piątek, 10 maja 2013

18.



-Cześć, Beata jestem –podała mi szatynka dłoń
-Julita
-Dziewczyna Mateusza?
-Nie, koleżanka z pracy jedynie
-A ten kłamczuch mówił nam inaczej –wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się blado
-Wiem lepiej co jest między nami, a raczej nie ma
-Spokojnie, tylko zapytałam –koleżanka z szkolnych lat Rączki trochę się zmieszała
-Ok., tylko on coś sobie ubzdurał. Jest moim kolegą nikim więcej. W ogóle miałam z nim nie iść, bo chorowałam
-Coś poważnego?- przerwała Beata
-Nie, miałam mały wypadek i byłam potłuczona, ale z pomocą przyjaciół wykaraskałam się
-To dobrze. Miło cię poznać. Czyli jesteś nauczycielką?
-Ja?! Nie. Mam staż w szkole na stanowisku powiedzmy sekretarki, księgowej i wszelkiej innej pomocy organizacyjnej –dziewczyna pokiwała ze zrozumieniem głową. Obok nas pojawił się Jacek –również maturzysta rocznika 2003.
-Można z przyszłą panią Rączką zatańczyć?
-Z kim?! – oplułam się sokiem, który miałam w ustach
-A to nie jesteś narzeczoną Mateo?
-No raczej nie –bąknęłam zaskoczona. Co ten Rączka kretyn rozgaduje? Czy jemu całkowicie resztki mózgu wyżarło?!
-A to przepraszam, ale moje zaproszenie nadal aktualne –podałam mu rękę i ruszyliśmy na tańce. W sumie było nas około 40 osób. Z tego co się dowiedziałam od kilku dziewczyn, które pełniły funkcje organizatorek –zabrakło 4 znajomych ze szkolnych lat, którzy to teraz przebywają za granicą. Część tutaj była ze swoimi mężami, żonami, partnerami albo jak pan Rączka zwykłymi znajomymi.
 Zaczęli oni pokazywać między sobą zdjęcia swoich dzieci, jakie to są już duże, rozgadane, albo mają ciemną karnację, któregoś z chłopaków  córka tańczy w balecie innego zaś chodzi na zajęcia teatralne. O mamo!
Mateusz zaczynał mnie denerwować, a jego zachowania stawało się żenujące. Inni owszem pili alkohol, ale w normalnych ilościach, zaś Mateusz dorwał się jak młokos, któremu uda się po kryjomu bez rodziców spróbować napoju bogów! Próbowałam co jakiś czas go wyciągnąć na parkiet czy podsunąć jakąś przegrychę.
Dochodziła 23, a on był już pijany, gdzie reszta świetnie się bawiła wręcz bez procentów. Było mi najzwyczajniej w świeci wstyd za niego i siebie. Część miała świadomość, że jestem tylko i wyłącznie jego koleżanką, a nie żadną dziewczyną, baa a co dopiero narzeczoną. Mimo wszystko kilka osób nie wiedziało jakie relacje mnie z nim łączą, a jeśli ja w ich oczach jestem mu bliska, to jaka dziewczyna ze mnie, gdzie nie potrafię ‘upilnować’ swojego kochasia?
-Julita –zawołał mnie Jacek
-Tak? –podeszłam do niego
-Wiesz co, nie obraź się, ale może z Wawrzyńcem przeprowadzimy go –wskazał wzrokiem na śpiącego na stole Rączkę.
-Ale gdzie?
-Dziewczyny wynajęły kilka pokoi, bo część ma zostać tutaj na noc
-Okej
-Tylko czy mogłabyś może chwile pobyć przy nim?
-Po co?
-Jak go zaprowadzimy, pewnie się przebudzi i nie będzie chciał zostać- na moich ustach wykrzywił się grymas, ale co miałam mu powiedzieć? W końcu to ja z tym kretynem przyszłam. Tzn. on ze mną, nieważne.
-Dobrze
Wzięli go pod ramiona i przeprowadzili przez długi korytarz, bełkotał coś gdzie go prowadzą, a ja idąc za nimi czułam, że policzki zaraz trysną krwią ze wstydu i zażenowania. Wawrzyniec otworzył pokój i posadzili go na łóżku.
