- Dlaczego nie śpisz? - pytam Bartka zaraz po tym, gdy
otworzyłam oczy.
- A ty? - odpowiada pytaniem.
- Bo patrzę na ciebie.
- Aha. Godny powód by nie spać. - ironizuję przewracając
się z boku na plecy. - Która godzina?
- Wpół do szóstej.
- I nie śpisz?
- Jakoś nie mogę. Chyba za dużo emocji we mnie buzuje. - uśmiecha
się promiennie patrząc wprost w moje szczęśliwe oczy. Unoszę rękę i niepewnie
przesuwam palcami po jego policzku aż do delikatnego zarostu na brodzie lekko
klującego i zarazem gładkiego. Zbliżam głowę do jego ust i pieszczę swoimi.
- Powiedz mi, że to jest sen?
- Nie Julitka. Jestem tutaj. Z tobą. - wtulam się w mojego
Bartka i nasycam jego zapachem. Chwilę później zasypiamy.
Wstajemy wypoczęci około jedenastej godziny. Przez okno
wpadają ciepłe promienie majowego słońca. Po raz pierwszy w tym sezonie ubieram
krótkie spodenki , za to Bartek musi smażyć się w jeansach w których
wczoraj przyszedł.
- Co jemy? - wołam z kuchni na całe mieszkanie.
- Ale śniadanie czy obiad?
- Bartek obiad, gdzie ty chcesz o wpół do dwunastej
śniadanie jeść.
- A co proponujesz?
- Gotowany filet z dodatkiem brokułu przygotowanego na
parze?
- Wiesz, że zjem wszystko.
- Wiem, mam taki swój prywatny młynek koloidalny. - śmieję
się, a Bartek przyspiesza kroku i znajduje się obok mnie.
- Co powiedziałaś? - łapie mnie za ręce i przyciąga do
ściany. Po krótkiej przepychance słownej dochodzimy do kompromisu.
- Co będziesz robił dzisiaj?
- Hmm… nie mam sprecyzowanych planów, ale coś tam po głowie
mi chodzi. - śmieje się i przechodzi do działania, a ja nie mogę uwierzyć, że
kilka dni temu, gdzieś tam po nocach marzyłam o takich chwilach z nim.
- Kochanie nic z tego. - siłą odsuwam się od niego. - Kosimy
dzisiaj trawę przed domem, bo jest prawie po kolana.
- Julita musisz przerwać, tak piękną chwilę?
- Muszę.
- Wiesz co, to poczekaj z 20 minut szybko pojadę się
przebrać, bo mi gorąco, a kosił na pewno nie będę w takim stroju.
- Okej. To weź coś na przebranie, żebyś później nie
musiał wracać.
- Czyli mam zostać dzisiaj na noc u ciebie? - droczy się
ze mną, ponieważ na ustach gości uśmiech.
- A gdzie chciałeś iść? - zaplatam ręce za jego plecami.
W odpowiedzi zostaję obdarowana kolejną porcją całusów. Chyba zwariowaliśmy?
Prace porządkowe przebiegły nad wyraz szybko. W czasie
gdy Bartek kosił trawę, ja ręcznie obrywałam trawę wokół krzewów czy między
kwiatkami, gdzie nie było możliwości dojechać z mechaniczną kosą.
Głodni jak wilki pochłaniamy w ciszy obiad. Uzielenieni,
z suchą już trawą gdzieś po kieszeniach czy włosach idziemy szybko się myć. Mam
to szczęście, że są dwie łazienki i nie ma wojny. Bartek wybiera prysznic, mi
pozostaje wanna. I mimo, że miałam się szybko odświeżyć będąc w wannie
wyposażonej w hydromasaż i inne tego typu wynalazki spędzam znacznie dłuższą
chwile niż planowałam.
W końcu wychodzę z zaparowanej łazienki, na głowie mam
turban sprytnie zrobiony z ręcznika. Zabieram sok z kuchni i idę do salonu
gdzie leży Bartek i przerzuca z kanału na kanał.
-Wiesz co
-Jeszcze nie, ale zaraz mi powiesz –nie zwracając na
niego większej uwagi siadam wygodnie i opieram o miękką kanapę
-Ty zawsze będziesz mi przerywać? –wzruszam ramionami,
nie rąbiąc sobie nic z tego. Niech mówi od rzeczy a nie bawi się w podchody.
–Planowałaś przyprowadzać do swojej łazienki wysokich ludzi? –śmieje się, a ja
patrzę na niego jak na głupka, bo jak inaczej mogę po takich słowach?
-Że co?
-Masz idealny prysznic. Mieszczę się w nim, a nawet mam
kilka centymetrów luzu
-Aha, i to, że jest wysoki ma być powodem , że
miałabym sprowadzać wysokich facetów? Kurek ogarnij się! Mój wujek, który
budował ten dom jest bardzo wysoki. O ile się nie mylę ma 201cm wzrostu i
specjalnie zamawiał tak wysoką kabinę, bo nie lubi jak musi schylać głowę
-I już go lubię –podnosi się z sofy i nalewa nam picia
-To teraz idź szukaj jakiejś koszykarki, która spełnia
twoje wymagania i ma co najmniej 202cm! –wyrzucam z siebie sprytnie ukrywając w
sarkazmie. Mój chłopak, ach jak to obco brzmi? Ale i owszem, chłopak mój trochę
przygłup i nie wiedział co odpowiedzieć.
-Julitka, ale ja znalazłem ciebie. Po pierwsze jesteś
wysoka, po drugie możesz mieć nawet 154 cm jak Edyta Herbuś i po trzecie
nieważny wzrost, wygląd tylko charakter. I za niego cię kocham.
-Bartek –przeciągam pierwszą samogłoskę. –Prosiłam cię,
żebyś nie zapewniał mnie, że kochasz –nerwowo splatam dłonie i bawię się każdym
palcem. Przyjmujący bez zastanowienia łapie mnie za biodra i przeciąga na swoje
kolana. Spuszczam głowę w dół, a żołądek nie współgra z innymi narządami.
-Dlaczego nie chcesz słyszeć, że cie kocham?
- Bo to są dwa krótkie słowa, ale bardzo ważne –dukam
ledwo otwierając usta
- Wiem, i mam świadomość tego co mówię. Skrzywdził cię
ktoś bardzo?
-I tak i nie –głoś mi drży, a każde słowo przechodzące
przez gardło mija slalom na którym posypane są gwoździe i czasem niechcący
staje, niemiłosiernie kłując mnie przy tym
-No to powiedz, będzie ci lżej –dla otuchy gładzi moje
plecy, a mnie tak dobrze w bartkowym uścisku.
Najchętniej na żadne
zgrupowanie bym go nie puściła, tylko spędzała każdą chwilę i byśmy żyli jak
pustelnicy!? Nie, nie Julita! Co ty w ogóle odpierdalasz? Nie zamkniesz Go w
złotej klatce! Chłopak ci mówi, że kocha, a ty co? Za każdym razem go gasisz! A
może to spowodowane tym, że wcześniej dla nikogo nie byłaś tak ważna? No może
dla Sebastiana? Ale jego tutaj wśród żywych nie ma. -karcę się w
myślach i chcę mu się wygadać, wyrzucić to z siebie, ale wspomnienie tamtego
czasu zawsze doprowadza mnie do fali łez.
-I wtedy dowiedziałam się, że Sebastian miał wypadek i
nie żyje –potok słonych kropel kapie na bawełnianą koszulkę.
-Czyli to był twój bliski przyjaciel? –przytakuje głową.
–Kochałaś go, ale za szybko odszedł? Kotek, nie płacz. Jak chcesz to możemy
jutro jechać na jego grób, może cie to uspokoi. Sebek na pewno chciałby żebyś
była szczęśliwa –pociągam na nosie i wspominam o Dawidzie, skoro wieczór wyznań
to niech wie i o nim
-Jak zaczęłam studia w Bydgoszczy, to trafił się taki
oszust Dawid. Nie wiem na ile poważnie nasz związek można było nazwać? Tam było
tylko przytulanie i całowanie? Aż do czasu, gdy chciał pożyczyć 20 tysięcy
złotych, bo podobno ma matkę chora, a ojciec nie żyje. Moi rodzice nie chcieli
się zgodzić, ale ja i tak wywalczyłam dla niego te pieniądze. Po tym nagle
zniknął bez słowa. I tak wróciłam do Łodzi. A teraz dopiero mam ciebie -wtulam
się w niego jeszcze bardziej, opierając głowę o ramię siatkarza.
-Wiedz, że ja nie chcę wymuszać na tobie, żebyś mnie
zapewniała o miłości. Ja czuję, że darzysz mnie wielką bliskością i to mi
wystarcza. Będziesz gotowa to powiesz. –uśmiecha się tak jak tylko on potrafi,
nie odpowiadam nic, bo żadne mądre słowa mi nie przychodzą na myśl.
Ten wieczór stoi pod nazwą ‘Szczere wyznania w wykonaniu
Julity i Bartka’? Chyba tak. Teraz siatkarz wyjawia swoje przygody. Nie wiem
jak czułabym się dowiadując się, że ktoś jest ze mną, bo jestem znana? Ufasz
komuś, a ta osoba żeruje na twojej popularności, o którą się nie prosisz.
Jednak jej na rękę być w centrum zainteresowania. A utalentowany chłopak jest
dodatkiem do wizerunku?
Ktoś dzwoni dzwonkiem czy to mara nocna? Przewracam się
na bok i przysłuchuję dźwiękom, które miażdżą moje bębenki uszne.
Cichutko wychodzę z łóżka, narzucam szlafrok, bo za wiele to na sobie nie mam.
Zamykam drzwi sypialni i idę ku wejściowym, ktoś nadal niecierpliwie próbuje
się dostać do środka. Kątem oka zerkam na zegarek, jest dopiero 7.46. kogo
diabli niosą w niedzielę przed 8?
Przekręcam automatycznie zamek i wpadam w lekki szok
-Cześć wujek, co ty tutaj robisz? -nie mogę się
powstrzymać i ziewam.
-Przepraszam, że tak wcześnie, ale wracam z Niemiec. Całą
noc jadę i muszę napić się normalnej kawy, a nie lury z automatu –uśmiecham się
i zapraszam mojego chrzestnego do środka.
-Zjesz coś?
-Nie, nie jestem głodny
-Wujku poczekasz chwilę, ja się pójdę ubiorę –idę do
pokoju po Bartka, żeby go obudzić. Sama narzucam na siebie tregginsy, koszulkę na ramiączkach i
dżinsową koszulę.
Andrzej rozgościł się w salonie. Włączyłam ekspres,
przygotowałam filiżanki i czekałam na czarny napój.
-Dzień dobry –Bartek wszedł i podał dłoń mojemu
chrzestnemu
-Witam młody człowieku
-Wujku to jest właśnie yyy… yyy -jąkałam się i nie
wiedziałam jak go przedstawić
-Bartek Kurek –spojrzał na mnie, uśmiechnął się i
potrząsnął dłoń mężczyzny. Siatkarz uratował mnie z opresji, jednak czujne oko
wujka lustrowało nas.
Po wypiciu kawy, wypytaniu nas o wszystko Andrzej
pojechał dalej w kierunku Warszawy. Mimo niedzieli w czasie krótkiego spotkania
z nami miał kilka telefonów. Ludzie z jego branży chyba nigdy nie mają chwili
spokoju.
-Ech, to teraz już wujek wie, co nas łączy –biorę
filiżanki na tacę i przenoszę do zlewu
-No i?
-Nic no
-Wstydzisz się mnie? –odwróciłam się i wybałuszyłam oczy
-Nie! Co ci przyszło do głowy? Tylko nie chcę jeszcze
informować całego światu, że jesteś moimi chłopakiem. Najpierw ja chcę się tobą
nacieszyć. Ejj a właśnie, żeby tradycji stało się zadość! Nie poprosiłeś mnie o
chodzenie –roześmiałam się, a mina Bartka była bezcenna
-Ale ja nie mam 15 lat, żeby pytać o takie rzeczy
-Wiem, masz 25, ale to nie zmienia faktu
-Nie mam jeszcze 25 nie zapominaj, jestem Twoim
rówieśnikiem. Ale żeby zaspokoić twoje oczekiwania zapytam: Julita, czy
zostaniesz moją dziewczyną? –roześmiałam się, bo ja traktowałam to jako żart
-A mogę i zostać, ale oczekiwań moich to ty nie
zaspokoiłeś –śmieję się kokietując go. Odbiera tackę z feralnymi naczyniami,
kładzie na blacie, a mnie z kolei bierze na ręce. –Hola, hola panie Kurek
–przerywam jego zapędy, -Nie będziemy w drugim dniu oficjalnego bycia razem
kochać się czy ci się to podoba czy nie –muskam go w policzek, na co tylko
wypuszcza głośno powietrze rozbawiając mnie tym.
Po południu jedziemy do Pabianic zapalić znicz na mogile
Sebastiana. Zawsze 1 listopada odwiedzam jego grób. Wysiadamy z samochodu
Bartek niesie wiązankę z kremowych, żywych róż, a ja świece. Mijamy kręte
alejki i wreszcie stajemy przed czarnym, marmurowym nagrobkiem. Ktoś niedawno
musiał tutaj być, bo pali się znicz. Zapalamy naszą, kładziemy kwiaty i
pogrążamy się w chwili modlitwy.
Cześć Sebek!
Przyszłam dzisiaj do ciebie jak widzisz nie sama. Jest ze mną Bartek, mój
przyjaciel i ostoja. Teraz on stara się zacerować moje serce, które po twoim
wypadku rozbiło się na tysiące kawałków. Ale ciebie zawsze będę miała w którejś
cząstce serca. Wiem, że patrzysz na mnie z góry, prawda? Bądź moim Aniołem
Stróżem i daj poczuć w osobie Bartka miłość i szczęście na długi czas. Odwiedzę
cie tutaj niedługo, do zobaczenia Sebastian.
W myślach przeprowadziłam monolog, zawsze gdy tutaj
jestem opowiadam mu co się w moim życiu dzieje. Wpatruję się w mosiężną
tabliczkę z napisem „Przeżył 20 lat” i ocieram pojedynczą łzę, która spływa po
rozgrzanym policzku. Bartek obejmuje mnie ręką delikatnie przyciskając do
siebie. Wracamy do samochodu, humor znacznie mi się polepszył. Czuję, że z
pleców spadł mi ogromny ciężar.
-Dziękuję Bartek, że przyjechałeś tutaj ze mną –ujmuje
jego twarz po czym składam pocałunek
-Tylko proszę uśmiechnij się. Wracamy?
-Czekaj –odszukuję komórkę i dzwonię do mamy czy
jest w domu. Nic jej nie mówię, że jestem w pobliżu. Chcę tylko wybadać gdzie
jest. Okazuje się, że u dziadków. –Robię za GPS i słuchaj się mnie gdzie masz
jechać –informuję kierowcę po czym zapala silnik i włącza się do ruchu.
Chwilę później znajdujemy się pod domem rodziców. Mam dodatkowy
klucz do drzwi wejściowych. Wchodzimy do środka, nalewam nam soku, bo na
podwórku strasznie parno.
-Po co tutaj przyjechaliśmy?
-Zaraz się dowiesz. Chodź za mną –po wejściu do królestwa
mojego brata otwiera szeroko oczy i pojękuje ciche ‘wow’ ze zdumienia
-Skąd masz taką zabawkę tutaj? –przechadza się tam i z
powrotem dokładnie przyglądając wszystkim guziczkom
-Mówiłam ci tysiąc razy, że mój tata i brat są pilotami.
Lotnictwo to ich konik. Chcesz poczuć się jak kapitan statku
powietrznego? –niepewnie się uśmiecha. –Zapraszam za stery -uruchamiam centrum
dowodzenia, sprawiając mu niewyobrażalną radość. Bartek jest ‘dowódcą’ Boeinga
737-800, na pokładzie znajduje się 175 osób, a on wirtualnie jest za ich
bezpieczeństwo odpowiedzialny. Wyprawa niestety nie kończy się szczęśliwie,
ponieważ kapitan Bartosz ląduje w Morzu Martwym, co idealnie pasuje –wszyscy są
martwi.
-Ech, chyba mnie tutaj nie powinno być, bo właśnie
utonęliśmy –puszcza wolant, czyli stery samolotu i zniesmaczony wstaje
-To tylko symulator, a ty pierwszy raz mając styczność z
taką gierką nie dziw się, że wylądowałeś w wodzie. Wracamy?
-Do mnie czy do ciebie?
-A kiedy wracasz do Spały?
-Jutro na śniadaniu muszę tam być, czyli na 8
Po drodze zahaczamy o Carrefour i kupujemy coś na
przetrwanie. Pogoda diametralnie się zmieniła z upalnej zrobiła się na jedną
wielką wichurę przeplataną z deszczem. Bartek zakotwicza swój samochód u mnie w
garażu i wchodzimy do środka.
Szykujemy wspólnie kolację, a czas nieubłaganie mija.
Zegar wybija już 8 wieczór. Zbieram naczynia, zmywam, a Bartek kompletuje swoja
torbę, która przywiózł ze Spały.
-Zjedz coś
-Będę miał śniadanie w ośrodku
-Jedna kanapka cię nie napełni, a ja będę spokojna, że nie
jedziesz z pustym żołądkiem
-Normalnie jak moja mama –grożę mu palcem
-Bartek już 7 dochodzi! Zbieraj się
-Już idę, bluzy szukam
-Przecież wczoraj zostawiłeś na krześle w salonie, żeby
dziś za nią nie biegać –w pośpiechu odbiera bluzę i narzuca na siebie
-Skleroza nie boli –biorę jego torbę i wychodzę przed
dom, bo sam się nie wygramoli ani o 8. A mówią, że kobiety nie mogą się zebrać
na czas!
-Będziesz miał weekend też wolny? –zaplatam ręce na jego
szyi
-Nie mam pojęcia
-Yhym, ja mam studia w sumie –robię się markotna
-Jak ci się będzie nudzić w któryś dzień możesz
przyjechać do Spały
-Wiem. Trzymaj się –teraz całowanie weszło na porządek
dzienny. –Jedź, następnym razem nadrobimy –skrada w przelocie jeszcze jednego
buziaka i niechętnie wsiada do samochodu. Czekam, aż odjedzie, wchodzę do domu,
by po chwili tez wyjść do pracy.
W szkole wszystko nad wyraz mnie cieszy, praca nie męczy.
Tryskam humorem. Nie uchodzi to uwadze Anety, która próbuje węszyć, ale nic jej
nie mówię o Bartku.
Z Alą porozumiewam się przez Skype, też zauważa mój
optymistyczny nastrój. Potrzymam ją jeszcze w niewiedzy i oprócz mnie z
Bartkiem nikt nie wie, że jesteśmy razem. Wujek Andrzej może się domyślać, ale
nie wie oficjalnie.
We wtorek styrana pracą wracam do domu, jem płatki na obiad
– też posiłek, biorę torbę i jadę do F&D Studio. Te tańce zaczynają
mi się coraz bardziej podobać.
Dzisiaj chcę zrobić niespodziankę Bartkowi i odwiedzić
go. Jednak nie do końca będzie to taka niespodzianka, bo żeby do niego pojechać
muszę zapytać czy wieczór ma wolny. Okazuje się, że po południowy trening mają
do 16.30, a z racji, że jemu nic nie dolega nie ma żadnych masaży dziś.
Po 16 wyjeżdżam z domu. Daję mu pół godziny na
prysznic po meczącym treningu. Jakoś przeraża mnie wizja spoconego, klejącego
Bartka.
***
Spała
Za niedługo przyjedzie moja Mała Julitka. Chociaż wcale
nie taka niska, jakby to słyszała pewnie przewróciłaby z zniesmaczenia swoimi
pięknymi zielonymi oczyskami. Wychodzę z pokoju Winiara i słyszę kłótnię Karola
z Maćkiem na temat nowej recepcjonistki Nikoli. Która delikatnie mówiąc ma
słabe doświadczenie i sobie nie zawsze radzi. Na nasze szczęście czuwa Maciek,
który ratuje dziewczynę z opresji przy okazji nie utrudniając nam życia w jej
wykonaniu.
-Co znowu zrobiła? –staje na środku korytarza badając
kolegów
-No ona jest jakaś głupia! –obruszył się Karol. –Chcę
wejść na stołówkę, ale zamknięte. Idę do niej co jest, to się dowiedziałem, że
spóźniłem na posiłek i już mój problem! Wolałem tą starą!
-Rzeczywiście stara jak miała może 35 lat, a nie ma jej
bo w ciąży to chyba produkcyjna jest –wypalił Maciek
-Muzajku ciebie może interesują starsze, ale mnie nie! Ja
chcę jeść!
-To idź kup sobie hamburgera albo bułki w Biedronce
-Nie będę tracił własnych pieniędzy jak tutaj mam mieć
zapewniony posiłek!
-Chodź do mnie to jakimś batonem podniosę poziom twoich
węglowodanów –wchodzimy do pokoju , a tam Piotrek w swoim żywiole – gra w
Pasjansa…
Karol zjadł Snicersa i przestał gwiazdorzyć – wykorzystam
hasło reklamowe. Sam idę wziąć prysznic.
Kwadrans przed 17 szukam telefonu i zjeżdżam winda w dół,
by szybko dojść do parku gdzie ma czekać Julita. Stoję przed drzwiami, ale one
się nie rozsuwają. Idę do Nikoli, ale sama nie wie co się stało, nerwowo
grzebie coś w komputerze. Zaczęła coś naciskać przy blokadzie od drzwi, ale
efektów żadnych. Dzwonię po Maćka, on jedyny z nią umie się dogadać. A poza tym
zna się na tych sprzętach. Bo tylko Nikola potrafiła zblokować komputer, przez
co nikt nie mógł wynająć rezerwacji.
Dzwonię do Julity, że się spóźnię chwilę, bo małe
zamieszanie się zrobiło. Zeszło kilku chłopaków łącznie z Karolem, który nie
wytrzymując wszystko wygarnął młodej dziewczynie. Nie wiem jakim cudem Maciek
odblokował te drzwi i przykazał Nikoli nie dotykać się więcej, a jak będzie coś
chciała to niech dzwoni po niego lepiej.
Jak na skrzydłach biegnę truchtem do spalskiego parku.
Widzę moją ciemnowłosa piękność.
-Cześć –rzuca mi się na szyję. Siadamy na ławce, a ona
szuka czegoś w torebce.
-Mam coś dla ciebie –uśmiecha się promiennie i wyciąga
muffinki. Zjadam je z prędkością światła, ale co poradzę, że lubię słodycze?
Przytulam ją do siebie i nie chcę rozstawać, ale niestety
ona musi wrócić do siebie, a ja do siebie.
-Ej Bartek widzisz? –szepcze wskazując na dwójkę
przechodzącą się po parku
-No ktoś sobie spaceruje
-To jest Ala i Paweł! Zakryj mnie jakoś i sam się
zakamufluj
-Nie wiem jak mam cię zakryć skoro siedzę w ciuchach z
logo plusa. Chodź na kolana schowasz głowę na moim karku, a ja założę kaptur
–na szczęście już robi się szarówka i myślę, że nie widać nas tak bardzo
-Ale czemu ty się chowasz?
-Cicho! Poobserwujemy ich trochę
-Kobiety…
-Widzisz ich? Patrz jak go trzyma pod ramię i ciągle się
śmieją. Paweł mówił coś o Ali?
-Nie, ale ja tez nie mówię o tobie –roześmiałem się, bo
jakoś tak ukrywamy siebie jedni przed drugimi
-No ale, żeby Alutka mi nie powiedziała nic!?
-A ty jej powiedziałaś?
-Nie
-A wiesz co
-Jeszcze raz zaczniesz od ‘wiesz co’ to coś ci zrobię
-W sobotę zabieram cię do Bydgoszczy
-Gdzie? –nagle się ożywiła
-Zapomniałem, że wtedy bierze ślub mój przyjaciel z
czasów gimnazjum
- No i? W czwartek wieczór mówisz mi, że w sobotę
jedziemy na wesele? Dobrze się czujesz?
-Doskonale
-Ale ja mam zajęcia –pomrukuje
-Julitka proszę, na pewno ktoś ci da materiały
-Da, ale oni mnie wyrzucą
-To wtedy wkroczy twój superchłopak i uratuje
-Mój superchłopak cierpi na sklerozę, a w dodatku jest
narcyzem. Bartuś ja będę się zbierać, ty tez musisz
-A która godzina?
-21. Zanim wrócę do domu będzie prawie 22 -odprowadzam ją
do samochodu
-To pójdziesz ze mną na ten ślub?
-Pójdę głuptasie –całuje mnie na pożegnanie i mknie
spalskimi ulicami przed siebie uciekając mi z pola widzenia. Wracam do ośrodka
po drodze zjadając jeszcze muffinkę i chcę wejść, ale drzwi znowu się nie
otwierają. Dzwonię do Maćka
-Zejdź na dół. Nikola zablokowała drzwi, stoję przed
wejściem. -czekając przed ośrodkiem wysłałem Julicie smsa żeby dała znać jak
wróci do domu
Coquette przechodzi huśtawki nastrojów -> książkowa definicja kobiety. Chyba najbardziej aktualna piosenka o mnie :|
Kilka dni temu po żywej konwersacji z blogerką doszłam do wniosku, że
normalne życie nie u wszystkich jest tak bardzo pokrętne. A ja chcę pisać coś
w miarę realnego, także nadmiernych fantazji nie planuję. (?) Jak się Wam
będzie taka forma podobać, to zostaniecie ze mną.
Jeśli chcecie
poznać wizualnie bohaterów -> KLIK
Pozdrawiam ;*