tego lekarza. Mając wizytę
kontrolną u ginekologa rzeczywiście nie najlepszy pomysł brać ze sobą małe
dziecko.
-Kochanie
chodź do mnie poleżeć
-Julitka już
idę! –zawołał Kurek wyłaniający się z kuchni
-Chciałbyś!
Emilka, chodź do cioci –przybliżyła się do mnie, pociągnęłam ją za malutka
rączkę do siebie. Posadziłam obok i oglądałyśmy bajki. W między czasie
założyłam sweter,
bo na rękach zrobiła mi się gęsia skórka. Oglądałyśmy Smerfy, a Emilka ciągle
podnosiła mi bluzę do góry, bo miałam koszulkę
z bohaterami kreskówki i wołała
niezdarnie
-Smefy!
Smefy! –przytaknęłam jej i mocno przytuliłam do siebie. Ogólnie miałam słabość
do ubrań właśnie z bohaterami przeróżnych bajek.
Mojej
chrześnicy po kilku minutach znudziło się oglądanie telewizji i za wszelka cenę
chciała mnie zaciągnąć na dywan do klocków
-Emiluś
wujek Bartek się z tobą pobawi, a ciocia będzie na was patrzeć dobrze? –jednak
mała nie dawała za wygraną dopóki nie pojawił się Bartek z Kinder
Niespodzianką. Wtedy bez najmniejszych oporów zgodziła się na jego towarzystwo.
Usiedli na dywanie i zaczęli budować jakiś dom-wieżę. Nowy wujek zasypywał
Emilię tysiącami pytań, na które i tak nie potrafiła odpowiedzieć a czasem
udzielała tylko pojedynczych słów w odzewie. Jak na pierwszy raz, Bartek
świetnie radził sobie w roli opiekunki. Trochę gorzej było przy zmianie
pieluchy, bo małej nie spieszyło się do nocnika. Nie stresując Bartka sama
szybko zmieniłam jej pampersa.
-Emilka
idziemy zrobić cioci coś do jedzenia, bo musi lekarstwa zażyć?
-Nie
–powiedziała cieniutkim głosikiem
-A chcesz,
żeby pobawiła się z tobą? –skinęła na znak zgody. –To musi szybko wyzdrowieć, a
ty jej w tym pomożesz? –mała nie rozumiała chyba wszystkiego ale uśmiechnięta
od ucha do ucha u Bartka na rękach chowała się z dwóch stron jego głowy na znak
„Chowam się, a ty ciocia mnie szukaj” czy inny bardziej znany „A kuku”.
Po południu
zostałam sama w domu. Pati zabrała Emilkę a Bartek wyszedł na trening.
Zadzwoniłam do Anety a później jeszcze do Ali. Szkoda, że nie ma dziewczyn na
miejscu. Aneta wraca jutro wczesnym po południem i obiecała mnie odwiedzić.
-Masz jakąś
poprawę?
-Yhym –kiwnęłam
głową
-Jakoś mała
przekonująca jesteś
-Oj tam,
jeszcze może nie jedź na mecz tylko siedź i mnie pilnuj!?
-Ciężko
byłoby nie jechać, ale nie mówię, że niemożliwe
-Ty chyba
sobie kpisz?! –łobuzersko się uśmiechnął na moje słowa
-Chodź
idziemy gotować rosół –w końcu dzisiaj niedziela to tradycyjne danie. Chciał chwycić mnie za rękę i prowadzić ale zapomniał,
że mam wspomagacze. –Aa tak, tak masz kule, jesteś samowystarczalna.
-Przed 11
obiad?
-Nie bój
się, zanim zrobimy będzie południe
-Bartek, ale
ja ciągle siedzę, a ty cos robisz! W dodatku ty umiesz gotować? Rosół!?
-No baa! To
będzie rosół a’la Kurek! –zaśmiał się wesoło
-Yhym, to
może niech je go sam Kurek –powiedziałam znacznie ciszej, lecz nie umknęło jego
uwadze. On krzątał się po kuchni, ja tradycyjnie siedziałam przy stole i
obierałam warzywa. Mistrz kuchni nawet potrafił ugotować makaron tak żeby nie
wykipiał. Ba, wiedział, że dolewa się łyżkę oleju do gotującej wody, żeby nie
skleić nitek. On zna wszystkie fachy? Ze
świeca takiego szukać! Ale nie będę go chwalić i powiększać jego samoocenę.