-Nie przejmuj się –pocieszył mnie Jacek, który zauważył buraczany kolor na mojej twarzy.
-Dobrze powiedzieć
-Mam nadzieje, że przyjdziesz zaraz do nas?
-Jasne, tylko niech on zaśnie
-Julituś nie opuszczaj mnie –można było usłyszeć głos tego imbecyla, przewróciłam oczami. Chłopaki wyszli, a ja zostałam z nim sama. Stałam i patrzyłam na niego jak robi z siebie kretyna, ale chyba nie do końca jest świadomy swoich czynów. Jedynie to go usprawiedliwiało. Marzyłam, żeby tylko zasnął, a ja niedługo po tym wróciła do domu. W takim razie pozostała mi taksówka, bo jak inaczej się dostanę?
Po paru minutach przewracania z boku na bok Rączka wstał i zbliżał się do telewizora. Wziął pilota i zaczął coś grzebać. Siedziałam na krześle obok łóżka, ale widząc, że może doprowadzić do zdemolowania sprzętu szybko się podniosłam i wyrwałam mu urządzenie z ręki. Dostał wtedy napadu szału pomieszanego ze wściekiem.
-Mateusz co ty robisz? Uspokój się!
-Czemu ty mnie tak nie cierpisz?
-Co ty gadasz? Jestem tutaj z tobą, jakbym cię nie lubiła to bym nie przyszła
-Jesteś tutaj z litości, bo cie wręcz błagałem
-Nieprawda, puść mnie –ciągle trzymał mnie za nadgarstki i zbliżał 
-Nie puszczę! –przejechał kartą, zamykając nas, a mi od razu ciśnienie wzrosło. –Teraz jesteśmy tutaj tylko ty i ja –zaśmiał się perfidnie i ciągnąc przyparł mnie swoim cielskiem na łóżku.
-Mateusz puść mnie! –zaczęłam się wiercić, ruszać nogami, ręce mi skrępował więc za dużego manewru nie miałam. Dostał jakiejś białej gorączki. Kilka minut temu był wręcz nieprzytomny, a teraz nagle wytrzeźwiał. –Bo zacznę krzyczeć!
-Nie ma tutaj twojego siatkarzyny, drzwi są zamknięte –i znowu ten tryumfalny śmiech
-Nie mam żadnego siatkarza. Mateusz proszę zejdź ze mnie-próbowałam być miła, może przyniesie to jakiś rezultat. Jednak wewnątrz cała się trzęsłam, co on może wymyśleć? Co on sobie ubzdurał!? Ohydnym łapskiem przesuwał rękę od kolana w górę –zamarzłam na moment. Szczelnie ścisnęłam nogi próbując wyswobodzić się, nie na długo, bo objął je swoimi nie dając mi żadnego ruchu
-Myślisz, że tobie wszystko wolno, bo jesteś tak zajebista? –zaczął muskać moją szyję, a ja miałam ochotę zwymiotować. Oplułam go, co nie było dobrym posunięciem, bo wciekł się jeszcze bardziej. Zaczęłam krzyczeć, ale nie wiem do jakiego celu chciałam dowieźć skoro drzwi zamknięte?
Po kilku minutach szamotaniny wyrwałam się spod niego, ale nie zdążyłam porwać karty do drzwi, bo wcześniej ją schował pod spodnie. O nie! W życiu jej nie wyciągnę! Zaczęłam walić w drzwi, może ktoś usłyszy?  Pociągnął mnie za włosy, spoliczkowałam go przy okazji wyzywając. Przywarł mnie do ściany i zaczął obmacywać. Łzy spływały gęstym strumykiem po mojej twarzy, za każdym razem ściągałam jego ręce ze swojego ciała, złapał mnie jedną dłonią za ręce a drugą ‘przystąpił do działania’
-Pięknie pachniesz –wodził nosem po moim ciele
-Idioto puść mnie!
-Puszczę jak zdobędę swoje
-Nigdy mnie nie zdobędziesz! –nie wiem jakim cudem udało mi się kopnąć go w krocze. Gdy zwijał się z bólu, szarpałam za klamkę – ktoś z drugiej strony też próbował i chyba zapasową kartą otworzył.
-Co tutaj się dzieje? –wytrzeszczył oczy Jacek. Nie zważając na inne osoby stojące w pobliżu wybiegłam szybko z lokalu wcześniej zabierając torebkę.




