piątek, 4 października 2013

36.



Od wczoraj mamy istny szpital w Spale. Krzysiek nabawił się lekkiego skręcenia kostki. Po wizycie w szpitalu, zrobieniu krocia badań usztywnili mu nogę i przez kilka najbliższych dni ma się oszczędzać. Łukasz narzeka na mięśnie brzucha, Dzikowi odnowiła się kontuzja stawu biodrowego, Winiarowi plecy, Andrzej też nie ćwiczy w pełnym wymiarze.
Dziś do południa chłopaki spędzą dwie i pół godziny na siłowni, po południu hala. Uwielbiam zawód, który wykonuję, lecz gdy większą część dnia, i do późnego wieczoru przywraca się chłopaków do stanu sprzed zaszczepionego bólu można czuć zmęczenie, a zarazem wielką satysfakcja, że własnymi umiejętnościami, rękami można pomóc reprezentantom Polski, gdzie cały siatkarski świat liczy na jak najlepszy występ swoich ulubieńców. Taki paradoks.
Trener poprosił żebym weszła do składu, który zagra przeciwko sobie na treningu. Kilku chłopaków nie gra, by nie pogorszyć drobnych urazów. Razem ze mną spoza listy zawodników na boisko wchodzi statystyk Oskar, i Maciek. Olek siedzi na krzesełku i ciągle przygląda jak gdyby szukając jakiegoś haka na mnie, a może ja jestem przewrażliwiona na jego punkcie. Ostatnio nasze stosunki są bardzo służbowe, kłótnia wręcz wisi w powietrzu, ale za każdym razem gaszę swoje zapędy, bo nie chcę z moim opiekunem  praktyk wdawać się w jeszcze głębszy konflikt.
Jak na razie rozegraliśmy dwa sety i jesteśmy w remisowym rozrachunku. Chłopaki mimo zmęczenia chcą bawić się nadal, także chwila odpoczynku i zaczynamy set trzeci. Oczywiście nie jest to nijak podobne do setów rozgrywanych podczas meczy, ale to jest trening i umiejętności są przeplatane z dobrą zabawą na którą siatkarze wiedzą kiedy mogą sobie pozwolić.
Nie spodziewałam się, że mogę wykonać tak dobry „atak”, by wybić Kubie palca. Czułam na sobie srogie spojrzenie Bieleckiego,  ale każdy wie, że nie zrobiłam tego specjalnie. Jarosz usiadł na ławce, a ja zajęłam się jego palcem wskazującym. Nie chciałam wracać do dalszej gry, jednak nie udało mi się wymigać. Pokrzepiona słowami otuchy ze strony chłopaków wróciłam na boisko, choć czułam się strasznie głupio. To ja powinnam pomagać im, gdy trapi ich ból, a nie doprowadzać do niego. Trudno, czasu nie cofniemy.
Niestety razem z moimi współgraczami przegrywaliśmy zdecydowanie w tej partii, nasi przeciwnicy mieli już setbola. Zbyszek skacząc do piłki wystawionej przez Fabiana upadł na boisko łapczywie chwytając się siatki. Aleksander natychmiast uklęknął przy nim, ja też momentalnie podbiegłam. Reszta chłopaków stanęła w kółku próbując ogarnąć co się dzieje.
- Boli? - delikatnie ścisnęłam kostkę po ówczesnym ściągnięciu buta i stabilizatora.
- Ała! Julita! - zawył zginając się w pół.
- Chyba nie ma na co czekać, jedziemy z nim do szpitala? - skierowałam swój wzrok na Bieleckiego. Skinął tylko głową i pomógł dojść Zbyszkowi do samochodu. Wzięłam potrzebne papiery jakie musimy mieć będąc z zawodnikami w szpitalu i pognałam do auta. Podczas drogi atakujący syczał i niejednokrotnie rzucał przekleństwami.
- Idź po wózek dla niego, nie ma sensu żeby obciążał jeszcze nogę. - weszłam do szpitala, by znaleźć pojazd, zaraz pielęgniarz przyjechał z wózkiem  na parking. W środku roiło się od ludzi oczekujących na swoją kolej badania. Przerywając ciszę wstałam z zamiarem kupna czarnego napoju.
- Zbyszek, chcesz kawę? - zaproponowałam atakującemu, który czekał na korytarzu  na zdjęcie rentgenowskie dolnej kończyny.
- A kup, tylko z trzema łyżeczkami cukru i mlekiem.
- Panu też? - spytałam Bieleckiego, lecz odmówił.
Wrzuciłam pieniądze do automatu, nacisnęłam kilka przycisków i oczekiwałam na dwa kubki parującej cieczy, w miedzy czasie wystukiwałam paznokciami  zupełnie mi wiadomy rytm na metalowej obudowie maszyny. Kubiak napisał smsa co z jego współlokatorem, a zarazem przyjacielem. Po mojej odpowiedzi również za wiele się nie dowiedział, bo sami oczekiwaliśmy na wyniki. Odpędzałam od siebie myśli, byle to nie było skręcenie kostki trzeciego stopnia wiążące się z zerwaniem wiązadeł, bo wtedy leczenie znacznie się wydłuży, a my nie mamy wiele czasu, gdyż za pasem są Mistrzostwa Europy.
Zdjęcie RTG wykluczyło złamanie, ale nie pomogło w celu ustalenia ostatecznej diagnozy. Lekarz przyjmujący Zbyszka wykonał badanie USG, które daje możliwość oceny stawu skokowego i jego uszkodzeń w czasie rzeczywistym, co jest bardzo ważne przy ocenie wiązadeł.  Zbyszkowa kostka zaczynała już siniec i zrobił się obrzęk.
Na szczęście Zibi tylko naciągnął więzadła. Zalecono obłożenie lodem bolącego miejsca, usztywnienie oraz uniesienie kończyny względem tułowia. Dodatkowo zabiegi fizjoterapeutyczne i około pięciu dni odpoczynku od treningów.
Wieczorem wróciliśmy do ośrodka. Bartman wziął prysznic, unieruchomiłam mu nogę, dałam leki przeciwbólowe i pewnie pójdzie spać. Mimo bólu jaki znosi stać go na uśmiech, prawdziwy walczak z niego.

Za niedługo przyjeżdża do nas Patrycja z Emilką. Obiecałam z Bartkiem Małej, że będzie mogła zobaczyć jak tutaj żyjemy, także słowa dotrzymujemy. W czasie treningu dostałam smsa z informacją, że siostra już jest pod ośrodkiem. Korzystając z chwili wolnego wyszłam po nie na zewnątrz, siadłyśmy na trybunach blisko band obok Zbyszka. Emilka początkowo wstydziła się atakującego chowając swoją buzię w maminych włosach.
- Ty jesteś Emilka? - próbował zagadać Bartman wyczarowując z kieszeni lizaka.
- Kukuję. - Emka instruowana przez matkę zdobyła się na cichutkie podziękowanie. Po krótkim zapoznaniu z zielonookim przezwyciężyła wszelkie opory i nadawała jak najęta.
- To teraz mi powiedz którego wujka bardziej lubisz Bartka czy Zibiego? - kontuzjowany próbował się spoufalać.
- Baltka. - uśmiechnęła się perliście. No cóż, nasz towarzysz nie do końca był pocieszony, ale uznał wyższość kolegi. - A co zlobiłeś w nogę? - jedną ręką wyciągnęła lizaka z buzi, a drugą wskazała na obolałą kończynę siatkarza.
- Emilka, nie wolno być tak ciekawską. - upomniała ją Pati na co Zbyszek machnął ręką dając znak, że nic się nie stało.
- No, bo widzisz. - Zibi w swoim żywiole filozofa. - Idziesz do mnie na kolana? - wyciągnął w jej stronę ręce, jednak Marszałkówna nie skorzystała. - Nie chcesz? Okej. Bo widzisz, jak nie będziesz słuchała mamy i taty, to też będziesz musiała chodzić o kulach jak ja. - Mała posmutniała, podeszła do Patrycji wspinając się jej na kolana.
- Zbyszek, musisz z Sylwią pomyśleć o dzieciach. - skomentowałam cicho jego dobre stosunki z Em.
- Spoko, zaraz po Kurze postaram się o swoje. A ty uważaj, bo ona jest wpatrzona w niego, jeszcze jemu się zachce Kurczątek. - wybuchł głośnym śmiechem zwracając na siebie uwagę.
- Głupek! - pokazałam mu język.

Gdy skończył się trening podeszłam z siostrą i Małą do Bartka. Emila wręczyła wujkowi czekoladki z okazji zbliżających się urodzin.
- Wszystkiego najlepszego. - uśmiechnęła się jak tylko ona potrafi.
- Dziękuję Emilka. - niestety dla Bartka, musiał podzielić się  z resztą chłopaków słodkościami, gdyż pod okiem trenerów nie mógł objadać się taką ilością łakoci.
- Wujek, pobawimy się piłką?
- Jasne, chodź. - wziął Małą za rękę prowadząc w głąb boiska. Część chłopaków została, by odsapnąć po treningu i także dołączyła do Marszałkówny z Kurkiem. Z daleka uroczy widok, jak kilku dryblasów skacze wokół małej dziewczynki rozbawiając ją i siebie do łez śmiechu. Pogadałam chwilę z Patrycją, jednak Aleksander nie mógł znieść, że bezczynnie siedzę, więc wezwał mnie do siebie.
- Pati, uściskaj Kacpra. Widzimy się w Płocku? Do zobaczenia Emilka. - Mała przybiegła uwieszając się przy mojej nodze, zaczęła ronić słone łezki.
- Emila, nie bądź beksa, patrz ile chłopaków patrzy na ciebie. - Patrycja próbowała chronić jej ego, bezskutecznie.
- Niech patszą. - wzięłam ją na ręce, a serce krajało się w poprzek. Chrześniaczka w pewien sposób uzależniła się ode mnie, sama uwielbiam jej towarzystwo. Od kiedy jestem z Bartkiem na pewno mniej czasu z nią przebywam, nie mówiąc już o wakacjach, gdzie spędzam dnie z siatkarzami. Dwulatce jeszcze ciężko zrozumieć pewne fakty czy wytłumaczyć „dlaczego mnie tak długo nie ma”.
- Emilusia, nie płacz. Ciocia ci mówiła, że tutaj pracuje, ale niedługo wróci do domu, a wtedy może nawet na tydzień zamieszkasz ze mną, o ile nie będziesz tęskniła za rodzicami. A chcesz, żeby wujek miał medal? - skinęła główką. - To ja spróbuję mu i jego kolegom pomóc, żeby byli zdrowi, a ty będziesz trzymać kciuki podczas meczy? Teraz jeszcze chwilę poodbijasz piłkę z wujkiem, dobrze?
- Dobsze, a ty pszyjdziesz później?
- Niestety dzisiaj nie. Jutro zadzwonię do ciebie. Pamiętaj, że ciocia nie kłamie nigdy, kocham cię szkrabie. Idź się bawić. - ucałowałam ją w policzek, i oddałam w ręce Bartka. Obecność Patrycji na niewiele się zdała, bo nijak nie przemawiała do Małej. Pomachałam na odchodne idąc do gabinetu pomagać chłopakom.

- Julisia nie śpij. - przyjemne ciepło drażni moje ucho, później szyję.
- Co ty tutaj robisz o wpół do siódmej rano? - przetarłam oczy, jednak Bartek za nic miał moje próby przerwania jego zażartych pocałunków.
- Dziś są moje urodziny.
- Kochanie, wszystkiego najlepszego po raz nie wiem który, ale nie musiałeś mnie już budzić.
- Mam zamiar świętować od rana. - ledwo oderwał się ode mnie, by powiedzieć o swoich zamiarach i po raz kolejny zanurzył swoje usta w moich, zniżając się z krótkimi pocałunkami w rejon ucha, szyi, a dłońmi sprawiał wielką przyjemność. Chciałam coś powiedzieć, lecz nie miałam szans na przerwanie tej walki. - Gdzie masz plasterek? - popatrzył skatowanym wzrokiem aż mi go żal się zrobiło, chciałam zachować powagę, ale z marnym skutkiem.
- Właśnie od 10 minut próbowałam dojść do słowa. - pstryknęłam go w nos, śmiejąc się. - Od dwóch tygodni nie kleję, gdy jesteśmy tutaj nie potrzebuję, a i organizm troszeczkę odpocznie.
- A w weekend to co było?
- W Zakopanym byłeś tak napalony, że nie dało rady ciebie zatrzymać, kupiłam na miejscu w aptece globulki, gdy ty oglądałeś zegarki.
- A teraz?
- Teraz nie mam. Teraz grzecznie wstajesz, idziesz do siebie, ubierasz  w dres i idziemy na śniadanie. - uśmiecham się szeroko, widząc wielki zawód w jego oczach.
- Nie tak miał wyglądać ten poranek. - znowu wsuwa swoją dłoń tam gdzie nie powinien teraz, a zarost przyjemnie drażni mój kark, że muszę się pilnować, by nie dać mu satysfakcji.
- Bartek! Przestań!  Chyba nie chciałeś nic robić tutaj w Spale? Nie zapominaj, że oboje jesteśmy w pracy. Także nie przesadzaj, bo i tak dobrze masz tutaj, reszta chłopków nie ma obok swoich żon czy dziewczyn.
- Julita, Julita… - kręci głową usadawiając się obok.
- Co Bartoszu? Mogę się z tobą troszeczkę poprzytulać w ten urodzinowy poranek.
- Dobre i tyle.

Po skończonych popołudniowych masażach wzięłam się za ogarnięcie gabinetu. Wszelkie rodzaje maści i sprey’ów włożyłam do dwóch plastikowych skrzynek, bandaże elastyczne poskładałam w zależności od szerokości w kilku pudłach, tejpy do oklejania palców osobnym koszyku, a kolorowe kinetejpy do klejenia różnych części ciała w walizce medycznej. Łóżka zabiegowe spryskałam płynem. Właściwie miałam wychodzić, gdy drzwi się otworzyły z racji, że stałam za nimi oberwałam dość mocno, już chciałam puścić wiązankę kuchennych słów na tego, który tak goni, gdy wczołgał się do środka Bartek siadając na łóżku.
- Coś ty zrobił?
- Schyliłem się, bo telefon mi spadł i podnieść już nie mogłem. Błagam, zrób coś.
- Spróbuję. - lekkie dotknięcie powodowało ból, także włączyłam lampę z podczerwienią, by wygrzać obolałe miejsce. Nasmarowałam maścią, a później pomogłam dojść mu do pokoju. Na korytarzu dopadł mnie Aleksander Wielki, informując o natychmiastowym pojawieniu się w gabinecie, gdzie on będzie czekał. Na nic się zdały próby uspokojenia mnie przez Bartka, wręcz przeciwnie, bardziej się nabuzowałam. Niejednokrotnie Kurek chciał zamienić z Bieleckim kilka słów na temat jego reakcji, gdy pomagam przyjmującemu, lecz skutecznie wybijałam mu to z głowy przekonując, że sama sobie poradzę. Jeszcze tego by było trzeba, żeby oni się pokłócili przeze mnie.
- Julita, były pewne zasady. Miałaś nie zajmować się Bartkiem. - rzucał pioruny przez spojrzenie.
- Nie było pana ani Maćka. Miałam go odesłać z kwitkiem? Myślałam, że najważniejsze jest zdrowie reprezentantów.
- To nie myśl tyle. - warknął. O nie! Czy ja zrobiłam coś złego? Chyba normalne, że chciałam pomóc, gdy reprezentantowi coś dolega!
- Przepraszam bardzo! Od dawna miałam zamiar to powiedzieć i w końcu powiem, bo nie mogę pracować w tak toksycznych warunkach. Każdego dnia staram się jak umiem pomagać chłopakom, jednak pan tego nie próbuje docenić, najważniejsze czy przypadkiem nie pomagam dojść do zdrowia Bartkowi. Wiem, że nie jestem równym specjalistą jak pan, nie mam tylu tytułów, certyfikatów, doświadczenia, lecz po to tutaj przyszłam, żeby nauczyć się czegoś nowego, doszkalać, uczyć od najlepszych. Od samego początku nie mogłam uwierzyć, że Polski Związek przyjął moją osobę, szukałam wsparcia w tej decyzji u Bartka, jednak skutecznie mi wyperswadował. Później słyszałam, że to on miał załatwić mi tę pracę sama zaczęłam w to wierzyć ,jeśli tak jest proszę mnie usunąć. Dlaczego pan nie może zrozumieć, że chcę pomagać ludziom? Nieważne czy to ktoś bliski czy obcy. Nie mam w umowie aneksu, że jestem dziewczyną Kurka, i zakazu pomagania, gdy towarzyszy mu ból. Wiem kiedy jest praca i zachowujemy się jak profesjonaliści. Mam wrażenie, iż pan uważa, że każde nasze spotkanie w gabinecie skończy się dzikim seksem? Jestem na tyle poważna, i dorosła, że umiem odróżnić kiedy i jakie relacje mogą nas łączyć. Zawsze pana podziwiałam, i nadal to robię dlatego nie wiem skąd takie nastawienie do mnie? Nie chciałam pana urazić moimi słowami, jeśli to zrobiłam przepraszam. Ma pan całkowitą możność zwolnienia mnie, jeśli tak, przyjmę to z klasą. Przepraszam. Pójdę się spakować.  - łzy coraz bardziej cieśniły się, by znaleźć swoje ujście. W końcu to wyplułam z siebie, co dusiłam od jakiegoś czasu. Cała dygotałam ze zdenerwowania. Z każdym kolejnym słowem wodospad łez spływał z moich policzek, nie panowałam nad emocjami. Po ostatnim wypowiedzianym słowie wybiegłam z pomieszczenia nie słuchając go żebym została. Przez całą moją wypowiedź nie przerywał, nie wykazywał żadnych emocji.  Idąc szybkim tempem do tymczasowego pokoju, który zajmowałam z głową spuszczoną w dół wpadłam na Ziomka. Pytał co się stało, chciał mnie odprowadzić, ale nie chciałam. Zakatarzona spojrzałam na niego załzawionym wzrokiem, przeprosiłam i odeszłam dalej prosząc, by nikomu nie mówił o moim stanie.
Wparowałam do pokoju jak burza, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam ryczeć, bo płacz to za małe słowo. Potrzebowałam tego. W głowie kłębiły się różne myśli, a nad wszystkim wiodła prym jedna podstawowa „Co ja temu człowiekowi zrobiłam, że mnie tak nie lubi?”. Pomyślałam, że jutro z rana wrócę do domu, bo teraz po nocy nie będę robić niepotrzebnego zamieszania. Gdy zaczęłam się uspokajać usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Nie ma mnie dla nikogo.  - krzyknęłam zachrypniętym głosem.
- To ja. Wpuść mnie na moment. - Bielecki? Czego chce jeszcze ode mnie? Wystarczająco zatruł mi życie. Zdenerwowana podeszłam do drzwi.
- Proszę. - odsunęłam się. -  Jutro wyjeżdżam. Rano odbiorę od pana papiery. Proszę wpisać, że z mojej przyczyny przerywam praktyki.
- Zaimponowałaś mi. Pomijam fakt, że czuję się jak ostatni cham. Nie spodziewałem się, że aż takie negatywne emocje w tobie budzę. Nie cierpię, gdy nasza sezonowa stażystka jest w bliskich kontaktach z graczem. Przejechałem się kilka lat temu, gdy pozwoliłam takiej być blisko zawodnika. Nie przerywaj. - widział, że chcę coś powiedzieć. - Nikt ci nie załatwiał tej pracy, Bartek jest czysty w tej kwestii. Nie ma mowy o żadnym zwalnianiu i przerywaniu praktyk. Widzimy się jutro na hali. No i już nie rycz. - Aleksander „stalowa twarz” uśmiechnął się! Instynktownie zamknęłam drzwi po jego wyjściu nie wierząc w to, co przed chwilą powiedział.
Zupełnie skołowana położyłam się w łóżku. Długo przewracałam się z boku na bok. Wzięłam telefon, by napisać smsa do Bartka, bo nie mogłam znaleźć sobie miejsca.
Nie obudziłam cię? Jak się czujesz?
Obudził mnie jak i Piotrka dźwięk smsa :) Znacznie lepiej się czuję, a ty czemu o północy nie śpisz?;*
Już idę spać. Przeproś Piotrka za pobudkę. Śpij dobrze, Misiu. Do jutra.
Otrzymałam życzenia dobrej nocy, komórkę odłożyłam na szafkę i rozmyślałam nad tym co wydarzyło się tego wieczoru. Mam zacząć wierzyć w przemianę ludzką? A może Bielecki ma drugą twarz wrażliwego człowieka, której nie pokazuje na zewnątrz? Już nic nie wiem.
                                                                                                                                                           

Witam.
Odpoczęłyście ode mnie? Sorry za to wyżej, nie mam siły poprawiać :(
By nie dać Wam spokoju wpadłam na pomysł nowej historii. Nie wiem skąd taka tematyka u mnie, ale mam nadzieję, że dojdzie do skutku i Wam się spodoba. Nie wiem kiedy start.  

Nadrabiam w miarę możliwości!
Ściskam Was wszystkie mocno! :*

7 komentarzy:

  1. Nie sądziłam, że Julita w końcu się przełamie i powie Bieleckiemu to co leży jej na sercu. Może jednak Bielecki ma drugą twarz i warto jest uwierzyć w przemianę ludzką. Julita umie odróżnić czas pracy i jakie relacje jakie ją wtedy mogą łączyć z Bartkiem. Julita chce pomagać gdy jest taka potrzeba.

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Bielecki w końcu wyjaśnił o co mu chodziło z tą nienawiścią do Julity. Wcale mu się nie dziwię, że miał takie nastawienie do kobiet siatkarzy, skoro jedna z nich nadużyła jego zaufanie na takim ważnym stanowisku jakim jest bycie fizjoterapeutką reprezentacji. Teraz mam nadzieję nastąpi złagodzenie ich konfliktu (którego tak naprawdę nigdy nie było), i wszystko potoczy się po myśli dziewczyny.
      Emcia jest taka słodka, że się rozpływam *.* Bartuś w roli kochanego wujka sprawdza się znakomicie, Julita nie musi brać globulek i zając się powiększeniem tego szczęścia, a co!
      Całuję :*

      Usuń
  3. no to mu przygadała. Czekałam tylko kiedy wybuchnie. Ale podobno takie zachowania znacznie oczyszczają atmosferę.
    Druga sprawa: Kurek ty napaleńcu!!!!
    To by było tyle na dziś.
    Pozdrawiam :pp

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj tam oj tam. Ja czekałam właśnie za rozdziałem :)
    Jakieś plagi zeszły na Spałę. Każdy z jakąś kontuzją. Masakra. Co do Bieleckiego. Wreszcie Julita postawiła się łysemu. I dobrze, bo przyszedł i przeprosił. Miejmy nadzieję, że będzie lepiej. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. noooo!!! Bomba! W końcu Jutka postawiła się Bieleckiemu i poszła z nim po całości, właśnie na coś takiego czekałam, aż mu wygarnie wszystkie swoje żale, a Ty to pięknie opisałaś!:) Szpital w Spale, ojjj to nie wróży nic dobrego, ale na posterunku czuwa nasza bohaterka i raz dwa sprawi, że panowie wrócą do formy:)
    Już sobie wyobrażam tych dwumetrowców, zabawiających malutką Emilkę, słodki obrazek na maksa.
    I co Ty chcesz poprawiać w tym rozdziale?? Głupoty opowiadasz wariatko jedna.
    Ściskam mocno! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Wreszcie mogę być w miarę na bieżąco :D
    Strasznie zaskoczyło mnie to zachowanie Bieleckiego na koniec rozdziału o.O Ale tak totalnie pozytywnie no i cieszę się, że Julita będzie mogła teraz już na spokojnie pracować z reprezentacją :)
    Może Bartkowi i Julicie na prawdę przydał by się taki mały szkrab co? :P
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe :*
    Ps. Nadal coś mam z szablonem, ale daje rade :P

    OdpowiedzUsuń