Najedzeni
jak wielbłądy na kolejne 6dni ociężale siedzimy na sofie, w telewizji leci
dramat Znachor, który oglądamy co najmniej 12x w życiu. W czasie przerwy
reklamowej przechodzimy do dyskusji a z pozycji siedzącej zrobiła się półleżąca, opieram głowę na jego ramię i
leżę z zamkniętymi oczami. Chwilo trwaj!
-Lubię cię
wiesz? –mówię cichutko
-Ja ciebie nawet
też –odpowiada z uśmiechem, który gości i na moich ustach. Naszą sielankową
chwilę przerywa dzwonek. Boże! Znowu
Mateusz! Ten człowiek mnie prześladuje!
-To ja może
pójdę, masz gościa –duka Bartek
-Przestań!
Przed chwilą przyszedłeś –mrugam porozumiewawczo, żeby Mateusz się nie
zorientował, a nie mam zamiaru sama z nim przesiadywać.
Na szczęście
około 15 pan Rączka poszedł. Chyba zauważył, że nie jest zbyt miłym gościem, bo
siedział i mało co się odzywał za to z
Bartkiem miałam mnóstwo tematów. Jednak i mój pielęgniarz musiał się zbierać. O
17.30 mają krótki trening i wyjazd na Śląsk.
-Spakowałeś
się chociaż? –pokręcił przecząco głową. –To zbieraj się szybko, już 16 minęła
-A ile ja
mam na hale? Dużo pakowania to też nie mam
-Wiem, ale
żebyś się nie spóźnił. Dziękuję ci bardzo za pomoc i że ciągle tutaj ze mną
byłeś -nachylił
się odrobinę i mogłam go mocno przytulić w podziękowaniu, bo z racji na nogę źle mi
było podnieść się na palcach. –Macie skopać tyłki Jastrzębianom i przywieźć
tutaj awans!
-Chciałbym
–cmoknął mnie w policzek i pognał do siebie.
Rozłożyłam
się wygodnie w poniedziałkowe po południe na sofie i oczekiwałam na mecz Skrzaków. Spotkanie miało rozpocząć
się o 17.30. Przyniosłam dla siebie popcorn i cole i czekałam tylko kiedy
przyjdzie Aneta. Obiecała się pojawić i mi potowarzyszyć. Ta jak zwykle pięć
minut przed meczem wpadła jak torpeda do środka
-A to my w
kinie jesteśmy?
-Prawie,
tylko nie mam telebimu na całą ścianę a zamiast krzesełek masz do wyboru sofę
lub fotel, ewentualnie możesz sobie przynieść krzesło od stołu
-Dobra,
tutaj mi wygodnie –rozsiadła się obok mnie. –A teraz mów mi coś ty zrobiła!
-Potem,
teraz oglądaj!
Niestety dla
nas, po zaciętym spotkaniu chłopaki przegrali 2-3. I będą musieli walczyć o
brąz. Mi z Anetą również humor znacznie się pogorszył. Po 21 zaczęła się
zbierać do siebie
- I co ja
będę robiła jutro w szkole jak ciebie nie będzie?
-Z panem
Rączką porozmawiasz –posłałam jej ironiczny uśmiech
-Coś się
działo w czasie gdy mnie nie było?
-Nie,
zupełnie nic. Oprócz tego, że w piątek i wczoraj był u mnie! O co go nie
prosiłam
-Czyli idąc
jego tokiem myślenia spodziewaj się go jutro
-O nie! Weź
mu powiedz, że mnie nie ma jakby pytał, że do rodziców pojechałam albo coś
-Ej a
właśnie! Jak ty sobie sama radzisz? Mama nie wzięła swojej małej Julitki do
siebie?
-No weź
przestań! Bartek był przy mnie, a mama o niczym nie wiedziała dopóki Patrycja
jej nie wygadała. I zadzwoniła do mnie z wielkimi pretensjami, oczywiście
pojawiła by się już tutaj ale jest u ciotki, za to jutro wraca i nieuniknione,
że tutaj się zjawi
-Bartek!?
Jaki?