Cała roztrzęsiona zaczęłam grzebać w torebce za telefonem. Mimo 1 w nocy zadzwoniłam do Bartka, nie musiałam długo czekać, żeby odebrał
-Możesz przyjechać po mnie?
-Gdzie?
-Łódź, ulica Łąkowa 21, restauracja u Milscha
-Zaraz będę –rozłączyłam się
Kwietniowe noce są bardzo zimne, a ja w samej sukience siedzę na ławce. Nie wejdę do środka po płaszcz, wolę marznąć niż wchodzić tam i wracać do tego.
Próbuję nieporadnie wyciągnąć cienkiego papierosa, ale moje roztrzęsione ręce nie współgrają. Zalana łzami, patrzę jak przez mgłę, odpalam zapalniczkę, jednak nie mogę się zaciągnąć, nie potrafię. Owszem nie jestem zawodową palaczką, lecz w ciągu roku zużywam może z 2-3 paczki różowych LD. Teraz jest odpowiednia okazja do poczucia w płucach nikotyny. Będę fizjoterapeutką nie powinnam? Nie myślę teraz kim będę. W ogóle nie myślę kim jestem! Brzydzę się sobą, chcę się umyć!
Nie wiem ile mija minut? 15, 20, a może i pół godziny? Tracę poczucie czasu. Podjeżdża samochód, domyślam się,  że to mój nie aż tak dawno poznany przyjaciel, któremu ufam.
Siedzę z podkulonymi nogami i kiwam się na boki z zimna. Bartek podbiega do mnie i pierwsze co robi to przytula, nie pyta o nic tylko mnie tuli, a ja mogę ryczeć, głośno wrzeszczeć, dławić się łzami. Przy nim mogę.
Nadal milczy i gładzi moje plecy, które są odrobinę cieplejsze, bo zarzucił mi swoja bluzę na ramiona.
-Julitka co się stało?- szepcze do ucha. Nie odpowiadam, tylko mocniej ściskam jego szyję.
-Możemy już jechać do domu? –odrywam się na kilka centymetrów
-Pewnie. A gdzie masz płaszcz?
-W środku
-To chodźmy
-Nie chce tam iść
-Ale nie będziemy jutro specjalnie przyjeżdżać, to ty poczekaj w samochodzie, dobrze? –skinęłam głową. Chwilę później był już w środku. Zapiął pasy, odpalił samochód i uprzednio włączając kierunkowskaz wyjechał na główna drogę. Siedziałam skulona na tym fotelu, przed oczami widziałam nachalnego Rączkę! Boże, a co by było gdyby Jacek nie otworzył tych drzwi? Gdybym tam musiała zostać? Próbowałam odpędzić te myśli od siebie, ale im bardziej starałam się nie myśleć, tym bardziej wracały. Bartek zerkał na mnie, udawałam , że nie widzę. Odwracałam głowę do szyby, by nie zauważył potoku łez, jednak nie dało się ukryć, stojąc na czerwonym świetle swoją dłonią gładził moją. Droga nie była ruchliwa, czasem minęliśmy się z jakimś samochodem. Niedługo potem znaleźliśmy się pod moim domem.
-Wejdziesz? –nie odpowiedział, wysiadł, zamknął samochód i wszedł razem ze mną do środka. –Poczekasz na mnie? Umyję się szybko
-Okej, zrobić ci coś do picia?
-Nie chcę. Albo wiesz co, nalej mi pół szklanki soku. W lodówce powinien być, ewentualnie w szafce obok kuchenki.
Wzięłam ręcznik, piżamę i zamknęłam się w łazience. Usiadłam na muszli klozetowej i znowu rozmazałam. Rozebrałam się, puściłam letnią wodę, a gąbką z żelem dokładnie ścierałam wszelkie odciski palców Mateusza. Na włosy nałożyłam szampon. Opłukałam się czystą wodą, włosy jak i ciało wytarłam. Założyłam figi, spodenki od piżamy do kolan i kompletny podkoszulek.
Bartek siedział w kuchni, patrzył w jeden punkt przed siebie i wsłuchiwał w wiadomości wydobywające się z dźwięków radia, minęła już godzina 2.
-Zostaniesz ze mną? –podeszłam bliżej stołu i spytałam cichutko
-Pewnie, nie zostawię cię samej –uśmiechnął się delikatnie, podniosłam lekko kąciki ust ale chyba nie widać było uśmiechu z mojej strony.
-To chodź –odwróciłam się i przemierzałam w stronę sypialni
-Julitka!
-Yhym?
-A ja gdzie mam spać? –wróciłam bez słowa po niego, chwyciłam za rękę i zaprowadziłam do królestwa snu.
