piątek, 7 lutego 2014

49.



Drugi dzień stycznia nie poprawił mojej relacji z siatkarzem. Tak jak prosił oddałam kluczyki do jego samochodu oraz dowód rejestracyjny zaraz po treningu. Nie był ochoczy do rozmowy, a ja wśród chłopaków nie nalegałam. Dopiero teraz widzę wady i zalety wspólnej pracy. Jeśli żyjemy w zgodzie jest wspaniale, ale gdy pokłócimy się, to w pewien sposób odbija na drużynie, pracy. Nie umiem całkowicie oddzielić życia prywatnego i zawodowego, nie umiem zamknąć problemów w domu, a w pracy rozmawiać z nim, jak gdyby nic się nie stało. Widać, że on też nie potrafi.
Przez moment przyglądam się z ukrycia jak Paweł ćwiczy odbiór zagrywki. Każdy z chłopaków serwuje po kilka razy, a libero stara się jak najbardziej perfekcyjnie odebrać. Wzdrygam się na myśl, jak piekielnie mocno serwuje Bartek. Chce w pewien sposób wyżyć się, a Paweł jest idealną osobą, głównym winowajcą całego śmiesznego kryzysu. Alicja również nie odbiera ode mnie telefonu, gdy pojechałam do niej do domu okazało się, że jest w pracy.
- Julita hipnoza? - macha ręką przede mną Tomek.
- Nie, zamyśliłam się. - trzeźwieję natychmiast. - Wracam do papierów. - wchodzę do mojego grajdołka i skrupulatnie wypełniam każdy papierek dotyczący urazu zawodnika i wpinam do odpowiednich segregatorów.
Chłopaki skończyli popołudniowy trening, gdyż nie słyszę charakterystycznego dźwięku uderzanej piłki o boisku czy pisków butów stykających się z podłogą. Pisze do Zatorskiego smsa, żeby przyszedł do mnie przed wyjściem z hali. W tym czasie przebrałam się z klubowego dresu w prywatne ubrania.
- Chciałaś coś? - wkłada głowę w ledwo uchylone drzwi.
- Wejdź. - staram się być spokojna, choć wewnątrz szaleją emocje związane z rozmową, którą przeprowadzimy. Siada na krześle na przeciw mnie i bawi breloczkiem od kluczy. - Mam ochotę cie udusić, pociąć na kawałki, posolić i dać na pożarcie lwom! - złowrogo patrzyłam na niego, gdy ten śmiał się jak opętany.
- Zwariowałaś, tak?!
- Nie! Czuję się znakomicie! Nie wiem jak masz odkręcić wszystko co wypaplałeś na sylwestrze! Nigdy z tobą nie byłam, a to, że ci się  podobałam, to nie mój problem. Masz iść i przegadać Bartkowi! - grzmiałam chodząc po gabinecie. Żaden z zawodników nie powinien już być na hali, bo naszą wrzawę na pewno ktoś by usłyszał.
- Nie mój problem, że Kuraś ci nie wierzy, że nie byliśmy razem, gdy już z nim byłaś.
- Człowieku jak nie możesz pić, bo potem pierdzielisz głupoty, to weź nie pij i nie zatruwaj mojego życia.
- Odczep się ode mnie! Wszyscy tacy poważni? Nikt na żartach się nie zna?! - rozmowa wychodziła spod kontroli, oboje obrzucaliśmy siebie jakimiś wyrzutami nie bacząc na ton głosu.
- Jeszcze psujesz moje relacje z przyjaciółką!
- Po obraża się i jej przejdzie, wielkie ceramonie. Pierwszy raz pokłóciłyście się?
- Zachowaj te złote myśli dla siebie. A co z tobą rozmawia?
- Nic się nie stanie jak pomilczymy trochę. - odparł obojętnie.
- Paweł! Nie pozwolę ci skrzywdzić mojej najlepszej przyjaciółki! Człowieku tobie palma odbiła? Nie wiem mścisz się, że wtedy nie chciałam być z tobą!?
- Julita, nie za wysokie mniemanie? - spąsowiałam.
- Dlaczego mi to robisz? - panikowałam, ledwo powstrzymując się od płaczu.
- Złotko, nic ci nie robię. Powiedziałam coś dla żartu, ale jeśli reszta towarzystwa nie ma poczucia humoru, to proszę zażaleń do mnie nie mieć. Coś jeszcze chciałaś?