-No ten
Bartek co się głupio pytasz? –zaczęła robić głupie miny za co ją zbeształam i
ostatecznie po 22 wróciła do siebie. Umyłam się i weszłam pod kołdrę. Napisałam
krótkiego smsa do Bartka
„Walczyliście do końca, znowu sędziowie
pokazali swoje show. Brąz będzie Wasz! Pozdrów chłopaków, ściskam Cię mocno ;*
”. Odłożyłam telefon na szafkę obok łóżka i przykryta po czubek głowy odpływałam. Z lekkiego snu wyrwał mnie dźwięk
smsa „A Ty jeszcze nie śpisz?! Marsz do
łóżka leczyć nogę! Bo chłopaki chcą grać z Tobą :) Do zobaczenia jutro ;* ” -uśmiechnęłam się do ekranu, ale nie
odpisałam już nic.
We wtorek
tak jak przewidywałam przyjechała mama. Tylko nie sądziłam, że ona może już o 8
rano stać pod drzwiami. Ociężale w szlafroku pokuśtykałam do drzwi. Strzeliła
mi kazanie jak to mogłam jej nie dać znać, wiecie jak to mamy. Po południu
przyjechał Kacper z Pati i posiedzieli do wieczora.
Następnego
dnia mieli wieczorem przyjść chłopaki. Jeszcze nie wiem ilu, ale coś do
jedzenia może im przygotuję.
Poprosiłam Anetę, żeby po drodze do mnie wstąpiła
do sklepu i kupiła kilka potrzebnych składników do sałatki. Wzięłam za
krojenie kapusty pekińskiej, Anglistka w tym czasie obgotowała 3 filety,
pokroiła w kostkę i dodając przyprawę do gyrosa smażyła na patelni. Papryka
pokrojona, ogórki też, jeszcze zostało mi odcedzenie kukurydzy, ułożenie
warstwami, majonez, ketchup i gotowe. Głodomory będą miały co jeść, a mecz
piłki nożnej trwa blisko dwie godziny z przerwą, do tego studio to z pewnością
coś przekąszą.
-A może
zostaniesz ze mną?
-Ja?! A po
co?
-Nie będę sama
z nimi
-(śmiech)
Nie, ja mam sprawdziany do poprawy
-Ej no nie
ściemniaj, chyba się nie wstydzisz chłopaków?
-Ja?! No coś
ty! –rumieńce zagościły na jej policzkach
-A jednak! Na
prawdę nie masz czego ani kogo. Oni są zwyczajni jak my wszyscy, żadne gwiazdy
-Wiem, wiem
ale patrz mam do sprawdzenia klasę Vi, V i III –zaczęła wyciągać kartki z
torebki
-Masz chyba
tydzień na poprawę, nie musisz dzisiaj
-Wiesz, że
nie lubię zaległości
-No wiem,
wiem wstydnisiu
-Wracaj do
zdrowia szybko, bo chcę żebyś wróciła już do pracy
-A co pan
Rączka nie wystarcza?
-Jakoś mnie
nie odwiedza za często –rozłożyłam bezradnie ręce i pożegnałam się z nią. Pokuśtykałam
do garderoby i ubrałam się w legginsy i tunikę. Lubię przedłużane bluzki, które
zakrywają tyłek, a wyglądają jak sukienki. Oczywiście nie ze wszystkim pasują
ale z legginsami jak najbardziej.
W salonie
już siedzieli: Karol, Paweł i Maciek. Zadzwonił jeszcze Winiarski czy może
przyjść z Oliwierem, a w jego ślady poszedł Mariusz. Ich żony pojechały do
Milicza na jakiś pokaz, ale o szczegóły nie pytałam mimo, że rozmawiałam z nimi
dzień wcześniej.
Podeszłam
żeby otworzyć drzwi wejściowe, a za nimi stała znana mi dobrze, uśmiechnięta od
ucha do ucha twarz. Ledwo co wszedł i przytula mnie
-Nie żeby to
nie było miłe, ale tobie to co się stało? –pytam grzecznie
-Mi? Nic.
-To co mnie
od wejścia tulisz?
-Przecież ci
pisze ‘hug me’ –wywróciłam oczami , owszem miałam na koszulce Kłapouchego z
Kubusia Puchatka, ale nie był to powód żeby mnie ściskał
-A jakbym
miała ‘sex on the beach’ to co wtedy byś zrobił?
-Nie chcesz wiedzieć
–roześmiał się. Pokręciłam głową i robiąc w tył zwrot wróciłam do chłopaków.
Ledwo usiadłam i akurat musiał rozdzwonić się mój telefon, na szczęście Karol
był tak miły, że mi podał
-Hej
-No cześć,
stało się coś, że dzwonisz?
-Nie, tylko
mam pytanko
-Co tam
chcesz?
-Są chłopaki
u ciebie?
-Są
-Oglądają
mecz?
-Na razie
studio, ale będą oglądać. A chcesz przyjść a wstydzisz się zapytać? Nie ma
problemu, czekamy na ciebie
-Kocham cię!
-Uważaj, bo
powiem Adzie –roześmiałam się i rozłączyłam informując zgromadzonych, że
środkowy tutaj zaraz będzie.
-Ale ze mnie
gospodyni, że nawet wam nic do picia nie zaproponowałam. Co tam chcecie?
-Weź siedź
jest sok nic nam nie trzeba. Po kilku minutach pojawił się z Daniel z wałówką
dla chłopaków. Zamiast soku przerzucili się na chmielowe puszki. Nie żebym
pochwalała to co robią, ale po przegranym meczu półfinałowym niech się
zrelaksują. Nie wspominają o wczorajszych wydarzeniach to i ja też nie będę
wracać.
Dwudziestu
dwóch zawodników wyszło na płytę boiska wraz z sędziami. Po odgwizdaniu
początku spotkania chłopaki zaczęli się kłócić jak najęci. Jedni za Realem inni za Manchesterem. Kilku drze
się, że jutr wygra ich ukochana Barcelona i utrze tym samym nos Kryśce Ronaldo na
co Winiarski dostał nerwicy. Niezauważalnie ulotniłam się do kuchni po szklankę
na sok dla siebie. Przypomniałam sobie o sałatce, może tym zatkam im buzie i
przestaną się spierać. Przygotowałam na blacie talerzyki i widelce i
zastanawiałam się jak z tym dojść do salonu. Nie no, Julita dasz radę z jedną kula się przejść! Pokaż im i sobie, że
wracasz do zdrowia a nie będziesz się guzdrać!
Odwracałam
się na pięcie najpierw ze szklanką i nagle uderzam w Kurka, a szklanka ląduje
na płytkach w kilkuset kawałeczkach.
-Baaaartek!
–przeciągam zła
-No
przepraszam bardzo, gdzie masz miotłę?
-Obok kosza
–stałam i patrzyłam jak dość zgrabnie zmiata odłamki szkła. –Wiesz co , czy ty
musiałeś mówić dziewczynom, że siedzę chora w domu?
-O czym ty
mówisz?- dalej dzielnie zbierał szkła na łopatkę nie patrząc na mnie
-Ty już
dobrze wiesz! Ada już w niedzielę wieczorem dzwoniła jak się czuję, wczoraj
tutaj była. Paulina niby przypadkiem przejeżdżała koło mnie i przypadkiem Arek
chciał mnie widzieć i przypadkiem pomyślała, że może nie mam czegoś w domu i
kupiła owoce. Justyna Pawłowa też dzwoniła!
-Serio?
-Nie, na
żarty!
-Czy ty
musisz zawsze na mnie się wściekać?
-Nie zawsze,
tylko wtedy kiedy zasłużysz –mówiłam spokojnie aczkolwiek stanowczo.
-Widzisz ile
masz nowych koleżanek, nawet dzieci lgną do ciebie –skończył zamiatanie i wziął
miskę i talerze
-Wystarczy,
że ty jesteś –uśmiechnął się serdecznie, a ja oblałam rumieńcem, wyprzedziłam
go i weszłam do salonu gdzie o dziwo panowała cisza. Julita ty głupku! To nie tak miało zabrzmieć! Chodziło ci o to, że on
przy tobie siedzi jakbyś była 10 letnim dzieckiem i nie poradziła sobie sama,
ale twoja szybsza mowa niż myślenie dało przeciwny rezultat! –zaczęłam
karcić siebie w myślach.
-Co wy tam
robiliście? –zainteresował się Karol
-nic
–opowiedział beznamiętnie Kurek. Położyłam się w pozycji półleżącej –
półsiedzącej na łóżku. W ‘nogach’ usiadł pielęgniarz
-To co
wyciąg? –machnęłam ręką i już moje kończyny znajdowały się w trzydziesto
stopniowym kącie co do sofy. Spokojne oglądanie zakłócił dźwięk smsa mojego
telefonu. Tam nikt inny jak Mateusz. Pyta jak tam
moja noga, czy mi pomóc. Nie potrzebuję jego pomocy. On taki milutki, bo chce
mnie wziąć na to spotkanie klasowe. Ale nie tak łatwo panie Rączka!
W czasie 15
minutowej przerwy meczowej siatkarze rzucili się na sałatkę, to nic, że była
warstwowa i tak ją wymieszali przez nieumiejętne nakładanie. A może ja
przewrażliwiona jestem? W końcu skończyło się żywieniówkę to i podstawy
konsumpcji zna. Dla Oliwiera i Arka znalazły się Kinder mleczne kanapki w
lodówce, które pochłonęli w mgnieniu oka.
-Ej a co
jest z Bąkiem? –spytał Daniel
-A co ma
być?
-Mówił jak
wróciliśmy z Jastrzębia, że odwiedzi Julitę
-Blanka nie
dała mu iść -powiedział z pełną buzią
Zati, na co reszta wybuchła śmiechem, że zrobił się pantoflarzem. Już mu
współczuję jutrzejszego spotkania z nimi. Nie odbyło się bez dławienia Maćka,
któremu nie do tej przegrody wpadło mięso z ostrą przyprawą. Już myśleliśmy, że
trzeba będzie wzywać karetkę, ale na szczęście obeszło się bez pomocy
medycznej. Zaczęła się druga połowa spotkania gdzie wynik był równy 1-1.
Chłopaki znów się zaczęli swoje przekomarzania do czasu gdy odezwała się
komórka Miśka
-Cisza! To
Dagmara! –krzyknął, by ujarzmić spierających się kolegów. Pogadał z nią chwilę,
ale musieli akurat udrzeć się Oli z Arkiem na co jego żona zorientowała się, że
w domu to on nie jest. Jego nieporadne tłumaczenie rozśmieszyło chłopaków,
którzy zawyli gromkim śmiechem. Przejęłam telefon, by mu ulżyć i uspokoiłam
panią Winiarską, że nic mi się nie dzieje, a oni nie przeszkadzają. Wolę to niż
siedzenie sama w domu.
Spotkanie
zakończyło się remisem 3-3 z którego panowie nie byli zadowoleni. Sami pozbierali
brudne naczynia i włożyli do zmywarki.
-Jasne,
czujcie się jak u siebie, na mnie nie zwracajcie uwagi, mnie tutaj nie ma
–powiedziałam z ironią.
Przed 23 opuścili moje lokum a ja udałam się do
sypialni. Przewracałam się w te i wewte szukając odpowiedniej pozycji. Jak to
bywa w nocy, przy blasku księżyca naszły mnie różne myśli, które się potęgowały
wraz z kolejnymi nostalgicznymi piosenkami wydobywającymi się z głośników
radia. Zbliża się moje ćwierćwiecze, w końcu to za niecały rok, a ja co?Nic nie poradzę, co ma być to będzie. Może zrobię jakąś karierę? I będę niezależną singielką! Ajj gadam głupoty. Julita śpij lepiej.
Witajcie! ;*
Nie nudzi Was już ta chora noga? Sorka :P
Miało być coś innego, ale przesunęło się na kolejne rozdziały :)
Miało być coś innego, ale przesunęło się na kolejne rozdziały :)
Są tutaj kibice
Skrzatów? Coraz to nowe informacje są podawane, Skra nam się przebudowuje. I
tak nie mamy żadnego wpływu na to. Mam nadzieję, że kolejny sezon będzie lepszy
i Korona wróci na ul. Dąbrowskiego 11 :D (Resoviacy i inni nie bijcie :D) A jaki
będzie skład 'mojej' drużyny sama nie wiem.
Znowu mam
zaległości w Waszych historiach, ale postaram się jak najszybciej ogarnąć :)
Aa i jeszcze
jedno: Odpowiada Wam takie dodawanie w weekendy? Bo wiele jest tak dodawanych i może za
dużo się kumuluje do czytania? Kończę moje wywody, pozdrawiam ;*