Drugi dzień
stycznia nie poprawił mojej relacji z siatkarzem. Tak jak prosił oddałam
kluczyki do jego samochodu oraz dowód rejestracyjny zaraz po treningu. Nie był
ochoczy do rozmowy, a ja wśród chłopaków nie nalegałam. Dopiero teraz widzę
wady i zalety wspólnej pracy. Jeśli żyjemy w zgodzie jest wspaniale, ale gdy
pokłócimy się, to w pewien sposób odbija na drużynie, pracy. Nie umiem
całkowicie oddzielić życia prywatnego i zawodowego, nie umiem zamknąć problemów
w domu, a w pracy rozmawiać z nim, jak gdyby nic się nie stało. Widać, że on
też nie potrafi.
Przez moment
przyglądam się z ukrycia jak Paweł ćwiczy odbiór zagrywki. Każdy z chłopaków
serwuje po kilka razy, a libero stara się jak najbardziej perfekcyjnie odebrać.
Wzdrygam się na myśl, jak piekielnie mocno serwuje Bartek. Chce w pewien sposób
wyżyć się, a Paweł jest idealną osobą, głównym winowajcą całego śmiesznego
kryzysu. Alicja również nie odbiera ode mnie telefonu, gdy pojechałam do niej
do domu okazało się, że jest w pracy.
- Julita
hipnoza? - macha ręką przede mną Tomek.
- Nie,
zamyśliłam się. - trzeźwieję natychmiast. - Wracam do papierów. - wchodzę do
mojego grajdołka i skrupulatnie wypełniam każdy papierek dotyczący urazu
zawodnika i wpinam do odpowiednich segregatorów.
Chłopaki
skończyli popołudniowy trening, gdyż nie słyszę charakterystycznego dźwięku
uderzanej piłki o boisku czy pisków butów stykających się z podłogą. Pisze do
Zatorskiego smsa, żeby przyszedł do mnie przed wyjściem z hali. W tym czasie
przebrałam się z klubowego dresu w prywatne ubrania.
- Chciałaś
coś? - wkłada głowę w ledwo uchylone drzwi.
- Wejdź. -
staram się być spokojna, choć wewnątrz szaleją emocje związane z rozmową, którą
przeprowadzimy. Siada na krześle na przeciw mnie i bawi breloczkiem od kluczy.
- Mam ochotę cie udusić, pociąć na kawałki, posolić i dać na pożarcie lwom! -
złowrogo patrzyłam na niego, gdy ten śmiał się jak opętany.
-
Zwariowałaś, tak?!
- Nie! Czuję
się znakomicie! Nie wiem jak masz odkręcić wszystko co wypaplałeś na
sylwestrze! Nigdy z tobą nie byłam, a to, że ci się podobałam, to nie mój problem. Masz iść i
przegadać Bartkowi! - grzmiałam chodząc po gabinecie. Żaden z zawodników nie
powinien już być na hali, bo naszą wrzawę na pewno ktoś by usłyszał.
- Nie mój
problem, że Kuraś ci nie wierzy, że nie byliśmy razem, gdy już z nim byłaś.
- Człowieku
jak nie możesz pić, bo potem pierdzielisz głupoty, to weź nie pij i nie
zatruwaj mojego życia.
- Odczep się
ode mnie! Wszyscy tacy poważni? Nikt na żartach się nie zna?! - rozmowa
wychodziła spod kontroli, oboje obrzucaliśmy siebie jakimiś wyrzutami nie
bacząc na ton głosu.
- Jeszcze
psujesz moje relacje z przyjaciółką!
- Po obraża
się i jej przejdzie, wielkie ceramonie. Pierwszy raz pokłóciłyście się?
- Zachowaj
te złote myśli dla siebie. A co z tobą rozmawia?
- Nic się
nie stanie jak pomilczymy trochę. - odparł obojętnie.
- Paweł! Nie
pozwolę ci skrzywdzić mojej najlepszej przyjaciółki! Człowieku tobie palma
odbiła? Nie wiem mścisz się, że wtedy nie chciałam być z tobą!?
- Julita,
nie za wysokie mniemanie? - spąsowiałam.
- Dlaczego
mi to robisz? - panikowałam, ledwo powstrzymując się od płaczu.
- Złotko,
nic ci nie robię. Powiedziałam coś dla żartu, ale jeśli reszta towarzystwa nie
ma poczucia humoru, to proszę zażaleń do mnie nie mieć. Coś jeszcze chciałaś?
