piątek, 4 kwietnia 2014

57.



Spotkania w nowym roku nie rozpoczęły się dobrze dla bełchatowian, którzy przegrywają trzecie z kolei spotkanie, a z puli dziewięciu bronią jeden punkt. Kontuzja wykluczyła z gry Michała, Daniela, Andrzeja, Karol miał zabieg, Pawłowi odnowiła się kontuzja pachwiny, a Bartkowi plecy, ale po masażach i zastrzykach na czas gry jest w pełni gotowy, po spotkaniach z powrotem zaczyna się walka z bólem.
 Bartek wrócił do domu, gdy ja zostałam w klubie przywracając z współpracownikiem siatkarzy do funkcjonalności. Robię zakupy i jadę na osiedle na którym mieszka mój chłopak. Przekręcam klucz w drzwiach, wchodzę cicho do mieszkania i zastaje mnie cisza. Znajduję go dopiero w sypialni gdzie śpi, a ja nie mam serca go budzić. Zamykam drzwi i idę do kuchni przygotować posiłek.
- Obiad, wstawaj. - szepczę pochylając się nad nim.
- Pięć minutek. - nie do końca kontaktując przewraca się na drugi bok zakrywając pół głowy kocem.
- No chodź jedzenie stygnie. - wracam do kuchni i biorę się za jedzenie nie czekając aż wstanie.
Uczę się na kolejne zaliczenie, choć organizm wyraźnie odrzuca przyswajanie wiedzy. Robię krótką przerwę i idę piechotą do pobliskiego sklepu po sok, a przy okazji odświeżę umysł. Śnieg prószy, chodnik jest zupełnie zaśnieżony, byty mi zdążyły przemoknąć w dodatku nie wzięłam czapki. Wracam do mieszkania, zmieniam przemoczone spodnie i idę dalej zakuwać. Chłopaki na weekend wyjechali do Rzeszowa i żałuję, że nie mogłam razem z nimi pojechać, bo chętnie spotkałabym się twarzą w twarz z Piotrkiem, Krzyśkiem czy dziewczynami, które znam z okresu reprezentacji, jednak niestety studia wygrały z celami towarzyskimi. Niestety kolejna porażka, choć styl lepszy niż w poprzednich meczach nadal nie potrafimy znaleźć recepty na przeciwnika mimo, że nie pierwszy raz z nim gramy. Spotykam się z Ismeną w jej mieszkaniu i robimy projekt na zaliczenie, oczy mi się kleją, czuję ogólne zmęczenie, a temperatura ciała znaczenie się podniosła.
- Julita, wracaj do domu i tak w takim stanie nic mi nie pomożesz.
- Nie mogę, musimy zrobić ten cholerny projekt, bo termin nagli.
- Ja zrobię, konspekt mamy. Odwieźć cię, bo nienajlepiej wyglądasz?
- Dzięki, miło słyszeć. - odpowiadam sarkastycznie.
- Miałam na myśli, że jesteś rozpalona, oczy masz załzawione, z nosa ci się leje.
- Na pewno sobie poradzisz?
- Tak, widzimy się w sobotę. - ubieram buty, kurtkę, szalik i czapkę i wracam do siebie uprzednio żegnając się z Ismeną. Zahaczam o aptekę i kupuję specyfiki przeciw grypie, gdyż nie chcę iść na chorobowe, a nie mogę zarazić chłopaków. Na szczęście jutro mam walne, bo siatkarze są na wyjazdowym meczu ligi mistrzów. Biorę ciepłą kąpiel, zażywam kilka tabletek, do tego robie herbatę leczniczą z saszetki i leżę przed telewizorem przykryta kocem. Za pół godziny ma dzwonić Bartek, więc przynoszę laptopa i włączam go. Oglądam powtórkę spotkania o superpuchar pomiędzy Bełchatowem a Jastrzębiem i rozpoznaję siebie wyłapaną przez kamery Polsatu. Wyglądam okropnie, włosy spięte, twarz świecąca, koszulka wyglądająca jakby miała zaraz na szwach pęknąć choć pewnie gdyby był ze mną tutaj Bartek beształ by mnie za każde słowo, które obecnie mam w myślach, a przy nim wypowiedziałabym na głos. Ciągle powtarza, gdy marudzę „każda miss, to przy tobie wicemiss”, miłe słowa dla ucha i serca. Może jestem zbyt wielką romantyczką, ale wiem, że jest szczery, że chce dla mnie w każdym aspekcie życia jak najlepiej i oddałby za mnie wszystko, co działa w obie strony, bo po blisko dwóch latach znajomości zdążył wyryć w moim sercu miejsce i nie wiem jaki huragan mógłby zepsuć to, co jest między nami. Nawet ostatnio Jadwiga pała ciut większą sympatią do mnie niż zwykle czym jestem pozytywnie zaskoczona. Niechętnie podnoszę się z sofy, ubieram szlafrok i idę w stronę wejścia.
- Mama? Coś się stało?!
- Nie, dlaczego?
- Bo od kiedy odwiedzasz mnie o ósmej wieczór?
- Jak nie mogę cię zastać o ludzkich godzinach, to muszę wieczór. Mogę wejść?
- No jasne! Nie pytaj, tylko wchodź. - zamykam drzwi i idę do kuchni, gdzie już weszła mama.
- Julita chora jesteś?
- Troszeczkę przeziębiona, ale wszystko pod kontrolą.
- A gdzie Bartek?
- Mamo, tak się interesujesz swoim zięciem, że nie wiesz nawet co się z nim dzieje? - uśmiecham się.
- Zięciem? - wystawia oczy. - O czymś nie wiem?
- Spokojnie, swoim nieformalnym zięciem będzie lepiej brzmiało mamuś. Bartek jest w Turcji, chłopaki grają mecz w ramach ligi mistrzów.  
- A może zajęłabyś się, żeby jednak był formalnym?
- Mamo daj spokój. Nie potrzebny mi żaden ślub.
- Może ten Bartek ci przemówi do rozumu. - karcę ją wzrokiem i nic nie odpowiadam nie drążąc grząskiego tematu. Nici z planów leniuchowania, odespania i rozmowy z Bartkiem. Tata ma nocny lot, nie ma go w domu, to mamie się nie spieszy. - Może przywiozę ci ten sok malinowy, który robiłam?
- Nie trzeba. Zostajesz u mnie na noc? Już prawie północ.
- Jakie to czasy nastały, że będę u własnego dziecka sypiać zamiast ono u mnie.
- Mamuś XXI wiek. - wybucham śmiechem.
- Julita, idź spać ja tutaj posprzątam.
- Zostaw jutro posprzątam. Dobranoc.

