piątek, 21 marca 2014

55.



Nie wolno Ci się bać, wszystko ma swój czas
Ty jesteś początkiem do każdego celu

Kilka wolnych godzin, które Bartek spędził w domu minęło w zastraszająco szybkim tempie i nim zdążyłam nim się nacieszyć musiał wracać i aż do jesieni tak będą wyglądać nasze relacje, więcej czasu spędzi w rozjazdach niż w domu, jednak wiem na co się pisałam będąc z nim w związku. Może na początku nie zdawałam sobie sprawy, jak to będzie wyglądać, lecz z każdym dniem uzależniam się od niego nie wyobrażając straty, bo tylko z nim chcę budować naszą, wspólną przyszłość.
Robię sobie przerwę między nauką na kolejne kolokwium, podjeżdżam pod urząd miasta w Piotrkowie, w którym pracuje Patrycja i razem jedziemy po Emilkę do przedszkola.
- Cześć kochanie. - biorę Małą na ręce, gdy wyrywa się spod ręki przedszkolanki i biegnie do mnie.
- Emilka, a z mamą to się nie przywitasz? - daje buziaka Pati.
- Kupisz mi loda?
- Zaraz, tylko przebierzemy buty i pożegnasz się z panią Basią. - stawiam Emkę na podłodze i wyciągam z szafki buty na zmianę. 
- Pani Basiu, to jest moja siostra Julita, ona czasem będzie odbierała Emilię, także spokojnie może pani oddać moje dziecko w jej opiekę.
- Dobrze. - przedszkolanka uśmiecha się, żegna z nami i wraca do pomieszczenia, gdzie reszta dzieci rysyje kredą po tablicy.
Za namową najmłodszej kobietki idziemy na zimny deser w upalny czerwcowy dzień. Emila jak zwykle nie może się zdecydować na smak, więc dostaje pucharek smerfowych lodów, a my sałatkę owocową. Em cała się klei, a policzka pokryte są niebieską śmietanką.
- Dziecko, jak ty jesz. - Patrycja serwetką wyciera Małą śmieszkę.
- Gdzie tata?
- W pracy, niedługo wróci do domu.
- A gdzie wujek?
- Yyy, też w pracy, ale mam plan. Emilka chcesz ze mną jechać do wujka? - pokazuje mleczne ząbki wierzgając włosami w prawo i lewo.
- Julita, gdzie Ty chcesz ją zabrać?- srogi wzrok Patrycji nie wróży nic dobrego.
- W niedzielę chłopaki grają w Łodzi obowiązkowo jadę, a Emilka ze mną. - szczerzę się wraz z trzylatką.
- A mnie ktoś pytał o zdanie?
- Właśnie cię informuję. - siedzimy do czasu, gdy do Pati nie zaczął wydzwaniać Kacper. Odwiozłam dziewczyny do domu, wstąpiłam na chwilę do środka i wróciłam do siebie.
Piątkowe spotkanie niestety oglądałam na sofie przed telewizorem, gdyż w sobotę rano czekał mnie ważny egzamin, a zanim z Katowic wróciłabym do Bełchatowa byłoby grubo po północy. W niedzielę również mam zajęcia od 7.45 do 18.15 cztery ostanie godziny wykładów mam z tym samym nauczycielem, więc po dwóch zmywam się do domu, później po Emilkę, Alę i jedziemy z powrotem na Łódź.
- Emilka będziesz grzeczna na meczu?
- Będę.
- I masz się od nas nie oddalać nigdzie. Masz mnie, albo ciocię Alę trzymać za rękę jak będziemy szły, rozumiesz? - kiwa głową. - Bo jak nie, to ktoś inny cię weźmie i nie zobaczysz mamy ani taty więcej. - mimo starań o poważną minę wybucham śmiechem, a Emila płaczem. No cóż taka próba postraszenia nie była najlepsza.  
Polacy potwierdzają znakomitą formę wygrywając  spotkanie z gospodarzami turnieju finałowego. Czekamy aż część sympatyków siatkówki opuści halę, a od siatkarzy odejdzie część fanów a raczej fanek czekających na autografy. Muszę jakimś sposobem ponownie nakłonić Bartka, by kibice mogli wysyłać materiały, które im podpisze. Witam się przelotnie z kilkoma chłopakami, którzy podchodzą do swoich partnerek, Emilka zaczyna biegać między rzędami krzeseł z synem Rucka.
- Gratuluję. - muskam jego policzek łącząc dłonie na jego szyi.
- Nie zgubiłaś kogoś? - uśmiecha się, wzrokiem szuka mojej siostrzenicy. Odwracam się przywołując Małą do siebie. Justyna dała jej paluszki i nieprzerwanie je zjada nawet nie witając z Bartkiem.
- Jedziesz z nami do domku?
- Nie mogę Emilka, a nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał. - trzyma blondynkę na rękach, a ja nie mogę napatrzeć się temu widokowi, gdy jest tak czuły dla niej. Odpływam na chwilę do świata wyobraźni widząc nasze dziecko, skąd zostaję szybko sprowadzona do rzeczywistości.
- Julita, muszę wracać do szatni. Weź Emilkę. - przejmuję Marszałkównę na ręce.
- Do zobaczenia za tydzień. - żegnam się i idę w stronę Ali, która czeka na nas przy drzwiach.

Kolejne spotkania padają łupem polskich siatkarzy. Dziennikarze wyrażają swoje obawy, że właściwa forma powinna nadejść na rozgrywane w Polsce mistrzostwa świata, a nie na ligę światową, gdzie po dwóch wygranych w Iranie z tamtejszym zespołem mogą być pewni pierwszego miejsca pod warunkiem, że w dwumeczu w Gdańsku zdobędą co najmniej jeden punkt. Osobiście uważam za niepoważne umartwianie na zapas, że siatkarze obecnie za dobrze grają. Z ekipą z Bełchatowa wybieramy się na dwa ostatnie mecze, które rozegrają nasi siatkarze w ramach ligi światowej. Wcześniej zarezerwowaliśmy kilka pokoi w gdańskim hotelu, moja przylepa w postaci osóbki Emilki jest ze mną. Nie pierwszy raz zabieram ją ze sobą w dalszą podróż bez rodziców i nigdy większych problemów mi nie sprawiała płacząc za Patrycją czy Kacprem. Wiktor z Majką mają pojawić się na piątkowym meczu, gdyż w sobotę idą do pracy. Z „przepustką” w postaci emblematu idę z Emilką na chwilę do siatkarzy po wygranym piątkowym meczu z podopiecznymi trenera Velasco.  Wesoła atmosfera w szatni umilana muzyką z czarnego bomboxa operowanego przez Winiara dźwięczy już w korytarzu. Wchodzę z Emilką do środka wywołując niemały szum i pisk ze strony chłopaków. Emila podchodzi do Bartka, który siedział na ławce, a do mnie podchodzi Andrea, ten sam z którym w tamtym roku mogłam współpracować. Biała koszulka z orzełkiem komponuje się z siwymi włosami, czarne dresy i szare buty sportowe. Witam się z każdym chłopakiem gratulując wygranego meczu i zazdroszcząc tej atmosfery, która jest wewnątrz, którą miałam okazję poczuć i teraz brakuje mi tej adrenaliny. Wysłuchuję również mnóstwo komentarzy dotyczących Emilki - mojej „córki”, lecz nie od dziś wiadomo, że chłopaki mają nierówno pod sufitem co nieraz prezentował Igła w swoich filmikach. Po wygranej w Gdańsku chłopaki z powrotem przenoszą się do Spały na krótki obóz, sobotę i niedzielę dostają wolną. Już jakiś czas temu dostałam od taty zaproszenie na galę konfrontacji sztuk walki, które on otrzymał od samego mistrza Mameda, lecz jego to nie interesuje. Bartek jeszcze nie wie, gdzie spędzimy sobotni wieczór i wydaje mi się, że nie będzie zadowolony, gdy się dowie, ale nie mogę pozwolić, by przegapić takie wydarzenie. Podaję Bartkowi późną kolację, gdyż po 21 przyjechał ze Spały i siadam naprzeciw przyglądając się mu jak je.
- Co mi się tak przyglądasz?
- Bo cię dawno nie widziałam. - uśmiecham się podkładając rękę pod brodę.
- Aha… coś kombinujesz, tylko jeszcze nie wiem co. - rozgryza mnie.
- Trochę zaufania…
- Kobietom nie można ufać. - po zetknięciu z moim wzrokiem zmienia wyraz twarzy, próbuje odwrócić to w żart, lecz nie mam zamiaru słuchać co ma mi do powiedzenia. Wstaję od stołu i idę do sypialni, kładę się na łóżku nie czekając na niego. Po kwadransie wchodzi do pomieszczenia, ściąga szlafrok i kładzie obok.
- Przepraszam. - scałowuje moje ramię.
- Śpij.
- Julita… odwróć się do mnie. - od niechcenia przekręcam na drugi bok, wisi nade mną oparty na łokciu, oczy mu błyszczą w świetle latarni, a na usta pcha niewielki uśmiech. - Żartowałem.
- Specyficzne masz poczucie humoru.
- Nie złość się na mnie. - najpierw delikatnie muska moje usta, a z każdą chwilą coraz uporczywiej nawilża wargi.
- Choćbym chciała nie potrafię. - obejmuję go przyciskając do siebie jak najbliżej. Z każdym pocałunkiem śmielej podnosi ręce ku górze pod moją bluzką. W ciągu tych kilku godzin, gdy jest w domu mamy okazję do rekompensaty psychicznej i fizycznej rozłąki, która dla mnie bardzo się dłuży.
- Jeszcze nie miałem okazji pogratulować zaliczenia roku studenckiego w pierwszym terminie.
- Może później pogratulujesz, teraz mnie przepraszasz za swój niewyparzony język. - wspinam się na jego klatkę, choć na chwilę dominując.

W ostatniej chwili udało mi się znaleźć bilet do Florencji na finałowy turniej ligi światowej. Miałam z dziewczynami jechać pociągiem, później znalazłyśmy autobus aż w końcu postanowiłyśmy jechać autem, które Tera miała pożyczyć od ojca, gdzie mieściło się osiem osób. Razem ze mną samolotem leci Ala i Dagmara z synem. Taksówką podjeżdżamy pod dość obskurny hotel, jednak ważne, że mamy gdzie spędzić noc i możemy na żywo dopingować naszych mężczyzn. W tej fazie rozgrywek nie ma miejsca dla słabych drużyn i naprawdę czasem potrzeba łuku szczęścia, bo same umiejętności mogą nie wystarczyć.
Polacy są w fenomenalnej formie. Żaden przeciwnik im nie straszny, a nawet największy maruda z przyjemnością ogląda ich mecze. Grają nowoczesną, szybka, a zarazem atrakcyjną siatkówkę. Siedzimy z dziewczynami na trybunach, każda w koszulce z nazwiskiem swojego męża czy chłopaka, niektórym towarzyszą rodzice w tym wyjątkowym finałowym spotkaniu, gdzie każdy medal będzie niebotycznym sukcesem. Złoto będzie wyjątkową nagroda za trud i pot włożony w każdy trening, lecz srebra polscy siatkarze nie posiadają w swoim dorobku. Spotkania z Rosją zawsze wytwarzają dodatkową dawkę adrenaliny i u kibiców i u zawodników. Hala pokryta jest około 70% polskich kibiców, także siatkarze czują się jak u siebie. Doping wrze, wynik również zadowala. Dwa sety rozegrane, dwa łupem naszych. Idą jak burza, nikogo się nie boją, na każdego znajdują sposób. Nie pomagają przerwy brane przez trenera przeciwnej drużyny, każdy z polskich siatkarzy gra wyśmienicie. Posiadamy równą dwunastkę, bez podziału na gwiazdy i wschodzące gwiazdy. Chłopaki tworzą jedną grupę, trener wraz ze sztabem tworzy wspaniałą atmosferę o czym miałam okazje się przekonać i przynosi to efekty. Rosjanie podłamani w drugim secie porażką do 16 oczek w trzecim secie nie potrafią nawiązać równej walki. Po raz drugi w historii polskiej siatkówki zdobywamy złoty medal ligi światowej. Trzeci raz z rzędu chłopaki wracają z krążkiem na szyi. Po raz trzeci ten sam trener prowadził nasz zespół do wygranych w tych prestiżowych rozgrywkach i oby podczas polskich mistrzostw uśmiech również nie schodził z naszych twarzy.
Zostajemy na ceremonii wręczenia medali, natomiast nie mamy możliwości zobaczenia z chłopakami. Czterech Polaków zostaje obdarowanych indywidualną statuetką również mój Bartek nagrodą MVP. Jak zawsze, gdy zdobywają takie nagrody, suma pieniężna jest dzielona na wszystkich członków, w końcu gdyby nie oni nie byłoby końcowego sukcesu, bo jeden meczu nie wygra.
W niedzielę w nocy wracam z dziewczynami do Polski, a chłopaki w poniedziałek wczesnym popołudniem lądują w Warszawie, gdzie czeka na nich tłum kibiców. Podjeżdża autokar z którego wysiada po kolei każdy siatkarz. Kilku z nich wycieńczonych jest całym turniejem jak i skutkami wczorajszej nocy, a może bardziej trunku wysokoprocentowego w tym także Bartek co poznaje na odległość. Przez kolejne trzy dni siatkarze są pożywka dla dziennikarzy, którzy zapraszają ich do swoich programów. Jest śniadanie z premierem, kolacja z prezydentem, odznaki i inne wyrazy szacunku.

- W końcu to się skończyło. - mruczy pod nosem Bartek, zaraz po zamknięciu drzwi wejściowych.
- Powinieneś się cieszyć, że jesteście tak doceniani.
- Cieszę, ale wolę świętować w bardziej kameralnym towarzystwie.
- To jeszcze uzbrój się w cierpliwość, bo idziemy do jakiejś restauracji coś zjeść. Nic nie zdążyłam ugotować.
- Błagam cię daj mi nawet płatki z mlekiem, ale ja nie ruszam się z domu.
- Mistrzu, a co powiesz na zamówienie pierogów?
- Ruskie dwa razy poproszę. - dzwonię do znanego nam baru, by zamówić pierogi. Teraz siatkarze spędzą prawie dwa tygodnie w domu, a później przygotowania do najważniejszej imprezy w Polsce. Lecz na razie cieszymy się paroma dniami spędzonymi tylko razem, nieprzerwanie. Za dwa dni wylatujemy na sześciodniowe wakacje na grecką wyspę Rodos. Walizki spakowane czekają przy drzwiach. Wylot mamy o 11.40 z Krakowa, samochód zostawiamy na strzeżonym parkingu na lotnisku. Wita nas piękna pogoda, gdy wylatywaliśmy w Polsce zbierały się ciemne chmury i mamy na sobie za wiele ubrań. Taksówką podjeżdżamy do hotelu, odbieramy kartę i windą wyjeżdżamy do pokoju. Z okna widzimy plażę, która znajduje się może 30m od miejsca zakwaterowania. Przebieramy się w stroje kąpielowe i wychodzimy na plażę. Kolejne dwa dni zwiedzamy i podróżujemy.
Leżymy kilka godzin na leżakach, pogoda wyśmienita, drinki z parasolkami, lecz mnie nudzi leżenie plackiem w dodatku ciało mam tak nagrzane, że zaraz może eksplodować. Marzę, żeby znaleźć się w klimatyzowanym pokoju, w wielkim łóżku. Przekręcam się na bok i wpatruję w jego sylwetkę. Długie, chude nogi, szerokie ramiona, delikatny uśmiech mimo przymkniętych oczu.
- Bartuś.
- Yhym.
- Chce ci się jeszcze leżeć?
- Nie narzekam, a tobie?
- No właśnie nie. Nie tutaj. Mam ochotę trochę ci pogratulować tego medalu. - uśmiecham się zadziornie. Patrzy na mnie wielkimi oczami, uśmiecha i wstaje. Łapie mnie za rękę i wracamy w ciszy do hotelu. Chcemy jak najszybciej znaleźć się w pokoju, już w windzie Bartek bierze mnie na ręce i upaja pocałunkami. Rozbawieni i pełni pożądania nie możemy poradzić sobie z kartą w drzwiach dopiero za którymś razem udaje się je otworzyć, by po chwili zamknąć od środka. Im bliżej jakiegoś mebla tym mniej i tak skąpej garderoby na nas.
                                                                                                                                               

Witam.
Dużo opisówki, także jeśli jeszcze komuś się podoba, to dziękuję za obecność i cierpliwość i do zobaczenia.
Zapraszam na trzecią część Michała, kto jeszcze nie był 
Ask

6 komentarzy:

  1. Jak to milusio, że wygraliśmy LŚ (znowu) :D
    Julita i Bartek, są tak słodcy, normalnie wprost dla siebie stworzeni ;)
    Wakacje w Grecji? Lubię to! A zwłaszcza tą scenkę na końcu XD
    buuuuuziaki :*****
    p.s. Emilka jest taka kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak fajnie :) Dobrze, że między Bartkiem a Julitą wszystko ok. Wakacje w Grecji marzenie. Fajne zakończenie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam to opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. a może by tak jakaś ciąża czy coś? Byłoby fajnie :D nie no, żartuję oczywiście. Co ta Julita tak się obraża? To był tylko jeden niewinny żarcik. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. świetne opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej no ja chcę słońce, wysoką temperaturę, Grecję i męskie towarzystwo, bo pozazdrościłam Julicie :D Jak na razie mogę o praktycznie o wszystkim zapomnieć ^^
    Coś nam się ta Julita rozochociła na igraszki z Bartkiem :D Wiesz, że ja szukam w każdym rozdziale punktu zaczepienia i sobie dopisuje do listy :P
    Wygranie Ligi Światowej po raz kolejny to bym w realu poprosiła jednak powtórzyć taki wynik będzie niezwykle trudno. Jednak nic nie jest nie możliwe ;)
    Przepraszam za bezsensowny komentarz, ale brak weny dopada mnie nawet w komentarzach -,-

    OdpowiedzUsuń