Miłość - to słowo wydaje się dzisiaj już tak wytarte i nadużywane.
Miłość? W niej nie jeden już się zatracał. Filozofowie zastanawiali się
czy jest, czy jej nie ma?
Obecnie postęp naukowy zaszedł tak daleko, że pokusił się o
wyjaśnienie tego stanu. Naukowcy odkryli, że fenyloetyloamina jest jednym z
elementów tzw. chemii miłości. Za ten stan odpowiadają tzw. ,,kuzynki”
amfetaminy : norephetamina i dopomina. To one sprawiają, że ogarnia nas
niesamowite poczucie szczęścia.
Po pewnym czasie jednak gwałtowne i namiętne uczucie mija.
Organizm wytwarza endorfinę, która ma działanie podobne do morfiny - koi
emocje, łagodzi ból, zmniejsza napięcie. Substancje te są produkowane tylko w
obecności partnera i dają poczucie bezpieczeństwa.
Bardzo pięknie nauka nam to wyjaśnia ale czy rzeczywiście jest w
stanie ogarnąć każdy aspekt miłości? Czy możemy być pewni ,że to gorące,
wyjątkowe uczucie można traktować tak powierzchownie? Ktoś powiedział, że
„świat bez miłości byłby światem martwym”- z tym bym się zgodziła.
Mamy potrzebę kochać. Najpierw jako dziecko rodziców, rodzeństwo,
przyjaciół, później swoich partnerów, swoje dzieci i koło się zamyka. Człowiek
ma w sercu to uczucie i dzięki niemu znajduje siły i sens życia.
Zawsze po wszelkich wymianach zdań z Bartkiem powtarzam jak mantrę
słowa hymnu „Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest…”.
- Piotruś, gdzie Bartek? - pytam środkowego, po przekroczeniu ich
pokoju.
- Prysznic bierze, pewnie zaraz wyjdzie.
- Okej, zaczekam u was, dobrze? - kiwa głową, a ja przejmuję
władzę nad telewizorem. Po kilku minutach słychać kurkowy śpiew czyli pewnie
się goli.
- Długo czekasz? Wezmę bluzę i idziemy.
- Chcesz iść w tych butach? - wzrok przenoszę na jego stopy. Za
oknem zbiera się na deszcz, a Bartek w krótkich spodenkach i japonkach.
- A czemu nie? Lato w końcu. Piotrek my już idziemy - zwraca
się do kolegi, który życzy nam dobrej zabawy. Zgarniamy Andrzeja po drodze i
ruszamy na Bydgoszcz, mianowicie idziemy ku spotkaniu Tereski. Być w Bydzi i z
nią się nie spotkać? Karygodne! Michalikówna czeka na nas pod kawiarenką o
apetycznej nazwie „Szarlotka”. Po czułym przywitaniu z Wronką, przytula również
nas. Wchodzimy do środka i zaczyna się zgrzyt, gdyż chłopakom zachciało się
piwa, a ja skutecznie próbuję wybić im to z głowy
- Julita jedno piwko nam nie zaszkodzi, zanim wrócimy do hotelu
nic czuć nie będzie – przegaduje mnie Wronasek
- Andrzejku, ty sobie rób co chcesz, ale ty - wbijam palca w ramię
Bartka. - Nawet mi się nie waż!
- Już nim rządzi – wtrąca środkowy
- Słyszałam Andrzejko! Jutro cię masuję – uśmiecham się ironicznie
- Koniec tych waśni! Chłopaki zamawiają po kuflu, zaznaczam
jednym! A my Jutka owocowe piwo, i wszyscy zadowoleni – łagodzi sytuację
Tercia. O dziwo zgadzam się bez zająknięcia. Mała, przytulna kawiarenka
podzielona na kilka boksów. W naszym znajduje się w rogu stół bilardowy, o ile
ja z Bartkiem mamy ochotę zagrać tak przyszłe państwo Wrona nie spieszy się. Po
wielu namowach dobieramy się w przeciwne pary: ja z Andrzejem, Bartek z
Tereską.
Na pierwszy ogień idę z Wronką, który nieźle radzi sobie w te
klocki. Ostatecznie ja zwyciężam wygrywając białą czekoladę. Przekazuję kijek
Bartkowi, a Andrzej Terci, której szepce coś na ucho.
- A teraz powiedzcie mi w skrócie o co chodzi w tej grze?
- Nie grałaś nigdy w bilard? - otwieram szerzej oczy.
- Grałam, ale dawno.
- Tercia, bilard polega na wbijaniu bil do łuz, które znajdują się
przy krawędziach stołu.
- A może tak troszkę prościej jak dla laika?
- Kochanie, widziałaś jak grałem z Julitą. Kijem uderzasz w tę
kulę, a ona strąca kolejne do kieszeni stołu. - instruuje swoją dziewczynę
Andrzej.
- A jak nie wpadnie do tej siatki to co?
- To wtedy Bartek przejmuje stery
- Aha - mruknęła bez przekonania. Rozpoczęli rozgrywką o pierwsze
odbicie, które wygrała Tereska.
Jak na początki Michalikównie idzie całkiem dobrze widać, że
Bartek daje jej fory, ale ogólnie wszyscy wyśmienicie się bawimy.
- ‘Hej Teresa, wyślij do mnie sms-a, napisz co jest między nami,
już…’ - nuci pod nosem Bartek bawiąc się kijkiem. Terka przestaje grać, i
wszyscy patrzymy na niego. - No co jest? Nie słyszeliście tej piosenki? - przecząco
kiwamy głowami. Wyciąga telefon, przywołuje przyjaciela do siebie i puszcza mu
wybraną piosenkę.
- Kariery to ty śpiewem Kurek nie zrobisz, więc lepiej skup się na
poprawie przyjęcia - zripostowała podminowana Tercia
- Kochanie, to tylko piosenka
- Współczuję ci gustu muzycznego, Andrzeju. Myślałam, że jest o niebo lepszy
- Ale... - urwał nagle Andrzej, nie wiedząc co odpowiedzieć
- Może pójdziemy na lody? Jest tak gorąco, że potrzeba mi słodkiej ochłody - wplątuję swoje trzy grosze łagodząc sytuację.
- Współczuję ci gustu muzycznego, Andrzeju. Myślałam, że jest o niebo lepszy
- Ale... - urwał nagle Andrzej, nie wiedząc co odpowiedzieć
- Może pójdziemy na lody? Jest tak gorąco, że potrzeba mi słodkiej ochłody - wplątuję swoje trzy grosze łagodząc sytuację.
Po zjedzeniu solidnej porcji włoskich lodów z owocami, cięższa o
kolejne kilogramy zbieram się do powrotu.
- Chłopaki wracamy?
- Yhym - z pełną buzią mruczy mój amant.
- Tercia do zobaczenia na meczu - cmokam ją w policzek przytulając
mocno.
- Nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę, że masz Bartka ciągle obok -
szepcze i markotnieje.
- Misia, co jest? Minie szybko okres reprezentacji, i będziesz go
miała dla siebie. Będziecie mieszkać w Bełku, to w czasie wyjazdów będziemy
razem zabijać nudę. A już po finale Ligii mają chłopaki dwa tygodnie
odpoczynku, nie cały miesiąc jeszcze wytrzymasz - ściskam ją mocniej, dodając
otuchy.
- To wy sobie idźcie, ja dołączę do was - wtrąca Wronasek.
- Tylko się zabez…
-Bartek! - przerywam i mrożę go wzrokiem. Kątem oka
dostrzegam jak Andrzej tuli Tereskę gładząc jej włosy. Pierwszy sezon gdzie nie
ma z nią Andrzeja. Jak był młodszy grał w juniorach, ale poprzednie całe
wakacje spędził w domu. W sezonie ligowym rozpędzał swoją formę, która obecnie
jest bardzo wysoka i trener to zauważył.
- Co jej się stało?
- Nic. Tęskni za Andrzejem. W czasie sezonu nawet jak wyjeżdżacie
na mecze, to po kilku dniach wracacie, a tutaj całe tygodnie w domu was nie ma.
Ja mam o tyle szczęście, że mogę być z tobą. Chociaż, chyba w poniedziałek
wyjeżdżam i mam wrócić na wyjazd do Bułgarii. Lecz nie wiem jak będzie z nami
za rok - sama markotnieję.
- Damy radę, byle zdrowie było - obejmuje mnie w pasie i w takiej
pozie wracamy. Jednak nie od razu. Na straganie, który mijamy starszą kobietę
sprzedającą sezonowe owoce, a teraz mamy bum na truskawki. Kupujemy kobiałkę
czerwonych, smakowitych owoców siadamy nieopodal na ławce i rozkoszujemy się
smakiem czerwcowych owoców.
- Daj spróbować jak smakujesz.
- Bartek, dobrze się czujesz?
- Tak - szczerzy się niemiłosiernie. Po raz kolejny ulegam i
smakuję bartkowe wargi z nutką truskawek.
- Co tutaj się dzieje? - do pomieszczenia zabiegowego
wchodzi Olek tym samym przerywając moje śmiechy i chichy z Bartkiem.
- Rozmasowuję bartkowe udo, na treningu miał skurcze.
- Mówiłem tyle razy, że jego masz nie masować.
- Dlaczego Olek? - wtrąca Bartek.
- Julita wie - posyła mi bazyliszkowe spojrzenie.
- Nie wiem panie Aleksandrze - powiedziałam to?!
Chyba tylko ze względu na obecność Bartka znalazłam odwagę.
- Bartosz zostaw nas samych.
- Czemu? Nie widzę problemu w tym, że Julita doprowadza mnie do
pełnej sprawności, jak ty albo Maciek jesteście zajęci - widzę wymalowane
zdenerwowanie na kurkowej twarzy.
- Nie będę ci się tłumaczył. Panna Fedko ma ciebie nie masować i
koniec. Proszę wróć na trening, a ty Julita posprzątaj tutaj i przyjdź później
do mnie. - wychodzi z gabinetu strzelając drzwiami.
- To mam przechlapane - zaczynam składać ręcznik.
- Spokojnie. Masz się nim nie przejmować! Co to za wymyślanie? W
ogóle nie wiem co mu się dzieje ostatnio.
- Od kiedy ja przyszłam? - próbuję wypytać.
- Nie Julitka - bierze moją twarz w dłonie i delikatnie muska
usta. - Zobaczymy się później. - szybko ogarniam pokój i udaję się do Ola,
zupełnie nie wiedząc co mnie tam będzie czekać, czy jeszcze pogrzeje moją
pozycję ćwiczeniową?
Chłopaki po lekkim treningu i odpoczynku udają się na stołówkę. Na
końcu kolejki jest miejsce zarezerwowane dla mnie. Po nałożeniu na talerz
gotowanej ryby, porcji marchewki, brokułu i liści sałaty z sokiem w drugiej
ręce szukam wolnego miejsca. Wzrokiem odnajduję w rogu sali miedzy libero a
Ruckiem.
- Cześć, mogę się przysiąść?
- A chłoptaś nie zajął miejsca?
- Nie Krzysiu - robię minę niczym zbity pies.
- To siadaj - rozkładam się w miarę wygodnie. Z nimi nawet tak
ważnego posiłku nie da się zjeść spokojnie. Ciągle któryś musi gadać, niczym
nakręcone katarynki. Konwersując z Ignaczakiem, dochodzimy do czasów, kiedy
grał w Skrze
- Nie żałujesz, że odszedłeś?
- Nie, zdobyłem ze Skrą wiele, chciałem coś innego spróbować.
- Ej! Bo doniosę Iwonie! -krzyczy gdzieś z oddali Zatorski.
- Tak to jest jak się podsłuchuje, i wyrwie zdanie z kontekstu -
głośno wzdycha. - A ty od dawna interesujesz się siatkówką czy od czasu
Kurasia? - charakterystycznie chichota.
- Ha ha ha! Jak byłam dużo młodsza chodziłam z mamą i siostrą na
mecze Skry bardzo często, później technikum, studia nie miałam czasu niekiedy
na sen, a nie mówiąc przyjemnościach. Nie pamiętasz mnie?
- A powinienem?
- Yhym, jak grałeś w Bełchatowie po skończonym jakimś meczu
zrobiłam z tobą zdjęcie. Wisi u mnie na ścianie - uśmiecham się serdecznie, co
Krzysztof odwzajemnia.
- Musisz pokazać mi to zdjęcie, koniecznie!
- Przypomnij później, mam je na lapku.
Meldujemy się na hali „Łuczniczka”. Chłopaki idą do szatni, a ja
życząc im powodzenia na trybuny. Argentyńscy zawodnicy grając na pełnym luzie z
racji, że to u nich odbywać się będzie turniej finałowy Ligii grają bardzo
dobrze w porównaniu do naszej drużyny. Nie możemy się zgrać, na przemian
wygrywamy długie kontry, by po chwili gładko stracić punkty. Forma jest bardzo
falująca, co daje niestety negatywny rezultat. Nie zdobywamy nawet punkcika w
Bydgoszczy.
Po śniadaniu wyruszyliśmy w drogę do Katowic. Dzień zapowiadał się
niezwykle upalnie jeśli o 9 rano mamy 24 stopnie. Mimo nowoczesnego autokaru z
przyzwoicie działającą klimatyzacją wszyscy byliśmy bardzo zmęczeni i spoceni,
Marcinowi kropelki spadały z czoła. Zetknięcie z gorącym powietrzem po
opuszczeniu autobusu nie było niczym przyjemnym. Kto by pomyślał, że
zechcemy zostać w środku? Po dość żwawym rozdzieleniu nas do pokoi wzięłam
szybki prysznic. Zeszłam na stołówkę zjedliśmy obiad i za pół godziny
ruszyliśmy na halę. W czasie gdy chłopcy mieli lekkie ćwiczenia na siłowni ja z
Maćkiem jestem instruowana przez Bieleckiego co do wykonywania naszej pracy
przez najbliższe dwa dni, kiedy to on wyjeżdża na seminarium naukowo -
szkoleniowe z fizjoprofilaktyki.
- Julita, myślę, że mnie nie zawiedziesz?
- Panie Aleksandrze będę sumiennie wykonywać swoje zadania.
- Dobrze. Maciek miej oko na praktykantkę, i jeśli chodzi o Bartka
miej go pod swoimi skrzydłami. - O ten gbur jeden! A
już myślałam, że darzy mnie jakimś zaufaniem! Według niego dotykając Bartka
będziemy spać ze sobą?! Od tej mądrości mu się poprzewracało!? - Panno
Fedko, nie patrz tak na mnie - ironicznie się uśmiecha, czego nie odwzajemniam.
- Czemu nie jesz? - trąca mnie Michał.
- Nie jestem głodna. Chcesz może? - przenoszę wzrok na talerz z
kanapkami.
- Mogę? - źrenice mu się powiększają.
- Jasne - uśmiecham się przyjaźnie. - Ale jabłko ja zjem -
przytakuje głową, siada obok mnie i wgryza się w ciemne pieczywo z dżemem. Po
zjedzonym posiłku czeka chłopaków rozmowa z trenerem i statystykami, która
tradycyjnie odbywa się przed każdym meczem.
W czasie, gdy Bartek spotyka się z przedstawicielką jego
oficjalnego fan clubu i ma do podpisania kilka pocztówek i koszulek, które będą
wykorzystane w kolejnych konkursach zerkam na moją pracę licencjacką. Pod
koniec tygodnia obrona, mam nadzieję, że będzie miała szczęśliwy finał.
Siatkarze są o tyle kulturalni, że nie wpadają bez pukania do mojego pokoju,
aczkolwiek mam wrażenie, że kilku z nich się mnie wstydzi - zupełnie nie wiem
dlaczego? Jedynie gracze z bełchatowskiego klubu nie mają jakiegoś większego
dystansu do mnie.
- Szukałem cię - wpada do pokoju mój przyjmujący.
- Nie wiem gdzie skoro wiesz, że w pokoju jestem.
- Myślałem, że jesteś u któregoś z chłopaków - rzuca się na łóżko,
na którym siedzę po turecku z laptopem na kolanach.
- Jak widzisz nie jestem. Jak spotkanie?
-Dobrze, co ty tam robisz? Wiesz jaka burza się zbliża?
-Już skończyłam. Nie wiem jaka burza, bo nie odrywałam się od
laptopa. - odkładam sprzęt na pobliski stolik i kładę się na łóżku obok
bartkowego ciepłego ciała.
- Będziemy tak milczeć? - przerywa ciszę otaczającą nas.
- Dobrze mi z taką ciszą.
- Dla urozmaicenia mamy grzmoty. Nie będziesz bała się sama spać?
- Nie będę, bo możesz ze mną, chyba że nie chcesz przed
jutrzejszym meczem.
- A co z Olkiem? Nie chcę żebyś miała przeze mnie problemy -
gładzi mój policzek.
- Nie ma go, pojechał do Wałbrzycha na seminarium.
- Yhym, nie wiedziałem. Wiesz może jaki temat spotkań?
- Zaraz ci powiem miałam gdzieś tutaj ulotkę. „Wysiłek fizyczny
stosowany w działaniach fizjoprofilaktycznych. Spotkanie z profesorem,
doktorem habilitowanym nauk medycznych Witoldem Kawą.”.
- On kiedyś zgłupieje od tej wiedzy.
- Już zgłupiał.
- Co się stało?
- Przykazał Maćkowi, że w czasie jego nieobecności on ma się tobą
zajmować. Ja nie wiem co on sobie wyobraża jak razem nas zostawi?
- Spokojnie Julita. Lecę się myć i powiem Piotrkowi, że zostaję u
ciebie.
- Jak nie chcesz to nie.
- Zawsze taka maruda jesteś?
- Widzisz, jeszcze mnie nie znasz - kręci głową i w przelocie
cmoka w policzek. Biorę piżamę i wykonuję tę samą czynność co on. Burza
przybrała na sile, ale co się dziwić jak w dzień temperatura była niczym w
Afryce tyle, że oni przyzwyczajeni, a my nie bardzo. Błyski co chwilę dają
światło w pokoju, które odbija się długo w moich oczach po zamknięciu ich. Leżę
w wygodnym łóżku czterogwiazdkowego Angelo Hotel Katowice. Z tego co mi wiadomo
siatkarze już kolejny rok z rzędu spędzają w tym miejscu okres pobytu w
Katowicach. Jest świetnie zlokalizowany, gdyż do hali mamy stąd maksymalnie
500m. Profesjonalna i miła obsługa, pokoje klimatyzowane co jest bardzo
zbawienne przy obecnej aurze, a najważniejsze łóżka długości 210cm co z
pewnością jest cenne dla chłopaków. Jedynie Marcin może mieć
problem.
- Dłużej się nie dało? - zganiam go.
- Zagrałem z chłopakami partyjkę w pokera.
- Gracie o ciastka mam nadzieję?
- Jasne - szczerzy się. - Jak myślisz ile paczek ciastek kupię za
300 zł?
- Bartek! Nie denerwuj mnie nawet! Który jest prowokatorem tej
jakże fascynującej gry?
- Oj Julitka.
- Nie Julitkuj mi tutaj! Idź sobie z nimi grać. Zagrajcie o
mieszkania, samochody, większą gotówkę! Banda dzieciaków! - odwracam się
plecami do niego i całą miłą atmosferę szlag trafił. Przysuwa się do mnie,
wtulając w plecy i całując ramię. Strzepuję jego głowę.
- Julitka boisz się burzy? - pyta, gdy po raz kolejny obruszyłam
się po mocnym grzmocie.
- Nie. - dobrze wie, że jest inaczej przez co mocniej mnie
obejmuje, jednak nie bronię się już przed tym. W końcu zasypiam nie wiedząc co
dalej dzieje się za oknem. Rano budzi nas przeraźliwy dźwięk komórki. Myśląc,
że to budzik ciskam nią, lecz po chwili znowu daje o sobie znać. Łapiąc
świadomość przykładam ją do ucha nie zważając na ekran, by sprawdzić kto od
rana się dobija. Po krótkiej rozmowie natychmiast się orzeźwiłam. Swoim
krzykiem obudziłam Bartka.
- Co się stało? - nie umiem się wysłowić, bo płacz i łkanie
odbiera mi mowę. - Julitka czemu płaczesz? - siada obok mnie łapiąc za rękę.
- Mama dzwoniła - jąkam się.
- No i?
- W nocy piorun uderzył w mój dom - kolejny potok słonych kropel
nabiera na sile.
Witam, po krótkiej nieobecności :)
Wiem, że mam duże zaległości u Was, ale Wy macie (przynajmniej
większość) wakacje, których ja niestety nie posiadam. Widzę, że pojawia się coś
takiego jak - maraton, u mnie nie liczcie, nie ma szans, ani czas ani chęci nie
pozwalają na to. Wybaczcie moja zwłokę, ale ja ledwo wyrabiam obecnie czytać po
jedynym nowym rozdziale powiedzmy średnio raz na tydzień, a co dopiero, gdy
pojawiają się codziennie czy i tak w dużej częstotliwości :)
Kolejny będę chciała jak najszybciej, jednak nie deklaruję, że na
pewno będzie na przyszły weekend.
Dziękuję za wyrozumiałość tym, którzy są ze mną :)
Pozdrawiam ;*
Kto wygra mecz? :)
klepię <3
OdpowiedzUsuńO matko, co to się dzieje?! Jaki piorun? Skoro Julita płacze, to znaczy że jest źle. Pytanie czy ktoś ucierpiał, czy dom spłonął...
UsuńGadaj mi tu zaraz szybko!
Dobra, Olek. Ja rozumiem że możesz sobie mieć Bartka za nimfomana, ale dziewczynę zostaw w spokoju! Przecież pracuje jak trzeba, nie dała żadnych powodów do oszczerstw albo nieufności. Irytuje mnie, choć na co dzień go uwielbiam i nie mogę przeboleć że został zwolniony -.-
Andrzej i Tercia widać cierpią przez rozstanie reprezentacyjne, w szczególności dziewczyna. A jednak umie grać w bilard hehehe.
Bartolomeo jakie nuty rodem z wiejskiej dżamprezy zna, a do tego posiada na telefonie ^^
Juluś ma humory jak każda kobieta i Kurek musi się do tego przyzwyczaić. Samo życie.
Spokojnie, dotrzesz wszędzie jak będziesz mieć czas, przecież nikt Cię bejbi nie pośpiesza! :*
Całuski, Twoja S.
Klonie, no!
OdpowiedzUsuńDruga <3
Ej no! Nie podoba mi się i to bardzo! Jaki znowuż piorun w dom?! Oszalałaś kompletnie, czy jak? Mam Cię znaleźć? ;>
UsuńRiposta Terki, co do Kurka i Ty dobrze wiesz dlaczego! ;* A ta piosenka... padłam i brechałam jak głupia xd doskonale rozumiem Terr i Andrzeja. Fajnie jednak, że Bełchatów przed nimi i będzie się nam pojawiać częściej ;)
Olo! Ja cię sunę, wyobraźnia cię chłopie chyba za bardzo ponosi! Jakiś zawzięty, nie do ogarnięcia... cóż, da sobie dzieweczka z nim radę! :D
Ja się bałam kiedyś burzy i... w sumie dalej się boję, ale tego, co może ta burza zrobić :) Miejmy nadzieję, że horrorem nas nie uraczysz i wszyscy żywi, cali i zdrowi!
Ja z tą nadzieją pozostaję do końca i sobie czekam na nexta ;D
Buziole, Happ ;*
Zajmuję, potem skomentuje :D
OdpowiedzUsuńNo kurwa lepszego zakończenia nie mogłaś wymyślić, prawda?!?!
UsuńNie umiem się dzisiaj wysłowić, bo POLACY WYGRALI MECZ :D
Także zostawiam cię z tym jakże urokliwym komentarzem :****
Pozdrawiam ;>
No i co tu napisać... Hmmm chyba tylko tyle, że rozdział (jak zresztą zawsze) jest bardzo ale to bardzo ciekawy i wciągający i już nie mogę się doczekać kolejnego i nawet gdybym miała czekać całą wieczność to będę czekać aż dodasz kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńTercia taka stęskniona za Wronką, a Bartkowi w tej sytuacji tylko jedno w głowie. :D a niejaki pan Aleksander to chyba na serio myśli, że jak Julitka będzie masować Kurka to z tego będą dzieci. I biedna Julita a zarazem zły piorun. Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział. :*
W międzyczasie zapraszam na dzień czwarty: http://zabierz-mnie-daleko.blogspot.com/2013/07/9-bede-czekac.html
oooo!! oby nic zlego, a tak jak zawsze czadowyyy <33
OdpowiedzUsuńMi to się przez cały (no dobra prawie, bo Olek zabronił Julicie Bartka masować) a tu na koniec mi mina zrzedła i szkoda mi się jej zrobiło :( Przecież co ta dziewczyna zrobiła, że teraz, gdy wreszcie jest szczęśliwa coś musiało się spieprzyć? Dobrze, że chociaż ma teraz przy sobie Bartka, ale to zapewne nie potrwa długo, bo jest zgrup[owanie i Julita ze wszystkim poradzić będzie musiała sobie sama.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Dzuzeppe :*
Ps. Zaległości nie są najważniejsze :P Każdy z nas ma przecież normalne życie poza blogowe :)
ojojoj. Cóz to za zakończenie. Spodziewałam się innego.
OdpowiedzUsuńAle z Ola zrzęda jest ! Co on się tak na nią uwziął, hm?
Z Jutki też się robi zrezda, bo ciągle na Bartka narzeka xd
Jeju, mam nadzieję, że ogólnie nikomu z domowników się nic nie stało.
czekam na nn.
zapraszam do mnie:
http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/
Zacznę od tego, że Olek kolejny rozdział mnie tu normalnie denerwuje. Co on ma do niej?! Bo jest z Bartkiem i że niby załatwiany staż to jest u niego na straconej pozycji czy myśli, że skoro są razem to się będą tylko migdalić itp. Nie rozumiem gościa z nic i niech w końcu powie o co kaman ;)
OdpowiedzUsuńKurcze ta końcówka mnie bardzo zmartwiła. Mam nadzieje, że ten piorun nie narobił wielu szkód.
Pozdrawiam ;)
Cześć ! Zaczynam nowe opowiadanie, jeśli I rozdział Cię zainteresuje to zapraszam, jeśli nie, to przepraszam za zawracanie głowy. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPożar?ej,nie lubię jak mi kończysz w takim momencie wredoto!;*
OdpowiedzUsuńI Olek zaczyna mi działać na nerwy.
Czekam na następny i pozdrawiam bardzo bardzo goraco! ;*
Jestem! :*
OdpowiedzUsuńWszystko zdaje się układać. Nowe zajęcie, która by o takim stażu nie marzyła? :) Tylko ten nasz Olooo troszkę mnie martwi. Czemu jest taki nerwowy? Czemu trzyma Julitę tak na dystans? Zrobiła mu coś czy jak? Jeszcze nawet nabroić nie zdążyła! Może się facet w końcu ogarnie..
Martwi mnie również końcówka rozdziału.. Oby nic złego się nie stało! Oby szkody były znikome (chociaż pewnie nie wygląda to tak łagodnie w takich sytuacjach..) i oby nikt nie ucierpiał...
Czekam na kolejny ;)
Całuję ;*
K.
44 year old Account Coordinator Allene Becerra, hailing from Winona enjoys watching movies like Benji and Kabaddi. Took a trip to Ha Long Bay and drives a Maxima. Strona glowna
OdpowiedzUsuń