Powrót  z Turcji bez punktów czarna passa trwa. Nie wiedziałam się z Bartkiem od sześciu dni, prosto z Turcji wylądowali w Gdańsku stamtąd pojechali do hotelu i dzień później rozegrali spotkanie w końcu wygrane. W poniedziałkowe popołudnie dojeżdżają do Bełchatowa, a ja czekam już w samochodzie na mojego siatkarza. Zima daje się we znaki, niby jest pięknie wokoło, ale gdy się patrzy przez okno, a w domu cieplutko, bo po zderzeniu z siarczystym mrozem czar pryska.
- Boże, jaki jestem zmęczony. - toczy się za mną Bartek.
- Zjesz kolację?
- Jeszcze się pytasz. - uśmiecha się w swój cudowny sposób.
Gdy ja przygotowuję sałatkę z brokułami na ciepło z dodatkiem grzanek Bartek nalewa sok do dwóch szklanek i siada przy stole zajadając się paluszkami. Wieczorem spędzamy miło czas z grzanym winem w dłoni. Oglądamy nudny film puszczony na jakimś kanale i rozmawiamy na różne tematy nie do końca poważne.
- Mógłbym codziennie tak spędzać wieczory.
- To w czym problem? - zerkam z pozycji leżącej w jego stronę.
- Ty mieszkasz tutaj, ja u siebie, do tego wyjazdy na mecze.
- Na wyjazdy nie mam wpływu, taka praca, ale co do mieszkania możemy razem mieszkać.
- Żartujesz sobie? - wbija wzrok we mnie.
- Nie, jestem śmiertelnie poważna.
- Ale jak ty to sobie wyobrażasz?
- Normalnie. I tak często ja pomieszkuję u ciebie, albo ty u mnie, to w końcu możemy razem w jednym miejscu.
- Czyli gdzie?
- No jak to? U mnie. - podnoszę się do pozycji siedzącej i przybliżam do zaskoczonego Bartka. - Po co mamy gnieść się w twoim mieszkaniu, jak tutaj tyle miejsca. Nikt nam nie będzie w ściany walił, nikt nie będzie przeszkadzał, no może moja mam, która ostatnio mnie kontroluje. - uśmiecham się. - Chcę zrobić kolejny krok w przód w naszym życiu, jak chcesz nadal je ze mną dzielić.
- Julita, ale ja jestem facetem, powinienem zadbać o mieszkanie…
- I zadbasz, ale o to mieszkanie. Jesteś dwustuprocentowym facetem. - podnoszę kąciki ust ku górze i mocno całuję.  - Wiesz doskonale, że dostałam to mieszkanie od wujka, gdyby nie on mieszkałabym z rodzicami, a teraz pewnie z tobą albo w ogóle nie byłabym z tobą, bo nie wiem czy miałabym możliwość odrabiać staż w bełchatowskiej szkole?
- Czyli kolejny krok w naszym życiu? - uśmiecha się, tak, jak lubię najbardziej, tak, że mogłabym zgodzić się na wszystko, byle pozostał taki, jaki jest.
- 2015 rok zmian… chyba taki miał być?
- Kocham cię Julisia. - przeciąga mnie na swoje kolana i obdarza długimi pocałunkami.

