piątek, 17 maja 2013

19.



Do finałowego meczu, który da brązowy medal Bełchatowianom lub przedłuży marzenia Bydgoszczan zostały 3 godziny. Spotkanie jest rozgrywane wyjątkowo o 15. Niedługo powinna pojawić się u mnie Ala. Wczoraj jak wróciłam do domu, zadzwoniłam do niej na skype. Opowiedziałam jej o zachowaniu Mateusza, i może pomyślicie, że jestem głupia, ale zasypiałam z włączonym laptopem. Położyłam go na szafce nocnej, Ala  siedziała jeszcze na komunikatorze. Zasypiałam w jej „obecności”. Sama trochę się boję, bo zaraz przed oczami mam ten widok. Mamie ani Patrycji na razie nie mówię. Bartek ma ważne mecze, nie mogę nadużywać jego gorliwości, by siedział przy mnie. Ma też swoje życie. Bardzo go lubię, ale nie chcę na siłę wkręcać sobie, że coś czuję do niego. Może powinnam zaryzykować? Niestety, należę do tych ostrożnych. Czas pokaże. W końcu jest też coś takiego jak przyjaźń damsko-męska!
Ubrałam się w jasne, proste rurki i dość cienką bluzkę z długim rękawem. Na wieszaku czekała koszulka Skry. Muszę pokazać komu kibicuję.
Alicja równo o 13 pojawiła się w moim domu. Gdy dowiedziała się co przeżyłam we czwartek, tak zrezygnowała przez najbliższe 3 dni z wykładów i przyjechała do mnie, cieszę się, że pobędziemy razem.
-Julitka, tak mi przykro. I nie wiem co mam powiedzieć –rzuciła mi się na szyję zaraz po przekroczeniu progu.
-No trudno, stało się. A właściwie, na szczęście nie stało nic –przeszłyśmy do salonu.
-Ej! Ale ja tobie i tak obiecałam łomot
-Za co?
-Ty dobrze wiesz! –zmrużyła oczy. No tak, wiem doskonale. W tamtym tygodniu byli u mnie chłopaki. Oni oglądali coś tam, a ja przez Skype rozmawiałam z Alą. Powiedziałam jej, że są u mnie siatkarze, nie chciała uwierzyć, to przywołam ich do siebie, żeby pokazali się do kamerki – mimo niewyraźnego obrazu Alicja nabrała rumieńców.  A ja dolewając oliwy do ognia, zawołałam Zatiego i powiedziałam mu, że Ala ma jakąś sprawę do niego. Wziął ode mnie laptopa i przeszedł z nim do pokoju. Rozmawiali dość długo, bo chyba z godzinę.
-Ej, ale masz go od jakiegoś czasu na tapecie, to musiałam coś wymyśleć! –wyszczerzyłam się, przyznając sobie rację. –Baa, to nawet ja nie mam swojego na tapecie! –Ups! Ja to powiedziałam?! O masakra!
-Kogo?
-Yyy… nikogo. Chłopaków no. Znaczy Skrzatów. –jąkałam się i poczerwieniłam dając jeszcze jaśniejsze sygnały
-Ej! Tego Bartka?!
-Oj tam, oj tam już Bartka. Dobra zbieraj się już 14
-Przecież mam godzinę jeszcze
-Ale wiesz ile ludzi dziś będzie! Poznam cię z Tercią, bo mamy siedzieć obok siebie
-A kto to jest Tercia?
-Dziewczyna gracza z Bydgoszczy
-I ty się lubisz z przeciwnikami?
-Ala! To nie piłka nożna, tutaj wszyscy mają do siebie szacunek. A Tereska to lady Wrony, dobrego kolegi Bartka
-Aha, Bartka. Wszystko już wiemy –teraz to ona pokazała swoje zęby. Ubrałam koszulkę i zaczęłam się zbierać
-O właśnie, koszulka. Przy hali i sobie kupię
-Yhym, a jaką z numerem 16?
-Nie, z 7
-Oo znasz kto z jakim numerem gra? Aaa no tak, w końcu tam gra Pawełek to Alusia wszystko wie ładnie
-Fedko! Z kolana na głowę? Nogi jeszcze dało się wyleczyć z mózgownicą będzie gorzej
-Alusia chillout. Masz wszystko? To jedziemy.
Moja przyjaciółka kupiła czarną replikę meczowej koszulki. Poznała się z Tercią i najbliższe godziny spędzimy razem. Znam ją od wczoraj ale wzbudza zaufanie i napawa dobrym humorem. Zajmujemy krzesełka i czekamy na pierwszy gwizdek, mam nadzieję, że moi chłopcy wyjdą zwycięsko z tej batalii.

