„Dziewczyna Kurka
zakończyła swój długoletni związek, by żyć z siatkarzem w luksusie! Szokująca
informacja do której dotarł nasz reporter okazuje się być prawdą!
Julita Fedko (25l.),
obecna partnerka Bartłomieja Kurka (26l.; atakującego Skry Bełchatów i Reprezentacji
Polski) skończyła swój długoletni związek, tylko po to, by żyć przy boku
jednego z najpopularniejszych siatkarzy w Polsce i wieść komfortowe życie, a co
za tym idzie mieć prestiżowy etat w klubie brązowych medalistów Polski . Informacje
te, potwierdziła znajoma osoba z kręgu dziewczyny.”
Nie wierzę w
to co przed chwilą przeczytałam na głos. Strużki łez płynęły z moich oczu na
koszulkę. Spojrzałam niepewnie na Bartka, który ciągle siedział przy mnie, widziałam
jak ściska mocno pięści, a na twarzy maluje się grymas złości. Wstaje,
przechodzi się po pokoju wtem i z powrotem, a ciszę przerywają moje ataki
płaczu. Szybkim krokiem podchodzi do mnie, odbiera laptopa z kolan i siada obok
zamykając mnie z mocnym uścisku. Moczę mu podkoszulek słonymi kroplami i nic
nie mogę z siebie wydusić. Przytula mnie, głaszcze po plecach, próbuje uspokoić
szepcząc do ucha, że to stek bzdur, jednak wcale mnie to nie uspokaja. Prosił, żebym nie wchodziła, że sam sprawdzi
co w tym Internecie huczy i sam mi powie, ale nie pozwoliłam mu. Nie wiem kto z
moich znajomych może być tak podły? Nie mam żadnych wrogów, a osoby, które znam
nie zrobiłyby mi takiego świństwa.
- Kochanie,
chodź idziemy do łóżka. - mówi ledwo słyszalnie. Przytakuję kiwnięciem głowy.
Przebieram się w za dużą koszulkę i kładę na łóżko podkurczając nogi. Na szafce
leży paczka chusteczek higienicznych z których co chwilę wyciągam kolejną
sztukę, żeby wydmuchać nos.
- Bartek,
chcę żebyś wiedział, że ciebie tak bardzo kocham i nie jestem z tobą dlatego,
że masz pieniądze czy załatwiłeś mi pracę.
- Julita, po
co mi to mówisz? Ja to wszystko doskonale wiem. Nie wiem co ten marny redaktor
chciał tym uzyskać, ale chyba jedynie zaburzyć spokój. Widziałaś jakie bzdury
są napisane? Ja mam na imię Bartłomiej? Jestem atakującym? Ty niby byłaś w
długotrwałym związku? Autor tego artykułu sam nie wie co pisze. Nie ma tam
żadnej konkretnej wiadomości. Wydaje mi się, że to jest wszystko wyssane z
palca, tylko po to, żeby wywołać sensację. Proszę, spróbuj zasnąć. Nie płacz
już, kocham moją dziewczynę. - całuje mnie w czoło nie wypuszczając z ramion. Bezpieczna
w jego uścisku dodatkowo zmęczona płaczem zasypiam, choć w głowie szumią mi
słowa z tego okropnego artykułu jakobym miała być z Bartkiem dla pieniędzy.
Kolejnego dnia
od rana wydzwania do mnie mama, która wróciła ze sklepu, a tam w
najpopularniejszym brukowcu widnieje moja postać na pierwszej stronie. Później
dzwoni Patrycja, Aneta, Ismena, Wojtek w końcu Bartek przejmuje telefon i
tłumaczy całe zajście, ponieważ ja znowu się rozkleiłam.
- Bartek,
nie wiem jak ja się pokażę ludziom. Tutaj wszyscy mnie znają, albo chociaż
kojarzą Bełchatów to nie Warszawa. -
marudzę zbierając się do pracy.
- Myślisz,
że ktoś kto ciebie zna uwierzy w te pierdoły? Nie myśl o tym.
- Dobrze ci
mówić. - mówię sama do siebie zamykając drzwi wejściowe, a Bartek już odpalił
samochód.
Chłopaki
albo nie wiedzą, albo dobrze udają i żaden nie roztrząsa tematu newsa w sieci.
Po tym jak z boiska zszedł Miguel idę do kilku chłopaków pomóc im się rozciągnąć.
Walka o mistrzostwo rozpoczyna się zaraz po drugim dniu świąt, więc za dużo
wolnego siatkarze mieć nie będą, a z tej racji rodzice i brat Bartka
przyjeżdżają do Bełchatowa w sobotę przedświąteczną.
***
- Wiesz, kto
mógł was tak objechać? - pyta mnie Karol.
- Stary, nie
mam pojęcia. Dzisiaj z Julitą już jest dobrze, ale wczoraj wieczór nie szło się
dogadać.
- Nie ma co
się dziwić, nie przyzwyczajona do bzdur jakie o nas czasem piszą.
- Ale jakoś
nie wierzę, że ktoś doniósł, bardziej skłaniam się, że brukowiec wyssał te
wiadomości z palca, a napisał, że zdradził ktoś ze znajomych. Wiesz dobrze, że
czasem tak podnoszą swoje statystyki.
- Może? Kto
jak to, ale Julita nie ma wrogów, żeby jakiś życzliwy sprzedawał się.
- Dokładnie.
- Bartek! -
zamyślił się Karol.
- No co? -
odkręcam butelkę wody.
- A jak to
ten cały gość z jej szkoły?
- Jaki?
- Nie
pamiętam jak się nazywał, ale dobierał się do niej.
- Rączka!?
Że ja też na to nie wpadłem. - nagle mnie oświeciło. Byłem przekonany, że te
plotki rozsiał Mateusz, który nie mógł pogodzić się, że go nie wybrała. - Jedziemy
popołudniu do niego.
- Co powiesz
Julicie?
- Coś
wymyślę, przecież nie zawsze spędzamy wieczory razem. Jedziesz ze mną czy nie?
- Jadę!
- Obije mu
mordę chyba…
***
Wracam z
salonu kosmetycznego w którym pracuje Ala. Mam u niej zniżki, więc korzystam. W
drodze powrotnej odwiedzam Blankę, dziewczynę Michała B., który większą część
sezonu męczy się z kontuzją najpierw stawu skokowego, a teraz pleców.
Przebąkowuje coś o zakończeniu kariery, jednak mam nadzieję, że przemyśli
decyzję. Zatrzymuję się w Tesco, biorę koszyk i idę zrobić małe zakupy. Przy
wyjściu kupuję codzienną gazetę, a na pierwsze stronie widnieje zdjęcie
Mateusza Rączki z zasłoniętymi oczami, skutego kajdankami prowadzonego przez
policjantów do komisariatu. Reklamówki kładę na tylnym siedzeniu i siadam za
kierownicą czytając artykuł.
„Młody nauczyciel
Mateusz R. oskarżony o molestowanie dzieci! Sprawa dotyczy dwóch chłopców. Nauczyciel
został przyłapany na gorącym uczynku w jednej z olsztyńskim szkół podstawowych w
której uczył. Przypomnijmy, że rok temu R. pracował w bełchatowskiej szkole.
- Mateusz R. obecnie
przebywa w areszcie, ale nie przyznaje się do winy. - informuje rzecznik
olsztyńskiej policji.
Obecnie prowadzone
jest postępowanie wyjaśniające.
Nauczycielowi grozi do 12 lat pozbawienia wolności. „
- Nie
wierzę… - mówię sama do siebie. Odkładam gazetę i czym prędzej wracam do domu,
w którym leniuchuje po treningu Bartek. Zaraz po wejściu pokazuję mu gazetę
ciągle nie mogąc w to uwierzyć. Siatkarz nie bardzo przejmuje się losem Rączki,
wiem, że go nie lubi sama go nienawidzę po ubiegłorocznym incydencie, ale
dziwnie dowiadywać się takich informacji o kimś kogo się znało.
- Mówiłem ci
zawsze, że on jest psychol.
- Bartek,
ale żeby dzieci molestować.
- Jak ma coś
z głową, to co się dziwisz. Jak sobie przypomnę co on chciał ci zrobić podczas
tego spotkania absolwentów, to sam najchętniej bym go wpędził do pierdla albo
nawet lepiej pod ziemię! - zaciska pięści.
- Misiu,
uspokój się.
- Wiesz jaki
jest jedyny plus tej całej chorej sytuacji? Że od tej pory
zbliżyliśmy się do siebie, ale jak to bezsensownie brzmi w obliczu tragedii,
jaką mógł ci wyrządzić.
- Już
dobrze, było minęło. Nie obchodzi mnie co z nim się teraz dzieje, jeśli
naprawdę miał coś wspólnego z dziećmi i zrobił im krzywdę niech zapłaci za to,
tylko więzienie nie jest żadną karą, bo jeszcze będziemy go utrzymywać. Niech
idzie do kopani albo kamieniołomu pracować w ramach godzin społecznych, to
wtedy może w jakimś stopniu zrozumie co złego robił.
- Możesz być
pewna, że miał coś wspólnego z tymi dziećmi.
- Wiesz coś?
- Spytaj
pani Krysi, mamy Karola. - mrużę brwi nie rozumiejąc co do mnie mówi. -
Nieważne. Kupiłaś coś do jedzenia?
- A
posprzątałeś mieszkanie?
-
Odkurzyłem.
- To
zasłużyłeś maksymalnie na zrobienie herbaty bądź kawy. - droczę się z nim
znikając w kuchni.
Opadło
ciśnienie związane z moim artykułem w sieci jak i w codziennym brukowcu, jednak
nie potrafię nie wejść w ten post, gdy sprawdzam pocztę i inne portale
społecznościowe i nie przeczytać
komentarzy. Bartek, gdy tylko zauważy co robię odbiera mi laptopa z rąk i
wygłasza swoją mowę.
Pierwsze
spotkanie o mistrzostwo wygrane we własnej hali. Chłopaki już w szatni, biorą
prysznic, a ja czekam na Bartka. Chodzę po korytarzu oglądając setny raz różne
wyróżnienia za szklaną gablotą. Odzywa się moja komórka wynajduję ją w czeluściach torebki i zerkam
na wyświetlacz na którym widnieje zdjęcie z wizerunkiem Patrycji. Skołowana po krótkiej, a treściwej rozmowie niecierpliwie
dreptam pod drzwiami do szatni czekając na wyjście Bartka.
- Stało się
coś? - spotyka się z moją przeerażoną miną.
- Yhym,
Emilka w szpitalu.
- No to na
co czekasz? Jedziemy.
- Jesteś
zmęczony po meczu jedź z Pawłem do domu, a ja jadę do szpitala.
- Nie ma
mowy, chodź. - nie dyskutuję już z nim, jak najszybciej chcemy dostać się do
szpitala. Patrycja za dużo nie powiedziała, jedynie tyle, że jest na oddziale
zakaźnym z Małą, która wymiotuje do tego ma biegunkę. Typowa jelitówka, lecz
Emilka ciężko ją przechodzi, a wyniki badań wykluczą wszelkie inne podejrzenia.
Parkujemy
samochód i szybko udajemy się na
wyznaczony oddział. Chcemy wejść na odpowiednią salę, jednak pielęgniarka nas
nie wpuszcza, gdyż jest późno, a do dziecka nie może tyle osób wejść. W końcu
mama, która także jest pielęgniarka załatwia krótkie odwiedziny. Kacper z
Patrycją stoją przy Małej, wchodzimy cicho na salę Emilka nawet nie reaguje na
naszą obecność. Łapię ją za małą dłońkę, a oczy zaczynają mi się szklić. Czuję
wielką niemoc, nie mogę jej pomóc choćbym chciała. Spędzamy może kwadrans na Sali
i zostajemy wyproszeni przez pielęgniarkę. Na noc z Emką zostaje Patrycja,
którą rano podmieni mama.
- Dzwońcie,
jak coś będziecie wiedzieć.
- Dobrze, wy
idźcie już. Bartek zmęczony po meczu, jutro kolejny. - wygania nas moja mama ze
szpitala.
- Idziemy,
dobranoc. - odpowiada Bartek i pół godziny później jesteśmy w jego mieszkaniu w
którym dzisiaj zostaję. Długo nie mogę zasnąć, Bartek od razu usnął, a teraz
cicho pochrapuje. Staram się jak najciszej wydostać z łóżka i idę do kuchni
zrobić herbatę. Zegarek wskazuje drugą w nocy, z kubkiem ciepłego napoju siadam
na sofie i włączam tv. Przeskakuję z kanału na kanał i mimo, że pakiet zawiera
wiele kanałów nie ma co oglądać o takiej porze. Trafiam na powtórkę meczu koszykarzy
Washington Wizards w składzie z Marcinem Gortatem, którego nazywam kuzynem,
choć żadnymi więzami rodzinnymi nie jesteśmy związani. Marcin jest bratankiem
żony kuzyna mamy. Trochę pokrętna historia, ale w czasie dzieciństwa spędzaliśmy
razem czas, gdy zaczął grać w
profesjonalnych klubach kontakt automatycznie się zmniejszył. Wpadam na pomysł,
by spróbować zadzwonić do niego, jednak nie telefonicznie, a przez Internet. Włączam
bartkowy laptop, czekam aż się wyświetli ekran startowy, otwieram niebieską
ikonkę skype i sprawdzam czy jest dostępny koszykarz, gdyż u niego jest dopiero
piąta popołudniu.
- Cześć
Gortii.
- Witaj
Julita. - siedzi na tarasie, a za sobą ma widok na błękitne Morze. - Co się
stało, że dzwonisz?
- Stęskniłam
się za tobą, kuzynie.
- Zawsze,
gdy tak mnie nazywasz przypomina mi się nasza zabawa w kuchnię w zbudowanym
szałasie, w którym ledwo się mieściłem. - rozbrzmiewa jego śmiech.
- Cóż
poradzę, że od zawsze byłeś tak wielki.
- Albo ty
mała.
- Nie jestem
mała!
- Jesteś. Co
ty spać nie możesz, bo chyba u Was późna pora?
- Nie mogę.
Bartek walczy o klubowe mistrzostwo Polski, jestem częścią jego temu i wytwarza
się we mnie wielka adrenalina. Poza tym Emilka trafiła dzisiaj do szpitala,
zatrucie pokarmowe.
- Jak ja ją
widziałem jeszcze nie umiała chodzić. Ty pracujesz w Skrze Bełchatów, a twoim
chłopakiem jest Bartek Kurek, tak? Może mi go kiedyś przedstawisz.
- Julita,
gdzie ty jesteś?! - słyszę głos Bartka.
- Słyszałeś?
Zaraz ci go przedstawię. - odwracam się do stojącego w drzwiach siatkarza i
nawołuję, żeby przyszedł do mnie. - Marcin, to jest mój Bartek. Bartek, to jest
Marcin, mój kuzyn. - zaspany Kurek nie bardzo kontaktuje. Marcin trajkota, a
Bartek tylko przytakuje.
- Idźcie
spać. Julita, masz też pomysły, żeby po nocy dzwonić i chłopaka stresować.
Powodzenia w kolejnych meczach, pozdrów rodzinę Itka. - szeroko się uśmiecha,
wiedząc, że nie lubię tego zdrobnienia. Żegnam się z nim i idę na łóżko, Bartek
z powrotem zasypia, a ja nadal przewracam z boku na bok.
Drugie
spotkanie wygrane i korona mistrzowska coraz bliżej Bełchatowa. Kilka dni odpoczynku
i powrót do rozgrywek tym razem pojedziemy do Jastrzębia. Popołudniu podmieniam
Kacpra w szpitalu przy Emilce, która czuje się znacznie lepiej. Reaguje na
zaczepki Bartka, choć jest jeszcze słaba.
Trzecie spotkanie
gładko wygrane przez Jastrzębian w trzech setach. Wracamy do hotelu, z Tomkiem
pomagamy chłopakom dojść do stanu używalności przed czwartym meczem, może
decydującym.
Dwie partie
przegrywamy i gdy wydaje się, że już wszystko przesądzone wygrywamy trzeciego
seta. Paweł gra fenomenalne spotkanie, ratuje prawie wszystkie piłki po atakach
przeciwników. Czwarty set do drugiej przerwy technicznej jest wyrównany,
później bełchatowianie odskakują na dwa punkty których już nie trwonią do końca
i tak Jastrzębie przegrywają i tę partię do 23. Piąty set albo da zwycięstwo i
mistrzostwo Skrze albo przedłuży marzenia Jastrzębskiego. Kibice pomarańczowych
przekrzykują tłum żółto - czarnych, jednak nie przeszkadza do podopiecznym
Miguela. Nie mogę wysiedzieć spokojnie, wstaję i wręcz podskakuję co kilka
sekund. Piłka setowa dla nas, serwuje Stefan, odbiera jastrzębski libero i szybką
kiwką popisuje się Patryk. Przeciwnicy piłkę ładują w siatkę. Mariusz serwuje
asa, kolejną zagrywkę odbiera Kubiak, atakuje Patryk, Zati kolejny raz
genialnie podbija, rozgrywa Nico, przebija Bartek trafnie obijając podwójny
blok. Jesteśmy Mistrzami Polski. Mój
chłopak jest Mistrzem Polski. Stoję jak wryta obserwując cieszących się
chłopaków, tysiące myśli przelatują mi przez głowę.
- Julita!
Wygraliśmy! Jesteśmy znowu mistrzami! - wrzeszczy mi do ucha Bartek.
- Chyba
jeszcze w to nie wierzę, za dużo emocji. Uszczypnij mnie. - zamiast ściśniętego
kawałka ciała czuję jego usta na moich. Spocona koszulka przylega do mojej. Zawieszam
ręce na jego szyi i delektuję mistrzowskim pocałunkiem. Nie obchodzą nas ludzie wkoło, kibice,
działacze, władze klubu. W obecnej chwili jesteśmy we własnym świecie
niedostępnym dla innych.
- Uciekaj,
zaraz koronacja. - dodaję żartobliwie.
Mało ciekawie, wiem. Zepsułam. Chyba na siłę
napisany, nie wiem już.
Dziękuję, że jesteście i chyba w
każdym rozdziale, już do końca będę to robić, że mimo tak dużej liczby
rozdziałów ktoś ze mną jest.
Mistrzostwo wróci do Bełchatowa ^^
Michał -
pierwszy rozdział dodany, kolejny w niedzielę.
Jeej, no w końcu, od 2 h czekałam na rozdział ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak można być tam podłym, żeby takie głupoty o ludziach wymyślać ;O
Ciekawe kto to, ciekawe..
Emilka niech zdrowieje ;*
Pozdrawiam, Patrycja;)
No nie wierze, że koś może wypisywać takie głupoty, nie znając osoby o której się pisze.
OdpowiedzUsuńte głupoty mógł opublikowac jedynie Fakt. Wybacz, taki typowy żarcik na dziennikarstwie xD fajnie, że Julita się pozbierała po tym, bo domyślam się jak trudno jej było. Przepraszam za jakośc komentarza, ale nie jestem w stanie nic innego skleic. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie było żadnej tragedii? Jestem zawiedziona :D Ale tak wracając do tematu to kurcze przeczytać taki stek bzdur o sobie nie jest miło więc wcale się nie dziwie Julicie, że sobie nie mogła z tym poradzić. Z tymi publikacjami w gazetach jest praktycznie to samo jak obsmarowywanie partnerek sportowców na stronach typu ciacha.net przez dziewczynki co jeszcze mają naście lat i często robią to z zazdrości. Mnie takie coś bardzo irytuje więc cała uwaga w tym rozdziale skupiła się u mnie na tym elemencie. A i wcale mnie nie cieszy, że Skra jest Mistrzem Polski :P Tak że GO SOVIA! :D
OdpowiedzUsuńŚciskam ;*
Ja się od razu przyznaję, że wcale, a wcale tych błędów w tej pierwszej (zapewne Faktowskiej) bzdurze nie zauważyłam i dopiero Bartek swoją wypowiedzią mi to uświadomił :P
OdpowiedzUsuńAle to co jakiś pożal się boże dziennikarzyna (teraz będę wyzywać ludzi z zawodu, w którym kiedyś chciałabym pracować) narobił bagna, za które ten ohydny ktoś powinien dostać jakąś surową karę. :(
No nie wierzę. Można by powiedzieć, że Sławna ta nasza Julita :D Z Marcinem Gortatem się w kuchnię bawić :D :P
Szkoda tylko, że Emilcia chora.
To co w posłowi skreśliłaś, ja bym chętnie wzięła z zamkniętymi oczyma :D Nawet nie wiesz, jak by mi taka sytuacja, jaką tu opisałaś, pasowała. "Mistrz z Bełchatowa" - jak to pięknie brzmi :D
Pozdrawiam :*