Kolejnego dnia rozpoczęła się wielka metamorfoza naszego życia. Zrobiłam porządek w garderobie i jak się okazało znalazłam dwa worki niepotrzebnych ciuchów w których na pewno chodziła nie będę, a przez to zrobiło się trochę więcej miejsca. Postanowiliśmy dokupić przesuwany stojak na ubrania na wieszakach i dużą szafę z przesuwanymi drzwiami.
- Ja płacę za szafę i wieszak.
- Nie, bo ja!
- Julita, to ja się wprowadzam i robię przemeblowanie. - kłócimy się przed kasą.
- Zdecydowali państwo? - pyta kobieta w średnim wieku.
- Tak, ja płacę. - Bartek podaje kobiecie kartę. 
- Za godzinę mają przywieźć szafę do nas, to możemy jechać po trochę twoich rzeczy.
- Pewna jesteś, że chcesz, żebym z tobą zamieszkał?
- Jedynie bardziej pewna jestem śmierci, a zaraz po tym tego, że chcę z tobą mieszkać dzień w dzień. - ściskam jego dłoń.
 Zabieramy z bartkowego mieszkania kilka walizek wypełnionych po brzegi ubraniami, butami i innymi potrzebnymi rzeczami. Układanie na wieszakach pozostawiam na inny dzień, bo po dzisiejszym pełnym wrażeń nie mam już sił.
- Julita.
- Co?
- Jesteś pewna, że chcesz być ze mną?
- Nie, z litości to robię. Bartuś kocham cię najmocniej, wiesz, jak bałam się facetów, związków, właściwie to byłam laikiem do czasu kiedy pojawiłeś się ty i chyba powinnam dziękować Bogu, że ktoś taki jak ty spojrzał na takiego dzikusa jakim byłam.
- Nie przesadzaj, aż takim wielkim dzikusem nie byłaś może takim maleńkim. - droczy się ze mną.
- I jeszcze jedno: pamiętaj, że ten dom jest nasz nie mój, a nasz. Możesz zapraszać kogo chcesz, masz się czuć jak wcześniej, gdy mieszkałeś w bloku, okej?
- Okej.
- A co robisz z wynajmowanym w bloku?
- Ono jest moją własnością. Nie sprzedaję go na pewno, może wynajmę komuś? Nie wiem? Jeszcze mnie stać na płacenie czynszu.
- Mówiłeś rodzicom, że mieszkasz ze mną?
- Nie.
- Czyli twoja mama nie wie, że gdy przyjedzie, to przyjmiesz ją tutaj? Aha.
- Nie martw się nią. Chyba chce żebym był szczęśliwy.
- Ale niekoniecznie ze mną.
- Przestań tak mówić, ona ma trudny charakter, ale cię akceptuje. - jego ciepła dłoń ląduje na moim policzku, przechylam głowę i muskam jej wnętrze. - Niedługo masz urodziny, co byś chciała dostać? - pyta szeptem całując mnie od ucha po szuję.
- Ciebie.
- Hmm nie mogę obiecać syna, ale spróbuję co da się zrobić.
- Ha ha  ha żarty się ciebie trzymają. Ale popróbować możesz.

Wspólne mieszkanie wydawało się prostsze niż weryfikuje rzeczywistość. Jednak inaczej wyglądało pomieszkiwanie wcześniej u mnie lub u niego. Uczymy się siebie nawzajem, swoich przyzwyczajeń i wad, które niewątpliwie mamy. Sezon nie układa się po myśli zarządu bełchatowskiej drużyny, kończymy rundę zasadniczą na czwartym miejscu z siedmioma porażkami, niechlubnym rekordem od dekady. W lidze mistrzów również szybko odpadliśmy. Coraz częściej słychać o zmianach w kadrze, sztabie. Bartek jak co roku otrzymuje oferty z różnych klubów i poważnie się nad nimi zastanawia.
- Zdecydowałeś już?
- A ty co myślisz?
- Nie wiem, twoja decyzja, ja każdą zaakceptuję. Nie mogę nic ci narzucać.
- Rozmawiałem wstępnie z menagerem i prezesem. Podoba mi się propozycja Trentino z rocznym kontraktem z możliwością przedłużenia. Mógłbym po roku bez żadnych problemów wrócić do Polski, bo myślę, że do tej pory zdecydujesz się na dziecko.
- Zdecydujesz? Myślałam do tej pory, że to nasza decyzja.  - wyrywam się, gdy próbuje mnie złapać za rękę.
- Przepraszam, głupio zabrzmiało. Nasza, ale wiesz, że ja jestem gotowy i czekam na twój ruch.
- Obiecałam wrócić do tematu po studiach, zanim się urodzi będzie przyszły rok.
- A ty wiesz coś jak się ma twoja przyszłość w klubie?
- Coś tam wiem, rozmawiałam wczoraj z Piechockim. Jeśli się obronię i będę miała tytuł magistra i nie będę chciała nigdzie im uciec, to mogę liczyć na podniesienie wypłaty i pracę na kolejny sezon również w wymiarze ¾ etatu, tylko z weekendami.
- To świetnie tylko co będzie, gdy wyjdę? Bo nie chciałbym się na prawie rok z tobą rozstać.
- Jeśli będę w ciąży, to nie popracuję długo. Muszę prezesowi delikatnie o tym wspomnieć, żeby brał taką możliwość pod uwagę. A teraz zbieramy się za dwadzieścia minut trening.

Sezon ligowy 2014/2015 bełchatowianie zakończyli na najgorszym dla każdego sportowca czwartym miejscu. Prezes dał szansę Miguelowi na prowadzenie zespołu przez kolejny sezon. Bartek postanowił podpisać kontrakt z włoskim zespołem, a ja go wspieram w każdej decyzji. Kilka dni wolnych spędzamy z Pawłem i Alą w górach. Żałujemy, że nie miałyśmy okazji w okresie zimowym jechać na narty, a w przyszłym sezonie nie wiem czy mój stan będzie na to pozwalał. Piękne widoki, pokonywane szczyty, czyste powietrze górskie szybko się kończy i musimy wracać do Bełchatowa. Chłopaki za dwa dni jadą na zgrupowanie pod okiem nowego trenera, gdyż niepowodzenie w mistrzostwach świata przelało czarę goryczy i nie zobaczymy przy bocznej linii boiska sympatycznego Włocha, którego kochała cała Polska.
Obrona pracy magisterskiej została zakończona z powodzeniem. Mogę się już legitymować z przedrostkiem mgr przed nazwiskiem z pełną odpowiedzialnością. Nie obyło się bez długich gratulacji i imprez wieńczących zakończenie mojej edukacji, bo nie mam zamiaru stać się doktorem fizjoterapii.
Już tak gładko nie poszła siatkarzom obrona triumfu Ligii Światowej. Niestety nie wyszli z grupy, co odbijało się czkawką przez długi okres czasu w polskich mediach. Z racji wcześniej  zakończonych rozgrywek w lidze w połowie lipca wylatujemy być może ostatni raz w ciągu najbliższych kilku lat na egzotyczną wyspę Bali. Od trzech tygodni chodzę bez plasterka antykoncepcyjnego na pośladku i zażywam kwas foliowym. Według mojej lekarki nie ma żadnych przeciwwskazań przed zajściem w ciążę, a plastry w porównaniu z pigułkami nie rozregulują organizmu.
- Kochanie, co powiesz jakbyśmy zamontowali klimatyzację w naszej sypialni? - odzywa się Bartek, gdy wyszliśmy spod prysznica.
- Możemy, ale dziś nie będę o tym dyskutować. - przybliżam się do niego zrzucając ręcznik, którym był przepasany robiąc  przy tym minę niewiniątka.
- Tak się nie będziemy bawić. - szybkim ruchem rzuca mnie na idealnie ułożoną pościel. Bawimy się pocałunkami.
- Jesteś pewny, że chcesz mieć ze mną dziecko?
- Jestem, bo kocham cię jak oszalały. - rozwiązuje mój ręcznik i tonie w moich piersiach, które łakną jego dotyk. Ręce podkłada pod pośladki i nagle przerywa przejeżdżając dłońmi po nich upewniając się, że nie znajduje na nich kwadratowego plastra.
- Nie rób takiej miny, tylko zainteresowałbyś się swoją dziewczyną, a nie był zdziwiony, że od trzech tygodni czeka na twoją obecność.
- Obiecuję wszystko nadrobić. A co ty robisz? - bulwersuje się, gdy udało mi się wygramolić spod niego i położyć na jego klatce.
- Mam zamiar sprawdzać przyczepność twoich plemników.
                                                                                                                                          

Cześć.
Dłużej, ale musiałam w całości to oddać. Dużo dialogów. Przeskoki czasowe. Pisanie wymknęło mi się spod kontroli, ale jeszcze troszeczkę. (jest idealnie, więc uważajcie ;p )
Pozdrawiam.
Dzięki, za wszelkie nominacje, ale nie wezmę w nich udziału. I prosiłabym o niezaśmiecanie pod rozdziałem, tylko tutaj zostawcie link jak już musicie.
Michał - numer 4
Ask - nie gryzę, można pytać.

6 komentarzy:

  1. No przeskok czasowy jest, ale chyba żadna z nas nie chciałaby, gdybyś opisywała nam tu w jednym rozdziale jeden dzień z ich życia :D :P
    Kurcze opisałaś tu wiele momentów z przyszłych sezonów plusligi, a mi się strasznie dziwnie o tym czyta. Nie dlatego, że mi się to nie podoba. Zwyczajnie ja jestem z pokolenia, które pamięta, jak to dominacja Skry była niepodważalna, a teraz możliwość, że mogą nastać takie sezony, jest dla mnie smutna.
    Ale jednak po tym rozdziale jest się z czego cieszyć :D
    Bartek i Julita mieszkają razem :D
    Julita magistrem.
    I jeszcze te starania o dzidziusia :D
    Ale czy akurat teraz Bartek musi do Trento wyjeżdżać?
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. temperatura wzrasta... podoba mi się. Tylko jak to wyjdzie z tą zmianą klubu? Pozdrawiam i czekam kiedy Julita zajdzie w ciążę :p

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny :) Nie spodziewam się, że to wszystko się tak potoczy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zacznę od końca, bo to chyba taka najbardziej przełomowa część zarówno rozdziału jak i pewnie całego opowiadania. Mieszkają razem, a co za tym idzie w końcu zaczęli starania o małego Kurka. Czas najwyższy by się chciało napisać, ale wiadomo, że Julita musiała zdobyć tytuł magistra, który da jej dobrą prace i przy tym dobre zarobki. Ok Kurek zarabia kolosalne sumy, ale nie można być uzależnionym finansowo od faceta. W życiu nigdy nic nie wiadomo. No to teraz oby tylko wszystko poszło po myśli i za 9 miesięcy przy przyspieszeniu blogowym było małe dzieciątko :D
    Przeskoki czasowe mi nie przeszkadzają, ale rzeczywiście dużo ich było ;)
    Ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj to się porobiło :) aż ciężko nadążyć z tym wszystkim. Ale przeskok czasowy był tutaj potrzebny, bo w przeciwnym razie zrobiłoby się troszeczkę nudnawo ;) Rozdział pełen porażek i sukcesów XD zobaczymy jak to wszystko rozwinie się w następnym rozdziale :) za ten serdecznie dziękuję i czekam z niecierpliwością na kolejny :D
    Pozdrawiam A. :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałaś nominowana, zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń