sobota, 27 kwietnia 2013

16.



Siedzimy wygodnie i jemy pachnące, chrupiące, świeże bułki na śniadanie do czasu, aż zadzwonił ktoś do drzwi.
-Siedź, ja otworzę
-Okej –ugryzłam kolejny kęs, przeżuwam i popijam lekko ostudzoną kawą rozpuszczalną przysłuchując się temu co dzieje w wejściu
-Kim pan jest?
- Bartek. A Pani?
-Ja? Co pan tutaj robi?!
-Yyy.. otwieram pani drzwi? –dało się wyłapać ironię w jego głosie
-Gdzie jest Julita?
-W kuchni
-Mogę wejść
-Oczywiście –goście weszli a ja o mało nie zadławiłam się ze śmiechu
-Julita!
-Co się drzesz? Ooo cześć Emilka –schyliłam się i przytuliłam moją siostrzenicę
-To ja was może zostawię? –odezwał się przyjmujący
-Zostań –dalej byłam rozbawiona. –Tak w ogóle Bartek to jest Patrycja, moja siostra a to Emilka –wskazałam na małą. Pati to mój przyjaciel Bartek –podali sobie ręce i Patrycja musiała udrzeć się na całe osiedle
-Co ci się stało!?
-Stłukłam kolano –przewróciłam oczami
-I nic nie powiedziałaś?
-Po co miałam was martwić? Żebyście  z mamą paniki narobiły?! Mam tutaj pielęgniarza –wyszczerzyłam się w stronę Bartka. –I nie ma potrzeby żeby cały świat o tym informować. Co się stało, że przyjechałyście?
-A teraz już nic. Pomóc ci jakoś?
-Nie, dobrze się czuje. Mów co tam chciałaś? Skoro przyjechałaś
-Mam wizytę o 11 u lekarza i myślałam, że zostawię Emkę z tobą ale nie w takim stanie jak jesteś, bo Kacper w pracy a mama pojechała na weekend do cioci Wandy w góry
-Jakim znów stanie? Emilka już jest duża. Jedź, a o nią się nie martw.
-Nie zostawię jej z tobą samej! Ty wymagasz opieki, a nie jeszcze żebyś dziecko niespełna 2letnie miała
-A długo cię nie będzie? –wtrącił Bartek, który wykupił już ciastkami Emilkę
-Myślę, że maksymalnie z trzy godziny
-To ja mogę wam pomóc. I tak mam trening o 16 więc czas mam. Ty załatwisz wizytę a ja zaopiekuję dziewczynami –obie spojrzałyśmy na niego jak by był z innej planety albo my?
-Na pewno mógłbyś? Bo nie chcę jej wozić po lekarzach a na prawdę nie mam z kim zostawić
-Nie ma problemu, prawda Emilka? –mała się uśmiechnęła tylko. Patrycja zostawiła nam torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami i pojechała do tego lekarza. Mając wizytę kontrolną u ginekologa rzeczywiście nie najlepszy pomysł brać ze sobą małe dziecko.
-Kochanie chodź do mnie poleżeć
-Julitka już idę! –zawołał Kurek wyłaniający się z kuchni
-Chciałbyś! Emilka, chodź do cioci –przybliżyła się do mnie, pociągnęłam ją za malutka rączkę do siebie. Posadziłam obok i oglądałyśmy bajki. W między czasie założyłam sweter, bo na rękach zrobiła mi się gęsia skórka. Oglądałyśmy Smerfy, a Emilka ciągle podnosiła mi bluzę do góry, bo miałam koszulkę z bohaterami kreskówki  i wołała niezdarnie
-Smefy! Smefy! –przytaknęłam jej i mocno przytuliłam do siebie. Ogólnie miałam słabość do ubrań właśnie z bohaterami przeróżnych bajek.
Mojej chrześnicy po kilku minutach znudziło się oglądanie telewizji i za wszelka cenę chciała mnie zaciągnąć na dywan do klocków
-Emiluś wujek Bartek się z tobą pobawi, a ciocia będzie na was patrzeć dobrze? –jednak mała nie dawała za wygraną dopóki nie pojawił się Bartek z Kinder Niespodzianką. Wtedy bez najmniejszych oporów zgodziła się na jego towarzystwo. Usiedli na dywanie i zaczęli budować jakiś dom-wieżę. Nowy wujek zasypywał Emilię tysiącami pytań, na które i tak nie potrafiła odpowiedzieć a czasem udzielała tylko pojedynczych słów w odzewie. Jak na pierwszy raz, Bartek świetnie radził sobie w roli opiekunki. Trochę gorzej było przy zmianie pieluchy, bo małej nie spieszyło się do nocnika. Nie stresując Bartka sama szybko zmieniłam jej pampersa.
-Emilka idziemy zrobić cioci coś do jedzenia, bo musi lekarstwa zażyć?
-Nie –powiedziała cieniutkim głosikiem
-A chcesz, żeby pobawiła się z tobą? –skinęła na znak zgody. –To musi szybko wyzdrowieć, a ty jej w tym pomożesz? –mała nie rozumiała chyba wszystkiego ale uśmiechnięta od ucha do ucha u Bartka na rękach chowała się z dwóch stron jego głowy na znak „Chowam się, a ty ciocia mnie szukaj” czy inny bardziej znany „A kuku”.
Po południu zostałam sama w domu. Pati zabrała Emilkę a Bartek wyszedł na trening. Zadzwoniłam do Anety a później jeszcze do Ali. Szkoda, że nie ma dziewczyn na miejscu. Aneta wraca jutro wczesnym po południem i obiecała mnie odwiedzić.

-Masz jakąś poprawę?
-Yhym –kiwnęłam głową
-Jakoś mała przekonująca jesteś
-Oj tam, jeszcze może nie jedź na mecz tylko siedź i mnie pilnuj!?
-Ciężko byłoby nie jechać, ale nie mówię, że niemożliwe
-Ty chyba sobie kpisz?! –łobuzersko się uśmiechnął na moje słowa
-Chodź idziemy gotować rosół –w końcu dzisiaj niedziela to tradycyjne danie. Chciał chwycić mnie za rękę i prowadzić ale zapomniał, że mam wspomagacze. –Aa tak, tak masz kule, jesteś samowystarczalna.
-Przed 11 obiad?
-Nie bój się, zanim zrobimy będzie południe
-Bartek, ale ja ciągle siedzę, a ty cos robisz! W dodatku ty umiesz gotować? Rosół!?
-No baa! To będzie rosół a’la Kurek! –zaśmiał się wesoło
-Yhym, to może niech je go sam Kurek –powiedziałam znacznie ciszej, lecz nie umknęło jego uwadze. On krzątał się po kuchni, ja tradycyjnie siedziałam przy stole i obierałam warzywa. Mistrz kuchni nawet potrafił ugotować makaron tak żeby nie wykipiał. Ba, wiedział, że dolewa się łyżkę oleju do gotującej wody, żeby nie skleić nitek. On  zna wszystkie fachy? Ze świeca takiego szukać! Ale nie będę go chwalić i powiększać jego samoocenę.
Najedzeni jak wielbłądy na kolejne 6dni ociężale siedzimy na sofie, w telewizji leci dramat Znachor, który oglądamy co najmniej 12x w życiu. W czasie przerwy reklamowej przechodzimy do dyskusji a z pozycji siedzącej zrobiła się półleżąca, opieram głowę na jego ramię  i leżę z zamkniętymi oczami. Chwilo trwaj!
-Lubię cię wiesz? –mówię cichutko
-Ja ciebie nawet też –odpowiada z uśmiechem, który gości i na moich ustach. Naszą sielankową chwilę przerywa dzwonek. Boże! Znowu Mateusz! Ten człowiek mnie prześladuje!
-To ja może pójdę, masz gościa –duka Bartek
-Przestań! Przed chwilą przyszedłeś –mrugam porozumiewawczo, żeby Mateusz się nie zorientował, a nie mam zamiaru sama z nim przesiadywać.
Na szczęście około 15 pan Rączka poszedł. Chyba zauważył, że nie jest zbyt miłym gościem, bo siedział  i mało co się odzywał za to z Bartkiem miałam mnóstwo tematów. Jednak i mój pielęgniarz musiał się zbierać. O 17.30 mają krótki trening i wyjazd na Śląsk.
-Spakowałeś się chociaż? –pokręcił przecząco głową. –To zbieraj się szybko, już 16 minęła
-A ile ja mam na hale? Dużo pakowania to też nie mam
-Wiem, ale żebyś się nie spóźnił. Dziękuję ci bardzo za pomoc i że ciągle tutaj ze mną byłeś -nachylił się odrobinę i mogłam go mocno przytulić w podziękowaniu, bo z racji na nogę źle mi było podnieść się na palcach. –Macie skopać tyłki Jastrzębianom i przywieźć tutaj awans!
-Chciałbym –cmoknął mnie w policzek i pognał do siebie.

Rozłożyłam się wygodnie w poniedziałkowe po południe na sofie i oczekiwałam na mecz Skrzaków. Spotkanie miało rozpocząć się o 17.30. Przyniosłam dla siebie popcorn i cole i czekałam tylko kiedy przyjdzie Aneta. Obiecała się pojawić i mi potowarzyszyć. Ta jak zwykle pięć minut przed meczem wpadła jak torpeda do środka
-A to my w kinie jesteśmy?
-Prawie, tylko nie mam telebimu na całą ścianę a zamiast krzesełek masz do wyboru sofę lub fotel, ewentualnie możesz sobie przynieść krzesło od stołu
-Dobra, tutaj mi wygodnie –rozsiadła się obok mnie. –A teraz mów mi coś ty zrobiła!
-Potem, teraz oglądaj!
Niestety dla nas, po zaciętym spotkaniu chłopaki przegrali 2-3. I będą musieli walczyć o brąz. Mi z Anetą również humor znacznie się pogorszył. Po 21 zaczęła się zbierać do siebie
- I co ja będę robiła jutro w szkole jak ciebie nie będzie?
-Z panem Rączką porozmawiasz –posłałam jej ironiczny uśmiech
-Coś się działo w czasie gdy mnie nie było?
-Nie, zupełnie nic. Oprócz tego, że w piątek i wczoraj był u mnie! O co go nie prosiłam
-Czyli idąc jego tokiem myślenia spodziewaj się go jutro
-O nie! Weź mu powiedz, że mnie nie ma jakby pytał, że do rodziców pojechałam albo coś
-Ej a właśnie! Jak ty sobie sama radzisz? Mama nie wzięła swojej małej Julitki do siebie?
-No weź przestań! Bartek był przy mnie, a mama o niczym nie wiedziała dopóki Patrycja jej nie wygadała. I zadzwoniła do mnie z wielkimi pretensjami, oczywiście pojawiła by się już tutaj ale jest u ciotki, za to jutro wraca i nieuniknione, że tutaj się zjawi
-Bartek!? Jaki?
-No ten Bartek co się głupio pytasz? –zaczęła robić głupie miny za co ją zbeształam i ostatecznie po 22 wróciła do siebie. Umyłam się i weszłam pod kołdrę. Napisałam krótkiego smsa do Bartka
„Walczyliście do końca, znowu sędziowie pokazali swoje show. Brąz będzie Wasz! Pozdrów chłopaków, ściskam Cię mocno ;* ”. Odłożyłam telefon na szafkę obok łóżka i przykryta po czubek głowy  odpływałam. Z lekkiego snu wyrwał mnie dźwięk smsa „A Ty jeszcze nie śpisz?! Marsz do łóżka leczyć nogę! Bo chłopaki chcą grać z Tobą :) Do zobaczenia jutro ;* ”  -uśmiechnęłam się do ekranu, ale nie odpisałam już nic.

We wtorek tak jak przewidywałam przyjechała mama. Tylko nie sądziłam, że ona może już o 8 rano stać pod drzwiami. Ociężale w szlafroku pokuśtykałam do drzwi. Strzeliła mi kazanie jak to mogłam jej nie dać znać, wiecie jak to mamy. Po południu przyjechał Kacper z Pati i posiedzieli do wieczora.
Następnego dnia mieli wieczorem przyjść chłopaki. Jeszcze nie wiem ilu, ale coś do jedzenia może im przygotuję. 
Poprosiłam Anetę, żeby po drodze do mnie wstąpiła do sklepu i kupiła kilka potrzebnych składników do sałatki. Wzięłam za krojenie kapusty pekińskiej, Anglistka w tym czasie obgotowała 3 filety, pokroiła w kostkę i dodając przyprawę do gyrosa smażyła na patelni. Papryka pokrojona, ogórki też, jeszcze zostało mi odcedzenie kukurydzy, ułożenie warstwami, majonez, ketchup i gotowe. Głodomory będą miały co jeść, a mecz piłki nożnej trwa blisko dwie godziny z przerwą, do tego studio to z pewnością coś przekąszą.
-A może zostaniesz ze mną?
-Ja?! A po co?
-Nie będę sama z nimi
-(śmiech) Nie, ja mam sprawdziany do poprawy
-Ej no nie ściemniaj, chyba się nie wstydzisz chłopaków?
-Ja?! No coś ty! –rumieńce zagościły na jej policzkach
-A jednak! Na prawdę nie masz czego ani kogo. Oni są zwyczajni jak my wszyscy, żadne gwiazdy
-Wiem, wiem ale patrz mam do sprawdzenia klasę Vi, V i III –zaczęła wyciągać kartki z torebki
-Masz chyba tydzień na poprawę, nie musisz dzisiaj
-Wiesz, że nie lubię zaległości
-No wiem, wiem wstydnisiu
-Wracaj do zdrowia szybko, bo chcę żebyś wróciła już do pracy
-A co pan Rączka nie wystarcza?
-Jakoś mnie nie odwiedza za często –rozłożyłam bezradnie ręce i pożegnałam się z nią. Pokuśtykałam do garderoby i ubrałam się w legginsy i tunikę. Lubię przedłużane bluzki, które zakrywają tyłek, a wyglądają jak sukienki. Oczywiście nie ze wszystkim pasują ale z legginsami jak najbardziej.

W salonie już siedzieli: Karol, Paweł i Maciek. Zadzwonił jeszcze Winiarski czy może przyjść z Oliwierem, a w jego ślady poszedł Mariusz. Ich żony pojechały do Milicza na jakiś pokaz, ale o szczegóły nie pytałam mimo, że rozmawiałam z nimi dzień wcześniej.
Podeszłam żeby otworzyć drzwi wejściowe, a za nimi stała znana mi dobrze, uśmiechnięta od ucha do ucha twarz. Ledwo co wszedł i przytula mnie
-Nie żeby to nie było miłe, ale tobie to co się stało? –pytam grzecznie
-Mi? Nic.
-To co mnie od wejścia tulisz?
-Przecież ci pisze ‘hug me’ –wywróciłam oczami , owszem miałam na koszulce Kłapouchego z Kubusia Puchatka, ale nie był to powód żeby mnie ściskał
-A jakbym miała ‘sex on the beach’ to co wtedy byś zrobił?
-Nie chcesz wiedzieć –roześmiał się. Pokręciłam głową i robiąc w tył zwrot wróciłam do chłopaków. Ledwo usiadłam i akurat musiał rozdzwonić się mój telefon, na szczęście Karol był tak miły, że mi podał
-Hej
-No cześć, stało się coś, że dzwonisz?
-Nie, tylko mam pytanko
-Co tam chcesz?
-Są chłopaki u ciebie?
-Są
-Oglądają mecz?
-Na razie studio, ale będą oglądać. A chcesz przyjść a wstydzisz się zapytać? Nie ma problemu, czekamy na ciebie
-Kocham cię!
-Uważaj, bo powiem Adzie –roześmiałam się i rozłączyłam informując zgromadzonych, że środkowy tutaj zaraz będzie.

-Ale ze mnie gospodyni, że nawet wam nic do picia nie zaproponowałam. Co tam chcecie?
-Weź siedź jest sok nic nam nie trzeba. Po kilku minutach pojawił się z Daniel z wałówką dla chłopaków. Zamiast soku przerzucili się na chmielowe puszki. Nie żebym pochwalała to co robią, ale po przegranym meczu półfinałowym niech się zrelaksują. Nie wspominają o wczorajszych wydarzeniach to i ja też nie będę wracać.
Dwudziestu dwóch zawodników wyszło na płytę boiska wraz z sędziami. Po odgwizdaniu początku spotkania chłopaki zaczęli się kłócić jak najęci. Jedni  za Realem inni za Manchesterem. Kilku drze się, że jutr wygra ich ukochana Barcelona i utrze tym samym nos Kryśce Ronaldo na co Winiarski dostał nerwicy. Niezauważalnie ulotniłam się do kuchni po szklankę na sok dla siebie. Przypomniałam sobie o sałatce, może tym zatkam im buzie i przestaną się spierać. Przygotowałam na blacie talerzyki i widelce i zastanawiałam się jak z tym dojść do salonu. Nie no, Julita dasz radę z jedną kula się przejść! Pokaż im i sobie, że wracasz do zdrowia a nie będziesz się guzdrać!
Odwracałam się na pięcie najpierw ze szklanką i nagle uderzam w Kurka, a szklanka ląduje na płytkach w kilkuset kawałeczkach.
-Baaaartek! –przeciągam zła
-No przepraszam bardzo, gdzie masz miotłę?
-Obok kosza –stałam i patrzyłam jak dość zgrabnie zmiata odłamki szkła. –Wiesz co , czy ty musiałeś mówić dziewczynom, że siedzę chora w domu?
-O czym ty mówisz?- dalej dzielnie zbierał szkła na łopatkę nie patrząc na mnie
-Ty już dobrze wiesz! Ada już w niedzielę wieczorem dzwoniła jak się czuję, wczoraj tutaj była. Paulina niby przypadkiem przejeżdżała koło mnie i przypadkiem Arek chciał mnie widzieć i przypadkiem pomyślała, że może nie mam czegoś w domu i kupiła owoce. Justyna Pawłowa też dzwoniła!
-Serio?
-Nie, na żarty!
-Czy ty musisz zawsze na mnie się wściekać?
-Nie zawsze, tylko wtedy kiedy zasłużysz –mówiłam spokojnie aczkolwiek stanowczo.
-Widzisz ile masz nowych koleżanek, nawet dzieci lgną do ciebie –skończył zamiatanie i wziął miskę i talerze
-Wystarczy, że ty jesteś –uśmiechnął się serdecznie, a ja oblałam rumieńcem, wyprzedziłam go i weszłam do salonu gdzie o dziwo panowała cisza. Julita ty głupku! To nie tak miało zabrzmieć! Chodziło ci o to, że on przy tobie siedzi jakbyś była 10 letnim dzieckiem i nie poradziła sobie sama, ale twoja szybsza mowa niż myślenie dało przeciwny rezultat! –zaczęłam karcić siebie w myślach.
-Co wy tam robiliście? –zainteresował się Karol
-nic –opowiedział beznamiętnie Kurek. Położyłam się w pozycji półleżącej – półsiedzącej na łóżku. W ‘nogach’ usiadł pielęgniarz
-To co wyciąg? –machnęłam ręką i już moje kończyny znajdowały się w trzydziesto stopniowym kącie co do sofy. Spokojne oglądanie zakłócił dźwięk smsa mojego telefonu. Tam nikt inny jak Mateusz. Pyta jak tam moja noga, czy mi pomóc. Nie potrzebuję jego pomocy. On taki milutki, bo chce mnie wziąć na to spotkanie klasowe. Ale nie tak łatwo panie Rączka!
W czasie 15 minutowej przerwy meczowej siatkarze rzucili się na sałatkę, to nic, że była warstwowa i tak ją wymieszali przez nieumiejętne nakładanie. A może ja przewrażliwiona jestem? W końcu skończyło się żywieniówkę to i podstawy konsumpcji zna. Dla Oliwiera i Arka znalazły się Kinder mleczne kanapki w lodówce, które pochłonęli w mgnieniu oka.
-Ej a co jest z Bąkiem? –spytał Daniel
-A co ma być?
-Mówił jak wróciliśmy z Jastrzębia, że odwiedzi Julitę
-Blanka nie dała mu iść  -powiedział z pełną buzią Zati, na co reszta wybuchła śmiechem, że zrobił się pantoflarzem. Już mu współczuję jutrzejszego spotkania z nimi. Nie odbyło się bez dławienia Maćka, któremu nie do tej przegrody wpadło mięso z ostrą przyprawą. Już myśleliśmy, że trzeba będzie wzywać karetkę, ale na szczęście obeszło się bez pomocy medycznej. Zaczęła się druga połowa spotkania gdzie wynik był równy 1-1. Chłopaki znów się zaczęli swoje przekomarzania do czasu gdy odezwała się komórka Miśka
-Cisza! To Dagmara! –krzyknął, by ujarzmić spierających się kolegów. Pogadał z nią chwilę, ale musieli akurat udrzeć się Oli z Arkiem na co jego żona zorientowała się, że w domu to on nie jest. Jego nieporadne tłumaczenie rozśmieszyło chłopaków, którzy zawyli gromkim śmiechem. Przejęłam telefon, by mu ulżyć i uspokoiłam panią Winiarską, że nic mi się nie dzieje, a oni nie przeszkadzają. Wolę to niż siedzenie sama w domu.
Spotkanie zakończyło się remisem 3-3 z którego panowie nie byli zadowoleni. Sami pozbierali brudne naczynia i włożyli do zmywarki.
-Jasne, czujcie się jak u siebie, na mnie nie zwracajcie uwagi, mnie tutaj nie ma –powiedziałam z ironią. 
Przed 23 opuścili moje lokum a ja udałam się do sypialni. Przewracałam się w te i wewte szukając odpowiedniej pozycji. Jak to bywa w nocy, przy blasku księżyca naszły mnie różne myśli, które się potęgowały wraz z kolejnymi nostalgicznymi piosenkami wydobywającymi się z głośników radia. Zbliża się moje ćwierćwiecze, w końcu to za niecały rok, a ja co?Nic nie poradzę, co ma być to będzie. Może zrobię jakąś karierę? I będę niezależną singielką! Ajj gadam głupoty. Julita śpij lepiej.
                                                                                                                                                           


Witajcie! ;*
Nie nudzi Was już ta chora noga? Sorka :P
Miało być coś innego, ale przesunęło się na kolejne rozdziały :)
Są tutaj kibice Skrzatów? Coraz to nowe informacje są podawane, Skra nam się przebudowuje. I tak nie mamy żadnego wpływu na to. Mam nadzieję, że kolejny sezon będzie lepszy i Korona wróci na ul. Dąbrowskiego 11 :D (Resoviacy i inni nie bijcie :D)  A jaki będzie skład 'mojej' drużyny sama nie wiem.

Znowu mam zaległości w Waszych historiach, ale postaram się jak najszybciej ogarnąć :)
Aa i jeszcze jedno: Odpowiada Wam takie dodawanie w weekendy? Bo wiele jest tak dodawanych i może za dużo się kumuluje do czytania? (o ile czytacie mojego;] )
Kończę moje wywody, pozdrawiam ;*