- Wyjdź
stąd! - krzyknęłam odwracając się do niego tyłem na obrotowym krześle, zaśmiał
się i wstał. Rzuciłam za nim teczką, jednak odbiła się od już zamkniętych
drzwi. Popłakałam kilka minut, pozbierałam papiery, zrobiłam porządek na biurku
i wyłączyłam komputer. Ubrałam kurtkę i szybko opuściłam mury hali, by się z nikim
niepowołanym nie spotkać. W domu nie zważając na bałagan, który nasilał się z
dnia na dzień minęłam korytarz, z kuchni wzięłam karton soku, szklankę i
przeszłam do sypialni po materiały na sobotnie zaliczenie.
Kolejne dni
wyglądały tak samo. Sen, praca, nauka, sen. W między czasie jedzenie, które z
resztą pochłaniałam z większą chęcią niż zwykle. Jeśli konsekwencją kłótni ma
być mój zwiększony apetyt, to muszę chyba żyć z każdym w zgodzie, choć mimo
szczerych chęci mi się nie udaje. Nie mam z kim nawet pogadać o moich
problemach. Jest Patrycja, Maja, Tera, Blanka, Daga, Ismena, ale nie mam
śmiałości żadnej z nich obarczać moimi słabościami. Tęsknię za Bartkiem, jednak
podczas spotkań w pracy staram się nie okazywać tego stanu. Właściwie
pogubiliśmy się i nie wiadome już, kto na kogo jest obrażony, a żadne nie
schowa dumy do kieszeni.
Egzamin
zaliczony, jednak poniżej oczekiwań, bo 3.5 nie zadowala mnie w pełni. Ismena
twierdzi, że powinnam się cieszyć, bo u wymagającej profesorki niewiele osób
wychodzi z pozytywną wiadomością, jej się nie udało. Noc spędzam właśnie u
Ismeny, ponieważ zajęcia skończyłyśmy o 20.45, a w niedzielę zaczynamy już o 8,
a w domu i tak siedziałabym sama. By nie musieć opowiadać za wiele koleżance o
tym, jak wygląda życie z reprezentantem kraju wzięłam szybki prysznic, zjadłam
kolację przygotowaną przez jej mamę, zasymulowałam zmęczenie i udałam się do
pokoju w którym miałam spędzić dzisiejsza noc.
Od
poniedziałku nadal praca w klubie, we wtorek
popołudniu odwiedzam moich podopiecznych w ośrodku rehabilitacyjnym,
gdzie służę bezinteresownie, a co przynosi mi wielką radość i spełnienie.
- Julita,
dzisiaj ja biorę Pawła, a ty w zamian masz Bartka. - informuje mnie mój
współpracownik Tomek.
- Dlaczego?
- Bo masz
się z nim pogodzić. Nie wiem o co poszło, i nie jestem tutaj po to, żeby
wypytywać o życie prywatne, ale tak się nie da funkcjonować w jednym miejscu.
- Wady i
zalety wspólnej pracy. - dopowiedziałam wchodząc za nim do pomieszczenia.
Przygotowuję
krem rozgrzewający na bartkowy bark, bo od paru dni narzeka na niewielki ból.
Stoję tyłem do drzwi wejściowych i słyszę, że się otwierają. Wiem, że to on, bo
na pamięć znam jego chód. Ściąga koszulkę i kładzie się na kozetce. Milczy,
więc ja też. Czasem bąknie, że go boli, gdy zbyt mocno dociskam bolące miejsce.
Pojedynczymi słówkami zaczynamy cokolwiek do siebie mówić, jednak od słowa do
słowa zamiast poprawić relacje, robimy na przemian wypominki. Przewodnimi
tematami są Danka i Zatorski.
- Aha, z
Danusią to chodziłeś na zakupy, a ze mną nie, bo ciągle się wkurzałeś, że za
długo w sklepie siedzę.
- Jezu,
chciała kupić zegarek dla brata pod gwiazdkę.
- Nie
zmienia to faktu, że z nią chętnie
poszedłeś coś kupić, a ze mną się pokłóciłeś i poszedłeś sobie oglądać gry. -
nabuzowałam się i nie kontroluję tego co mówię.
-
Przynajmniej była zdecydowana co chce kupić!
- Słucham? A
to ze swoją dziewczyną. - zaakcentowałam. - Nie możesz bez celu chodzić po
galerii? - wkładam całą siłę w masaż, byle go tylko nie uszkodzić, bo mam w tej
chwili więcej siły niż rozumu.
