- Welcome
Juliet. - wita mnie przy wejściu trener.
- Good to
see you.
- You too
daughter. - uśmiechnął się, i odszedł dalej.
Wow! Nazwał mnie córką? Julita nie schlebiaj
sobie, bo źle na tym wyjdziesz. Ach, żebym ja taki kontakt z Olkiem miała...
Po tym jak
wróciłam do domu, ledwie zdążyłam zrobić sobie kawę, gdy zadzwonił mój telefon.
Dzwonił sam Andrea, pytając czemu mnie nie ma, skoro zaakceptowana została
próba przedłużenia praktyki. Po krótkiej treściwej rozmowie rozłączyłam się, by
wziąć za pakowanie walizki z najpotrzebniejszymi rzeczami. Cała w skowronkach
wsiadłam do Tygryska. Zatrzymałam się na trasie na stacji, zatankowałam bak do
pełna, kupiłam wodę niegazowaną i ruszyłam w dalszą drogę. Zadzwoniłam jeszcze
do mamy, że plany się zmieniły, ponieważ z powrotem wracam do moich chłopaków.
I tak od
kilku dni jestem razem z chłopakami. Nie wiem kto zapomniał mnie poinformować,
o tym, że mam się stawić na zgrupowaniu? Przypuszczam, że Bielecki, ale święcie
się wypiera. Uważa, że był do mnie wysłany list z PZPS, bowiem zawsze mają to w
zwyczaju. Czyli suma summarum po raz kolejny przypisuje mi winę. Z Maćkiem i
resztą sztabu dogaduję się świetnie, gdy czegoś nie umiem to chętnie tłumaczą,
czasem obiektywnie pochwalą, a Aleksander Wielki, ma zawsze jakiś problem.
Czasami puszczam jego uwagi mimo uszu, a niekiedy mam ochotę udusić go gołymi
rękami, no może w rękawiczkach, by nie pozostawić śladu.
Dzisiaj
będzie trening otwarty dla kibiców i dziennikarzy. Ciekawe, ile osób przyjdzie?
Po śniadaniu mamy piętnaście minut, by zebrać co potrzebne na halę.
Zainteresowanie
otwartym treningiem średnio względne. Jest wiele dziewczyn, które zajmują się
kontami fanpejdźy większości siatkarzy. Robią im setki zdjęć, po zakończonym
rozruchu oblegają swojego ulubieńca, by podpisał zdjęcia lub inne gadżety,
które są później wykorzystywane w konkursach.
Dziennikarze z mniej znanych stron internetowych, czy gazet szukających
czasem taniej sensacji próbują przekupić słodkimi słówkami graczy, byle
przeprowadzić wywiad. Jednemu udało się dorwać Bartka, lecz widzę grymas
niezadowolenia.
***
Jak pan spędził wakacje? Myśli krążyły wokół
siatkówki?
Tegoroczne wakacje
były jednymi z najdłuższych, jakie dostaliśmy, co pozwoliło mi na
zregenerowanie sił przed kolejnymi treningami. Myśli o siatkówce gdzieś tam się
przewijały, ale na niedługo. Wolałem psychicznie i fizycznie odpocząć od
volleya, by potem w pełni sił wrócić do swojej pracy.
Trudno wraca się
do pracy po trzytygodniowym rozleniwieniu?
Te trzy tygodnie pozwoliły na to, abym w pełni zregenerował
siły i mógł poczuć siatkówkę na nowo.
Wierzy pan, że uda się zdobyć medal?
Gdybyśmy nie wierzyli, to nasza ciężka praca nie miałaby
żadnego sensu. Każdy z nas wierzy i marzy o medalu, ale czy go posiądziemy, nie
wiem. Na to złożą się wszelkie okoliczności. Nie możemy obiecać wygranej, ale
możemy zapewnić, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy by go zdobyć.
To prawda, że pana dziewczyna
jest w sztabie? A pan dzięki licznym masażom tryska energią, i nie narzeka na
kontuzje?
Atmosfera w drużynie jest świetna, także mam energię. Cały
sztab, składający się z kilku osób troszczy się o nas, a nie indywidualne
osoby. O moim prywatnym życiu, rozmawiał nie będę.