-Dzisiaj ze mną –rozebrał się i wskoczył pod kołdrę. Niepewnie przysunęłam się kładąc głowę na jego ramieniu. Objął mnie ręką i przytulił zaplatając. Brakuje mi tego męskiego uścisku, które będzie skierowane tylko do mnie. Nie pytał mnie o nic, nie naciskał, żebym mu powiedziała tylko był. A ta obecność była mi najbardziej potrzebna. Słone krople, które oczyszczały moje oczy spływały jak ze zjeżdżalni po moich policzkach wprost na jego ciało.
-No nie płacz już, jestem przy tobie, nic ci się nie stanie –mówił półszeptem
-Ale ja czuje jego ohydne łapska na moim ciele –teraz rozbeczałam się na dobre. Próbował mnie uspokoić, ale w końcu zdezerterował. Jąkając się od płaczu dukałam co zrobił wuefista. Nie przerywał mi, tylko z każdym wypowiedzianym słowem mocniej mnie ściskał, gładził swoją dłonią moją rękę albo muskał we włosy. Przy Bartku czuje się bezpiecznie i swobodnie.
-Julituś nie przejmuj się tym zerem, tylko proszę nie płacz już –wydmuchałam noc, przetarłam oczy, ponownie moja głowa spoczywała na nim, a wielkie siatkarskie ramiona obejmowały mnie.
Długo wierciłam się na łóżku. Gdy zamykałam powieki od razu widziałam obraz sprzed kilku godzin. Nie wiem jak ja wrócę teraz  do pracy? Nie mogę, nie chcę na niego patrzeć! W końcu zmęczona, wyczerpana i bezsilna zasnęłam. Było już grubo po 4.
Przebudziłam się po 6, bezszelestnie wyswobodziłam z objęć i pognałam do łazienki, bo pęcherz lada moment mógł pęknąć. Wróciłam na łóżko, odsunęłam kilka centymetrów od śpiącego na wznak Bartka i wpatrywałam w regularny oddech. Głowa mnie bolała, ale to na pewno przez ilość wlanych łez. Za oknem było jeszcze szaro i ponuro, dzień zapowiadał się na deszczowy.
Maksymalnie na ile to możliwe zbliżyłam się do niego tak, aby go nie obudzić, a czuć obecność. Zasnęłam ponownie.
Otworzyłam oczy i próbowałam identyfikować wydarzenia w głowie. Rozejrzałam się wkoło, co nie było łatwe, bo coś mnie wciskało w materac. Leżałam przygnieciona bartkowym ciałem. A jednak to prawda, co moja wyobraźnia mi przedstawia. Pozwoliłam mu zostać u siebie? Nie, sama prosiłam.  Wzdrygnęłam się na myśl o Rączce.
-Wstawaj ze mnie ciężarku –cicho, jednak dobitnie próbowałam obudzić siatkarza. Za bardzo nie wzruszył się moją prośbą. Szturchnęłam go w ramię, w końcu drgnął. Otworzył oczy, popatrzył dziwnie na mnie i bez słowa przesunął się pozwalając mi swobodnie oddychać.
-Jak się czujesz?
-Cytując nasza noblistkę ‘Kiedy ktoś zapyta, jak się dziś czuję, grzecznie mu odpowiem, że : dobrze, dziękuję’
-To dobrze –ziewnął, wydzierając się na całe gardło.  –Co zjesz na śniadanie? –przewróciłam się na bok, a rękę podłożyłam pod głowę
-A ty?
-Hmm, zjadłbym na przykład flaczki. Nie jadłem chyba z dwa lata
-Baaartek, na śniadanie garmażerkę? W ogóle weź od rana nie wyskakuj mi z takimi posiłkami, bo aż mi na samą myśl niedobrze
-No co? Pytałaś, to odpowiedziałem. Ewentualnie bigosik –patrzył w sufit i uśmiechał się prawdopodobnie na myśl swojego jedzenia, które akuratnie przechodziło mu przez myśl
-A coś bardziej lekkiego?
-Nie wiem? Bułki? Ubiorę się i wyjdę do sklepu
-No, coś normalnego.
Wzięłam biustonosz, białą bokserkę, spodnie, sweter i przeniosłam się do łazienki z naręczem ubrań. Przebrałam się, włosy spięłam w kucyka.
Włączyłam czajnik elektryczny, wzięłam dwa kubki i nasypałam nam kawy rozpuszczalnej. Bartek kuknął do kuchni potem przeszedł przez korytarz po kurtkę. Wyszłam za nim i oparłam się o futrynę.
-A możesz nie iść?
-A co będziemy jeść?
-Mamy chleb tostowy, zrobimy grzanki. W lodówce coś się znajdzie
-A nie wolisz chrupiących, cieplutkich bułeczek? –przeciwnie kiwnęłam głową. –Julitka nie bój się, nie jesteś sama, pamiętaj o tym. –po raz setny od wydarzeń w nocy przytulił mnie. –To chodź, idziemy robić te tosty, bo zaraz żołądek mi się skurczy.

-Bartek!
-Yhym –wydusił z siebie gryząc chrupkie pieczywo
-Przecież ty miałeś na pewno rano trening
-No, miałem, bo już 12
-Trener cię zastrzeli
-Spokojnie, dzwoniłem do niego, że sprawy prywatne. Po południu się pojawię
-Ale…
-Nie ma żadnego ale, nic się nie stało.

-To teraz moja panno zbieraj się –wyrwał mnie z amoku czytania
-Gdzie?
-Nie zostaniesz tutaj sama. Jedziemy po torbę do mnie i zabieram cię na halę.
-Baaaaaartek –przeciągnęłam samogłoskę marudząc
-Chcesz tutaj siedzieć? I jestem pewien, że będziesz znowu o tym myśleć. Noga w pełni zdrowa? –kiwnęłam twierdząco. –To ubierz jakieś dresy i pograsz z nami chwilę
-Ale wy będziecie ćwiczyć  przed ostatecznymi meczami
-No co ty nie powiesz, serio?
-Nie śmiej się ze mnie
-Za 25 minut zaczynam trening. Panienko ruszaj dupę! –zmroziłam go wzrokiem, odłożyłam książkę i poczłapałam do garderoby.

***

Już po treningu. Julita przebiera się w łazience, a ja próbuje wymyślić coś, żeby nie myślała  o tym dupku.
-Kurek, czemu nie byłeś na treningu rano? –z zamyśleń wyrwa mnie Ździebełko
-Takie tam sprawy prywatne
-O imieniu Julita? –zaśmiał się głupkowato
-Głupi jesteś!?
-No co? Byłeś u niej na noc, na trening nie przyszedłeś –poruszał brwiami
-Ty rzeczywiście głupi jesteś! Kojarzysz tego gościa co w jej szkole jest za Zośkę wuefistą?
-No słyszałem o nim, pan Rączka?
-No. I wczoraj w Łodzi miał spotkanie z klasą maturalną
-W czwartek?!
-Chyba mówię, że wczoraj!
-No i co z tego, że miał?
-Dasz mi dojść do słowa?
-Kontynuuj Milordzie! –ukłonił się teatralnie, a ja miałem ochotę mu walnąć w ten głupkowaty dziób
-Spił się, zamknął ją w pokoju i zaczął dobierać
-Cooooooooooo?!
-To co słyszysz
-Ten Rączka? –kiwnąłem głową. –Nazwisko adekwatne do niego –Karol nadal nie mógł tego pojąć. –I co?
-Co ma być?
-Ty nasz bohaterze! Uwolniłeś Jutkę jak Shrek Fionę z wieży –roześmiał się w głos
-Kretyn, bezmózgowiec!
-Jesteście już razem?
-Co?!
-A do ciebie też ktoś się dobierał, że nie kontaktujesz?
-Karol!
-No co? Na kilometr widać jak się zachowujecie
-Ej ja wiem, że ty nie miałeś nigdy przyjaciela –płci przeciwnej, ale to nie znaczy, że inni też nie mogą!
-Ja i tak wiem swoje
-Miałem się do niej przystawiać po tym co przeszła? A co by było jakby nie udało jej się uciec? I tak jestem pełen podziwu, że ma do mnie takie zaufanie –uśmiechnąłem się sam do siebie? Nie, do Kłosa.
-No wiem, wiem. Przecież nie będziesz jej miłości wyznawał po tym incydencie. Ale weź się zmobilizuj–popukałem się po głowie i szturchnąłem w ramię, bo Julitka właśnie wychodziła z łazienki.
-A wy co się tak patrzycie? Mam sweter na lewej stronie?
-Nie, nie. Wracamy?
-Yhym
-Ej a możecie mnie podrzucić? –wtrącił środkowy
-Jasne, chodźmy.