- Wyjdź stąd! - krzyknęłam odwracając się do niego tyłem na obrotowym krześle, zaśmiał się i wstał. Rzuciłam za nim teczką, jednak odbiła się od już zamkniętych drzwi. Popłakałam kilka minut, pozbierałam papiery, zrobiłam porządek na biurku i wyłączyłam komputer. Ubrałam kurtkę i szybko opuściłam mury hali, by się z nikim niepowołanym nie spotkać. W domu nie zważając na bałagan, który nasilał się z dnia na dzień minęłam korytarz, z kuchni wzięłam karton soku, szklankę i przeszłam do sypialni po materiały na sobotnie zaliczenie.
Kolejne dni wyglądały tak samo. Sen, praca, nauka, sen. W między czasie jedzenie, które z resztą pochłaniałam z większą chęcią niż zwykle. Jeśli konsekwencją kłótni ma być mój zwiększony apetyt, to muszę chyba żyć z każdym w zgodzie, choć mimo szczerych chęci mi się nie udaje. Nie mam z kim nawet pogadać o moich problemach. Jest Patrycja, Maja, Tera, Blanka, Daga, Ismena, ale nie mam śmiałości żadnej z nich obarczać moimi słabościami. Tęsknię za Bartkiem, jednak podczas spotkań w pracy staram się nie okazywać tego stanu. Właściwie pogubiliśmy się i nie wiadome już, kto na kogo jest obrażony, a żadne nie schowa dumy do kieszeni.
Egzamin zaliczony, jednak poniżej oczekiwań, bo 3.5 nie zadowala mnie w pełni. Ismena twierdzi, że powinnam się cieszyć, bo u wymagającej profesorki niewiele osób wychodzi z pozytywną wiadomością, jej się nie udało. Noc spędzam właśnie u Ismeny, ponieważ zajęcia skończyłyśmy o 20.45, a w niedzielę zaczynamy już o 8, a w domu i tak siedziałabym sama. By nie musieć opowiadać za wiele koleżance o tym, jak wygląda życie z reprezentantem kraju wzięłam szybki prysznic, zjadłam kolację przygotowaną przez jej mamę, zasymulowałam zmęczenie i udałam się do pokoju w którym miałam spędzić dzisiejsza noc.
Od poniedziałku nadal praca w klubie, we wtorek  popołudniu odwiedzam moich podopiecznych w ośrodku rehabilitacyjnym, gdzie służę bezinteresownie, a co przynosi mi wielką radość i spełnienie.
- Julita, dzisiaj ja biorę Pawła, a ty w zamian masz Bartka. - informuje mnie mój współpracownik Tomek.
- Dlaczego?
- Bo masz się z nim pogodzić. Nie wiem o co poszło, i nie jestem tutaj po to, żeby wypytywać o życie prywatne, ale tak się nie da funkcjonować w jednym miejscu.
- Wady i zalety wspólnej pracy. - dopowiedziałam wchodząc za nim do pomieszczenia.
Przygotowuję krem rozgrzewający na bartkowy bark, bo od paru dni narzeka na niewielki ból. Stoję tyłem do drzwi wejściowych i słyszę, że się otwierają. Wiem, że to on, bo na pamięć znam jego chód. Ściąga koszulkę i kładzie się na kozetce. Milczy, więc ja też. Czasem bąknie, że go boli, gdy zbyt mocno dociskam bolące miejsce. Pojedynczymi słówkami zaczynamy cokolwiek do siebie mówić, jednak od słowa do słowa zamiast poprawić relacje, robimy na przemian wypominki. Przewodnimi tematami są Danka i Zatorski.
- Aha, z Danusią to chodziłeś na zakupy, a ze mną nie, bo ciągle się wkurzałeś, że za długo w sklepie siedzę.
- Jezu, chciała kupić zegarek dla brata pod gwiazdkę.
- Nie zmienia to faktu,  że z nią chętnie poszedłeś coś kupić, a ze mną się pokłóciłeś i poszedłeś sobie oglądać gry. - nabuzowałam się i nie kontroluję tego co mówię.
- Przynajmniej była zdecydowana co chce kupić!
- Słucham? A to ze swoją dziewczyną. - zaakcentowałam. - Nie możesz bez celu chodzić po galerii? - wkładam całą siłę w masaż, byle go tylko nie uszkodzić, bo mam w tej chwili więcej siły niż rozumu.
