piątek, 28 lutego 2014

52.



Medal, który Bartek przywiózł z Ankary został przekazany na aukcję. Taki był jego zamysł, a ja go tylko mogę wspierać. Postanowiliśmy, że pieniądze zostaną przekazane na „Fundację Hipoterapię”, zajmującą się rehabilitacją dzieci niepełnosprawnych cierpiących na porażenie mózgowe, autyzm, zespół Downa, opóźnienia psychoruchowe, nadpobudliwość lub zaburzenia emocjonalne. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby sukces tak bardzo go nie cieszył, zarzuca sobie, że mógł zagrać lepiej, mógł mieć medal z cenniejszego kruszcu i więcej pieniędzy z niego uzyskać na rzecz dzieci. Na nic moje słowa, że nie ważny kolor, gdyż kupujący będzie chciał mieć oryginalny medal zawodnika Skry wywalczony w lidze mistrzów, lecz nie idzie mu przegadać.  
Wcześnie rano Bartek z kilkoma chłopakami, którzy studiują indywidualnie pojechali do Olsztyna. Ma o tyle dobrze, że pod koniec semestru będzie bronił pracę magisterską. Przed południem jadę do Pabianic odwiedzić Alę, gdyż dawno się nie widziałyśmy, a ma dzisiaj na popołudniową zmianę. Od niej wstępuję do rodziców, tata jest w pracy, a mama mnie gani, że dawno u niej nie byłam.
- Dobrze u Was Juta? - szpiegowski wzrok rodzicielki ogarnął mnie.
- Bardzo dobrze mamuś.
- To gdzie jest Bartek?
- W Olsztynie, coś ma tam związanego ze studiami. Osobiście nie ogarniam jego studiów, gdyż mało kiedy tam się pojawia.
- Jesteś dziewczyną sportowca, on nie ma weekendów wolnych.
- Wiem.
- Julita mogę zadać ci dość prywatne pytanie?
- Możesz.
- Myślisz o wspólnej przyszłości z Bartkiem? Wiem, że jesteś jeszcze młoda, ale ćwierćwiecze minęło… - urwała swój wywód podnosząc mi ciśnienie.
- Tak, myślimy. - zaakcentowałam wspólną końcówkę. - Jakbyś zapomniała mam jeszcze 1,5 roku studiów, niedawno zostałam zatrudniona nie zrobię teraz przerwy macierzyńskiej, bo nie da się zaraz wrócić, będąc matką nigdy w pełni nie wrócę do obowiązków, bo zawsze będę myślami z dzieckiem. Bartek doskonale o tym wie i nie przesadzaj bo mam dopiero 25 lat, a nie 35!
- Nie musisz tak się unosić. A planujecie zamieszkać razem?
- Mamo. Nie mieszkamy razem na razie. Za 1,5 miesiąca Bartkowi zaczyna się sezon reprezentacyjny i do jesieni będzie gościem w domu.  Nie czujemy potrzeby zakneblowania się razem w domu, dobrze nam jest jak jest. Nie marz sobie za dużo, bo od zawsze ci mówiłam, że mi ślub do szczęścia nie potrzebny i nadal jestem tego zdania.
- Julita, jak tak można?! -wstaje od stołu i szuka jakiegoś zajęcia.
- Nie musisz tego akceptować. Przepraszam bardzo, wiem, że jesteś moją mamą, kochasz mnie, ale nie pozwolę, żeby ktoś kierował moim życiem.
- A co na to Bartek?
- Jeszcze nic. Może kiedyś zmienię zdanie, na razie nie. Możemy zmienić temat? - podirytowana zwierzeniami niedługo kończę wizytę w domu rodzinnym. W drodze powrotnej zatrzymuję się pod galerią, by zrobić większe zakupy, przypadkowo spotykam się z Adą, która zaprasza mnie do siebie. Po kolejnych niespodziewanych odwiedzinach wieczorem trafiam do domu, rozpakowuję zakupy i jadę do Bartka. Parkuję samochód pod blokiem i schodami pnę się  na  trzecie piętro.
- Wizyta w Pabianicach całkiem udana. - komentuje, gdy na powitanie obdarzam go pocałunkiem.
- Średnio. O ile z Alą bardzo, tak z mamą prawie się pokłóciłam.
- Julita, ty pokłóciłaś? - wystawia oczy z wrażenia.
- Jak się wtrąca, to ja cichutko siedzieć nie będę.
- Nie złość się, zapewne chce ci na dobre.
- Gdy ja mam z tobą doskonale. - przybliżam się do niego przytulając.
- Twoja mama uważa,  że nie jestem dobrą partią dla jej córki? - pyta zaskoczony.
-Oj nie, ona ciebie uwielbia. Przepraszam, nie chce mi się o tym gadać. - objęta silnym ramieniem przykładam głowę do jego bluzy i wpatruję w podłogę. Siedzimy w ciszy, której nie chcemy przerywać, a bliskość oddaje wszystkie niewypowiedziane słowa. - Bartuś.
- Yhym. - dalej nie podnosi głowy, którą oparł o moją.
- Głodna jestem. - wybucha śmiechem.
- I co mam ci zrobić coś do jedzenia?
- A mógłbyś?
- Co chcesz?
- Nie wiem, kanapki jakieś mogą być.
- Dobra. - wstaje, a ja kładę się na chwilę na sofie. Wchodzę do kuchni, robię nam herbatę i siadam przy stole.  - Smacznego. - stawia przede mną talerz z kanapkami, które zjadam w zawrotnym tempie.
- Jadę jutro z Alą na narty.
- W ostatnich weekend marca?
- Sprawdzałyśmy warunki nie jest idealnie, ale jak na tę porę całkiem przyzwoicie. Jutro mam tylko dopołudniowy trening. W niedzielę popołudniu wracamy.
- Czyli mogę iść z chłopakami na miasto, a tam wódka, dziewczyny i seks. - zaczyna się droczyć.
- Bartek! Ja ci dam dziewczyny i seks.
- Jak ciebie nie będzie. - podśmiechuje się.
- Ale jak wrócę to wynagrodzę tą krótką nieobecność.
- Zostajesz dziś u mnie? - przyciska mnie do siebie.
- Mogę zostać, tylko śpimy spokojnie.
- Dobrze, czy ja coś mówię? Ważne, żebyś została. - dłonią gładzę jego policzek, subtelnie uśmiechając. Uwielbiam, gdy jest właśnie taki, nie naciska, potrafi odgadnąć co mam w zamyśle.

Mój ukochany Peugeot znowu pokazał co potrafi. Gdy dojeżdżałyśmy do Mysłowic złapałyśmy gumę. Żadna z nas nie potrafiła wymienić koła, lecz na nasze szczęście pokazał kulturę wśród kierowców pan Staszek, który pomógł wymienić dziurawą oponę. Do Muszyny dotarłyśmy po dziewiętnastej, zmęczone drogą nie miałyśmy ochoty na żadne wyjście do miejscowych barów. Zjadłyśmy kolację i poszłyśmy spać, choć i z pokojem był problem, ponieważ Ala złamała klucz podczas przekręcania w zamku. Osoby odpowiedzialne za takie awarie wezwały ślusarza, a nasze wejście do pokoju wydłużyło się o dwie godziny.
W sobotę bez żadnych niespodzianek  po dziewiątej poszłyśmy na stok. Ala z nartami i kijkami, a ja z deską. Warunki jak na ostatnie dni marca nie najgorsze, choć miejscami było widać ziemię, więc musiałyśmy momentami sprytnie ją omijać. Dla osób, które nie pierwszy raz mają styczność ze stokiem i potrafią w miarę dobrze jeździć warunki względne, lecz dla nowicjuszy z pewnością niegodne polecenia. Wczesno wiosenne dni są dość długie i po siedemnastej było jeszcze jasno także wykorzystywałyśmy każdą chwilę, by poszosować na stoku. Wieczorem planowałyśmy wyjść na piwo do pobliskiej karczmy w stylu góralskim. Wcześniej odpaliłam laptopa, by zadzwonić na skype do Bartka, ponieważ telefony mają tutaj problem z zasięgiem. Taka sama sytuacja była rok temu.
- Cześć. - uśmiecham się widząc jego mokre włosy w nieładzie.
- No cześć. Poczekaj koszulkę ubiorę, bo właśnie prysznic brałem.
- Nie idź! Chcę popatrzeć na ciebie takiego. - szczerzę się zaskakując go chyba. - Co tak zdziwiony? Mogę podziwiać twoją muskulaturę i nie będziesz dobierał się do mnie.
- Igrasz sobie. - zza moich pleców wyskakuje Ala i chwilę gadamy w trójkę. Przyjaciółka idzie wziąć prysznic i znowu zostajemy we dwoje. 
- Też gdzieś się wybierasz?
- Do Andrzeja idę z Karolem, Pawłem i Wojtkiem. Może Daniel też się zjawi. A wiesz co, dzisiaj twoja mama była u mnie.
- A po co?
- Bo nie mogła się do ciebie dodzwonić, a mieszkania nie otwierałaś.
- Aha, no bo ja jej nie mówiłam, że jadę w góry.
- Nawet fajnie, że mnie odwiedziła, bo zostawiła mnóstwo jedzenia, które tobie miała dać.
- No to zostaw coś na jutro, jak wrócę.
- A o której wracacie?
- Jak nie będzie słońce świecić, to da się dłużej pojeździć, więc popołudniu wyjedziemy. Dobra, kończę, bo Ala już się umyła. Bawcie się dobrze, pa. - przesyłam buźkę i rozłączam się. Pół godziny później opuszczamy hotel i idziemy na babskie pogaduszki przy ciepłym, chmielnym napoju.

Kolejny tydzień to ciągłe treningi i przygotowania do drugiej rundy fazy play-off w której Bełchatowianie zmierzą się z ekipą z Kędzierzyna. W sezonie raz z nimi wygraliśmy, raz przegraliśmy. Obecnie statystycy sprawdzili każdego zawodnika i swoje obserwacje przekazali trenerowi, który ze swoim sztabem pokaże analizę chłopakom. Znamy ich grę, ale spotkania z pewnością będą bardzo ciężkie. W każdej kolejnej rundzie zmagają się same najlepsze zespoły, a z każdym meczem zmęczenie będzie się potęgowało, dlatego z Tomkiem będę robiła co w naszej mocy, by chłopaki mogli rozgrywać najważniejsze mecze.
Dwa spotkania w Bełchatowie wygrane przez miejscową drużynę, dwa w opolskim wygrane przez gospodarzy. Piąty mecz rozstrzygnie, która drużyna zagra o mistrzostwo. Trzymam mocno kciuki za Bartka i jego kolegów. Przewagę mentalną mają gracze ze Skry, tłum kibiców będzie ich dopingował, przewaga hali, ale kędzierzyński zespół będzie równie zmotywowany i nie odda meczu bez walki.
Siedzę obok statystyka w vipowskim rzędzie ubrana w koszulkę polo z logiem zespołu na kieszonce po lewej stronie. Denerwuję się chyba bardziej niż chłopaki, którzy już wyszli z szatni rozgrzać się. Widać w ich oczach wielką sportową walkę i zadziorność. Rozpoczynamy dobrze spotkanie, ale zespół prowadzony przez Sebastiana Świderskiego nie pozwala odskoczyć nawet na dwa punkty. Walka trwa punkt za punkt, pod koniec pierwszego seta Bartek zdobywa punkt przez asa serwisowego, drugiej zagrywki nie odbiera libero przeciwnego zespołu, a setową piłkę Kędzierzynie posyłają w siatkę i zmieniamy połowę boiska z podniesionymi głowami. Drugi set z wyraźną przewagą również zostaje zapisany na konto Skry, lecz w trzecim odradzają się goście. Mimo dwóch setboli nie bronimy czwartego seta i rozpoczyna się nerwówka. W decydującym piątym secie punkty zdobywane są seriami, gdy jedna drużyna odskoczy na dwa - trzy oczka zaraz przeciwnik dogania. 14 - 13 dla Zaksy, serwuje Możdżonek, wysoki flot, którego odbiera Paweł, wystawia Nico, atakuje Mariusz. Piłka styka się prawie z dziewiątą linią boiska, siatkarze z Kędzierzyna cieszą się ze zwycięstwa nie czekając na decyzję sędziów. Po wideoweryfkacji punkt zostaje przyznany Bełchatowianom. Do zagrywki przygotowuje się Bartek. Modlę się, byle nie zepsuł zagrywki. Odprawia swój rytuał, podbija wysoko i z całą mocą przebija na stronę przeciwnika. Piotrek nie radzi sobie z odebraniem, dobiega do niego Michał, ale za późno piłka styka się z boiskiem. Kibice żółto - czarnych domagają się ostatniego punktu. Znowu serwuje Bartek, znowu ta sama technika serwu, jednak tym razem Gacek perfekcyjnie przyjmuje, a Grzesiek atakuje. Wojtek, który dał świetną zmianę Stefanowi broni piłkę, ponownie rozgrywa Nico atakuje Bartek, który nie boi użyć ręki do skończenia piłki. Wygrywamy spotkanie, przechodzimy do finału rozgrywek. Euforii w hali nie ma końca. Ekipa z Kędzierzyna rozgoryczona porażką opuszcza szybko halę kierując się do szatni.

Zawodnicy dostali dzień wolnego po wycieńczającym spotkaniu i ruszyły kolejne przygotowania do ostatecznej walki o królowanie przez najbliższy rok. Na pewno Bełchatowianie poprawią wynik z poprzedniego roku kiedy to zdobyli brązowe medale, lecz nie zadowolą się srebrem, gdyż będą walczyć o powrót korony na ul. Dąbrowskiego. O brąz zmierzą się gracze z Rzeszowa i Kędzierzyna. Pretendentem do złota będą Jastrzębianie, którzy są głodni triumfu w najwyższej klasie rozgrywek siatkarskich w Polsce.  
Spędzamy wspólnie wieczór po ciężkim treningu. Chłopaki odczuwają katorżnicze mecze, a my fizjoterapeuci staramy się uśmierzyć ich ból. Przygotowujemy kolację, bierzemy prysznic i spędzamy czas na kanapie oglądając jakiś przyrodniczy kanał w telewizji. Przysypiam, gdy budzi mnie dźwięk nadsyłanego smsa na bartkowy telefon. Komórka leży obok mnie i już chcę mu podać, gdy widzę podpis Ali jako nadawcy.
- Ala ci smsa przysłała. - informuję go lekko zaskoczona.
- Pewnie do ciebie nie może się dodzwonić, bo masz telefon w ładowarce w sypialni, to pisze do mnie. Możesz odczytać. - nieprzerwanie ogląda „Zwierzęta  w dżungli”.
- „Nie pozwól Julicie wejść na internet”. - czytam na jednym tchu. Po chwili dochodzi do mnie, że sms Ali dotyczy mnie. Bartek natychmiast odwraca się do mnie sprawdzając reakcję. Czuję nieprzyjemne ściskanie w żołądku i wiem, że coś musiało się stać.
                                                                                                                                            

Witam.
Jak zauważyłyście akcja trochę przyspieszyła, rozdziały krótsze. Dzisiaj dużo opisówki, mam nadzieje, że strasznie nie zanudziłam.
Nie będę żebrać o komentarze, bo po pierwsze już mi głupio, a po drugie nie o to chodzi tutaj chyba. Tylko trochę przykro, jeśli z liczby chociaż 10 zrobiły się 4. Okej, nie zmuszam nikogo do czytania.
Pozdrawiam :)
Twoja dwulicowość - ostatni! 
 Ask / Patryk 
 Michał - możecie spodziewać się w niedzielę (02.03), choć nie obiecuję!

10 komentarzy:

  1. Jak mogłaś zakończyć w takim momencie?! ;O
    Ciekawe, co się stało...
    Mam nadzieję, że to nie zmieni nic pomiędzy Julitą i Bartkiem ;)

    Nie zanudziłaś, co Ty xdd
    JA CZYTAM ZAWSZE!
    Pozdrawiam, Patrycja ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. W takim momencie przerwać, teraz przez cały tydzień będę sie zastanawiała co mogło się stać.
    Ty i Twoje opowiadania nigdy mnie nie zanudza i zawsze czytam je z wielką przyjemnością, a niestety czasami czasu na napisanie komentarza nie ma, więc przepraszam i postaram się poprawić ;)
    Pozdrawiam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. W takim momencie wredna jestes

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo to dowaliłaś kompletnie z tą końcówką o.O
    nie spodziewałam się takiego zakończenia rozdziału, coś za spokojnie było :)
    to opowiadanie jest super, jak tylko wracam do domu w piątek to pierwsze co to sprawdzam czy jest coś nowego :D także nie zostaje mi nic innego jak tylko podziękować, za to że jesteś, że piszesz :)
    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie :) :*
    Angelika

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja Cię bardzo przepraszam za moją ostatnią nieobecność u Julity i Bartka, ale ostatnio nie ma mnie nigdzie. :/
    Z tym internetem to teraz wymyśliłas. Choć nawet jeszcze nie wiem o co dokładnie chodzi, to zdaje sobie z tego miejsca sprawę, że nudzić się ani Bartek ani Julita nie będą. Mam nadzieję jedynie, że nie będzie to coś bardzo poważnego :/
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Super jest! Żadnych słów więcej nie trzeba :*

    OdpowiedzUsuń
  7. oby to nie było to nic poważnego :) Na pewno będzie wesoło :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pozwól, że skupię się na dwóch scenach, bo od kiedy jakieś dwie godziny temu przeczytałam rozdział na tablecie chodzą mi po głowie :D
    Julita i jej zwiększony apetyt ;) Wiesz, że ja teraz będę szukała igły w stogu siana :D
    Drugi aspekt to dlaczego niby Julita ma nie wchodzić na internet i dlaczego Ale piszę o tym do Bartka. WTF? Bartek coś nawywijał jak dziewczyny były na nartach czy jej brat lub ojciec mieli jakiś wypadek w pracy czy coś w tym stylu? Raczej skłaniam się do drugiej opcji...

    OdpowiedzUsuń
  9. wyczuwam kłótnię w powietrzu. Coś musiało się stac. Tylko co? To chyba koniec sielanki u Julity i Bartka. ale czekam na kolejny. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. No mam ochotę Ci nakopać, za to, że nie chcesz mi nic powiedzieć! Myślisz, że mam aż tak dobrze wykształconą cierpliwość, serio? Mylisz się Kochana! :*
    Ja mam swoje zabójcze teorie, co do końcówki rozdziału, ale nie powiem Ci o nich! Nie ma bata :P Mam tylko nadzieję, że poniekąd się sprawdzą... huehue :D
    Buziolki :*

    OdpowiedzUsuń