***

Biegam po domu i szukam Skrowej koszulki. Za 20 minut zaczyna się mecz a ja jestem w czarnej… no wiecie! W końcu ją mam! Leżała na spodzie szafy, widocznie mi kiedyś spadła z wieszaka. Szybko sprawdzam czy mam bilet w torebce –mam. Buty, kurtka, kluczyki –garaż.
Czas leci nie ubłaganie, a ja nie mogę dostrzec wolnego miejsca parkingowego. Czy ja kiedyś wybiorę się na tyle wcześniej, żeby spokojnie wejść na halę? Z językiem na wierzchu zajmuję czekające krzesełko na mnie. Chłopaki już wychodzą na boisko, przyjmujący z kapitanem odszukują mnie wzrokiem, a ja wyciągam w och stronę kciuki. Podczas przerwy technicznej oglądam się wkoło i znajduję wzrokiem kilka żon czy partnerek siatkarzy. Pod koniec pierwszego seta podbiega do mnie Arek i usadawia się na moich kolanach. Odszukuję wśród tłumu Paulinę i macham jej, że jej syn jest w bezpiecznych rękach. Bo moje są chyba bezpieczne?
Bydgoszczanie się nie poddają i spektakl tak szybko się nie kończy jak się zapowiadało. Bełchatowianie przyzwyczaili mnie już do horrorów w ich wykonaniu. Jednak dość często kończą melodramatem. I tak było tym razem. Jeszcze jeden krok i brąz zawiśnie na szyjach Skrzaków. Kibice szaleją, ale walka wygrana lecz nie bitwa.
Podbiega do mnie Kurek z prośbą, żebym poczekała na niego. Jak prosi, tak tez robię.
Czekam przed halą z żoną Wytze i  jego dziećmi. Wychodzi Bartek ze środka w towarzystwie wysokiego mężczyzny, który zasila szeregi Delecty, trzyma on jakąś szatynkę za rękę –domyślam się, że to jego dziewczyna.
-Julita, poznaj mojego dobrego kolegę Andrzeja, a to jego narzeczona –wskazuje ręką na dziewczynę
-Jeszcze nie narzeczona. Teresa, miło mi. Ale nie mów do mnie po imieniu, bo go nie cierpię, ale skoro rodzice już wybrali, to niech zostanie- podaje mi dłoń
-Julita –uśmiecham się i tą samą czynność wykonuję z chłopakiem.
-A to moja przyjaciółka –Kurek pokazuje pełne uzębienie i obejmuje ramieniem, uśmiecham się nikle i nie wiem sama co on wyprawia? Ale udaję, że wiem o co biega.
-Będziemy tak stać czy idziemy coś jeść? –pyta Andrzej
-Nie kracz tyle –karci go mój przyjaciel
Udajemy się do miłej i przytulnej restauracji. Zamawiamy jakieś proste jedzenie, później ‘naszą’ cappuccino i pochłaniamy się w rozmowie. Dopiero poznałam dziewczynę środkowego Delecty, ale uważam, że jest bardzo sympatyczna. Gorzej z tym, że Kurek prowadząc nas we dwoje zaczyna  tworzyć z nas parę. Albo tak mi się wydaje?
Andrzej, to rówieśnik Bartka, znają się dobrze z czasów reprezentacji, gdy grali w juniorach. Po 22 żegnamy się z Tercią, bo tak ja nazywam i Andrzejem. Odwożę Bartka pod blok i wracam do siebie zapewniając go, że nie boję się sama spać.
Jak dobrze pójdzie jutro świętujemy brąz!
                                                                                                                                                        

Cześć WSZYSTKIM! ;*
Witam również nowe czytelniczki, bo widzę, że i takie się pojawiły :)
Dotrwałyście do końca? Bo strasznie długi mi wyszedł.  Następne będą krótsze, przynajmniej tak myślę :P
Sytuacja z Rączką wydaje się nierealna? A jednak. Autentyczna historia znajomej, tyle, że ta ciut ubarwiona prze ze mnie.
S. takie tam for you ;*  <3
Co tam u Was? :)
Powtórka z rozrywki, znowu będę nadrabiać Wasze historie. Ledwo co wyszłam na prostą, a tutaj znowu się cofam :D Ale to nic, miło, że dodajecie. Tylko bądźcie wyrozumiałe, bo jak wychodzę z domu przed 7 to wracam po 9-ciu h i tak pięć razy w tygodniu. Zaczął się sezon koszenia traw ^^ Jutro jak nie będzie padać to zaprzyjaźnię się z kosiarką :D
Dobra, kończę. Przepraszam za błędy jak się pojawią, ale rozdział jest bardzo ‘świeży’.
Ściskam Was mocno i dziękuję, że mnie tutaj odwiedzacie! ;*

14 komentarzy:

  1. Mam ochotę złapać tego Rączkę i tak mu porządnie do dupy nakopać! Co za frajer i świnia z niego... Najpierw wymyśla sobie i rozgaduje wszystkim, że Julita jest jego dziewczyną, a potem takie akcje odwala... Masakra! Dobrze, że w porę pojawił się Jacek.
    Bartuś jak dobry duch i opiekun doskonały? Bardzo mi się podoba ta koncepcja. Myślę, że ich relacje to nie jest taka zwykła przyjaźń... A Kłos jak zwykle rozwala system :D Pozdrawiam serdecznie ;*
    P.s.
    Ja poproszę rozdział takiej długości, albo jeszcze dłuższe :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Obleśny typ z tego Rączki.;/
    Mam nadzieję,że Kłos wykracze i coś na rzeczy w tej przyjaźni jednak jest! :)


    Pozdrawiam bardzoo,bardzoo gorąco! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Historia z panem Rączką jak najbardziej realna. Niestety zdarzają się takie sytuacje i tacy palanci jak on. Już na samym początku mi się nie podobało, że opowiadał niestworzone historię, a to, że się "upił" to tylko świetnie obmyślony plan. Widział, że nie ma szans to sobie postanowił inaczej załatwić sprawę. Na całe szczęście do pokoju w porę wszedł Jacek. Bartek to dobry przyjaciel, ale chciałby się stać kimś więcej jednak jak dalej tak powoli będzie przechodził do rzeczy może się ktoś znowu pojawić. Niech ją, że w końcu zaprosi do kina czy na coś co będzie się nazywać randką ;) Tu nie ma czego się bać tylko przechodzić do czynów ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze, przykra ta historia z Panem R. Ale niestety i takie się zdarzają... Idiots, idiots everywhere! Dobrze, że Bartek jest blisko i tak się troszczy o dziewczynę, z którą swoją drogą stworzyłby świetną parę ;) Może w końcu chłopak się obudzi i przejmie inicjatywę? ;>
    Całuję ;*
    PS. Ja również będę zaprzyjaźniać się z kosiarką, niech tylko pogoda się utrzyma ^^ przyjemnego weekendu Kochana!

    OdpowiedzUsuń
  5. co do kosiarki- tak się z nią zaprzyjaźniłam, że spać na plecach nie mogłam.
    Tego Rączkę to bym z chęcią wykastrowała i nie wiem co jeszcze. Dobrze, że Julita ma naszego Bartusia, który jak rycerz na białym koniu przyjechał by uratować ją od złego- dobra świruje ;D
    Przepraszam, że dawno nie zaglądałam, ale nadrobiłam wszystko i jestem już na bieżąco :)
    zapraszam do siebie ;P Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Misiaku, dziękuję za dedykację! ;* Przede wszystkim wplotłaś tę historię, która tak bardzo mi się "spodobała", o ile można to tak nazwać. Bo nie ma nic przyjemnego w nieudanym gwałcie. Cholera, tego Rączkę to bym sprała na kwaśne jabłko, gdybym tylko miała możliwość! Co on sobie myślał, hm? Że siłą weźmie Julitkę i nie będzie z tego żadnych konsekwencji? No błagam. Bartosz powinien sobie z nim ostro porozmawiać. I tak się dziwię, że jeszcze nie sprał mu mordy. Bo należy się.
    Właśnie- Bartuś. Taki cudowny, męski pocieszyciel. Mam nadzieję że ta sytuacja ich zbliży do siebie i zadzieje się trochę w kierunku ocieplenia stosunków. Najwyższa pora przejść do działania, panie Kuraś! :D

    Ciekawe co Julita postanowi w kwestii pracy. Bo oglądać Mateusza na co dzień i przypominać sobie wydarzenia z Łodzi... Niezbyt ciekawa perspektywa -.-
    Jest i Andrzejko! O matko, jak cudownie *.* W końcu nowy Skrzat, czyż nie? Widzę, że przypadły sobie z Tercią do gustu. Czyżby nowa przyjaźń? ;)

    Buziaczki, S. ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. świetnie, świetnie:D też uważam, że Kurek powinien zacząć działać:D
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeśli masz czas i ochotę to zapraszam na 6 rozdział na blogu http://the--past--in--the--future.blogspot.com. Wiem, że dopiero co nadrobiłaś, ale no zapraszam :D
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytając o Rączce i Julicie miałam tak ściśnięty żołądek, że to jest niepojęte. Dlaczego tacy kretyni chodzą po ziemi?? NIE OGARNIAM TEGO, KOMPLETNIE!
    Mam nadzieję, że Kurek "porozmawia" dosadnie z Mateuszem i ten da wreszcie spokój Julicie bo na kilometr widać, że ona nim nie jest w ogóle zainteresowana. Ech.
    Bartuś, Bartuś - kurcze taki przyjaciel to skarb, ale jak dla mnie ona nie ma być tylko przyjacielem. Zapewne wszystko w swoim czasie..:)
    Piękny wygląd bloga Kochana, chyba świeża ta zmiana, bo wcześniej nie przypominam sobie, żeby tu tak było?:)
    Jak dla mnie każdy rozdział może być taaaaki długi, wcale mi to nie przeszkadza:)
    ściskam mocno!:*

    OdpowiedzUsuń
  10. Widzisz teraz to ja musiałam nadrabiać i też przepraszam :*
    No więc dobrze, że Jacek się wtedy zjawił bo nie wiadomo... w sumie wiadomo (ale tak lepiej brzmi) co by się stało. A Bartuś taki kochany pocieszyciel nie pyta, nie naciska po prostu jest. Mam nadzieję, że będzie razem z Julitką bo w sumie nie ma innej możliwości :D czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)

    A w międzyczasie zapraszam na 5 rozdział: http://zabierz-mnie-daleko.blogspot.com/2013/05/5-to-moze-zaczne-od-poczatku-czesc-1.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Jezu.... Ten cały rączka mnie wkurwia. Mam nadzieję, że da jej w końcu spokój. A Bartuś jaki kochany. Mam nadzieję,że on i Julita będą razem ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście zapraszam do mnie na nowy rozdział ;D
      volleyball-lost-dreams.blogspot.com

      Usuń
  12. zapraszam do mnie https://cos-co-wydarzylo-sie-na-prawde.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetne :D
    Ten Rączka jest debilem.. nigdy go nie lubiłam i słusznie.
    Debil..
    No Bartuś coś sobie wyobraza... czyżby zdaniem Jutki za dużo ?:D
    Dobrze, że Jacek otworzył te drzwi..
    Boski rozdział.
    zapraszam do mnie na nowy rozdział:
    http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń