Nie wolno Ci się bać,
wszystko ma swój czas
Ty jesteś początkiem do każdego celu
Ty jesteś początkiem do każdego celu
Kilka
wolnych godzin, które Bartek spędził w domu minęło w zastraszająco szybkim
tempie i nim zdążyłam nim się nacieszyć musiał wracać i aż do jesieni tak będą
wyglądać nasze relacje, więcej czasu spędzi w rozjazdach niż w domu, jednak
wiem na co się pisałam będąc z nim w związku. Może na początku nie zdawałam
sobie sprawy, jak to będzie wyglądać, lecz z każdym dniem uzależniam się od niego
nie wyobrażając straty, bo tylko z nim chcę budować naszą, wspólną przyszłość.
Robię sobie
przerwę między nauką na kolejne kolokwium, podjeżdżam pod urząd miasta w
Piotrkowie, w którym pracuje Patrycja i razem jedziemy po Emilkę do
przedszkola.
- Cześć
kochanie. - biorę Małą na ręce, gdy wyrywa się spod ręki przedszkolanki i
biegnie do mnie.
- Emilka, a
z mamą to się nie przywitasz? - daje buziaka Pati.
- Kupisz mi
loda?
- Zaraz,
tylko przebierzemy buty i pożegnasz się z panią Basią. - stawiam Emkę na
podłodze i wyciągam z szafki buty na zmianę.
- Pani Basiu, to jest moja siostra
Julita, ona czasem będzie odbierała Emilię, także spokojnie może pani oddać
moje dziecko w jej opiekę.
- Dobrze. -
przedszkolanka uśmiecha się, żegna z nami i wraca do pomieszczenia, gdzie
reszta dzieci rysyje kredą po tablicy.
Za namową
najmłodszej kobietki idziemy na zimny deser w upalny czerwcowy dzień. Emila
jak zwykle nie może się zdecydować na smak, więc dostaje pucharek smerfowych
lodów, a my sałatkę owocową. Em cała się klei, a policzka pokryte są
niebieską śmietanką.
- Dziecko,
jak ty jesz. - Patrycja serwetką wyciera Małą śmieszkę.
- Gdzie
tata?
- W pracy,
niedługo wróci do domu.
- A gdzie
wujek?
- Yyy, też w
pracy, ale mam plan. Emilka chcesz ze mną jechać do wujka? - pokazuje mleczne
ząbki wierzgając włosami w prawo i lewo.
- Julita,
gdzie Ty chcesz ją zabrać?- srogi wzrok Patrycji nie wróży nic dobrego.
- W niedzielę
chłopaki grają w Łodzi obowiązkowo jadę, a Emilka ze mną. - szczerzę się wraz z
trzylatką.
- A mnie
ktoś pytał o zdanie?
- Właśnie
cię informuję. - siedzimy do czasu, gdy do Pati nie zaczął wydzwaniać Kacper.
Odwiozłam dziewczyny do domu, wstąpiłam na chwilę do środka i wróciłam do
siebie.
Piątkowe
spotkanie niestety oglądałam na sofie przed telewizorem, gdyż w sobotę rano czekał
mnie ważny egzamin, a zanim z Katowic wróciłabym do Bełchatowa byłoby grubo po
północy. W niedzielę również mam zajęcia od 7.45 do 18.15 cztery ostanie
godziny wykładów mam z tym samym nauczycielem, więc po dwóch zmywam się do
domu, później po Emilkę, Alę i jedziemy z powrotem na Łódź.
- Emilka
będziesz grzeczna na meczu?
- Będę.
- I masz się
od nas nie oddalać nigdzie. Masz mnie, albo ciocię Alę trzymać za rękę jak
będziemy szły, rozumiesz? - kiwa głową. - Bo jak nie, to ktoś inny cię weźmie i
nie zobaczysz mamy ani taty więcej. - mimo starań o poważną minę wybucham
śmiechem, a Emila płaczem. No cóż taka próba postraszenia nie była najlepsza.
Polacy
potwierdzają znakomitą formę wygrywając
spotkanie z gospodarzami turnieju finałowego. Czekamy aż część
sympatyków siatkówki opuści halę, a od siatkarzy odejdzie część fanów a
raczej fanek czekających na autografy. Muszę jakimś sposobem ponownie nakłonić
Bartka, by kibice mogli wysyłać materiały, które im podpisze. Witam się
przelotnie z kilkoma chłopakami, którzy podchodzą do swoich partnerek, Emilka
zaczyna biegać między rzędami krzeseł z synem Rucka.
- Gratuluję.
- muskam jego policzek łącząc dłonie na jego szyi.
- Nie
zgubiłaś kogoś? - uśmiecha się, wzrokiem szuka mojej siostrzenicy. Odwracam
się przywołując Małą do siebie. Justyna dała jej paluszki i nieprzerwanie je
zjada nawet nie witając z Bartkiem.
- Jedziesz z
nami do domku?
- Nie mogę
Emilka, a nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał. - trzyma blondynkę na rękach,
a ja nie mogę napatrzeć się temu widokowi, gdy jest tak czuły dla niej.
Odpływam na chwilę do świata wyobraźni widząc nasze dziecko, skąd zostaję
szybko sprowadzona do rzeczywistości.
- Julita,
muszę wracać do szatni. Weź Emilkę. -
przejmuję Marszałkównę na ręce.
- Do
zobaczenia za tydzień. - żegnam się i idę w stronę Ali, która czeka na nas przy
drzwiach.
Kolejne
spotkania padają łupem polskich siatkarzy. Dziennikarze wyrażają swoje obawy,
że właściwa forma powinna nadejść na rozgrywane w Polsce mistrzostwa świata, a
nie na ligę światową, gdzie po dwóch wygranych w Iranie z tamtejszym zespołem
mogą być pewni pierwszego miejsca pod warunkiem, że w dwumeczu w Gdańsku
zdobędą co najmniej jeden punkt. Osobiście uważam za niepoważne umartwianie na
zapas, że siatkarze obecnie za dobrze grają. Z ekipą z Bełchatowa wybieramy się na dwa
ostatnie mecze, które rozegrają nasi siatkarze w ramach ligi światowej.
Wcześniej zarezerwowaliśmy kilka pokoi w gdańskim hotelu, moja przylepa w
postaci osóbki Emilki jest ze mną. Nie pierwszy raz zabieram ją ze sobą w
dalszą podróż bez rodziców i nigdy większych problemów mi nie sprawiała płacząc
za Patrycją czy Kacprem. Wiktor z Majką mają pojawić się na piątkowym meczu,
gdyż w sobotę idą do pracy. Z „przepustką” w postaci emblematu idę z Emilką na chwilę do siatkarzy po wygranym piątkowym meczu z podopiecznymi trenera Velasco. Wesoła atmosfera w szatni umilana muzyką z
czarnego bomboxa operowanego przez Winiara dźwięczy już w korytarzu. Wchodzę z
Emilką do środka wywołując niemały szum i pisk ze strony chłopaków. Emila
podchodzi do Bartka, który siedział na ławce, a do mnie podchodzi Andrea, ten
sam z którym w tamtym roku mogłam współpracować. Biała koszulka z orzełkiem
komponuje się z siwymi włosami, czarne dresy i szare buty sportowe. Witam się z
każdym chłopakiem gratulując wygranego meczu i zazdroszcząc tej atmosfery, która jest
wewnątrz, którą miałam okazję poczuć i teraz brakuje mi tej adrenaliny.
Wysłuchuję również mnóstwo komentarzy dotyczących Emilki - mojej „córki”, lecz
nie od dziś wiadomo, że chłopaki mają nierówno pod sufitem co nieraz
prezentował Igła w swoich filmikach. Po wygranej w Gdańsku chłopaki
z powrotem przenoszą się do Spały na krótki obóz, sobotę i niedzielę dostają wolną. Już
jakiś czas temu dostałam od taty zaproszenie na galę konfrontacji sztuk walki,
które on otrzymał od samego mistrza Mameda, lecz jego to nie interesuje. Bartek
jeszcze nie wie, gdzie spędzimy sobotni wieczór i wydaje mi się, że nie będzie
zadowolony, gdy się dowie, ale nie mogę pozwolić, by przegapić takie
wydarzenie. Podaję Bartkowi późną kolację, gdyż po 21 przyjechał ze Spały i
siadam naprzeciw przyglądając się mu jak je.
- Co mi się
tak przyglądasz?
- Bo cię
dawno nie widziałam. - uśmiecham się podkładając rękę pod brodę.
- Aha… coś
kombinujesz, tylko jeszcze nie wiem co. - rozgryza mnie.
- Trochę
zaufania…
- Kobietom
nie można ufać. - po zetknięciu z moim wzrokiem zmienia wyraz twarzy, próbuje
odwrócić to w żart, lecz nie mam zamiaru słuchać co ma mi do powiedzenia.
Wstaję od stołu i idę do sypialni, kładę się na łóżku nie czekając na niego. Po
kwadransie wchodzi do pomieszczenia, ściąga szlafrok i kładzie obok.
-
Przepraszam. - scałowuje moje ramię.
- Śpij.
- Julita…
odwróć się do mnie. - od niechcenia przekręcam na drugi bok, wisi nade mną
oparty na łokciu, oczy mu błyszczą w świetle latarni, a na usta pcha niewielki
uśmiech. - Żartowałem.
-
Specyficzne masz poczucie humoru.
- Nie złość
się na mnie. - najpierw delikatnie muska moje usta, a z każdą chwilą coraz
uporczywiej nawilża wargi.
- Choćbym
chciała nie potrafię. - obejmuję go przyciskając do siebie jak najbliżej. Z
każdym pocałunkiem śmielej podnosi ręce ku górze pod moją bluzką. W ciągu tych
kilku godzin, gdy jest w domu mamy okazję do rekompensaty psychicznej i
fizycznej rozłąki, która dla mnie bardzo się dłuży.
- Jeszcze
nie miałem okazji pogratulować zaliczenia roku studenckiego w pierwszym
terminie.
- Może
później pogratulujesz, teraz mnie przepraszasz za swój niewyparzony język. -
wspinam się na jego klatkę, choć na chwilę dominując.
W ostatniej
chwili udało mi się znaleźć bilet do Florencji na finałowy turniej ligi światowej.
Miałam z dziewczynami jechać pociągiem, później znalazłyśmy autobus aż w końcu
postanowiłyśmy jechać autem, które Tera miała pożyczyć od ojca, gdzie mieściło
się osiem osób. Razem ze mną samolotem leci Ala i Dagmara z synem. Taksówką
podjeżdżamy pod dość obskurny hotel, jednak ważne, że mamy gdzie spędzić noc i
możemy na żywo dopingować naszych mężczyzn. W tej fazie rozgrywek nie ma
miejsca dla słabych drużyn i naprawdę czasem potrzeba łuku szczęścia, bo same
umiejętności mogą nie wystarczyć.
Polacy są w
fenomenalnej formie. Żaden przeciwnik im nie straszny, a nawet największy
maruda z przyjemnością ogląda ich mecze. Grają nowoczesną, szybka, a zarazem
atrakcyjną siatkówkę. Siedzimy z dziewczynami na trybunach, każda w koszulce z
nazwiskiem swojego męża czy chłopaka, niektórym towarzyszą rodzice w tym
wyjątkowym finałowym spotkaniu, gdzie każdy medal będzie niebotycznym sukcesem.
Złoto będzie wyjątkową nagroda za trud i pot włożony w każdy trening, lecz
srebra polscy siatkarze nie posiadają w swoim dorobku. Spotkania z Rosją zawsze
wytwarzają dodatkową dawkę adrenaliny i u kibiców i u zawodników. Hala pokryta
jest około 70% polskich kibiców, także siatkarze czują się jak u siebie. Doping
wrze, wynik również zadowala. Dwa sety rozegrane, dwa łupem naszych. Idą jak
burza, nikogo się nie boją, na każdego znajdują sposób. Nie pomagają przerwy
brane przez trenera przeciwnej drużyny, każdy z polskich siatkarzy gra
wyśmienicie. Posiadamy równą dwunastkę, bez podziału na gwiazdy i wschodzące
gwiazdy. Chłopaki tworzą jedną grupę, trener wraz ze sztabem tworzy wspaniałą
atmosferę o czym miałam okazje się przekonać i przynosi to efekty. Rosjanie
podłamani w drugim secie porażką do 16 oczek w trzecim secie nie potrafią
nawiązać równej walki. Po raz drugi w historii polskiej siatkówki zdobywamy
złoty medal ligi światowej. Trzeci raz z rzędu chłopaki wracają z krążkiem na
szyi. Po raz trzeci ten sam trener prowadził nasz zespół do wygranych w tych
prestiżowych rozgrywkach i oby podczas polskich mistrzostw uśmiech również nie
schodził z naszych twarzy.
Zostajemy na
ceremonii wręczenia medali, natomiast nie mamy możliwości zobaczenia z chłopakami. Czterech
Polaków zostaje obdarowanych indywidualną statuetką również mój Bartek nagrodą
MVP. Jak zawsze, gdy zdobywają takie nagrody, suma pieniężna jest dzielona na
wszystkich członków, w końcu gdyby nie oni nie byłoby końcowego sukcesu, bo
jeden meczu nie wygra.
W niedzielę
w nocy wracam z dziewczynami do Polski, a chłopaki w poniedziałek wczesnym
popołudniem lądują w Warszawie, gdzie czeka na nich tłum kibiców. Podjeżdża
autokar z którego wysiada po kolei każdy siatkarz. Kilku z nich wycieńczonych
jest całym turniejem jak i skutkami wczorajszej nocy, a może bardziej trunku
wysokoprocentowego w tym także Bartek co poznaje na odległość. Przez kolejne
trzy dni siatkarze są pożywka dla dziennikarzy, którzy zapraszają ich do swoich
programów. Jest śniadanie z premierem, kolacja z prezydentem, odznaki i inne
wyrazy szacunku.
- W końcu to
się skończyło. - mruczy pod nosem Bartek, zaraz po zamknięciu drzwi
wejściowych.
- Powinieneś
się cieszyć, że jesteście tak doceniani.
- Cieszę,
ale wolę świętować w bardziej kameralnym towarzystwie.
- To jeszcze
uzbrój się w cierpliwość, bo idziemy do jakiejś restauracji coś zjeść. Nic
nie zdążyłam ugotować.
- Błagam
cię daj mi nawet płatki z mlekiem, ale ja nie ruszam się z domu.
- Mistrzu, a
co powiesz na zamówienie pierogów?
- Ruskie dwa
razy poproszę. - dzwonię do znanego nam baru, by zamówić pierogi. Teraz
siatkarze spędzą prawie dwa tygodnie w domu, a później przygotowania do
najważniejszej imprezy w Polsce. Lecz na razie cieszymy się paroma dniami
spędzonymi tylko razem, nieprzerwanie. Za dwa dni wylatujemy na sześciodniowe
wakacje na grecką wyspę Rodos. Walizki spakowane czekają przy drzwiach. Wylot mamy
o 11.40 z Krakowa, samochód zostawiamy na strzeżonym parkingu na lotnisku. Wita
nas piękna pogoda, gdy wylatywaliśmy w Polsce zbierały się ciemne chmury i mamy na sobie za wiele ubrań. Taksówką podjeżdżamy
do hotelu, odbieramy kartę i windą wyjeżdżamy do pokoju. Z okna widzimy plażę,
która znajduje się może 30m od miejsca zakwaterowania. Przebieramy się w stroje
kąpielowe i wychodzimy na plażę. Kolejne dwa dni zwiedzamy i podróżujemy.
Leżymy kilka
godzin na leżakach, pogoda wyśmienita, drinki z parasolkami, lecz mnie nudzi
leżenie plackiem w dodatku ciało mam tak nagrzane, że zaraz może eksplodować. Marzę,
żeby znaleźć się w klimatyzowanym pokoju, w wielkim łóżku. Przekręcam się na bok
i wpatruję w jego sylwetkę. Długie, chude nogi, szerokie ramiona, delikatny
uśmiech mimo przymkniętych oczu.
- Bartuś.
- Yhym.
- Chce ci się
jeszcze leżeć?
- Nie
narzekam, a tobie?
- No właśnie
nie. Nie tutaj. Mam ochotę trochę ci pogratulować tego medalu. - uśmiecham się
zadziornie. Patrzy na mnie wielkimi oczami, uśmiecha i wstaje. Łapie mnie za
rękę i wracamy w ciszy do hotelu. Chcemy jak najszybciej znaleźć się w pokoju, już w windzie Bartek bierze mnie na ręce i upaja
pocałunkami. Rozbawieni i pełni pożądania nie możemy poradzić sobie z kartą w
drzwiach dopiero za którymś razem udaje się je otworzyć, by po chwili zamknąć od środka. Im
bliżej jakiegoś mebla tym mniej i tak skąpej garderoby na nas.
Witam.
Dużo opisówki, także jeśli jeszcze komuś się podoba, to
dziękuję za obecność i cierpliwość i do zobaczenia.
Jak to milusio, że wygraliśmy LŚ (znowu) :D
OdpowiedzUsuńJulita i Bartek, są tak słodcy, normalnie wprost dla siebie stworzeni ;)
Wakacje w Grecji? Lubię to! A zwłaszcza tą scenkę na końcu XD
buuuuuziaki :*****
p.s. Emilka jest taka kochana <3
Jak fajnie :) Dobrze, że między Bartkiem a Julitą wszystko ok. Wakacje w Grecji marzenie. Fajne zakończenie :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńa może by tak jakaś ciąża czy coś? Byłoby fajnie :D nie no, żartuję oczywiście. Co ta Julita tak się obraża? To był tylko jeden niewinny żarcik. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńświetne opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńEj no ja chcę słońce, wysoką temperaturę, Grecję i męskie towarzystwo, bo pozazdrościłam Julicie :D Jak na razie mogę o praktycznie o wszystkim zapomnieć ^^
OdpowiedzUsuńCoś nam się ta Julita rozochociła na igraszki z Bartkiem :D Wiesz, że ja szukam w każdym rozdziale punktu zaczepienia i sobie dopisuje do listy :P
Wygranie Ligi Światowej po raz kolejny to bym w realu poprosiła jednak powtórzyć taki wynik będzie niezwykle trudno. Jednak nic nie jest nie możliwe ;)
Przepraszam za bezsensowny komentarz, ale brak weny dopada mnie nawet w komentarzach -,-