Spotkanie odbywa się na najwyższym poziomie. Chłopaki wylewają siódme poty, każda piłka jest cenna. Kończy się pierwsza partia. Mimo, że Skra prowadziła 20-14, to Kisielowcy nie poddali się i po kilku punktowych zagrywkach doprowadzili do stanu 21-19, i zrobiło się gorąco. Na szczęście gracze Skry utrzymali trzeźwy umysł i wygrali pierwszą partię na przewagi. W kolejnej obudzili się chłopcy z Delecty. Dwoili się i troili, nie dając naszym graczom zbyt wielu okazji do zdobycia punktów. Kolejny set tym razem dla Bełchatowian, logicznie analizując co druga partia jest zwycięska dla Skrzatów, czyli mecz będzie nasz. Dobra, nie bawię się już w statystyka.

Stało się! Brązowy kruszec ląduje w Bełchatowie! Kibice się cieszą, skandują nazwiska graczy, chłopaki rzucają się sobie nawzajem w ramiona. Po zawieszeniu medali na szyjach zawodników spada na nich deszcz miniaturowych skrawek papieru popularnie zwany konfetti.
Tercia nam pogratulowała, i wyszła za swoim chłopakiem. Wymieniłam się z nią numerem telefonu, i obiecałam odezwać.
Na szczęście nie było transmisji telewizyjnej z tego  mini finału, bo dla zwycięzców batalii o brąz to wręcz jak zdobycie mistrzostwa, a może i nawet cenniejsze?
Po tym jak chłopaki rozdali autografy, za pozowali do zdjęć wreszcie mogli przejść do szatni, żeby się umyć i przebrać.
Bartek, pełen pozytywnej energii podbiegł do mnie, bo stałam chwilowo sama, ponieważ nie uwierzycie, ale Alusia podeszła do Zatorskiego! Pociągnął mnie na już po woli opustoszające boisko, uściskałam wszystkich zawodników. Serbowie szaleli, Karol z Danielem też wydziwiał. Ciekawe jak będzie wyglądał zespół na kolejny sezon, zawsze były, są i będą jakieś zmiany. Mimo kilku miesięcy zżyłam się z tą bandą siatkarzy.
Uśmiecham się szczerze do niego i przytulam, biorę krążek w ręce i dokładnie oglądam. Przyjmujący obejmuje mnie jedną ręką w talii i szepcze
-Dziękuje, że byłaś tutaj z nami –no nie wiem za co te podziękowania?  Odrywam się od niego, ale nadal mnie nie puszcza. Inne osoby na boisku są zajęte sobą, biegają dzieci, partnerki gratulują swoim mężczyznom i cieszą się razem z nimi. W końcu  będą mieć kilka dni wolnego i spędzą wspólnie czas.
-Puść mnie już –szczerzę się do Bartka
-A jak nie? –droczy się
-To będę krzyczeć
-Nie będziesz –śmieje się i momentalnie daje soczystego buziaka w  usta. Chyba nie byłam na to przygotowana? Na pewno nie.  Ja głupia delikatnie się oblizuję, dając satysfakcję Kurkowi. 
-A co to było? Przyjaciele tak się nie całują. Jeszcze nie! –grożę mu palcem, ale uśmiech nadal nie schodzi z mojej twarzy jak i jego.

