Medal, który
Bartek przywiózł z Ankary został przekazany na aukcję. Taki był jego zamysł, a
ja go tylko mogę wspierać. Postanowiliśmy, że pieniądze zostaną przekazane na
„Fundację Hipoterapię”, zajmującą się rehabilitacją dzieci niepełnosprawnych
cierpiących na porażenie mózgowe, autyzm, zespół Downa, opóźnienia
psychoruchowe, nadpobudliwość lub zaburzenia emocjonalne. Jeszcze nigdy nie
widziałam, żeby sukces tak bardzo go nie cieszył, zarzuca sobie, że mógł zagrać
lepiej, mógł mieć medal z cenniejszego kruszcu i więcej pieniędzy z niego
uzyskać na rzecz dzieci. Na nic moje słowa, że nie ważny kolor, gdyż kupujący
będzie chciał mieć oryginalny medal zawodnika Skry wywalczony w lidze mistrzów, lecz nie idzie mu przegadać.
Wcześnie
rano Bartek z kilkoma chłopakami, którzy studiują indywidualnie pojechali do
Olsztyna. Ma o tyle dobrze, że pod koniec semestru będzie bronił pracę
magisterską. Przed południem jadę do Pabianic odwiedzić Alę, gdyż dawno się nie
widziałyśmy, a ma dzisiaj na popołudniową zmianę. Od niej wstępuję do rodziców,
tata jest w pracy, a mama mnie gani, że dawno u niej nie byłam.
- Dobrze u
Was Juta? - szpiegowski wzrok rodzicielki ogarnął mnie.
- Bardzo
dobrze mamuś.
- To gdzie
jest Bartek?
- W
Olsztynie, coś ma tam związanego ze studiami. Osobiście nie ogarniam jego
studiów, gdyż mało kiedy tam się pojawia.
- Jesteś
dziewczyną sportowca, on nie ma weekendów wolnych.
- Wiem.
- Julita
mogę zadać ci dość prywatne pytanie?
- Możesz.
- Myślisz o
wspólnej przyszłości z Bartkiem? Wiem, że jesteś jeszcze młoda, ale
ćwierćwiecze minęło… - urwała swój wywód podnosząc mi ciśnienie.
- Tak,
myślimy. - zaakcentowałam wspólną końcówkę. - Jakbyś zapomniała mam jeszcze 1,5
roku studiów, niedawno zostałam zatrudniona nie zrobię teraz przerwy
macierzyńskiej, bo nie da się zaraz wrócić, będąc matką nigdy w pełni nie wrócę
do obowiązków, bo zawsze będę myślami z dzieckiem. Bartek doskonale o tym wie i
nie przesadzaj bo mam dopiero 25 lat, a nie 35!
- Nie musisz
tak się unosić. A planujecie zamieszkać razem?
- Mamo. Nie
mieszkamy razem na razie. Za 1,5 miesiąca Bartkowi zaczyna się sezon reprezentacyjny
i do jesieni będzie gościem w domu. Nie
czujemy potrzeby zakneblowania się razem w domu, dobrze nam jest jak jest. Nie
marz sobie za dużo, bo od zawsze ci mówiłam, że mi ślub do szczęścia nie
potrzebny i nadal jestem tego zdania.
- Julita, jak
tak można?! -wstaje od stołu i szuka jakiegoś zajęcia.
- Nie musisz
tego akceptować. Przepraszam bardzo, wiem, że jesteś moją mamą, kochasz mnie,
ale nie pozwolę, żeby ktoś kierował moim życiem.
- A co na to
Bartek?
- Jeszcze
nic. Może kiedyś zmienię zdanie, na razie nie. Możemy zmienić temat? -
podirytowana zwierzeniami niedługo kończę wizytę w domu rodzinnym. W drodze powrotnej zatrzymuję się pod galerią, by zrobić większe zakupy, przypadkowo spotykam się z Adą,
która zaprasza mnie do siebie. Po kolejnych niespodziewanych odwiedzinach
wieczorem trafiam do domu, rozpakowuję zakupy i jadę do Bartka. Parkuję
samochód pod blokiem i schodami pnę się na
trzecie piętro.
- Wizyta w
Pabianicach całkiem udana. - komentuje, gdy na powitanie obdarzam go
pocałunkiem.
- Średnio. O
ile z Alą bardzo, tak z mamą prawie się pokłóciłam.
- Julita, ty
pokłóciłaś? - wystawia oczy z wrażenia.
- Jak się
wtrąca, to ja cichutko siedzieć nie będę.
- Nie złość
się, zapewne chce ci na dobre.
- Gdy ja mam
z tobą doskonale. - przybliżam się do niego przytulając.
- Twoja mama
uważa, że nie jestem dobrą partią dla
jej córki? - pyta zaskoczony.
-Oj nie, ona
ciebie uwielbia. Przepraszam, nie chce mi się o tym gadać. - objęta silnym
ramieniem przykładam głowę do jego bluzy i wpatruję w podłogę. Siedzimy w
ciszy, której nie chcemy przerywać, a bliskość oddaje wszystkie
niewypowiedziane słowa. - Bartuś.
- Yhym. -
dalej nie podnosi głowy, którą oparł o moją.
- Głodna
jestem. - wybucha śmiechem.
- I co mam
ci zrobić coś do jedzenia?
- A mógłbyś?
- Co chcesz?
- Nie wiem,
kanapki jakieś mogą być.
- Dobra. -
wstaje, a ja kładę się na chwilę na sofie. Wchodzę do kuchni, robię nam herbatę
i siadam przy stole. - Smacznego. -
stawia przede mną talerz z kanapkami, które zjadam w zawrotnym tempie.
- Jadę jutro
z Alą na narty.
- W
ostatnich weekend marca?
-
Sprawdzałyśmy warunki nie jest idealnie, ale jak na tę porę całkiem
przyzwoicie. Jutro mam tylko dopołudniowy trening. W
niedzielę popołudniu wracamy.
- Czyli mogę
iść z chłopakami na miasto, a tam wódka, dziewczyny i seks. - zaczyna się droczyć.
- Bartek! Ja
ci dam dziewczyny i seks.
- Jak ciebie
nie będzie. - podśmiechuje się.
- Ale jak
wrócę to wynagrodzę tą krótką nieobecność.
- Zostajesz
dziś u mnie? - przyciska mnie do siebie.
- Mogę zostać,
tylko śpimy spokojnie.
- Dobrze,
czy ja coś mówię? Ważne, żebyś została. - dłonią gładzę jego policzek,
subtelnie uśmiechając. Uwielbiam, gdy jest właśnie taki, nie naciska, potrafi
odgadnąć co mam w zamyśle.
Mój ukochany Peugeot znowu pokazał co potrafi. Gdy dojeżdżałyśmy do Mysłowic
złapałyśmy gumę. Żadna z nas nie potrafiła wymienić koła, lecz na nasze
szczęście pokazał kulturę wśród kierowców pan Staszek, który pomógł wymienić
dziurawą oponę. Do Muszyny dotarłyśmy po dziewiętnastej, zmęczone drogą nie
miałyśmy ochoty na żadne wyjście do miejscowych barów. Zjadłyśmy kolację i
poszłyśmy spać, choć i z pokojem był problem, ponieważ Ala złamała klucz podczas
przekręcania w zamku. Osoby odpowiedzialne za takie awarie wezwały ślusarza, a
nasze wejście do pokoju wydłużyło się o dwie godziny.
W sobotę bez
żadnych niespodzianek po dziewiątej
poszłyśmy na stok. Ala z nartami i kijkami, a ja z deską. Warunki jak na
ostatnie dni marca nie najgorsze, choć miejscami było widać ziemię, więc
musiałyśmy momentami sprytnie ją omijać. Dla osób, które nie pierwszy raz mają
styczność ze stokiem i potrafią w miarę dobrze jeździć warunki względne, lecz
dla nowicjuszy z pewnością niegodne polecenia. Wczesno wiosenne dni są dość
długie i po siedemnastej było jeszcze jasno także wykorzystywałyśmy każdą
chwilę, by poszosować na stoku. Wieczorem planowałyśmy wyjść na piwo do
pobliskiej karczmy w stylu góralskim. Wcześniej odpaliłam laptopa, by zadzwonić
na skype do Bartka, ponieważ telefony mają tutaj problem z zasięgiem. Taka sama
sytuacja była rok temu.
- Cześć. -
uśmiecham się widząc jego mokre włosy w nieładzie.
- No cześć.
Poczekaj koszulkę ubiorę, bo właśnie prysznic brałem.
- Nie idź!
Chcę popatrzeć na ciebie takiego. - szczerzę się zaskakując go chyba. - Co tak zdziwiony? Mogę podziwiać twoją
muskulaturę i nie będziesz dobierał się do mnie.
- Igrasz
sobie. - zza moich pleców wyskakuje Ala i chwilę gadamy w trójkę. Przyjaciółka
idzie wziąć prysznic i znowu zostajemy we dwoje.
- Też gdzieś
się wybierasz?
- Do Andrzeja
idę z Karolem, Pawłem i Wojtkiem. Może Daniel też się zjawi. A wiesz co,
dzisiaj twoja mama była u mnie.
- A po co?
- Bo nie
mogła się do ciebie dodzwonić, a mieszkania nie otwierałaś.
- Aha, no bo
ja jej nie mówiłam, że jadę w góry.
- Nawet
fajnie, że mnie odwiedziła, bo zostawiła mnóstwo jedzenia, które tobie miała
dać.
- No to
zostaw coś na jutro, jak wrócę.
- A o której
wracacie?
- Jak nie
będzie słońce świecić, to da się dłużej pojeździć, więc popołudniu wyjedziemy.
Dobra, kończę, bo Ala już się umyła. Bawcie się dobrze, pa. - przesyłam buźkę i
rozłączam się. Pół godziny później opuszczamy hotel i idziemy na babskie
pogaduszki przy ciepłym, chmielnym napoju.
Kolejny
tydzień to ciągłe treningi i przygotowania do drugiej rundy fazy play-off w
której Bełchatowianie zmierzą się z ekipą z Kędzierzyna. W sezonie raz z nimi
wygraliśmy, raz przegraliśmy. Obecnie statystycy sprawdzili każdego zawodnika i
swoje obserwacje przekazali trenerowi, który ze swoim sztabem pokaże analizę
chłopakom. Znamy ich grę, ale spotkania z pewnością będą bardzo ciężkie. W
każdej kolejnej rundzie zmagają się same najlepsze zespoły, a z każdym meczem
zmęczenie będzie się potęgowało, dlatego z Tomkiem będę robiła co w naszej
mocy, by chłopaki mogli rozgrywać najważniejsze mecze.
Dwa
spotkania w Bełchatowie wygrane przez miejscową drużynę, dwa w opolskim wygrane
przez gospodarzy. Piąty mecz rozstrzygnie, która drużyna zagra o mistrzostwo.
Trzymam mocno kciuki za Bartka i jego kolegów. Przewagę mentalną mają gracze ze
Skry, tłum kibiców będzie ich dopingował, przewaga hali, ale kędzierzyński zespół
będzie równie zmotywowany i nie odda meczu bez walki.
Siedzę obok
statystyka w vipowskim rzędzie ubrana w koszulkę polo z logiem zespołu na kieszonce po lewej stronie. Denerwuję się chyba bardziej niż chłopaki, którzy już wyszli z szatni
rozgrzać się. Widać w ich oczach wielką sportową walkę i zadziorność. Rozpoczynamy
dobrze spotkanie, ale zespół prowadzony przez Sebastiana Świderskiego nie
pozwala odskoczyć nawet na dwa punkty. Walka trwa punkt za punkt, pod koniec
pierwszego seta Bartek zdobywa punkt przez asa serwisowego, drugiej zagrywki
nie odbiera libero przeciwnego zespołu, a setową piłkę Kędzierzynie posyłają w
siatkę i zmieniamy połowę boiska z podniesionymi głowami. Drugi set z wyraźną
przewagą również zostaje zapisany na konto Skry, lecz w trzecim odradzają się
goście. Mimo dwóch setboli nie bronimy czwartego seta i rozpoczyna się nerwówka.
W decydującym piątym secie punkty zdobywane są seriami, gdy jedna drużyna
odskoczy na dwa - trzy oczka zaraz przeciwnik dogania. 14 - 13 dla Zaksy, serwuje
Możdżonek, wysoki flot, którego odbiera Paweł, wystawia Nico, atakuje Mariusz.
Piłka styka się prawie z dziewiątą linią boiska, siatkarze z Kędzierzyna cieszą
się ze zwycięstwa nie czekając na decyzję sędziów. Po wideoweryfkacji punkt
zostaje przyznany Bełchatowianom. Do zagrywki przygotowuje się Bartek. Modlę się,
byle nie zepsuł zagrywki. Odprawia swój rytuał, podbija wysoko i z całą mocą
przebija na stronę przeciwnika. Piotrek nie radzi sobie z odebraniem, dobiega
do niego Michał, ale za późno piłka styka się z boiskiem. Kibice żółto -
czarnych domagają się ostatniego punktu. Znowu serwuje Bartek, znowu ta sama
technika serwu, jednak tym razem Gacek perfekcyjnie przyjmuje, a Grzesiek
atakuje. Wojtek, który dał świetną zmianę Stefanowi broni piłkę, ponownie
rozgrywa Nico atakuje Bartek, który nie boi użyć ręki do skończenia piłki. Wygrywamy
spotkanie, przechodzimy do finału rozgrywek. Euforii w hali nie ma końca. Ekipa
z Kędzierzyna rozgoryczona porażką opuszcza szybko halę kierując się do szatni.
Zawodnicy
dostali dzień wolnego po wycieńczającym spotkaniu i ruszyły kolejne przygotowania
do ostatecznej walki o królowanie przez najbliższy rok. Na pewno Bełchatowianie
poprawią wynik z poprzedniego roku kiedy to zdobyli brązowe medale, lecz nie
zadowolą się srebrem, gdyż będą walczyć o powrót korony na ul. Dąbrowskiego. O brąz
zmierzą się gracze z Rzeszowa i Kędzierzyna. Pretendentem do złota będą
Jastrzębianie, którzy są głodni triumfu w najwyższej klasie rozgrywek
siatkarskich w Polsce.
Spędzamy wspólnie
wieczór po ciężkim treningu. Chłopaki odczuwają katorżnicze mecze, a my fizjoterapeuci staramy się uśmierzyć ich ból. Przygotowujemy
kolację, bierzemy prysznic i spędzamy czas na kanapie oglądając jakiś
przyrodniczy kanał w telewizji. Przysypiam, gdy budzi mnie dźwięk nadsyłanego
smsa na bartkowy telefon. Komórka leży obok mnie i już chcę mu podać, gdy widzę
podpis Ali jako nadawcy.
- Ala ci
smsa przysłała. - informuję go lekko zaskoczona.
- Pewnie do
ciebie nie może się dodzwonić, bo masz telefon w ładowarce w sypialni, to pisze
do mnie. Możesz odczytać. - nieprzerwanie ogląda „Zwierzęta w dżungli”.
- „Nie
pozwól Julicie wejść na internet”. - czytam na jednym tchu. Po chwili dochodzi do
mnie, że sms Ali dotyczy mnie. Bartek natychmiast odwraca się do mnie
sprawdzając reakcję. Czuję nieprzyjemne ściskanie w żołądku i wiem, że coś
musiało się stać.
Witam.
Jak zauważyłyście akcja trochę
przyspieszyła, rozdziały krótsze. Dzisiaj dużo opisówki, mam nadzieje, że
strasznie nie zanudziłam.
Nie będę żebrać o komentarze, bo po
pierwsze już mi głupio, a po drugie nie o to chodzi tutaj chyba. Tylko trochę
przykro, jeśli z liczby chociaż 10 zrobiły się 4. Okej, nie zmuszam nikogo do
czytania.
Pozdrawiam :)
Twoja dwulicowość - ostatni!
Ask / Patryk
Michał - możecie spodziewać się w niedzielę (02.03), choć nie obiecuję!
Ask / Patryk
Michał - możecie spodziewać się w niedzielę (02.03), choć nie obiecuję!