- Julita! To
boli, zaraz mi wyrwiesz ten bark przez ramię, to nawet Tomek był
delikatniejszy. - przerywam leczenie, bo chyba rzeczywiście zapędziłam się.
- Proszę bardzo
zabieg skończony. - wstaje ubiera się i wychodzi rzucając krótkie cześć. -
Idioto, kocham cię. - mówię sama do siebie roniąc przy tym kilka łez. Poprawiam
swój makijaż, gdyż za kilka minut wejdzie do pokoju kolejny siatkarz. Tomek
gani mnie za nieudolne pogodzenie. Sama się złoszczę na siebie, że dałam ponieść emocjom.
W środę idę
na popołudniowy trening, chociaż w ostatnim czasie więcej pracuję, za to będę
mogła odebrać później wolne. Jestem około 40 minut przed czasem, gdyż jak
zwykle sterta papierów do uzupełnienia czeka na biurku. Tomek prawie się tym
nie zajmuje od kiedy jestem, jedynie wpisuje do karty zawodnika jakie rodzaj
ćwiczeń mu wykonuje. Idę ciemnym korytarzem do końca, a moim oczom ukazuje
się widok dwóch, dość barczystych
mężczyzn, którzy swobodnie ze sobą żartują. Gdy się zbliżam do nich nagle milkną
lustrując mnie na co się peszę. Wchodzę do gabinetu zamykając za sobą drzwi, a
ci dwaj panowie wracają do rozmowy. Mam wrażenie, że skądś ich znam, ale nie
wiem, gdzie mogłam ich wcześniej widzieć. Przebrałam się w dres i już miałam
się wziąć za papierkową robotę, gdy rozdzwonił się mój telefon.
- Cześć
Julita. Ja chwile się spóźnię, bo
samochód mi się zepsuł, a żona ma wrócić lada moment, ale to nieważne. Za
dziesięć minut mają się pojawić dwaj zawodnicy kieleckiego Vive, którzy cierpią
na drobne urazy i przez pięć dni będą mieć u nas zabiegi. Za kilka dni
rozpoczynają się ME i wiesz musza być gotowi.
- Tomek, czy
ja się przesłyszałam?
- Nie.
Wiesz, że wcześniej pracowałam ze szczypiornistami w Kielcach. Mam z nimi nadal
dobry kontakt, prezes Piechocki się zgodził,
a oni nie mają tam aż tak nowoczesnego sprzętu.
- No i co ja
mam zrobić?
- Zajmij się
nimi. Michał ma problem z kolanem, a Krzysiek z mięśniem dwugłowym ramienia.
Będę za około godzinę, pa.
Oszołomiona
krótkim streszczeniem Tomka przyszłam po rozum do głowy. Zaprosiłam chłopaków
do gabinetu, których w dość niecodzienny sposób poznałam. Michał Jurecki jak i
Krzysiek Lijewski są piłkarzami ręcznymi stąd ich kojarzę. Nie byłam asem w
wiedzy o tej dyscyplinie, ale z okazji większych imprez patriotycznie
kibicowałam.
-
Przepraszam was, że tak się zagapiłam i nie rozpoznałam wielkich gwiazd
polskiego szczypiorniaka.
- Wybaczamy.
- puścił oczko i szalenie pięknie uśmiechnął Krzysiek.
- Jeśli nam
powiesz coś o sobie, to zapomnimy o sprawie. - dopowiedział Jurecki.
- Michał
zamknij się, zapomniałeś o żonie?
- Wyluzuj
Lijuś, bo ci biceps zmaleje. - śmiesznie łapał powietrze Michał robiąc przy tym
tuzin min.
- Dobra
chłopaki koniec żartów. - chciałam przerwać ich śmieszne dyskusje.
- My jeszcze
nie zaczęliśmy.
- A możesz
zdradzić swoje imię? - wtrącił Krzysiek.
- Julita.
Macie jakieś karty zdrowia? Skąd mam wiedzieć jak was leczyć.
- A to ty
nie masz rąk, które leczą? - z nimi nie dało się myśleć o przyziemnych
problemach, bo swoimi tekstami doprowadzali do śmiechu, który starałam się
chociaż po części tłumić w sobie.
- Z ich
pomocą postaram się z Tomkiem jakoś wam pomóc.
- Myślałem,
że sama.
- Niestety
panie Michale. - zrobiłam teatralnie smutną minę i wróciłam do przeglądania
kart ich zdrowia. Po niecałej godzinie dołączył do nas Tomek i wtedy chłopaków
wzięło na wspomnienia przez co dowiedziałam się wielu interesujących rzeczy o
nich.
Kolejne dni
mijały tak samo z tą różnicą, że coraz bardziej odczuwałam brak Bartka i Ali.
Widziałam go na hali i tylko to musiało
mi wystarczać. Dwaj szczypiorniści nadal przychodzili na zabiegi, lecz znacznie
lepiej się czuli. Energii w nich więcej niż w trzech siatkarzach razem
wziętych, nie wiem skąd ją czerpią, ale chętnie poznałabym to źródło.
Czwartkowy
wieczór spędzam jak zwykle z książką w ręce, aż do czasu, gdy nie dzwonek do
drzwi, a za nimi Teresa z butelką wina.
- Cześć.
Nudziło mi się, Andrzej pojechał na mecz, nie mam żadnego kolosa jutro,
właściwie to mam dzień wolny.
- Fajnie
masz, bo ja na dziewiątą do pracy.
- A co
będziesz robiła, jak nie ma siatkarzy.
- Ale są
dwaj szczypiorniści.
- Aaa,
mówiłaś coś o nich. Fajni są? - szpieg owczy wzrok Michalikówny przenika mnie.
- No fajni,
fajni nawet bardzo.
- Wolni?
- Nie wiem,
Michał ma żonę, Krzysiek nic nie mówił.
- Ciacho
Lijewski nie ma laski?! - krzyknęła.
- Tera nie
wiem, idź go spytaj.
- Ach
brałabym go w dzień i w nocy. - rozmarzyła się opadając na sofie.
- Tera, a
Andrzej?
- Na
wyjeździe. - niewinnie się uśmiechnęła, co skarciłam wzrokiem. - A taki
seksowny facet tutaj niedaleko. Ja go chętnie wymasuję, a jak chce pogadać to
ma do czynienia z panią psycholog.
- Może
jednak zajmij się Wronką, zadzwoń co tam u niego.
- A może ty
zadzwoń do Kurki.
- Nie. - ucięłam krótko wychodząc po kieliszki.
- Długo masz
zamiar nie gadać z nim i Alą?
- Ale co ja
poradzę?
- Mam pewien
pomysł pod warunkiem, że chcesz pogodzić się
z Alicją. - przytaknęłam głową. - Ona pracuje w tym salonie
kosmetycznym, nie? To zapisz się na jakiś zabieg, ale do niej, a gdy będą pytać
jak się nazywasz powiedz, że Julia Fedko. Zmylisz ją tym, a będziesz miała
okazję pogadać i pewność, że nie ucieknie.
- zgodziłam się na ten dość szalony pomysł, ale mam nadzieję, że
skuteczny. Wypiłyśmy całą butelkę, a Tereska została ze mną na noc, ponieważ
Wronki i tak nie było w mieszkaniu, więc
bez znaczenia, gdzie spała, a znając Terę jeszcze po spożyciu alkoholu nie
byłabym bardzo zdziwiona, gdybym jutro się dowiedziała, że szukała Lijewskiego
w bełchatowskim hotelu.
Na
poniedziałek za namową Tery zapisałam się na zabieg oczyszczenia twarzy. Zabieg
nieważny, tylko spotkanie z kosmetolog. Cały dzień mam wolny, gdyż chłopaki z
racji wygranej w ładnym stylu dostali dzień wolnego. Z wielkim zdenerwowaniem
przekraczam próg salonu kosmetycznego o rajskiej nazwie Eden.
- Julita? Co
ty tutaj robisz?
- Przyszłam
na zabieg, przecież się zapisałam.
- Julia
Fedko . - zerknęła w niebieski kalendarz.
- Może ktoś
pomylił imię, zapomniał literki dopisać nie wiem.
- Okej. -
złapała się na haczyk. Za każdym razem, gdy chciałam coś powiedzieć, nie dała
mi dojść do słowa, gdyż przeszkadzałam jej w pracy.
- Ala
nieważny jakiś zabieg na cholerę mi potrzebny! Ja chcę pogadać z tobą, bo
unikasz mnie jak ognia. To, że Bartek jest zły staram się jakoś zrozumieć, ale
Ty? Jesteś moją najlepsza przyjaciółką, wiedziałaś jaki miałam kontakt z
Bartkiem od początku, czy ja coś mówiłam o Pawle? Nigdy. Pamiętasz, jak
chodziłyśmy na pierwsze mecze? Ty gadałaś o Pawle, a ja o Bartku, choć wtedy
jeszcze żadna nie myślała, że może z nimi być. Ala, nigdy nie łączyło mnie nic
z Pawłem wierzysz mi? Spójrz mi w oczy. - ledwie panowałam nad sobą, potok łez
wzbierał na sile.
- Wierzę
Jutka. - mocno mnie przytuliła jak miała w zwyczaje o mało nie miażdżąc żeber.
- Alusia, to
teraz ty mi pomóż. - nadal nie przestawałam jej obejmować.
- Co się
stało? - wystraszona odsunęła się na kilka centymetrów ode mnie.
- Chcę już
się pogodzić z Bartkiem, tęsknie za nim. Ty też nie bocz się już na Pawła
nikomu to na zdrowie nie wychodzi. A on wiesz jak to Zatorski ma najpierw gada
później myśli, ewentualnie nie myśli.
- Ej. -
zaśmiała się przez łzy szturchając mnie.
Witam. Rozdział pisany w nocy, także przepraszam za wszelkie błędy.
Wkrótce u Was nadrobię!
Ręczny akcent, speszjal for S. :*
Założyłam aska, więc jeśli ktoś
wstydzi się napisać na pocztę, gg nie ma, to może tam pytać. Tylko bez
durnych pytań proszę.
Twoja dwulicowość nowy.
Ściskam z wietrznej Małopolski.
Kurek ty idioto! Co za buc. Fajnie, że wierzy swojej dziewczynie. Nic tylko podejśc i strzelic. Oby się pogodzili, bo Lijek wykorzysta swoją szansę i dopiero wtedy będzie płacz. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za akcent z piłkarzami ręcznymi :* i mam nadzieję, że na dłużej zagoszczą :D mnie takie rozdziały jak ten bardzo się podobają ;) a co do naszych głównych bohaterów to przecież wiadomo, że się pogodzą :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam A.
NO fajnie, że jeszcze wplątałaś tu szczypiornistów. :) Oby Julita pogodziła się z Bartkiem. Ciężko pracować w takiej atmosferze i nie można pogadać z tą osobą.
OdpowiedzUsuńNie wiem którego pierwszego udusić - Bartka czy Pawła. Jedna jak i drugi mądrością nie grzeszy. Paweł nie widzi swojej winy, a Bartek idzie dalej w zaparte. Męska duma jest nie do ogarnięcia.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem jak Bartek może myśleć, że Julita mogła być z Zatorskim. W dodatku zaczyna odcinać się całkowicie od Julity. Nie pomagają nawet próby pogodzenia Julity i Bartka przez Tomka też nie zdały egzaminu chociaż ja tutaj wietrze nadzieje związaną z Krzysiem Lijewskim <3 Bartuś będzie zazdrosny i Kryśka to wie :P
Miło, że przynajmniej Julita z Alicją się pogodziły. To już krok do przodu i może dzięki niej jakoś się nasze Gołąbki pogodzą jak Krzyś nie pomoże ;)
Ściskam ;*
Jejku jaki ten Bartek jest głupi noo. Czemu on nie da sobie tego wytłumaczyć? Przecież Julita nie była z Pawłem. A ten też taki geniusz musiał wszystko wypaplać. Ale mam nadzieje, że Alicja pomoże Julicie w pogodzeniu się z Bartkiem. :))) Szczypiorniści <3 <3 mówieee wielkie TAK. I to jeszcze Krzysiek Lijewski <3 Czuje, że on namiesza nieźle. :)) Zapraszam do siebie na kolejny rozdział :) milosc-na-nowo.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJEJ, NADROBIŁAM ! CO ZA GŁUPI CHŁOP Z TEGO PAWŁA, NAPRAWDĘ ! NIE SPODZIEWAŁAM SIĘ TEGO PO NIM. A Z WYGLĄDU TAKI MILUSI, HHAHAHHAHAHH ! BARTEK, PROSZĘ CIĘ ! JAK MOGŁEŚ W TO UWIERZYĆ NA PIJACKIEJ IMPREZIE. FACET ! NIE MASZ DO NIEJ ZAUFANIA ?! PPRZECIEŻ TYLE SIĘ ZNACIE !!!!
OdpowiedzUsuńDobra dziewczyna z tej Alki, no i z Tery xD
No jakby była na miejscu Tery to wybrałabym Jureckiego, niżeli Krzycha ! To co, ze ma żonę ! W końcu teraz moze wszystko !
Świetny rozdział !
Czekam na nn !
Zapraszam do mnie :
http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/
http://love-is-a-contradiction.blogspot.com/