Wróciłam z Alą do domu, pogadałyśmy chwilę i poszłyśmy spać. Oczywiście razem jak to mamy w zwyczaju.
Kolejnego dnia chłopaki mają spotkanie na rynku z kibicami, ciekawe jak będą wyglądać po za pewne nieprzespanej nocy, ale taki ich obowiązek.  Wczesnym po południem dzwoni dzwonek do drzwi, idę otworzyć a tam pani Krystyna. Ciekawe co może chcieć ode mnie?
-Dzień dobry
-Witam panią, proszę wejść
-Ja tylko na chwilę. Julitko, tak mi przykro po tym incydencie –złapała mnie za dłonie. Czyli Bartek powiedział Karolowi, a ten wygadał się matce. Niech ja ich dorwę!  Uśmiechnęłam się krzywo do pani Kłos.
-Może pani się czegoś napije?
-Nie, nie trzeba. Ja tylko chciałam ci przekazać, że masz ten tydzień wolny. Nie martw się o żadne formalności, zwolnienia, nic nie potrzebne. To jest zdarzenie losowe i nawet się nie pokazuj w pracy –gestykulowała przy tym rękami. Wytrzeszczyłam oczy i pomału przyswajałam to co powiedziała. Zaczęłam się jąkać, a w oczach stanęły mi łzy, chyba łzy wzruszenia? Jak oni się o mnie troszczą. Jestem przecież dla nich obca. Pani Kłos opuściła moje mieszkanie. Opowiedziałam Ali z czym przyszła do mnie polonistka w szkole w której pracuję. Przytuliła mnie, i nic nie mówiła. W ostatnich dniach jestem chyba wyprzytulana na zapas na kilka lat.
Około 16 wybrałyśmy się na aerobic na który jestem zapisana z Anetą. Alutka wykupiła też godzinę i nam towarzyszyła.  Oczywiście anglistka również była przejęta zachowaniem Rączki. Dzisiaj był w pracy jak gdyby nigdy nic. Nie wiem jak mogą tacy ludzie chodzić swobodnie po tej Ziemi?
Miałyśmy iść do jakiejś knajpki, ale ostatecznie wylądowałyśmy u mnie. Zrobiłyśmy sobie po słabym drinku i jęczymy przed telewizorem, mając przy tym świetną zabawę. Ala dostaje smsa, po odczytaniu śmieje się do ekranu –czego z Anetą nie pozostawiamy bez komentarza.
-Ha ha ha bardzo  śmieszne! –ripostuje Alicja. –A co z Twoim chłopakiem? –wskazuje wzrokiem na nauczycielkę
-Boguś? Jest żołnierzem, obecnie jest na misji w Afganistanie
-Gdzie? –obie świdrujemy ją wzrokiem
-Przecież mówię. Poleciał tam pierwszy i mam nadzieję ostatni raz. Zawsze chciał móc uczestniczyć w akcji, by pomóc innym. Było to jego marzenie, nie mogłam mu zabronić. Oczywiście boję się każdego dnia i z nożem na gardle przysłuchuję się wiadomościom z tamtych terenów. Przy okazji chciał zarobić jakieś pieniądze na  nasz mam nadzieję rychły ślub –uśmiechnęła się na wspomnienie o nim, co obie powtórzyłyśmy za nią
-Ty ślub? –wybuchłam śmiechem starając wyobrazić sobie ją w białej sukni
-Tak, ja!
-Taaa, od razu mam przed oczami jak chłopaki przyszli do szkoły co ty wyprawiałaś jak się dowiedziałaś, że będą grać
-Oj tam,  oj tam –jako skuteczny obronny argument. Tym razem zadzwoniła moja komórka oznajmiając nadchodzący sms.
-Dziewczynki, chłopaki nas odwiedzą –przekazałam im. Aneta już zaczęła się ruszać jakby adhd miała. Po 20 minutach śmiech czterech dryblasów było słychać we wszystkich kątach domu. Po południu mieli jeszcze uroczystą kolację z władzami klubu i innymi ważnymi osobistościami.  Teraz zajęliśmy się grą w Monopoly. Podzieliliśmy się na trzy dwuosobowe grupy a siódmy gracz, czyli w tym przypadku Maciek został bankierem, bo w końcu ktoś musiał czuwać nad inwestycjami. Być może trochę zmieniliśmy zasady gra dla własnych potrzeb. Wyszłam na chwilę do kuchni po cos do picia, a w tym czasie losy naszej wyspy, hotelu i kilku miast przejął Bartek. Nie na długo, bo przekazał je Maćkowi, a sam przyszedł za mną
-No idź, bo nam wysprzedaje wszystko
-Powiesz mi w końcu gdzie on mieszka?
-Nie, bo nie jestem w stanie przewidzieć co ci może strzelić do głowy
-Julita, będziesz z nim pracować?
-A co mam się zwolnić przez tego dupka?
-A chcesz na niego patrzeć?
-No nie –mina mi zrzedła. –Ale ty pewnie pójdziesz, obijesz mu mordę i zepsujesz sobie reputację, a tego to ja z pewnością nie chcę. Już wolę zdzierżyć jego widok
-Ale ja tylko oddam mu te spinki
-Aaa zapomniałam o nich. Nie wiem, tyle mu dam w pracy, ale to dopiero w przyszłym tygodniu
-Jak to?
-Była mama Karola, powiedziała, że dają mi tydzień wolnego. A to przez ciebie, bo musiałeś wypaplać  Kłosowi –dostał lekko pięścią w ramię, puścił mi oczko i nadal drążył temat adresu
-To jak podasz czy mam sam załatwiać?
-Matkoooooo!  Ul. Błękitna 22
- I co bolało?
-Bartek, ale…
-Spokojnie.- wróciliśmy do salonu, by nadal rozwijać inwestycje.

***

Treningu dzisiaj nie mamy, wreszcie wolne. Ale też nie za wiele, jutro jadę do Olsztyna na 3 dni w końcu jestem studentem. Dziwnie to brzmi, bo nie za wiele razy bywam na uczelni, ale taki los sportowca.
Przyzwyczaiłem się do określonego harmonogramu, czyli częste treningi rano i po południu, wyjazdy, mecze a teraz kilka dni mam leniuchować i nie mam pojęcia co ze sobą zrobię.
Za to dzisiaj czeka mnie poważna rozmowa. Zaraz z Karolem jedziemy do Łodzi do tego przydupasa. Jak sobie pomyślę co on mógł zrobić Julicie, aż scyzoryk w kieszeni się otwiera…

-Dzień dobry, zastałem Mateusza?
-Kim pan jest?
-Kolega z pracy
-Dobrze, już go wołam –dość ciekawska kobieta w średnim wieku
-Cześć –uśmiecham się do niego
-A ty tutaj czego?
-Miłe powitanie panie Rączka
-Fedkówna cię nasłała?
-A miała powód?
-Właśnie nie
-Także spokojnie Rączka, bo ja staram się być spokojnym, ale ledwo daję radę patrząc na twój podły ryj! Jak mogłeś chcieć ją tak wykorzystać?!
-A co ty siatkarzyno wiesz? Nagadała ci ta pindzia co chciała –myślałem, że mu przywalę, ale obiecałem Julicie
-Jeszcze raz ją tak nazwiesz, a nie będę tak miły! Masz do końca tygodnia odejść z roboty, i nie zbliżać się do niej, rozumiemy się?
-Ty chyba śnisz? Mam odejść z pracy, bo ta –zastanowił się, ale wycedził jej imię. –Julita coś sobie ubzdurała? –we mnie aż się gotowało! Chwyciłem go za koszulę przyciągając do siebie
-Albo tak jak powiedziałem do piątku nie będzie tutaj śladu po tobie, albo wszyscy dowiedzą się za co wyleciałeś z poprzedniej roboty, a uwierz mi rodzice dzieci nie będą zadowoleni tak samo jak dyrekcja. Dostaniesz taką opinię, że nigdzie nie znajdziesz roboty, mogę ci to obiecać! To, że odszedłeś za porozumieniem stron ze szkoły w Olsztynie ujrzy drugie dno jaki był powód twojego końca pracy –momentalnie pobladł na twarzy i nic nie odpowiedział. Puściłem go, rozmasował sobie szyję, a ja wróciłem do samochodu, w którym siedział Karol. -Aha, jeszcze to –rzuciłem w jego stronę te nieszczęsne spinki od mankietów. –Mam nadzieję, że do NIE zobaczenia! Od poniedziałku nie ma cię w pracy w Bełchatowie. Możesz się zacząć już pakować, albo informuję szkołę co robiłeś z dzieciakami psychopato!

***

Kolejne dni mijały szybko. Ala wróciła do Katowic, a ja mając wolne do końca tygodnia, by nie siedzieć samej w domu wybrałam się do Patrycji na dzień, później do mamy, i tak spędzałam u nich noce, bo nie było powodu, żebym musiała wracać do domu. Emilka była prze szczęśliwa, że miała innego towarzysza niż mama do zabawy, a Pati mi dogryzała, że ona w moim wieku już mężatką była i takie tam mało istotne rzeczy paplała. Z kolei moja mamuśka – Basia, była w siódmym niebie mając mnie 24 godziny przy sobie. Jej nadopiekuńczość nie zna granic, a ja się chyba odzwyczaiłam trochę już od tego.
Bartek pojechał na kilka dni do rodziców, w rodzinne strony.

Jutro wracam do pracy. Czuję ogromny ucisk w okolicach żołądka na myśl spotkania Go… Ale nie będę przerywać stażu przez jakiegoś idiotę. Nie jestem tam z nim sama. Ja mam swoje obowiązki, on swoje.
Ubrana wyszłam przed dom, postanowiłam przejść się na nogach. Kwietniowe słońce jest coraz cieplejsze, śnieg można znaleźć jedynie w rowach, a drzewa zaczynają puszczać pierwsze pąki liści. Nie przeszłam się daleko, bo zgarnął mnie Winiarski odwożący syna do przedszkola. Pogadałam chwile z latoroślą siatkarza i w mgnieniu oka znalazłam się pod szkołą. Wzięłam głęboki oddech i przekroczyłam próg.
Jakie było moje zdziwienie, gdy dowiedziałam się, że Mateusz odszedł ze szkoły! Ogromny ciężar spadł mi z serca. Wreszcie czuję się w pełni wolna i bezpieczna. I wreszcie zadbam o komfort psychiczny.

Tydzień szybko mijał. Siatkarze w piątek do południa mają grac pokazowy mecz z kibicami. Ja mam wolne, bo obchodzone jest święto szkoły, w którym nie muszę uczestniczyć.
Nudząc się w środę wieczorem znalazłam w gazecie jakąś reklamę Bajkolandii. Wpadłam na pomysł, żeby jechać z Emilką do Pacanowa, w końcu tam jest Europejskie Centrum Bajki. Mała tam jeszcze nie była. Zadzwoniłam do siostry, by podzielić się z nią tą informacją. Bez żadnych problemów zgodziła się na wyjazd. Mamy rodzinę w Pacanowie, która mieszka akurat blisko tego Centrum. Tak się składa, że mamy bliskich w wielu atrakcyjnych regionach Polski.

Wstałam wcześnie rano, zjadłam coś i ubrałam się przed wyjazdem do Piotrkowa po Emilkę. Na trasie minęłam się z Bąkiem. Patrycja dała mi masę ubrań jakbyśmy na tydzień jechały, pokornie zapakowałam je do bagażnika. Jadąc z jeszcze stosunkowo małym dzieckiem, nigdy nic nie wiadomo co się przyda. Emilka czekała już na mnie ubrana w różowe legginsy, sweterkową tunikę i czerwony płaszczyk. Na stopki ubrałyśmy buty z Myszką Miki i mogłyśmy ruszać w drogę.
Chłopcy mieli grać mecz o 9, postanowiłam, że wstąpimy na chwilę. Weszłyśmy na halę, a tam dość duża liczba kibiców zasiadała na trybunach. Siatkarze machnęli do mnie, żebym podeszła. Moja chrześnica jako ta odważna przywitała się z nimi, aż byłam zaskoczona jej bezpośredniością. Bartka z racji, że lepiej znała, to nawet zaczęła się z nim droczyć. Wiele radości sprawiało jej turlanie piłki czy rzucanie między chłopakami.
-Co się stało, że masz małą? –pojawił się Bartek z Emilką na rękach. Za bardzo go sobie chyba upatrzyła.
-Bo jedziemy zaraz do Pacanowa
-Gdzie?
-No do Pacanowa, Koziołek i te sprawy kojarzysz? –roześmiałam się. –Jest tam Europejskie Centrum Bajki, pomyślałam, że ją tam wezmę.
-A mogę jechać z wami?
-Ty z nami?! –wytrzeszczyłam oczy, skinął głową. –Ale ja bym chciała zaraz jechać. Przy dobrych wiatrach 3 godziny jazdy przede mną.
-No widzisz to ja będę kierował. A już skończyliśmy grę  z kibicami. Punkt 12 melduję się u ciebie –spojrzałam na zegarek, miał dokładnie 35 minut.
-Dobrze, to daj mi Emilkę, wracamy do mnie i czekamy na ciebie.

Na tunikę założyłam żakiet, a wokół szyi cienki szal wiosenny. Do małej torby wrzuciłam kilka ubrań. Niby wracamy późno wieczór, ale jakby mnie tak Emcia oblała jakimś sokiem czy coś, to lepiej wezmę kilka rzeczy.
Nie obyło się bez kłótni czyim samochodem jedziemy, bo on nie będzie jechał jako pasażer, bo to niemęskie, słyszeliście gdzieś o takim dziwaku? W końcu doszliśmy do kompromisu, jedziemy moim, ale Kurek prowadzi. Emilka po godzinie drogi zasnęła. Przed domem wujostwa ją obudziłam. Przywitaliśmy się, wypiliśmy kawę i poszliśmy na piechotę do Centrum Bajki.
Mała była niesamowicie szczęśliwa bawiąc się wśród innych dzieci. Było mnóstwo konkursów dla maluchów z jej przedziału wiekowego i wiele innych atrakcji.
Przed 19 wróciliśmy do domu. Emilce chyba sprzyjało tutejsze rześkie powietrze, bo po kilku minutach drogi zasnęła u Bartka na rękach.  Spanie odziedziczyła ewidentnie po Kacprze.
Zjedliśmy kolację i już miałam się zbierać, gdy ciocia Irenka za nic w świecie nie pozwoliła nam wracać po zmroku do domu. Przygotowała nam pokój i mamy bezdyskusyjnie spac u niej, bo i tak nas nie wypuści z domu. Spojrzeliśmy z Bartkiem na siebie i ledwo powstrzymywaliśmy się od śmiechu.
Zadzwoniłam do siostry, że zostajemy, żeby się nie martwiła, że nie dojedziemy. Emka po półgodzinnej drzemce obudziła się. Nie najlepszy był to pomysł, żeby zasnęła podczas drogi powrotnej z Centrum, bo teraz ja jestem padnięta i marzę o łóżku, a ona ma wesołe ogniki w oczach i wiele energii do zabawy.
Mój towarzysz zajął się mała, a ja wyjęłam torbę  z ubraniami. Ciuszków było sporo, ale pampersów to nie bardzo. Tylko jedna sztuka, którą teraz jej założę.
-Bartek przejdziesz się do sklepu?
-Po co?
-Pampersy
-Co? Ja!? –pisnął
-No ty, ty. Kupisz kilka sztuk pieluch w przedziale około 15 kg
-Ale jak to ja pójdę po pieluchy?
-Bartuś no normalnie, poprosisz grzecznie panią i ci poda, zapłacisz i wrócisz –uśmiechnęłam się szeroko i dałam buziaka w policzek. –Proszę.
W czasie gdy przyszywany wujek poszedł Emilce po jednorazowe majtki, ja wzięłam prysznic. Założyłam koszulkę na siebie, ale była dość krótka. Pożyczyłam od ciotki krótkie spodenki, bo nie będę przed Kurkiem świecić tyłkiem. Irena, kuzynka mamy miała świetną figurę jak na czterdziesto paro latkę.
Bartek wrócił po chwili z ważnymi zakupami i sam poszedł się myć. Ja w tym czasie uśpiłam Emilkę i również się położyłam. Dla nas znalazło się łóżko, a Bartek musiał przenocować na materacu, bo nie zmieścilibyśmy się na jednym łóżku.

-Julitka
-Yhym –mruczę z zamkniętymi oczami
-Bo mi tu niewygodnie, powietrze zeszło z materaca
-To śpij na podłodze –okryłam się szczelniej kołdrą
-Ejjj
-No co?
-A nie mogę iść do was?
-Dokładnie,  nie możesz
-Proszę
-To nie koncert życzeń
-Ale mnie kręgosłup już boli
-Nie marudź, śpij
-Proszę, będę spał na boku, żeby nie zająć dużo miejsca
-Jaki ty jesteś niecierpliwy! No chodź tu, ale z tym, że śpisz na boku
-Jasne –wszedł na łóżko. Dobrze, że ta wersalka nie ma bocznych oparć, bo musiał by jeszcze nogi skulić, a tak to tylko mu wystają poza łóżko. Leżymy ściśnięci jak sardynki w puszcze.
-Tylko nie bierz mi kołdry
-Ej, ale ja to co?
-Jezu! Masz –oddałam mu kawałek
-Ej fajnie tutaj sobie wyglądamy- oczami wyobraźni w tej ciemności widzę jego uśmiech
-To znaczy jak?
-Tata, mama i dziecko –podniosłam się na łokciach
-Minęła 23, ale jeszcze nie północ ani dziś nie pełnia, żebyś wariował. Idź spać. Dobranoc.
-A może coś na dobranoc?
-Pchły na noc –skradł mi buziaka, oddałam mu. –No masz, a teraz już śpij, bo ja też chcę. –rozwalił rękę na całą szerokość łóżka i chcąc nie chcąc musiałam spać na niej. Mam nadzieję, że nie obudzę się z bólem szyi. 
                                                                                                                                                    

Kolejny rozdział, który przed publikacją tak mi się podobał, a teraz wszystkie pozytywy z niego uleciały.  Miało być krócej niż ostatnio, a znów dłużej. Wytrzymajcie jeszcze, musi być jakaś otoczka, żeby przejść dalej. W kolejnym rozdziale będzie fajnie co dla niektórych mam nadzieję. O ile nie wpadnę na jakiś pomysł podczas pisania i mnie odwiedzie od tego co mam zamiar Wam przekazać.
Wybaczcie mi, ale nie potrafię jakoś zrobić złego Bartka, może ulegnie to kiedyś zmianie? Nie wiem jak to będzie.
Być może nie lubicie takich mdłych historyjek? To mi tak troszeczkę przykro, ale co kto lubi.
Dzisiaj tak trochę bez ładu i składu, ale humor mnie zostawił, a ja go przepraszać nie mam zamiaru.
(PS. Pamiętacie, że tutaj Bartek też spędził 1sezon w Rosji, a kolejny we Włoszech ;p Taki tam mały jasnowidz ze mnie, jak chcecie znać swoją przyszłość pisać pytania na maila :P )

Pozdrawiam ;*

15 komentarzy:

  1. Sama słodycz w tym rozdziale, naprawdę. No i pomijając to, że mi się strasznie podoba to pozytywy z niego nie uleciały.:D
    A tak poza tym... Nie wiem czy tylko u mnie sam tekst jest ucięty z lewej strony i muszę pomniejszać całość, a literki są takie małe, malutkie, maluteńkie.:D
    Mimo to, bardzo fajnie mi się to czytało. I czekam na więcej.:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Eh, rozumiem ten ból, kiedy cała podekscytowana czytasz 50 razy, bo tak Ci się ten rozdział podoba, a potem BUM i lipa. Hahahaha :D ♥
    + SZABLON! *___* JAK TU TERAZ ŁADNIUSIO! ♥♥♥
    +ostatni dialog powalił mnie na łopatki, hahhah! ♥ wgl z rozdziału na rozdział coraz lepiej się to wszystko czyta. ♥
    dalszej weny i więcej czasu życzę! ;********** Pozdrawiam baaaardzo serdecznie i ściskam! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Zacznę od tego, że masz piękny szablon, który mi się bardzo podoba ;) Niebieski to jeden z moich ulubionych kolorów więc może dlatego mi się tak podoba nowy wygląd :D
    No to Skra z brązowym medalem, a Bartek w końcu wykazał jakąś inicjatywę i pocałował Julitę. Tylko teraz ich tak trudno wyczuć, że tak powiem. No bo niby się zachowują normalnie, a jednak coś się między nimi wydarzyło ;)
    Bardzo dobrze, że Bartek znalazł haka na pana Rączkę i go zaszantażował. Zachował się jak na faceta przystało, a Rączka to ma tupet nie ma co.
    Julita to dobra ciotka. Wycieczka do Pacanowa dla małej to było duże przeżycie i w dodatku Bartek się im wprosił co akuratnie uważam za plus. Kurek musiał dość mocno przeżyć, że jest proszony o zakup pieluch, a to przecież nic strasznego. Ja nie wiem jak ta Julita w ogóle mogła pozwolić się położyć temu biednemu Bartkowi na materacu? :D Przecież o gwiazdę reprezentacji i Skry trzeba dbać :P
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział super, bardzo dobrze że Kurek nastraszył tego Mateusza ! To na pewno pomogło Julicie pozbierać się i wgl fajnie że się z nią spotyka, jeździ na wycieczki do Pacanowa ( ;p) i nareszcie ją pocałował ! :D Będzie miłośc będzie !
    buziaki !!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział super ale mi trochę tekstu ucina i muszę pomiejszać ten tekst, a te literki są tak malutkie, że prawie nic nie widać. Kurek nieźle potraktował Mateusza. Nie lubie go za specjalnie( oczywiście mowa tu o Mateuszu. ) On jeszcze może nieźle namieszać. Czekam na więcej i zapraszam do mnie ;d

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział super, i mam pytanie masz może taką możliwość żeby rozdziały wstawiać szybciej, a nie po tygodniu :P Bo nie mogę doczekać się już następnego ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. No nareszcie!! Ale kazałaś czekać nie ma co..;)
    Moja Kochana, więc mam dokładnie tak samo z rozdziałami. Najpierw mi się podobają, a potem wielka dupa. Także w pełni Cię rozumiem, jak dla mnie mogą być nawet dłuższe, także nie przejmuj się tym tylko pisz, pisz!:)
    Ach Julitka Julitka. Jak słodko zajmuje się Emilką razem z Bartkiem. Cieszę się, że Kuraś pogonił tego cholernego Rączkę, bo strasznie mnie on tu drażnił, matuniu kochana. No i jak dla mnie to panna Fedko zaczyna coś więcej czuć do siatkarza tylko się sama przed sobą przyznać nie chce;)
    Powolutku do przodu.

    Jakoś tak bez ładu i składu dzisiaj. Mój humor, podobnie jak Twój, dawno sobie ode mnie uciekł. Ech.
    Ściskam mocno na tyle ile teraz umiem to zrobić :( :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana rozdział świetny ! Wiesz mi tam nie przeszkadza że wychodzą coraz dłuższe ;d No no jak z Bartusia postrah wszystkich zakłamanych nauczycieli, którzy mają coś na sumieniu, aż się sama boje ( nie no żart ;p ). Dobrze że ten cały Mateusz zrezygnował z tej pracy, przynajmniej będzie lżej i łatwiej się pracowało Julicie. Emilka, dziecko które nieświadomie może wykorzystać swoją bezpośredniość do niecnych celów połączenia chrzestnej i uszatego siatkarza ;D Już lubię tą ciocie Irenke ;d bo niby uwierzę że Bartusiowi było nie wygodnie na tym materacu i że z niego zeszło powietrze , on to zrobił specjalnie by być bliżej panny Fedko ^^ ;-) pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeeeeej, pierwszy słodki buziak za nami! Barolomeo wykorzystał okazję wygranego meczu i skradł całusa Julitce. Aż mi się słodko na duszy zrobiło :) I końcówka wieczoru w łóżku, do tego z dzieckiem... *.* Dobrze to Julita ujęła- mama, tata i pociecha. Może to prorocza wizja? Mam nadzieję :D
    Żołnierz, Afganistan? Pełen podziw, ostatnio mam zajawkę, po obejrzeniu Misji Afganistan. Wszędzie widzę mundurowych xd
    Panie Rączka, ty to lepiej wracaj skąd przyszedłeś, serio. Nikt cię tu nie chce, a widzę że jakaś grubsza sprawa się kroi, bo wygrzebano twoje brudy. I dobrze, może w końcu pogrążą cię bez użycia siły. Bartosz nie zaszkodzi sobie w papierach i nie zrani ręki, bo zakładam że gdyby doszło do bijatyki, nie poprzestałby na jednym ciosie ^^
    I co z tego że się rozkręca powoli? Mi się podoba, nie masz się co przejmować ;*
    Czekam na następny, Twoja S. ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. I wreszcie się pocałowali :D Szczęście mnie ogarnia wreszcie, i to właśnie dzięki Tobie :*
    Ta wycieczka z Małą to była chyba najlepsza opcja na spędzenie wspólnie czasu przez Bartka i Julitę. Każdy wtedy choć na chwilę znów czuje się jak dziecko i wszystko problemy znikają.
    Ja właśnie też, tak jak moje poprzedniczki, nie mogę rozgryźć ich dalszych relacji, dlatego czekam już na następny :)
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe :)
    Ps. W wolnej chwili zapraszam na 15 rozdział na http://add-me-wings.blogspot.com/ oraz na 7 na http://the--past--in--the--future.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowny <333 poprostu wspanialy
    wreszcie sie pocałowali ;DD

    OdpowiedzUsuń
  12. bo to się zwykle tak zaczyna :D tu niewinny całus,to coś innego :D
    Świetne! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Znalazłam czas i nadrobiłam :) Fajne masz to opowiadanie :) Baardzo mi się podoba :)
    Pozdrawiam :)
    Zapraszam do siebie :) i-zyjmy-dlugo-i-szczesliwie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. No świetnie sie rozpoczyna ;D Kuraś .. coś nowego.. fajnie sobie poradził z Mateuszem ;D Czekam na kolejny oczywiście.. ;* i zapraszam do siebie Mila07 ;* odchodze-kochanie.blogspot.com ;p

    OdpowiedzUsuń
  15. Witam ;* Na początku raz jeszcze przepraszam za moje okropne zaległości, które właśnie nadrabiam. Co do rozdziału to jestem pozytywnie zaskoczona. Takie jak to nazwałaś "mdłe historyjki" mi bardzo odpowiadają, bo lubię jak się układa. Ale czy tak będzie cały czas, czy może jest to cisza przed burzą jaką dla nas szykujesz? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń