piątek, 13 grudnia 2013

43.



Przygotowania do sezonu idą pełną parą. Zmienił się trener, zmieniła część drużyny, ale nie zmieniło podejście chłopaków, którzy chcą walczyć o najwyższe cele. W minionym tygodniu siatkarzei rozegrali w Zielonej Górze sparingowe spotkania z miejscową drużyną. Prosto z zachodu Polski pojechali na wschód do Zamościa, gdzie rozegrają charytatywny mecz z Jastrzębskim Węglem. Obecnie jestem aktywną studentką i zarówno bezrobotną. Jestem w ciągłym poszukiwaniu pracy, ale nic konkretnego znaleźć nie mogę. Po praktyce w reprezentacji chcę dalej rozwijać się w jak najlepszym ośrodku, zdobywać nowe kompetencje. Ewentualnie mogę zaczepić się w jakiejś pracy związanej z rachunkowością, jednak na bieżąco chcę być w fizjoterapii i to jest głównym  priorytetem. Póki co zapisałam się jako wolontariuszka w bełchatowskim centrum rehabilitacji, jedna z tego żadnych pieniędzy miała nie będę. Studia zaoczne kosztują do tego rachunki, życie, pieniądze z lokaty od dziadków ubywają, a brak jakiegokolwiek wpływu. Bartek niejednokrotnie namawiał mnie żebym używała jego karty i miała dostęp do konta, ale nie zgadzam się na to, żeby wydawać jego pieniądze. Jesteśmy już kilka miesięcy razem, ufamy sobie, lecz nie jestem gotowa na taką decyzję. Dla kogoś może to nic znaczącego, ale nie dla mnie. Dopiero teraz będzie dla nas wielka próba, ja zajmę się studiami i wreszcie pracą mam nadzieję, a Bartek treningi, mecze, wyjazdy.
Od południa opiekuję się Emilką, którą Pati zostawiła u mnie, ponieważ sama wybrała się na zakupy do łódzkiego centrum handlowego. Zbliża się jej rocznica ślubu i chce coś kupić Kacprowi, który obchodzi w ten sam dzień urodziny. Dzisiaj z moją chrześniaczką jemy wszystko co niezdrowe. Najpierw porcja frytek, później cola, a teraz pucharek lodów.
- Emila, gdzie ty to wszystko mieścisz? - serwetką przecieram jej upaciany policzek.
- Do bzuska. - uśmiecha się promiennie.
- Zjedz szybko owoce i pójdziemy po wujka. - przywołuję kelnerkę żeby przyniosła rachunek w między czasie wrzucam do torebki akcesoria, które zdążyłyśmy wyciągnąć siedząc w barze. Ubieram kurtkę, pomagam to samo zrobić chrześniaczce, a przed wyjściem kupujemy jeszcze Bartkowi czekoladowe babeczki, bo z niego większy łakomczuch aniżeli Emilka.
- Ciocia nogi mnie bolą. - staje w miejscu robiąc smutną minkę.
- Już niedaleko, nie dojdziesz?
- Plosze.
- Okej. - biorę Małą na ręce i idziemy pod halę. Jesteśmy przed czasem pustki na parkingu, więc biorę Emilę do sklepu klubowego. Najchętniej kupiłaby wszystko co ma jaskrawy kolor, wynegocjowałam tylko małą pluszową pszczołę i silikonową opaskę, która jej ciągle spada z małej rączki, ale nie przeszkadza jej to, żeby kupić. Gdy wychodzimy ze sklepu podjeżdża autokar z którego rządkiem wychodzą gracze. Odbierają walizki i umawiają z trenerem na popołudniowy trening. Emila biegnie ile sił w nogach do Bartka łapiąc przy tym zająca. Ryczy na pół Bełchatowa, a ja nie mogę jej uspokoić.
- Emilusia popatrz kto idzie do nas. - odwracam ją w stronę chłopaków, którzy idą do nas. Andrzej nie przypadł jej do gustu, bo gdy chciał podać jej rękę zaczyna jeszcze bardziej płakać dodatkowo ściskając mnie za szyję.
- Wrona ty się nie nadajesz nawet do dzieci. - śmieje się z kolegi Karol, który ma uznanie w oczach Marszałkówny. Witam się z częścią chłopaków, z Andrzejem wyjaśniłam kilka dni temu sprawę z urodzin Winiara. Przeprosił za swoje zachowanie sam nie wiedząc co mu wtedy strzeliło do głowy.
- Cześć dziewczyny. Nie wiecie jak się stęskniłem za wami. - wreszcie staje przy nas uśmiechnięty Bartek.
- Nie wątpię. - cmokam go w policzek.
- Emilka, a ty się nie przywitasz ze mną?
- Bo wujku, Emilka miała mały wypadek. - tłumaczę smutną Milusię.
- Emilka bolą rączki? - ogląda dłońki odarte z młodej skórki. Mała nadal nic nie mówi tylko ściska piąstki. Przejmuje ją ode mnie Bartek na ręce i całuje w głowę. Za taki widok kobieta jest zdolna oddać miliony, a ta dwójka od początku ma ze sobą świetny kontakt. Żegnamy się z chłopakami i idziemy do mnie. Marszałkówna niesiona na rękach Bartka z każdą chwilą zwiększa swoją energię i robi się coraz bardziej rozmowna.
Jak zwykle płacze, gdy ma wracać do domu bez nas. Patrycja wtedy zawsze się śmieje, że więcej jej u nas nie zostawi, bo nie dość, że ją rozpieszczamy, to jeszcze Mała w hierarchii ma nas wyżej niż własną rodzicielkę. Ale z dziećmi tak już chyba jest, mama chociaż ją kocha, to czasem i nakrzyczy, a ktoś kto nie ma dziecka na co dzień w domu, to stara się jak najaktywniej rozplanować czas Malcowi.
Na noc przeprowadzam się do Bartka z resztą, gdy nie wyjeżdża to spędzamy noce u mnie albo u niego. Rozgościłam się w jego mieszkaniu, zapożyczyłam bartkowego laptopa, bo ze swojego rzadko korzystam. Znowu jakiś wirus go zaatakował i samo włączenie zajmuje około dziesięciu minut nie mówiąc już otworzenie jakiejś strony.
- Bartuś! - wołam z salonu do przebywającego w kuchni chłopaka.
- Co?
- Możesz przyjść do mnie? - chwilę później siada obok mnie na sofie.
- Co chciałaś hmm?
- Bo wpadłam na genialny pomysł. - sama do siebie się śmieję.
- Jaki?
- Oboje wiemy, że ty nie zawsze lubisz rozdawać autografy.
- Julita, znowu ten temat? Jezu, przegrywamy mecz, a wszyscy myślą, że będę się uśmiechał i pozował do zdjęć. Może jeszcze z każdym utnę krótką pogawędkę, żeby nie mówili jaki to gburowaty jestem. - zauważam wzburzenie w jego głosie.
- Spokojnie, nie spinaj się tak, bo ci żyłka pęknie. - pięścią szturcham go w ramię. - Dlatego, żebyś nie musiał po meczu przeżywać tych katorg, tylko na przykład ze mną postać pod bandą. - ironicznie się uśmiecham. - Napiszesz grzecznie na swoim profilu, że można do ciebie wysłać zdjęcia z kopertą zwrotną, a ty podpiszesz i odeślesz.
- Nie, nie i jeszcze raz nie! - podnosi ton.
- Ale dlaczego?
- Wiesz, jak się dziewczyny w biurze wkurzają?
- Nie martw się załatwię z nimi.
- Nie ma mowy ja się nie będę z tymi kopertami bawił.
- Ty będziesz tylko podpisywał ja się całą resztą zajmę. - kładę laptopa na ławę i przybliżam do Bartka delikatnie muskając jego ust. - Misiaczku, proszę.
- Okej, ale mają tydzień na wysyłanie. - kładzie mnie na sofie przygniatając własnym ciałem.
- Ej no. Cały październik, to raptem dwa i pół tygodnia, dobrze?
- Hmm… jak się postarasz to możemy ponegocjować. - łobuzersko się uśmiecha wodząc nosem po mojej szyi i dekolcie, a rękę wkłada pod bluzkę.
- Jak ja się poświęcam dla tych dziewczyn. - ciężko wzdycham rozbawiając go przy tym.
- Weź im powiedz, że musisz się kochać ze swoim chłopakiem, żeby podpisał zdjęcia.
- Wydaje mi się, że wtedy odechce im się tych autografów. - przekomarzam się z nim. - Aha, i słowo muszę zamień na chcę. Czekaj napiszę posta i jestem cała twoja.
- Nie spodziewałem się, że będziesz tak chętna do seksu.
- No widzisz, jeszcze nie wiesz o mnie wszystkiego.  - cmokam go w kącik ust i podnoszę się z pozycji leżącej do siedzącej, Bartek wklepuje hasło, a ja zajmuję treścią.  

„Witam Was serdecznie :) Siedzę w domu po treningu i wpadłem na pewien pomysł. Co powiecie na to, żebyście do końca października nadsyłali zdjęcia na których chcielibyście żebym Wam się podpisał? Oczywiście zdjęcia z kopertą zwrotną wysyłać możecie tylko na adres klubu PGE Skra Bełchatów. W miarę wolnego czasu będę odsyłał autografy. Pozdrawiam :)”  

- Może być? - kiwa twierdząco głową. Dodaję posta i nim zdążę odłożyć laptopa już pojawiają się pierwsze komentarze i lajki.
- Będziesz jutro czytała, teraz jesteś cała moja, sama tak powiedziałaś. - cieszy się napierając na mnie słodkim stusiedmiokilowym ciężarem.

Kolejne dni szybko mijają. Plusliga zaingurowała rozgrywki, już na początku zdarzają się sensacyjne wyniki spotkań. Faworyci bukmacherów ulegają beniaminkom. Bełchatowianie w cztero setowym meczu pokonują ekipę z Olsztyna. Niestety nie byłam na tym spotkaniu, studia okazały się ważniejsze. W niedzielę zaraz na drugi dzień po spotkaniu Bartek z Andrzejem wybrali się na koncert rapera w łódzkiej Arenie. Bilet w honorowym miejscu czekał aż od urodzin przyjmującego. Wieczór spędziłam z Tercią na małych zakupach w bełchatowskiej Galerii Olimpia. Za namową dziewczyny Andrzeja sprawiłam sobie dość fikuśną bieliznę.
- Jak już cię Bartek w niej zobaczy może mi podziękować. - przebiegle się zaśmiała.
- Jeszcze muszę mu się w niej pokazać.
- Juta, nie bądź taka cnotka. Jak Kura sam nie wie jak sprawić sobie i tobie przyjemność to ja wkraczam do akcji.
- Wystarczająco dużo kompletów od niego dostałam.
- Serio? Nie spodziewałam się tego po nim.  - złośliwie się uśmiecha.
- Bardzo śmieszne!
- No co? Jesteście zbyt idealni. Bartuś - sraltuś. - przewraca oczami. - W ogóle w łóżku dzieje się coś niekonwencjonalnego czy wszystko klasycznie? - jej bezpośredniość szczerze mnie zaskakuje.
- Mam ci mówić jak się kochamy? - wybucham śmiechem.
- Możesz. Jako przyszła psycholożka nie takich opowieści wysłuchiwać będę.
- Nie dzięki, jednak pozbawię cię tych informacji. Tylko mogę ci powiedzieć, że to, że z natury wydaję się spokojna nie odzwierciedla tego, jaka jestem w domu.
- A szkoda myślałam, że dowiem się jaki w łóżku jest bożyszcze kobiet. Ech… - wzdycha ociężale. Wzruszam ramionami śmiejąc się w środku z niej  i upijam łyk cappuccina, które przyniósł nam kelner przed chwilą.

Kolejne spotkanie w ramach rundy zasadniczej bełchatowianie rozgrywają na swoim terenie z ekipą znad morza. Gdańszczanie przebywają w trójgwiazdkowym hotelu Sport znajdującym się nieopodal hali. Korzystając na tym, że nie mam w ten weekend studi wybieram się na mecz. Atmosfera ciut inna jak wrzawa podczas sezonu reprezentacyjnego, ale równie wesoło i miło. Drużyna mojego chłopaka wygrywa spotkanie, chociaż w każdym secie gracze Lotosu stawiali wysoko poprzeczkę. MVP zostaje Karol, jak się okazuje spiker ogłasza, że po raz pierwszy w karierze. Publiczność skanduje jego imię plus podziękowania. Schodzę z trybun podchodząc do siedzących na boisku Bartka z Kubą, pierwszego przelotnie muskam w usta gratulując.
- Kubuś i jak ci nad tym naszym polskim morzem? - kucam przy nich.
- Całkiem dobrze.
- Synek zdrowy? - uśmiecha się na wspomnienie o Malcu.
- Tak, powietrze mu sprzyja. - śmieje się charakterystycznie.
- Chciałabym jeszcze raz wybrać się nad Bałtyk. - teraz to ja się rozmarzam wywracając oczami w górę.
- To się pakuj i niech cie Bartek weźmie.
- Jasne, gdyby nie sezon ligowy, to może bym i wziął. - włącza się przyjmujący.
- Ech, musisz pozbawiać mnie marzeń? Dobra, będę się zbierać. - wstaję i ubieram kurtkę.
- Ja też idę do chłopaków. Do zobaczenia Julita. Cześć stary. - podaje rękę Bartkowi, a mnie przytula.
- Pozdrów Agę. - wołam, gdy się oddala. - Bartek ja wracam do siebie, nie wiem będziesz dzisiaj u mnie? Jakieś specjalne życzenie na kolację?
- No właśnie… Mamy grać u Pawła na play’u. - nieśmiało wyjawia.
- Okej. Przecież nie trzymam cię na uwięzi. - śmieję się widząc jego zakłopotanie.
- Aha, jutro jest parapetówa u Andrzeja zaprosił nas.
- I teraz mi to mówisz jak nic nie mamy dla nich?
- Powiedział przed meczem.
- Czyli mam już co robić wieczorem - znaleźć prezent. Do zobaczenia jutro. - rozchodzimy się ja głównymi drzwiami, Bartek idzie do szatni.
Miła sprzedawczyni doradziła mi gadżet, który ostatnimi czasy robi furorę - elektroniczny korkociąg podobno sprawdza się doskonale w domu.

Włosy wyjątkowo mi się dzisiaj nie układają. Nie pomaga ani lokówka ani prostownica, a nie mam czasu, by jeszcze raz je myć. Spinam je w wysokiego kucyka pozostawiając kosmyk, którym zakrywam frotkę. Ściągam szlafrok i ubieram grafitowe rajstopy, gdy rozlega się dźwięk dzwonka drzwi wejściowych klnę w duchu, bo to na pewno Bartek, ale nie mógł wybrać sobie lepszego momentu. Z powrotem zakładam szlafrok i idę do hollu.
- Nie mogłeś przyjść 10 minut później?
- Miałem być 10 minut temu.
- 10 w tę stronę czy w tamtą… - mruczę sama do siebie i idę dalej się ubierać. Ściągam z wieszaka jasnobrązową sukienkę z rękawem ¾. Siłuję się z zamkiem, jednak z małą pomocą Bartka zasuwam go. Na szyję zakładam łańcuszek z wisiorkiem przedstawiającym srebrnego elfa, który skrzydła ozdobione ma cykoriami, na uszy maleńkie perełki - wkrętki, a na rękę bransoletkę składającą się z trzech obręczy perłowych wiązaną wstążką. Znikam na kolejne 10 minut w łazience robiąc mocniejszy niż zwykle makijaż, psikam perfumami i wychodzę do salonu, żeby ubrać czarne szpilki na słupku. Bartek próbuje swoimi sztuczkami zwabić mnie do pozostania w domu przynajmniej przez chwilę, ale nie ma zmiłuj. Nie po to tyle piękniłam się przed lustrem.
Takie domówki to ja lubię najbardziej, nie wiem jakim sposobem mieści się tutaj tyle osób i nadal jest jeszcze sporo wolnego miejsca? Przynajmniej wcześniej to mieszkanie nie wydawało mi się być tak wielkie. Poznaję kilka nowych osób czy to z byłej drużyny Andrzeja czy znajomych Tery. Bartek nie spuszcza ze mnie z oka co chwilę świergocząc za uchem, że ubrałam zbyt krótką sukienkę.
- Karol coś za bardzo na ciebie patrzy. - siedzimy sami w fotelu, a Kłos przy wysepce w kuchni, lecz mamy bezpośredni widok na niego.
- Zwariowałeś? - popijam drinka i śmieję z jego wywodów. - Bartuś, oni widzą tylko sukienkę, a ty to co pod nią. - seksownie mruczę do jego ucha.
- To może wracamy, co?
- Nie ma mowy! - wstaję ciągnąc go za rękę , by przeprowadzić go na środek pokoju służącego dzisiaj za scenę taneczną. Nikt nie nadużywa alkoholu, ale też nie ma osoby niepijącej chyba. W ogóle dziwnie się czuję poznając nowego trenera Skry, który każe zwracać się do siebie po imieniu, reszcie chłopaków również. Odróżnia czas zabawy od profesjonalnego zajęcia. Tutaj jest w celach prywatnych, a nie ich sternikiem. Zachowuje się jak równy z równym. Chłopakom udaje się przesunąć godzinę treningu z 8.30 na 10, bo całkowite odpuszczenie nie wchodziło w grę. Swobodnie rozmawia mi się z Miguelem, nie spodziewałam się, że jest tak miłym i sympatycznym człowiekiem. Hiszpan wypytywał mnie o pracę w reprezentacji czy wykształcenie związane z fizjoterapią. Totalnie zaskoczyło mnie jego zdanie : ”Chciałbym widzieć cię w mojej Skrze”. Wydawało mi się to górnolotne i nie przywiązywałam do tego większej uwagi zmieniając temat na inny.
                                                                                                                                               

Twoja dwulicowość nowość. To chyba tyle.
Do zobaczenia :*

7 komentarzy:

  1. awwwwwww <3 ale słodko. Dobra śmieję się. Fajnie, że wszystko się układa. A ta praca. Żeby to sie tak ludziom spełniały marzenia, aby wszyscy czekali z otwartymi ramionami. Echhhhh, rozmarzyłam się, bo ja na tyle serdeczności liczyc nie mogę niestety. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Nominowałam Cię do Liebster Blog Award! Mam nadzieją, że odpowiesz na moje pytania. Więcej na http://boobojeczujemytosamo.blogspot.com/2013/12/liebster-blog-award.html Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mamy razem z Dzuzeppe dla ciebie dobrą informację. Zostałaś nominowana przez nas do Nagrody Liebster Award. Szczegóły znajdziesz na http://wciaz-trwa-sobotnia-noc.blogspot.com/p/liebster-award.html :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Się Julitka rozochociła :D
    Ja tam się cieszę, że staje się pewniejsza siebie i odrobinę perwersyjna, bo to w odpowiednich ilościach na pewno nie zaszkodzi ;)
    Emilka skradła właśnie w tym momencie moje serce :D Bo wcześniej była dla mnie taką uroczą małą dziewczynką, a teraz mi się jeszcze bardziej spodobała :D No bo się chyba brodacza grającego na bełchatowskim środku wystraszyła, a Karol nie omieszkał tego od razu skomentować, ciekawe, czy w rzeczywistości wrzuciłby scenką na swojego funpage :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. No robi się pewniejsza :) Mała jest dobra :) Andrzej jej się nie spodobał to nie chciała nawet się z nim witać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Miałam wczoraj skomentować, ale padłam m.in po nadmiarze Golców :P
    Zdecydowanie Kurkofanki nie chciały by tych autografów jakby wiedział co sobie ich bożyszcz zażyczył za podpisanie zdjęć czy innych przedmiotów jakie nadeślą :P
    Emilka już swoją słodkością przechodzi sama siebie, a Bartkowi i Julicie pasowałoby takie małe bobo :D Ale ja jako wtajemniczona coś tam wiem ^^
    Bartek to naprawdę przesadza. Julita ma zgrabne nogi to pokazuje, a on nie ma nic do tego czy ta sukienka jest za krótka czy nie jest ;)
    Ściskam! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ach...gdyby tak każdy proponował nowo poznanym ludziom pracę, to byłabym w siódmym niebie. Ta Julita ma niebywałe szczęście. Muszę powiedzieć, że Kurek byłby świetnym ojcem, widać to po tym, jak Emilka na niego reaguje, jak Bartek się do niej odnosi-tak jakby była jego córką. Julita tak samo. W przyszłości będą wspaniałymi rodzicami.

    OdpowiedzUsuń