- Julita! To boli, zaraz mi wyrwiesz ten bark przez ramię, to nawet Tomek był delikatniejszy. - przerywam leczenie, bo chyba rzeczywiście zapędziłam się.
- Proszę bardzo zabieg skończony. - wstaje ubiera się i wychodzi rzucając krótkie cześć. - Idioto, kocham cię. - mówię sama do siebie roniąc przy tym kilka łez. Poprawiam swój makijaż, gdyż za kilka minut wejdzie do pokoju kolejny siatkarz. Tomek gani mnie za nieudolne pogodzenie. Sama się złoszczę na siebie,  że dałam ponieść emocjom.
W środę idę na popołudniowy trening, chociaż w ostatnim czasie więcej pracuję, za to będę mogła odebrać później wolne. Jestem około 40 minut przed czasem, gdyż jak zwykle sterta papierów do uzupełnienia czeka na biurku. Tomek prawie się tym nie zajmuje od kiedy jestem, jedynie wpisuje do karty zawodnika jakie rodzaj ćwiczeń mu wykonuje. Idę ciemnym korytarzem do końca, a moim oczom ukazuje się  widok dwóch, dość barczystych mężczyzn, którzy swobodnie ze sobą żartują. Gdy się zbliżam do nich nagle milkną lustrując mnie na co się peszę. Wchodzę do gabinetu zamykając za sobą drzwi, a ci dwaj panowie wracają do rozmowy. Mam wrażenie, że skądś ich znam, ale nie wiem, gdzie mogłam ich wcześniej widzieć. Przebrałam się w dres i już miałam się wziąć za papierkową robotę, gdy rozdzwonił się mój telefon.
- Cześć Julita. Ja chwile się  spóźnię, bo samochód mi się zepsuł, a żona ma wrócić lada moment, ale to nieważne. Za dziesięć minut mają się pojawić dwaj zawodnicy kieleckiego Vive, którzy cierpią na drobne urazy i przez pięć dni będą mieć u nas zabiegi. Za kilka dni rozpoczynają się ME i wiesz musza być gotowi.
- Tomek, czy ja się przesłyszałam?
- Nie. Wiesz, że wcześniej pracowałam ze szczypiornistami w Kielcach. Mam z nimi nadal dobry kontakt, prezes Piechocki się zgodził,  a oni nie mają tam aż tak nowoczesnego sprzętu.
- No i co ja mam zrobić?
- Zajmij się nimi. Michał ma problem z kolanem, a Krzysiek z mięśniem dwugłowym ramienia. Będę za około godzinę, pa.
Oszołomiona krótkim streszczeniem Tomka przyszłam po rozum do głowy. Zaprosiłam chłopaków do gabinetu, których w dość niecodzienny sposób poznałam. Michał Jurecki jak i Krzysiek Lijewski są piłkarzami ręcznymi stąd ich kojarzę. Nie byłam asem w wiedzy o tej dyscyplinie, ale z okazji większych imprez patriotycznie kibicowałam.
- Przepraszam was, że tak się zagapiłam i nie rozpoznałam wielkich gwiazd polskiego szczypiorniaka.
- Wybaczamy. - puścił oczko i szalenie pięknie uśmiechnął Krzysiek.
- Jeśli nam powiesz coś o sobie, to zapomnimy o sprawie. - dopowiedział Jurecki.
- Michał zamknij się, zapomniałeś o żonie?
- Wyluzuj Lijuś, bo ci biceps zmaleje. - śmiesznie łapał powietrze Michał robiąc przy tym tuzin min.
- Dobra chłopaki koniec żartów. - chciałam przerwać ich śmieszne dyskusje.
- My jeszcze nie zaczęliśmy.
- A możesz zdradzić swoje imię? - wtrącił Krzysiek.
- Julita. Macie jakieś karty zdrowia? Skąd mam wiedzieć jak was leczyć.
- A to ty nie masz rąk, które leczą? - z nimi nie dało się myśleć o przyziemnych problemach, bo swoimi tekstami doprowadzali do śmiechu, który starałam się chociaż po części tłumić w sobie.
- Z ich pomocą postaram się z Tomkiem jakoś wam pomóc.
- Myślałem, że sama.
- Niestety panie Michale. - zrobiłam teatralnie smutną minę i wróciłam do przeglądania kart ich zdrowia. Po niecałej godzinie dołączył do nas Tomek i wtedy chłopaków wzięło na wspomnienia przez co dowiedziałam się wielu interesujących rzeczy o nich.
Kolejne dni mijały tak samo z tą różnicą, że coraz bardziej odczuwałam brak Bartka i Ali. Widziałam go  na hali i tylko to musiało mi wystarczać. Dwaj szczypiorniści nadal przychodzili na zabiegi, lecz znacznie lepiej się czuli. Energii w nich więcej niż w trzech siatkarzach razem wziętych, nie wiem skąd ją czerpią, ale chętnie poznałabym to źródło.
Czwartkowy wieczór spędzam jak zwykle z książką w ręce, aż do czasu, gdy nie dzwonek do drzwi, a za nimi Teresa z butelką wina.
- Cześć. Nudziło mi się, Andrzej pojechał na mecz, nie mam żadnego kolosa jutro, właściwie to mam dzień wolny.
- Fajnie masz, bo ja na dziewiątą do pracy.
- A co będziesz robiła, jak nie ma siatkarzy.
- Ale są dwaj szczypiorniści.
- Aaa, mówiłaś coś o nich. Fajni są? - szpieg owczy wzrok Michalikówny przenika mnie.
- No fajni, fajni nawet bardzo.
- Wolni?
- Nie wiem, Michał ma żonę, Krzysiek nic nie mówił.
- Ciacho Lijewski nie ma laski?! - krzyknęła.
- Tera nie wiem, idź go spytaj.
- Ach brałabym go w dzień i w nocy. - rozmarzyła się opadając na sofie.
- Tera, a Andrzej?
- Na wyjeździe. - niewinnie się uśmiechnęła, co skarciłam wzrokiem. - A taki seksowny facet tutaj niedaleko. Ja go chętnie wymasuję, a jak chce pogadać to ma do czynienia z panią psycholog.
- Może jednak zajmij się Wronką, zadzwoń co tam u niego.
- A może ty zadzwoń do Kurki.
- Nie.  - ucięłam krótko wychodząc po kieliszki.
- Długo masz zamiar nie gadać z nim i Alą?
- Ale co ja poradzę?
- Mam pewien pomysł pod warunkiem, że chcesz pogodzić się  z Alicją. - przytaknęłam głową. - Ona pracuje w tym salonie kosmetycznym, nie? To zapisz się na jakiś zabieg, ale do niej, a gdy będą pytać jak się nazywasz powiedz, że Julia Fedko. Zmylisz ją tym, a będziesz miała okazję pogadać i pewność, że nie ucieknie.  - zgodziłam się na ten dość szalony pomysł, ale mam nadzieję, że skuteczny. Wypiłyśmy całą butelkę, a Tereska została ze mną na noc, ponieważ Wronki i tak  nie było w mieszkaniu, więc bez znaczenia, gdzie spała, a znając Terę jeszcze po spożyciu alkoholu nie byłabym bardzo zdziwiona, gdybym jutro się dowiedziała, że szukała Lijewskiego w bełchatowskim hotelu.

Na poniedziałek za namową Tery zapisałam się na zabieg oczyszczenia twarzy. Zabieg nieważny, tylko spotkanie z kosmetolog. Cały dzień mam wolny, gdyż chłopaki z racji wygranej w ładnym stylu dostali dzień wolnego. Z wielkim zdenerwowaniem przekraczam próg salonu kosmetycznego o rajskiej nazwie Eden.
- Julita? Co ty tutaj robisz?
- Przyszłam na zabieg, przecież się zapisałam.
- Julia Fedko . - zerknęła w niebieski kalendarz.
- Może ktoś pomylił imię, zapomniał literki dopisać nie wiem.
- Okej. - złapała się na haczyk. Za każdym razem, gdy chciałam coś powiedzieć, nie dała mi dojść do słowa, gdyż przeszkadzałam jej w pracy.
- Ala nieważny jakiś zabieg na cholerę mi potrzebny! Ja chcę pogadać z tobą, bo unikasz mnie jak ognia. To, że Bartek jest zły staram się jakoś zrozumieć, ale Ty? Jesteś moją najlepsza przyjaciółką, wiedziałaś jaki miałam kontakt z Bartkiem od początku, czy ja coś mówiłam o Pawle? Nigdy. Pamiętasz, jak chodziłyśmy na pierwsze mecze? Ty gadałaś o Pawle, a ja o Bartku, choć wtedy jeszcze żadna nie myślała, że może z nimi być. Ala, nigdy nie łączyło mnie nic z Pawłem wierzysz mi? Spójrz mi w oczy. - ledwie panowałam nad sobą, potok łez wzbierał na sile.
- Wierzę Jutka. - mocno mnie przytuliła jak miała w zwyczaje o mało nie miażdżąc żeber.
- Alusia, to teraz ty mi pomóż. - nadal nie przestawałam jej obejmować.
- Co się stało? - wystraszona odsunęła się na kilka centymetrów ode mnie.
- Chcę już się pogodzić z Bartkiem, tęsknie za nim. Ty też nie bocz się już na Pawła nikomu to na zdrowie nie wychodzi. A on wiesz jak to Zatorski ma najpierw gada później myśli, ewentualnie nie myśli.
- Ej. - zaśmiała się przez łzy szturchając mnie.
                                                                                                                                                    

Witam. Rozdział pisany w nocy, także przepraszam za wszelkie błędy.
Wkrótce u Was nadrobię!
Ręczny akcent, speszjal for S. :*

Założyłam aska, więc jeśli ktoś wstydzi się napisać na pocztę, gg nie ma, to może tam pytać. Tylko bez durnych pytań proszę.
A jeśli ktoś nie był jeszcze tu: Michał / Patryk to zapraszam.
Ściskam z wietrznej Małopolski.

6 komentarzy:

  1. Kurek ty idioto! Co za buc. Fajnie, że wierzy swojej dziewczynie. Nic tylko podejśc i strzelic. Oby się pogodzili, bo Lijek wykorzysta swoją szansę i dopiero wtedy będzie płacz. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo za akcent z piłkarzami ręcznymi :* i mam nadzieję, że na dłużej zagoszczą :D mnie takie rozdziały jak ten bardzo się podobają ;) a co do naszych głównych bohaterów to przecież wiadomo, że się pogodzą :)
    Pozdrawiam A.

    OdpowiedzUsuń
  3. NO fajnie, że jeszcze wplątałaś tu szczypiornistów. :) Oby Julita pogodziła się z Bartkiem. Ciężko pracować w takiej atmosferze i nie można pogadać z tą osobą.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem którego pierwszego udusić - Bartka czy Pawła. Jedna jak i drugi mądrością nie grzeszy. Paweł nie widzi swojej winy, a Bartek idzie dalej w zaparte. Męska duma jest nie do ogarnięcia.
    Nie rozumiem jak Bartek może myśleć, że Julita mogła być z Zatorskim. W dodatku zaczyna odcinać się całkowicie od Julity. Nie pomagają nawet próby pogodzenia Julity i Bartka przez Tomka też nie zdały egzaminu chociaż ja tutaj wietrze nadzieje związaną z Krzysiem Lijewskim <3 Bartuś będzie zazdrosny i Kryśka to wie :P
    Miło, że przynajmniej Julita z Alicją się pogodziły. To już krok do przodu i może dzięki niej jakoś się nasze Gołąbki pogodzą jak Krzyś nie pomoże ;)
    Ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku jaki ten Bartek jest głupi noo. Czemu on nie da sobie tego wytłumaczyć? Przecież Julita nie była z Pawłem. A ten też taki geniusz musiał wszystko wypaplać. Ale mam nadzieje, że Alicja pomoże Julicie w pogodzeniu się z Bartkiem. :))) Szczypiorniści <3 <3 mówieee wielkie TAK. I to jeszcze Krzysiek Lijewski <3 Czuje, że on namiesza nieźle. :)) Zapraszam do siebie na kolejny rozdział :) milosc-na-nowo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. JEJ, NADROBIŁAM ! CO ZA GŁUPI CHŁOP Z TEGO PAWŁA, NAPRAWDĘ ! NIE SPODZIEWAŁAM SIĘ TEGO PO NIM. A Z WYGLĄDU TAKI MILUSI, HHAHAHHAHAHH ! BARTEK, PROSZĘ CIĘ ! JAK MOGŁEŚ W TO UWIERZYĆ NA PIJACKIEJ IMPREZIE. FACET ! NIE MASZ DO NIEJ ZAUFANIA ?! PPRZECIEŻ TYLE SIĘ ZNACIE !!!!
    Dobra dziewczyna z tej Alki, no i z Tery xD
    No jakby była na miejscu Tery to wybrałabym Jureckiego, niżeli Krzycha ! To co, ze ma żonę ! W końcu teraz moze wszystko !
    Świetny rozdział !
    Czekam na nn !
    Zapraszam do mnie :
    http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/
    http://love-is-a-contradiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń