piątek, 31 maja 2013

21.


- Dlaczego nie śpisz? - pytam Bartka zaraz po tym, gdy otworzyłam oczy.
- A ty? - odpowiada pytaniem.
- Bo patrzę na ciebie.
- Aha. Godny powód by nie spać. - ironizuję przewracając się z boku na plecy. - Która godzina?
- Wpół do szóstej.
- I nie śpisz?
- Jakoś nie mogę. Chyba za dużo emocji we mnie buzuje. - uśmiecha się promiennie patrząc wprost w moje szczęśliwe oczy. Unoszę rękę i niepewnie przesuwam palcami po jego policzku aż do delikatnego zarostu na brodzie lekko klującego i zarazem gładkiego. Zbliżam głowę do jego ust i pieszczę swoimi.
- Powiedz mi, że to jest sen?
- Nie Julitka. Jestem tutaj. Z tobą. - wtulam się w mojego Bartka i nasycam jego zapachem. Chwilę później zasypiamy.

Wstajemy wypoczęci około jedenastej godziny. Przez okno wpadają ciepłe promienie majowego słońca. Po raz pierwszy w tym sezonie ubieram krótkie spodenki , za to Bartek musi smażyć się w jeansach w których wczoraj przyszedł.
- Co jemy? - wołam z kuchni na całe mieszkanie.
- Ale śniadanie czy obiad?
- Bartek obiad, gdzie ty chcesz o wpół do dwunastej śniadanie jeść.
- A co proponujesz?
- Gotowany filet z dodatkiem brokułu przygotowanego na parze?
- Wiesz, że zjem wszystko.
- Wiem, mam taki swój prywatny młynek koloidalny. - śmieję się, a Bartek przyspiesza kroku i znajduje się obok mnie.
- Co powiedziałaś? - łapie mnie za ręce i przyciąga do ściany. Po krótkiej przepychance słownej dochodzimy do kompromisu.
- Co będziesz robił dzisiaj?
- Hmm… nie mam sprecyzowanych planów, ale coś tam po głowie mi chodzi. - śmieje się i przechodzi do działania, a ja nie mogę uwierzyć, że kilka dni temu, gdzieś tam po nocach marzyłam  o takich chwilach z nim.
- Kochanie nic z tego. - siłą odsuwam się od niego. - Kosimy dzisiaj trawę przed domem, bo jest prawie po kolana.
- Julita musisz przerwać, tak piękną chwilę?
- Muszę.
- Wiesz co, to poczekaj z 20 minut szybko pojadę się przebrać, bo mi gorąco, a kosił na pewno nie będę w takim stroju.
- Okej. To weź coś na przebranie, żebyś później nie musiał wracać.
- Czyli mam zostać dzisiaj na noc u ciebie? - droczy się ze mną, ponieważ na ustach gości uśmiech.
- A gdzie chciałeś iść? - zaplatam ręce za jego plecami. W odpowiedzi zostaję obdarowana kolejną porcją całusów. Chyba zwariowaliśmy?

Prace porządkowe przebiegły nad wyraz szybko. W czasie gdy Bartek kosił trawę, ja ręcznie obrywałam trawę wokół krzewów czy między kwiatkami, gdzie nie było możliwości dojechać z mechaniczną kosą.
Głodni jak wilki pochłaniamy w ciszy obiad. Uzielenieni, z suchą już trawą gdzieś po kieszeniach czy włosach idziemy szybko się myć. Mam to szczęście, że są dwie łazienki i nie ma wojny. Bartek wybiera prysznic, mi pozostaje wanna. I mimo, że miałam się szybko odświeżyć będąc w wannie wyposażonej w hydromasaż i inne tego typu wynalazki spędzam znacznie dłuższą chwile niż planowałam.
W końcu wychodzę z zaparowanej łazienki, na głowie mam turban sprytnie zrobiony z ręcznika. Zabieram sok z kuchni i idę do salonu gdzie leży Bartek i przerzuca z kanału na kanał.
-Wiesz co
-Jeszcze nie, ale zaraz mi powiesz –nie zwracając na niego większej uwagi siadam wygodnie i opieram o miękką kanapę
-Ty zawsze będziesz mi przerywać? –wzruszam ramionami, nie rąbiąc sobie nic z tego. Niech mówi od rzeczy a nie bawi się w podchody. –Planowałaś przyprowadzać do swojej łazienki wysokich ludzi? –śmieje się, a ja patrzę na niego jak na głupka, bo jak inaczej mogę po takich słowach?
-Że co?
-Masz idealny prysznic. Mieszczę się w nim, a nawet mam kilka centymetrów luzu
-Aha, i to, że jest wysoki ma być powodem ,  że miałabym sprowadzać wysokich facetów? Kurek ogarnij się! Mój wujek, który budował ten dom jest bardzo wysoki. O ile się nie mylę ma 201cm wzrostu i specjalnie zamawiał tak wysoką kabinę, bo nie lubi jak musi schylać głowę
-I już go lubię –podnosi się z sofy i nalewa nam picia
-To teraz idź szukaj jakiejś koszykarki, która spełnia twoje wymagania i ma co najmniej 202cm! –wyrzucam z siebie sprytnie ukrywając w sarkazmie. Mój chłopak, ach jak to obco brzmi? Ale i owszem, chłopak mój trochę przygłup i nie wiedział co odpowiedzieć.
-Julitka, ale ja znalazłem ciebie. Po pierwsze jesteś wysoka, po drugie możesz mieć nawet 154 cm jak Edyta Herbuś i po trzecie nieważny wzrost, wygląd tylko charakter. I za niego cię kocham.
-Bartek –przeciągam pierwszą samogłoskę. –Prosiłam cię, żebyś nie zapewniał mnie, że kochasz –nerwowo splatam dłonie i bawię się każdym palcem. Przyjmujący bez zastanowienia łapie mnie za biodra i przeciąga na swoje kolana. Spuszczam głowę w dół, a żołądek nie współgra z innymi narządami.
-Dlaczego nie chcesz słyszeć, że cie kocham?
- Bo to są dwa krótkie słowa, ale bardzo ważne –dukam ledwo otwierając usta
- Wiem, i mam świadomość tego co mówię. Skrzywdził cię ktoś bardzo?
-I tak i nie –głoś mi drży, a każde słowo przechodzące przez gardło mija slalom na którym posypane są gwoździe i czasem niechcący staje, niemiłosiernie kłując mnie przy tym
-No to powiedz, będzie ci lżej –dla otuchy gładzi moje plecy, a mnie tak dobrze w bartkowym uścisku.

Najchętniej na żadne zgrupowanie bym go nie puściła, tylko spędzała każdą chwilę i byśmy żyli jak pustelnicy!? Nie, nie Julita! Co ty w ogóle odpierdalasz? Nie zamkniesz Go w złotej klatce! Chłopak ci mówi, że kocha, a ty co? Za każdym razem go gasisz! A może to spowodowane tym, że wcześniej dla nikogo nie byłaś tak ważna? No może dla Sebastiana? Ale jego tutaj wśród żywych nie ma.  -karcę się w myślach i chcę mu się wygadać, wyrzucić to z siebie, ale wspomnienie tamtego czasu zawsze doprowadza mnie do fali łez.

-I wtedy dowiedziałam się, że Sebastian miał wypadek i nie żyje –potok słonych kropel kapie na bawełnianą koszulkę.
-Czyli to był twój bliski przyjaciel? –przytakuje głową. –Kochałaś go, ale za szybko odszedł? Kotek, nie płacz. Jak chcesz to możemy jutro jechać na jego grób, może cie to uspokoi. Sebek na pewno chciałby żebyś była szczęśliwa –pociągam na nosie i wspominam o Dawidzie, skoro wieczór wyznań to niech wie i o nim
-Jak zaczęłam studia w Bydgoszczy, to trafił się taki oszust Dawid. Nie wiem na ile poważnie nasz związek można było nazwać? Tam było tylko przytulanie i całowanie? Aż do czasu, gdy chciał pożyczyć 20 tysięcy złotych, bo podobno ma matkę chora, a ojciec nie żyje. Moi rodzice nie chcieli się zgodzić, ale ja i tak wywalczyłam dla niego te pieniądze. Po tym nagle zniknął bez słowa. I tak wróciłam do Łodzi. A teraz dopiero mam ciebie -wtulam się w niego jeszcze bardziej, opierając głowę o ramię siatkarza.
-Wiedz, że ja nie chcę wymuszać na tobie, żebyś mnie zapewniała o miłości. Ja czuję, że darzysz mnie wielką bliskością i to mi wystarcza. Będziesz gotowa to powiesz. –uśmiecha się tak jak tylko on potrafi, nie odpowiadam nic, bo żadne mądre słowa mi nie przychodzą na myśl.
Ten wieczór stoi pod nazwą ‘Szczere wyznania w wykonaniu Julity i Bartka’? Chyba tak. Teraz siatkarz wyjawia swoje przygody. Nie wiem jak czułabym się dowiadując się, że ktoś jest ze mną, bo jestem znana? Ufasz komuś, a ta osoba żeruje na twojej popularności, o którą się nie prosisz. Jednak jej na rękę być w centrum zainteresowania. A utalentowany chłopak jest dodatkiem do wizerunku?

Ktoś dzwoni dzwonkiem czy to mara nocna? Przewracam się na bok i przysłuchuję dźwiękom, które miażdżą moje bębenki uszne.  Cichutko wychodzę z łóżka, narzucam szlafrok, bo za wiele to na sobie nie mam. Zamykam drzwi sypialni i idę ku wejściowym, ktoś nadal niecierpliwie próbuje się dostać do środka. Kątem oka zerkam na zegarek, jest dopiero 7.46. kogo diabli niosą w niedzielę przed 8?
Przekręcam automatycznie zamek i wpadam w lekki szok
-Cześć wujek, co ty tutaj robisz? -nie mogę się powstrzymać i ziewam.
-Przepraszam, że tak wcześnie, ale wracam z Niemiec. Całą noc jadę i muszę napić się normalnej kawy, a nie lury z automatu –uśmiecham się i zapraszam mojego chrzestnego do środka.
-Zjesz coś?
-Nie, nie jestem głodny
-Wujku poczekasz chwilę, ja się pójdę ubiorę –idę do pokoju po Bartka, żeby go obudzić. Sama narzucam na siebie tregginsy, koszulkę na ramiączkach i dżinsową koszulę.
Andrzej rozgościł się w salonie. Włączyłam ekspres, przygotowałam filiżanki i czekałam na czarny napój.
-Dzień dobry –Bartek wszedł i podał dłoń mojemu chrzestnemu
-Witam młody człowieku
-Wujku to jest właśnie yyy… yyy -jąkałam się i nie wiedziałam jak go przedstawić
-Bartek Kurek –spojrzał na mnie, uśmiechnął się i potrząsnął dłoń mężczyzny. Siatkarz uratował mnie z opresji, jednak czujne oko wujka lustrowało nas.
Po wypiciu kawy, wypytaniu nas o wszystko Andrzej pojechał dalej w kierunku Warszawy. Mimo niedzieli w czasie krótkiego spotkania z nami miał kilka telefonów. Ludzie z jego branży chyba nigdy nie mają chwili spokoju.
-Ech, to teraz już wujek wie, co nas łączy –biorę filiżanki na tacę i przenoszę do zlewu
-No i?
-Nic no
-Wstydzisz się mnie? –odwróciłam się i wybałuszyłam oczy
-Nie! Co ci przyszło do głowy? Tylko nie chcę jeszcze informować całego światu, że jesteś moimi chłopakiem. Najpierw ja chcę się tobą nacieszyć. Ejj a właśnie, żeby tradycji stało się zadość! Nie poprosiłeś mnie o chodzenie –roześmiałam się, a mina Bartka była bezcenna
-Ale ja nie mam 15 lat, żeby pytać o takie rzeczy
-Wiem, masz 25, ale to nie zmienia faktu
-Nie mam jeszcze 25 nie zapominaj, jestem Twoim rówieśnikiem. Ale żeby zaspokoić twoje oczekiwania zapytam: Julita, czy zostaniesz moją dziewczyną? –roześmiałam się, bo ja traktowałam to jako żart
-A mogę i zostać, ale oczekiwań moich to ty nie zaspokoiłeś –śmieję się kokietując go. Odbiera tackę z feralnymi naczyniami, kładzie na blacie, a mnie z kolei bierze na ręce. –Hola, hola panie Kurek –przerywam jego zapędy, -Nie będziemy w drugim dniu oficjalnego bycia razem kochać się czy ci się to podoba czy nie –muskam go w policzek, na co tylko wypuszcza głośno powietrze rozbawiając mnie tym.

Po południu jedziemy do Pabianic zapalić znicz na mogile Sebastiana. Zawsze 1 listopada odwiedzam jego grób. Wysiadamy z samochodu Bartek niesie wiązankę z kremowych, żywych róż, a ja świece. Mijamy kręte alejki i wreszcie stajemy przed czarnym, marmurowym nagrobkiem. Ktoś niedawno musiał tutaj być, bo pali się znicz. Zapalamy naszą, kładziemy kwiaty i pogrążamy się w chwili modlitwy. 

Cześć Sebek! Przyszłam dzisiaj do ciebie jak widzisz nie sama. Jest ze mną Bartek, mój przyjaciel i ostoja. Teraz on stara się zacerować moje serce, które po twoim wypadku rozbiło się na tysiące kawałków. Ale ciebie zawsze będę miała w którejś cząstce serca. Wiem, że patrzysz na mnie z góry, prawda? Bądź moim Aniołem Stróżem i daj poczuć w osobie Bartka miłość i szczęście na długi czas. Odwiedzę cie tutaj niedługo, do zobaczenia Sebastian.

W myślach przeprowadziłam monolog, zawsze gdy tutaj jestem opowiadam mu co się w moim życiu dzieje. Wpatruję się w mosiężną tabliczkę z napisem „Przeżył 20 lat” i ocieram pojedynczą łzę, która spływa po rozgrzanym policzku. Bartek obejmuje mnie ręką delikatnie przyciskając do siebie. Wracamy do samochodu, humor znacznie mi się polepszył. Czuję, że z pleców spadł mi ogromny ciężar.
-Dziękuję Bartek, że przyjechałeś tutaj ze mną –ujmuje jego twarz po czym składam pocałunek
-Tylko proszę uśmiechnij się. Wracamy?
-Czekaj –odszukuję  komórkę i dzwonię do mamy czy jest w domu. Nic jej nie mówię, że jestem w pobliżu. Chcę tylko wybadać gdzie jest. Okazuje się, że u dziadków. –Robię za GPS i słuchaj się mnie gdzie masz jechać –informuję kierowcę po czym zapala silnik i włącza się do ruchu.
Chwilę później znajdujemy się pod domem rodziców. Mam dodatkowy klucz do drzwi wejściowych. Wchodzimy do środka, nalewam nam soku, bo na podwórku strasznie parno.
-Po co tutaj przyjechaliśmy?
-Zaraz się dowiesz. Chodź za mną –po wejściu do królestwa mojego brata otwiera szeroko oczy i pojękuje ciche ‘wow’ ze zdumienia
-Skąd masz taką zabawkę tutaj? –przechadza się tam i z powrotem dokładnie przyglądając wszystkim guziczkom
-Mówiłam ci tysiąc razy, że mój tata i brat są pilotami. Lotnictwo to ich konik.  Chcesz poczuć się jak kapitan statku powietrznego? –niepewnie się uśmiecha. –Zapraszam za stery -uruchamiam centrum dowodzenia, sprawiając mu niewyobrażalną radość. Bartek jest ‘dowódcą’ Boeinga 737-800, na pokładzie znajduje się 175 osób, a on wirtualnie jest za ich bezpieczeństwo odpowiedzialny. Wyprawa niestety nie kończy się szczęśliwie, ponieważ kapitan Bartosz ląduje w Morzu Martwym, co idealnie pasuje –wszyscy są martwi. 
-Ech, chyba mnie tutaj nie powinno być, bo właśnie utonęliśmy –puszcza wolant, czyli stery samolotu i zniesmaczony wstaje
-To tylko symulator, a ty pierwszy raz mając styczność z taką gierką nie dziw się, że wylądowałeś w wodzie. Wracamy?
-Do mnie czy do ciebie?
-A kiedy wracasz do Spały?
-Jutro na śniadaniu muszę tam być, czyli na 8
Po drodze zahaczamy o Carrefour i kupujemy coś na przetrwanie. Pogoda diametralnie się zmieniła z upalnej zrobiła się na jedną wielką wichurę przeplataną z deszczem. Bartek zakotwicza swój samochód u mnie w garażu i wchodzimy do środka.
Szykujemy wspólnie kolację, a czas nieubłaganie mija. Zegar wybija już 8 wieczór. Zbieram naczynia, zmywam, a Bartek kompletuje swoja torbę, która przywiózł ze Spały.

-Zjedz coś
-Będę miał śniadanie w ośrodku
-Jedna kanapka cię nie napełni, a ja będę spokojna, że nie jedziesz z pustym żołądkiem
-Normalnie jak moja mama –grożę mu palcem
-Bartek już 7 dochodzi! Zbieraj się
-Już idę, bluzy szukam
-Przecież wczoraj zostawiłeś na krześle w salonie, żeby dziś za nią nie biegać –w pośpiechu odbiera bluzę i narzuca na siebie
-Skleroza nie boli –biorę jego torbę i wychodzę przed dom, bo sam się nie wygramoli ani o 8. A mówią, że kobiety nie mogą się zebrać na czas!
-Będziesz miał weekend też wolny? –zaplatam ręce na jego szyi
-Nie mam pojęcia
-Yhym, ja mam studia w sumie –robię się markotna
-Jak ci się będzie nudzić w któryś dzień możesz przyjechać do Spały
-Wiem. Trzymaj się –teraz całowanie weszło na porządek dzienny. –Jedź, następnym razem nadrobimy –skrada w przelocie jeszcze jednego buziaka i niechętnie wsiada do samochodu. Czekam, aż odjedzie, wchodzę do domu, by po chwili tez wyjść do pracy.
W szkole wszystko nad wyraz mnie cieszy, praca nie męczy. Tryskam humorem. Nie uchodzi to uwadze Anety, która próbuje węszyć, ale nic jej nie mówię o Bartku.
Z Alą porozumiewam się przez Skype, też zauważa mój optymistyczny nastrój. Potrzymam ją jeszcze w niewiedzy i oprócz mnie z Bartkiem nikt nie wie, że jesteśmy razem. Wujek Andrzej może się domyślać, ale nie wie oficjalnie.
We wtorek styrana pracą wracam do domu, jem płatki na obiad – też posiłek, biorę torbę i jadę do  F&D Studio. Te tańce zaczynają mi się coraz bardziej podobać.

Dzisiaj chcę zrobić niespodziankę Bartkowi i odwiedzić go. Jednak nie do końca będzie to taka niespodzianka, bo żeby do niego pojechać muszę zapytać czy wieczór ma wolny. Okazuje się, że po południowy trening mają do 16.30, a z racji, że jemu nic nie dolega nie ma żadnych masaży dziś.
 Po 16 wyjeżdżam z domu. Daję mu pół godziny na prysznic po meczącym treningu. Jakoś przeraża mnie wizja spoconego, klejącego Bartka.

***

Spała

Za niedługo przyjedzie moja Mała Julitka. Chociaż wcale nie taka niska, jakby to słyszała pewnie przewróciłaby z zniesmaczenia swoimi pięknymi zielonymi oczyskami. Wychodzę z pokoju Winiara i słyszę kłótnię Karola z Maćkiem na temat nowej recepcjonistki Nikoli. Która delikatnie mówiąc ma słabe doświadczenie i sobie nie zawsze radzi. Na nasze szczęście czuwa Maciek, który ratuje dziewczynę z opresji przy okazji nie utrudniając nam życia w jej wykonaniu.
-Co znowu zrobiła? –staje na środku korytarza badając kolegów
-No ona jest jakaś głupia! –obruszył się Karol. –Chcę wejść na stołówkę, ale zamknięte. Idę do niej co jest, to się dowiedziałem, że spóźniłem na posiłek i już mój problem! Wolałem tą starą!
-Rzeczywiście stara jak miała może 35 lat, a nie ma jej bo w ciąży to chyba produkcyjna jest –wypalił Maciek
-Muzajku ciebie może interesują starsze, ale mnie nie! Ja chcę jeść!
-To idź kup sobie hamburgera albo bułki w Biedronce
-Nie będę tracił własnych pieniędzy jak tutaj mam mieć zapewniony posiłek!
-Chodź do mnie to jakimś batonem podniosę poziom twoich węglowodanów –wchodzimy do pokoju , a tam Piotrek w swoim żywiole – gra w Pasjansa… 
Karol zjadł Snicersa i przestał gwiazdorzyć – wykorzystam hasło reklamowe. Sam idę wziąć prysznic.
Kwadrans przed 17 szukam telefonu i zjeżdżam winda w dół, by szybko dojść do parku gdzie ma czekać Julita. Stoję przed drzwiami, ale one się nie rozsuwają. Idę do Nikoli, ale sama nie wie co się stało, nerwowo grzebie coś w komputerze. Zaczęła coś naciskać przy blokadzie od drzwi, ale efektów żadnych. Dzwonię po Maćka, on jedyny z nią umie się dogadać. A poza tym zna się na tych sprzętach. Bo tylko Nikola potrafiła zblokować komputer, przez co nikt nie mógł wynająć rezerwacji.
Dzwonię do Julity, że się spóźnię chwilę, bo małe zamieszanie się zrobiło. Zeszło kilku chłopaków łącznie z Karolem, który nie wytrzymując wszystko wygarnął młodej dziewczynie. Nie wiem jakim cudem Maciek odblokował te drzwi i przykazał Nikoli nie dotykać się więcej, a jak będzie coś chciała to niech dzwoni po niego lepiej.
Jak na skrzydłach biegnę truchtem do spalskiego parku. Widzę moją ciemnowłosa piękność.
-Cześć –rzuca mi się na szyję. Siadamy na ławce, a ona szuka czegoś w torebce.
-Mam coś dla ciebie –uśmiecha się promiennie i wyciąga muffinki. Zjadam je z prędkością światła, ale co poradzę, że lubię słodycze?
Przytulam ją do siebie i nie chcę rozstawać, ale niestety ona musi wrócić do siebie, a ja do siebie.
-Ej Bartek widzisz? –szepcze wskazując na dwójkę przechodzącą się po parku
-No ktoś sobie spaceruje
-To jest Ala i Paweł! Zakryj mnie jakoś i sam się zakamufluj
-Nie wiem jak mam cię zakryć skoro siedzę w ciuchach z logo plusa. Chodź na kolana schowasz głowę na moim karku, a ja założę kaptur –na szczęście już robi się szarówka i myślę, że nie widać nas tak bardzo
-Ale czemu ty się chowasz?
-Cicho! Poobserwujemy ich trochę
-Kobiety…
-Widzisz ich? Patrz jak go trzyma pod ramię i ciągle się śmieją. Paweł mówił coś o Ali?
-Nie, ale ja tez nie mówię o tobie –roześmiałem się, bo jakoś tak ukrywamy siebie jedni przed drugimi
-No ale, żeby Alutka mi nie powiedziała nic!?
-A ty jej powiedziałaś?
-Nie
-A wiesz co
-Jeszcze raz zaczniesz od ‘wiesz co’ to coś ci zrobię
-W sobotę zabieram cię do Bydgoszczy
-Gdzie? –nagle się ożywiła
-Zapomniałem, że wtedy bierze ślub mój przyjaciel z czasów gimnazjum
- No i? W czwartek wieczór mówisz mi, że w sobotę jedziemy na wesele? Dobrze się czujesz?
-Doskonale
-Ale ja mam zajęcia –pomrukuje
-Julitka proszę, na pewno ktoś ci da materiały
-Da, ale oni mnie wyrzucą
-To wtedy wkroczy twój superchłopak i uratuje
-Mój superchłopak cierpi na sklerozę, a w dodatku jest narcyzem. Bartuś ja będę się zbierać, ty tez musisz
-A która godzina?
-21. Zanim wrócę do domu będzie prawie 22 -odprowadzam ją do samochodu
-To pójdziesz ze mną na ten ślub?
-Pójdę głuptasie –całuje mnie na pożegnanie i mknie spalskimi ulicami przed siebie uciekając mi z pola widzenia. Wracam do ośrodka po drodze zjadając jeszcze muffinkę i chcę wejść, ale drzwi znowu się nie otwierają. Dzwonię do Maćka
-Zejdź na dół. Nikola zablokowała drzwi, stoję przed wejściem. -czekając przed ośrodkiem wysłałem Julicie smsa żeby dała znać jak wróci do domu
                                                                                                                                                             

Coquette przechodzi huśtawki nastrojów -> książkowa definicja kobiety. Chyba najbardziej aktualna piosenka o mnie :|
Kilka dni temu po żywej konwersacji z blogerką doszłam do wniosku, że normalne życie nie u wszystkich jest tak bardzo pokrętne. A ja chcę pisać coś w miarę realnego, także nadmiernych fantazji nie planuję. (?)  Jak się Wam będzie taka forma podobać, to zostaniecie ze mną.
Jeśli chcecie poznać wizualnie bohaterów -> KLIK

Pozdrawiam ;*

9 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Chyba zacznę od końca, bo rozbawiła mnie ta Nikola. Mam nadzieję, że się wyrobi dziewczyna, bo Maciek zamiast grać, będzie się zajmował ratowaniem jej tyłka. xd
      Przyjaciółki, ale nie powiedzą sobie o swoich partnerach :D No ładnie! Obie siebie warte ;p Ale będzie zaskoczenie, jak się w końcu przyznają, skryciuchy! :D Ale to takie śmiechowe jest, no! Patuśce odwala, tak wiem ;p
      No to może przejdę do ich poprzedniego życia. Każdy ma za sobą bagaż doświadczeń, od którego ciężko się oderwać. W końcu te wszystkie doświadczenia nas czegoś uczą, pozwalają się umocnić pod pewnymi względami, ale też zamknąć na pewną sferę życia. Bardzo mi się podoba, że opowiedzieli sobie nawzajem o ich wcześniejszych miłosnych perypetiach. Pozwoliło im to bardziej się do siebie zbliżyć. No i zawsze ten kamień spadł z serducha. ;) Są tacy fajni i słodcy. Z resztą rozmawiałyśmy już o tym na gg i bardzo dobrze znasz moje zdanie. W życiu nie zawsze kroczą za nami kłopoty, choć szczęście jest. ;)
      Sebek zapewne czuwa nad Julitką i nie da jej zginąć. ;) Ten symulator był najlepszy! Sama bym się skusiła na coś takiego, choć na wstępie wiem, że doprowadziłabym do tragedii na Morzu Martwym, jeszcze szybciej nić Kurkosław. :D
      Miśku! Przesyłam buziaczki i czekam na następny, bo ja w tej sielance mogę płynąć i płynąć! :D My zostajemy, a za tą "świetną blogerkę" to powinnaś dostać, bo kłamiesz, jak z nut! :D
      Twoja Happiness ;*

      Usuń
  2. Sielanka u "Kurasiów" - jak dla nie bomba. I w sumie możesz trochę im ją popsuć, ale nie jakoś szczególnie. W sumie. Dzisiaj jakoś tak nieskładnie mi to idzie.

    Czasami jest tak, że życie jest jedną wielką sielanką i nagle wszystko zaczyna się pierdolić. Taki efekt domina, wiem po sobie. Zawsze martwię się, kiedy w moim życiu jest za długo wszystko dobrze, wtedy wiem, że za chwilę gdzieś pierdolnie, brzydko mówiąc. Dlatego uważam, że czasami takie zwroty akcji są potrzebne w opowiadaniach:)

    Miło, że Bartek pojechał razem z Julitą na grób Sebastiana i że sam to zaproponował. To tylko i wyłącznie pokazało, że naprawdę zależy mu na tym, żeby Julita znalazła prawdziwe szczęście i miłość w jego ramionach.

    Trochę własnych przemyśleń, ale wszystko dotyczy bloga;)
    ściskam Cię mocno :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne. Kocham to opowiadania <3 I czekam na ciąg dalszy wydarzeń ;D
    Zapraszam również do siebie:
    http://miloscisiatkowka.blog.pl/
    http://siatkarskapasja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że sielanka trwa na całego i bardzo dobrze ;) W końcu obydwoje mają prawo do szczęścia, a zanim wyjawili swoje uczucia to przez jakiś czas żyli obok siebie, a nie razem co mogło być dla nich trudne. Z reguły życie nie jest sielanką bo ma swoje blaski i cienie, ale też jest czas na to szczęście, które co raz musimy poszukiwać :)
    Dobrze, że Julita powiedziała o swoich dotychczasowych "przejściach" z facetami bo nie mają przed sobą tajemnic czy nie ma niedomówień. Miło ze strony Bartka, że zaproponował iż pojedzie z nią na grób Sebastiana.
    Nikola to nie wiem jak znalazła się na takim stanowisku jak robi takie, a nie inne rzeczy. Całkiem jak kasjer w Tesco jak dziś byłam na zakupach :D Aż mi się go zrobiło szkoda bo widać, że dopiero początek jego przygody z kasą, a z własnego doświadczenia wiem, że to nie takie proste na początku ;)
    Julita przyjechała do Spały i przy okazji odwiedzin Bartka dowiedziała się, że Ala i Paweł mają się ku sobie ;)
    Z tym weselem to też w porę sobie Bartosz przypomniał nie ma co. Zresztą dobrze, że jej nie powiedział w piątek wieczór :D
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakoś mi się melancholijnie zrobiło, szczególnie po rozmowie z Tobą Kotuś. A do tego ten cudowny, sielankowy rozdział. Powinnam się cieszyć, a chce mi się płakać. Nie ograniam siebie -.-
    Kurek jako siłacz koszący trawę w ogrodzie...no no. Jak jestem u babci i przyjdzie mi kosić cały ogród, to na drugi dzień umieram. Widzę że Bartoszowi poszło jak z płatka. No ale nie ma co porównywać, w końcu on dwumetrowy koksu ^^
    Wzruszyłam się opowieścią o Sebastianie. Że też Julita dalej pamięta i regularnie odwiedza grób ukochanego...Nie każda by tak potrafiła. Bartosz zachował się naprawdę w porządku, rozumiejąc całą sytuację. A Seba będzie wspierał ją z góry i patrzył na szczęśliwy (mam nadzieję) związek z Bartkiem. Spalskie klimaty, lubię, bardzo lubię.
    I wizyta Julitki :) Takie chowanie się po kątach zarówno jednej jak i drugiej pary jest urocze ot co! Nie mogę się doczekać jak się przed sobą odkryją heheheh.
    A wujaszek niech sobie myśli co chce ;) Byleby nie wypaplał mamie Julity, bo wtedy będzie mieć dziewczyna całą rodzinę na głowie...
    Wesele w Bydzi? Czyżby na horyzoncie pojawiła się Tercia z Andrzejem? ^^
    Farbeni to muzyka mojej gimbazjalnej młodości (jak to brzmi :D ) Natomiast Gutek jakoś średnio mi pasuje. Już wolę jego solowe wykonania...
    Całuję Moją Misię Pysię Coquette z mokrego i paskudnego Krakowa. ;* Twój nastrój mi się udzielił, idę smutać do kąta :(
    Twoja eS

    OdpowiedzUsuń
  6. Dopiero teraz widać jak bardzo są ze sobą szczęśliwi i mam nadzieję, że jednak na samych zamiarach popsucia tego się skończy. Julita i tak już przeszła wiele w swoim życiu, dlatego pozwól proszę być jej szczęśliwą z Bartkiem. No chyba, że trochę namieszasz, ale i tak wszystko skończy się szczęśliwie hihi :D I tak uwielbiam wszystko co napiszesz, także możesz wprowadzać zawirowania w ich związek :) Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. łołoło. xd
    No ! JAk się cieszę ich szczęślciem !
    Oczywiście pozdrawiamy wujka Andrzeja <3 uwielbiam to imię. xd
    Nie pozdrawiamy nowej recepcjonistki, bo za głupia jest xd < Boże...> xd
    Świetny rozdział, ciekawe co będzie się działo na weselu.
    czekam na nn.
    zapraszam do mnie:
    http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. a jednak jestem dziś :D zamiast się uczyć czytam Twój rozdział ;) i już sam początek mnie rozczulił...
    "-Dlaczego nie śpisz?
    -A ty?
    -Bo patrzę na ciebie"
    No żyć nie umierać, czy jak to się tam mówi ;p
    Super, że wszystko się układa. Mam nadzieję, że taki spokój i sielanka potrwają dłużej :)
    Pozdrawiam :*
    K.

    OdpowiedzUsuń