***
- Co wy
zjedliście? - wpadłam do pokoju Nowakowskiego i Bartka po tym jak na śniadaniu
dowiedziałam się, że czymś się zatruli, i dostają dziś wolne, żeby reszty nie
zarazić.
- Słońce, no
nic.
- Bartek weź
nie ściemniaj. Nikomu nic nie jest tylko was dopadła biegunka? - Cichy już nie
zdążył odpowiedzieć, ponieważ migiem zamknął drzwi do toalety po chwili
spuszczając wodę.
- Ja nie
latam do łazienki jak Piotrek, tylko w brzuchu mi chlupie podobnie, jak w
czasie gotującej wody.
- A ty
dziecko jesteś żebyś takie porównania mi robił jakbyś nie mógł normalnie
powiedzieć? Masz zaburzenia perystaltyki jelit i tyle.
- Musisz zawsze
tymi mądrymi nazwami mówić do mnie? - przewraca się na bok.
- Masz
wzdęcia, zadowolony? - kiwa głową szczerząc się. - Nie wiem z czego ci do
śmiechu, ale kładź się na plecach, i odpoczywaj, bo jutro wracasz do treningów.
- Dobrze
pani doktór.
- Na lekarkę
nie awansowałam. Zjedzcie chociaż kilka chrupek kukurydzianych, które wam
przyniosłam. - rzucają się na dziecięcy przysmak. - A teraz mówić co
zjedliście, bo inaczej dziś na trening pójdziecie! - popatrzyli zniesmaczeni na
siebie. Chyba gdyby wiedzieli, co będę próbowała z nich wyciągnąć nie rzucaliby
się na chrupki.
- Konserwę.
- cicho odezwał się Piotrek.
- Co?
- No Juliś
mięsko takie. -dokończył Kurek.
- Na
stołówce? To zgłoście, może zepsute coś było?
- Nie. - Pit
krótko odpowiedział i zniknął za drzwiami.
- Julita,
błagam daj mu Stoperan albo coś.
- Co
jedliście?! - konsekwentnie czekałam na odpowiedź.
- Piotrek
przywiózł takie dobre swojskie mięsko w słoiczku.
- Co?!
Bartek! Andrzej zwozi ci wiejskie wyroby, Piotrek mięso w słoiku!
Zwariowaliście? Mało jedzenia na stołówce macie? Sklepy są w koło!
- W sklepie
nie mają takiego smaku.
- No
rzeczywiście! Co ty taki nienajedzony swojskich wyrobów? Może kup sobie świnie,
i będziesz miał wszystko! Błagam was… - główny winowajca feralnego wirusa
wrócił z toalety. - A jak się nabawiliście jadu kiełbasianego?! - spanikowałam.
- Uspokój
się. Ja już prawie zdrowy jestem, a Piotrek ma tylko sraczkę. - Nowakowski
zmierzył go wzrokiem, upił łyk wody i delikatnie położył.
- Jak taki
zdrowy jesteś, to dzisiaj idziesz na trening. - zaczął jęczeć. - Bez dyskusji.
Piotrek, a tobie zaraz przyniosę leki i suchą bułkę. Pij też dużo płynów, bo
jeszcze się odwodnisz.
- Co wypiję,
to zaraz w kiblu jestem.
- Przykro
mi, zachciało wam się mięsa to macie. A ty kochany. - wzrok przeniosłam na
Kurka. - Za dwie godziny masz trening, także pomału szykuj się mentalnie.
Trafiły mi
się dwie fuchy podczas treningu. Pierwsza - podawanie piłek, druga - ścieranie
mopem potu. Co kilka minut dało się słyszeć „Julita,
nie spij!”, „Mokro!” czy „Mówiłem
uważaj, bo piłka leci” niestety było
za późno, gdyż moja głowa oberwała dość mocno rzuconą piłką.
Bartek
truchtał w koło boiska, chłopaki wykonywali setne powtórki zagrywek. Po
krótkiej przerwie wrócili do dalszych ćwiczeń, tym razem przyjęcie i atak.
- Stop!
Stop! - Andrea głośnym okrzykiem i machnięciem rękami zaprzestał wykonywaniu
dalszych czynności. Przywołał ich do siebie i żarliwie przekazywał swoją
wiedzę. Tuzin siatkarzy ułożony w kółko otoczył selekcjonera, a że są
dryblasami zatamowali wszelkie słowa Anastasiego. Korzystając, że boisko jest
puste wjechałam na miotle robiąc porządek.
- Bartek
troszkę gibkości! Co ty słoń jesteś? - komentowałam siedząc na jednym z
krzesełek.
- Kochanie,
możemy się zamienić.
- Igła! No
proszę cię! Jestem więcej sfilmowana niż Zbyszek! - reprezentacyjny kamerzysta
biegał już ze swoim sprzętem.
- Oo ktoś
mówił o mnie? - główny zainteresowany nie omieszkał znaleźć się w scenie.
- Tak.
Zbigniewie, nasza jedyna kobieta z jaką nam przyszło obcować…
- Igła, na
nie za wiele sobie pozwalasz? - dosłyszał i skomentował mój chory chłoptaś.
- Ależ
Bartoszu ja chciałem powiedzieć, że nasza jedyna kobieta z jaką przyszło nam
obcować… - Krzysiek nadal chodził z kamerą.
- Możesz
użyć innego słowa? - frustrował się Kurek.
- Drodzy
państwo słowa obcować z naszą fizjoterapeutka są zarezerwowane dla Lalusia
reprezentacji.
- Jakiego
Lalusia!?
- Koniec!
Krzysiu oddaj mi tą kamerę, i wracajcie do pracy. - definitywnie przerwałam wygłupy,
skonfiskowałam nowoczesny sprzęt, a w bonusie opatrzyłam łydkę młodszego
libero, którą trzeba było szybko rozmasować ratując przed bolesnym skurczem.
Zmęczona
przywracaniem do życia siatkarzy wzięłam prysznic i szybko wskoczyłam do łóżka.
Miałam rozmawiać z mamą, jednak napisałam jej smsa, że wszystko w porządku, a
zadzwonię do niej jutro. Chłopaki wesoło bawili się w swoich pokojach, ponieważ
przez ściany dochodziły śmiechy, ale zupełnie nie zwracałam na to uwagi.
- Śpisz? -
ktoś cicho otwiera drzwi.
- Yhym. A co
chcesz?
- Małe buzi
na dobranoc.
- Bartek
mały to jest głód. - przewracam się na bok, siatkarz kładzie się obok myśląc, że jemu
robię miejsce. - Ej, ty chyba powinieneś iść do siebie?
- Pójdę
zaraz.
- Znowu
Bielecki zobaczy, że wychodzisz ode mnie. A wiesz, że mamy na pieńku.
- Tym razem
o co mu chodzi?
- Najpierw
mnie zrypał, że za mało chłopaków masowałam, to gdy wzięłam Pawła, Grześka, Łukasza i Marcina
zaś przydymił dlaczego tak dużo, i weź mu dogódź? Dobra, Misiek idź się wyśpij.
- cmokam go w policzek w nadziei, że grzecznie opuści pokój.
- Juliś, ale
ja wolę z tobą. - odwraca się w moją stronę, prawą rękę kładzie nad głowę, a
lewą trzyma na moim biodrze.
- Ja też. Za
tydzień mamy weekend wolny to będziemy razem. - głaszczę palcami jego twarz. - Teraz
uciekaj no.
- Ech…
Widzę, że zmęczona jesteś. Ziewasz jak najęta. Idę, już idę. - wydostał się
spod kołdry.
- Do jutra, zobaczymy
się na śniadaniu. - po krótkich czułościach opuszcza pokój.
***
Szybki
prysznic po siłowni, by nie odstraszać przechodniów swoim zapachem i zaraz
obiad. Coś co tygryski lubią najbardziej.
- Co
będziesz robiła?
- Misiu,
zaraz idę do pana Aleksandra. - zaakcentowała, gdyż nas mijał na korytarzu. - A
później trener wzywał mnie do siebie.
- Szkoda.
- Marudo,
idź wypocznij chwilę, bo mi zemrzesz od tego pracusiowania. - od razu dostaję
dodatkową porcję energii słysząc jej wesoły głosik.
- Czyli
widzimy się na popołudniowym treningu?
- Chyba tak.
Chociaż nie wiem czy w tym czasie nie będę podleczała grześkowego łokcia.
- Aż tak
źle?
- Trochę.
Miał robione usg, pokazało, że coś nie gra z mięśniem zginacza łokciowego.
- To
niedobrze. Wylecz go, bo nam potrzebny. - rozchodzimy się w swoje strony, ja do
pokoju, a Julita do Olka.
Minęła
godzina ćwiczeń, Bociek truchta indywidualnie, ręki stara się używać jak
najmniej. Obaj fizjoterapeuci są z nami, a Julity jak nie było tak nie ma. Może
uzupełnia nasze kartoteki?
- Do
cholery! Gdzie jest śpiąca królewna? - wydziera się popularny Recydywista, gdy
kolejnego chłopaka łapią drobne skurcze czy inne bóle.
- Nie wiem,
nie ma jej w gabinecie. - odezwał się Maciek
przykładając lód do kolana Kuby.
- Niech
idzie któryś do pokoju, może zapomniała, że ma się pojawić?! - rozwścieczony Bielecki rozkazuje, żeby iść
ją znaleźć.
Biegnę ile
sił w nogach, w miedzy czasie wziąłem telefon z plecaka i próbuję się do niej
dodzwonić, lecz bezskutecznie.
- Widziałaś
Julitę? - zaczepiam Nikolę, ale gdzieżby ona coś wiedziała. Nie czekając na
windę mijam co dwa schody byle znaleźć się jak najszybciej pod drzwiami pokoju. Z sercem w gardle chwytam za klamkę.
- Julita!
Cześć! Nie lubię kończyć takim
niedopowiedzeniem, ale jestem bardzo ciekawa jaki macie pomysł na ciąg dalszy?
:) Jutro robię za pełnoetatową opiekunkę mojej
realnej, małej Jutki, także kolejny jak dożyję, to za tydzień.
[wywiad by Happiness. ;*]
Pozdrawiam.
Oby Julicie nic nie było :) No jak zawsze chwila wolne oni zamiast odpoczywać to się wygłupiają.
OdpowiedzUsuńCoś mu się wydaje, że Olek jej coś nagadał i albo siedzi w pokoju i płacze, albo paszła w siną dal :D znaczy się zwiała :D fajny blog ohólnie, ale szkoda, że tak rzadko dodajesz :(
OdpowiedzUsuńCoś nie tak z Julitą? A może to tylko jakieś nieporozumienie i to Olo coś nagadał podczas tego spotkania sam na sam? Mam nadzieję że szybko wyjaśnisz.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą recydywista czepia się coraz bardziej i to coraz mniej mi się podoba. Albo mam wrażenie, albo Julita zwyczajnie mu się podoba i nie chce nic dać znać po sobie. Andrea nazwał Jutkę córcią, jakie to słodkie :) Widać że ma do dziewczyny zaufanie i to mnie cieszy. Chłopaki jak zwykle dają czadu na treningach i poza nimi, ale zjedzenie konserwy z mięskiem nie było dobrym pomysłem ^^ Biedny Piotrula, teraz cierpi katusze. No ale trzeba było jeść w stołówce jak Bóg i trener przykazali... Bartek też ma za swoje. Mam nadzieję że go nie dopadnie to samo co Nowakowskiego, bo od wzdęć do sraczki niedaleko ;p
Kontuzja? Mam nadzieję że Kura szybko się z tego wyliże!
Całuję, S. :*
Ciekawe co tu sie wydarzy z niecierpliwością czekam na kolejny i zapraszam do mnie na 5 rozdział http://odzawszenazawsze.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNie wiem, gdzie ten wcześniejszy koment zginął, naprawdę! ;/ Przepraszam Cię za to ;* ♥
OdpowiedzUsuńWiesz, że strasznie dziwnie czyta się to, co się mniej więcej samo napisało.
Ej! Jak w ogóle możesz tak kończyć! Przed oczami mam jakieś omdlenia i inne groźne rzeczy. Z resztą, to już Ci wczoraj powiedziałam. :P
Ma dodatek ten głupi Olo. Kurczę, jestem wprost pewna, że te niepowiadomienie Jutki, to jego sprawa. Zastanawiam się, tylko dla czego... ?
Ja Ci już wczoraj mówiłam, że czytając czuje się tę miłość pomiędzy Bartkiem i Julitą. Są tacy fajni w tym, tacy słodcy, że aż im normalnie zazdroszczę! *.*
Ale, że z Bartka taki żarłoczek mięsny, to nie wiedziałam. Padłam i nie wstaję przez tę konserwę!
Czekam niecierpliwie na nexta! ♥
Twój Sobowtórek <3
No w końcu tu docieram. Rano przeczytałam, ale nie miałam jakoś czasu skomentować :/
OdpowiedzUsuńBardzo mnie cieszy, że Julita wróciła do reprezentacji. Tylko dalej jestem ciekawa, kto jej nie powiadomił, że ma przyjechać. Olo? Może i by to pasowało, bo teraz też skoczyłaś w takim momencie, że daje do myślenia czy aby Julita nie płaczę przez Łysego Terrorystę, bo jej coś nagadał.
Bosz tyle jedzenia w tej Spale i to dobrego, a oni konserwy po pokoju jedzą ^^ No po prostu gratulacje. Pita najbardziej pokarało :D
pozdrawiam ;*
Ojej, dzięki za zarwaną noc :D wczoraj zaczęłam czytać i jak spojrzałam na zegarek to była 3.30. Bardzo przyjemne historia, a Bartek jest rewelacyjny. Mam nadzieje, że Julicie nic się nie stało, chociaaaż... może przydałoby się trochę adrenaliny?:D
OdpowiedzUsuńp
G
Blogspot doprowadza mnie do furii. Nie pozwala mi komentować, twedy kiedy JA chcę, tylko wtedy kiedy jemu pasuje. Wrr:/
OdpowiedzUsuńNie kończy się w takim momencie Misiu!!!! Umieram z przejęcia, a w głowie same najczarniejsze scenariusze.. Natychmiast dodawaj kolejny, bo nie wytrzymam z ciekawości.
Co do Olka, to szczerze mam go coraz bardziej dość tutaj. Zachowuje się, jakby tylko om mógł pracować w reprezentacji.
Zachowanie Andrei i nazwanie Jutki córką - mega słodkie i rozczuliło mnie totalnie.
Ściskam Cię mocno! :*
przepraszam za moją nieobecność :(
OdpowiedzUsuńrozdział jak zwykle bardzo ciekawy ;p Mam nadzieję, że Julicie nic się nie stało...
W wolnej chwili zapraszam na drugie opowiadanie spod mojej ręki, na którym pojawił się 1 rozdział historii Antośki.
antkowe-lowe.blogspot.com :))
O mój Boze..
OdpowiedzUsuńJednak jest Bociek - ma ten swój epizodzik xd
Pit i Kuraś niech nie przesadzają z tymi wyrobami, bo to może się gorzej skończyć. Nie tylko na sraczce, jak to 'zgrabnie' ujął Kuraś.
Boję sie, ze w jakiś sposób na Jutce odbiła się teraz ta choroba i leży na środku pokoju...
Az się boje myśleć, co wymyśliłaś!!!
Serio !
czekam na nn
http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/
http://love-is-a-contradiction.blogspot.com/
coś ty znowu wymyśliła ? ;p
OdpowiedzUsuńmam pewne podejrzenie co do omdlenia albo innego czarnego scenariusza ! przez ciebie teraz będę nad tym główkować ;p
Ale tak serio to mam nadzieję, że jej się nic strasznego nie stanie ...
Te konserwy mnie rozwaliły ^^ Biedny Baruś i Pit nie mają co jeść tylko konserwyyy ;p
Czekam na kolejny i przepraszam za moją długa nieobecność ;*