Często mówi
się, że „świat jest mały” i rzeczywiście. Podczas wakacji na Bali spotkaliśmy
jednego z najlepszych lewych rozgrywających świata, naszego rodaka, a dokładnie Michała Jureckiego z żoną,
dzieckiem i przyjaciółmi. W Polsce miałam okazję półtora roku temu leczyć tegoż
reprezentanta naszego kraju i zawodnika kieleckiej drużyny. Później spotkałam
go chyba dwa razy, raz przypadkiem w Warszawie, a drugi raz podczas tegorocznej
ligi światowej. Spędziliśmy miło jeden wieczór, gdy wybraliśmy się na kolację.
Michał również należy do grona sportowców, którym buzia się nie zamyka, a
uśmiech nie schodzi z ust. Jurecki przyleciał na wyspę trzy dni wcześniej na
dziesięciodniowe wakacje, a my na
tygodniowe. Jednak co dobre szybko się kończy i pozostał nam ostatni dzień do
powrotu. Korzystamy z pięknej pogody, wielkiego basenu i własnej obecności
tylko we dwoje, bez zbędnych telefonów, wyjść.
- Bartek
wziąłeś wszystko? - zasuwam zamek swojej walizki i wzrokiem przejeżdżam po
całym pokoju przypominając sobie, czy nic nie zostawiłam.
- Ja tak,
ale ty masz w łazience kosmetyki.
- O widzisz
zapomniałabym. - wchodzę do toalety po kosmetyczkę i zabieram jeszcze dwie
bartkowe koszulki i klapki.
- Julita,
nie zmieszczę tego. - unosi się, gdy próbuję wepchnąć do jego walizki ostatnie
nasze rzeczy.
- Musisz, ja
w swojej nie mam już ani grama miejsca. I tak zapłacimy nadbagaż, bo mam dużo
za dużo kilogramów. Jesteś wielki, masz
siłę, to upchaj jakoś. - mamrocze coś pod nosem, ale posłusznie pakuje. Kolejne
problemy powstały na lotniku. Bartek zaczął wykłócać się ze stewardessą
dlaczego nie mamy miejsc obok siebie.
- Możesz
przestać i nie robić pośmiewiska z siebie?
- Nie będę
siedział obok tego starego gościa.
- Będziesz,
będziesz. Siadaj i nie marudź.
- Nie! Idę
do obsługi.
- Bartek
przestań! Masz natychmiast siadać tam, gdzie masz wyznaczone miejsce na
bilecie. Siedzę cztery rzędy za tobą, wystarczająco dużo czasu spędziliśmy
razem, więc nie wymyślaj. - odwróciłam się i poszłam na swoje wyznaczone
miejsce. Włączyłam odtwarzacz, słuchawki do uszu i szybko zasnęłam. Obudziło
mnie strzelanie drzwiami od toalety, a że bateria w odtwarzaczu została wykorzystana
musiałam dalszą część lotu przesiedzieć czytając gazetę lub podziwiając widoki
za oknem.
Kolejne dwa dni, które chłopaki dostali wolne przed kolejnym obozem w Spale mijają
jak zwykle w zawrotnie szybkim tempie. Jutro rano siatkarze spotykają się w
Spale, by rozpocząć treningi przygotowujące do mistrzostw Europy. Jak zwykle po
dłuższym czasie spędzonym razem staję się marudna, gdy ma wyjeżdżać i nie
opuszczam go prawie na krok.
- Julitusia,
na początku na pewno będę miał weekendy wolne. - obejmuje mnie ramieniem, jak dosiadam się do niego, gdy czytał jakiś magazyn sportowy.
- Wiem, ale
i tak nie lubię, jak wyjeżdżasz na dłużej. - pociągam nosem wtulając się w jego w klatkę.
- Wiem, że
nie lubisz. Ja też nie lubię ciebie zostawiać, ale wiesz, że taki mam zawód, a
teraz reprezentuję Polskę, co jest spełnieniem kolejnych marzeń. Jak wrócę
wynagrodzę wszystko.
- Nie chcę
kolejnych prezentów, chcę ciebie obok.
- I co mam
rzucić siatkówkę i otworzyć warsztat samochodowy, gdzie będę przez osiem godzin
naprawiał auta? - spokojnie odpowiada uśmiechając się przy tym.
- No nie…
- Nie
pierwszy raz wyjeżdżam, to co ty taka marudna dzisiaj?
- Nie wiem.
- Czyżby
tutaj już ktoś zamieszkał? - kładzie rękę na moim brzuchu.
- Nie, na
pewno jeszcze nie. Od półtora tygodnia staramy się o maleństwo, więc nie sądzę,
że już nam się udało.
- Ech, to
nie wiem. Szukam powodów twojej zmiany samopoczucia.
- Kocham cię
Bartek. - wtulam się w zagłębienie jego szyi .
- Mimo
twoich humorków ja ciebie też. - całuje mnie w czoło i chce droczyć na co nie
mam ochoty. Siedzimy w takiej pozycji nie zważając na czas, wstaję dopiero
wtedy, gdy żołądek Bartka przypomina o sobie.
Czas kiedy
Bartek jest na zgrupowaniu wydłuża mi się niemiłosiernie. Tydzień, kiedy go nie
ma trwa w nieskończoność, a dwa dni w domu mijają bardzo szybko. Gdy kadrę
trenował Andrea siatkarze wracali do ośrodka w poniedziałek do godziny ósmej
rano, za panowania obecnych trenerów muszą pojawić się w budynku do dwudziestej
drugiej w niedzielę.
Nie chcę
wybiegać w przyszłość, choć ta myśl ciągle widnieje z przodu głowy, jak sobie
poradzimy, gdy Bartek wyjedzie do Włoch, a to już niedługo. Nie mam pewności
kiedy zajdę w ciążę, by móc być przy nim. Może przesadzam, bo nie jedna para
spędza sezon osobno, jednak jestem przyzwyczajona do bartkowej obecności w
życiu codziennym. Jest częścią mnie, która wypełnia i koloruje moje życie. Chcę
z nim spędzić moje życie, bo jestem pewna, że jest odpowiednią osobą na ojca
naszych dzieci. Obecnie mogę spełniać się w pracy w bełchatowskim klubie.
Gracze przygotowują się do nowego sezonu, trwają nadal transfery i wielkim
poruszeniem do ostatniej chwili jest ściągnięcie do zespołu francuskiego
przyjmującego Juliena Lyneela. Zaskakuje mnie telefon od Bartka, że Olek
Bielecki chciał od niego numer do mnie. Jak na szpilkach czekam na połączenie
od utalentowanego fizjoterapeuty. I zadzwonił z prośbą o spotkanie w najpopularniejszej
łódzkiej kawiarni. Po porannym treningu wracam szybko do domu biorę prysznic i
ubieram w spódnicę, bluzkę i żakiet. Na stopy wciągam baletki, które ubieram,
gdy nie jestem w towarzystwie Bartka, bo przy nim czułabym się jak kurdupel. W
lokalu pojawiłam się dziesięć minut przed planowanym spotkaniem, usiadłam przy
szklanej ścianie bezcelowo patrząc w przechodniów. O umówionej porze pojawił
się Aleksander i po przywitaniu szybko przeszedł do konkretów.
- Wiesz, że
mam swoje placówki w Warszawie i w Rudzie Śląskiej, w tej ostatniej głównie
zajmujemy się rehabilitacją osób po poparzeniach i skomplikowanych operacjach.
- kiwam ze zrozumieniem głową. - Niedługo otwieram nową tutaj w Łodzi.
- Gratuluję,
ale jaki to ma związek ze mną?
- Już ci
mówię. Wiem, jakie były początki naszej znajomości. - spuszczam wzrok. - Ale
chyba zakopaliśmy ten topór? - wyczekująco patrzy na mnie.
- Jasne.
- Stąd moja
propozycja. Czy nie chciałabyś dołączyć do mojego zespołu, tutaj w Łodzi?
Głównie zajmować się będziemy sportowcami, tylko z różnych dyscyplin sportu,
którzy chcieliby dochodzić do pełni zdrowia pod naszym okiem. Widziałem jak
pracowałaś z siatkarzami, rozmawiałem jakiś czas temu z Tomkiem chwalił cię za
pracę jaką wykonujesz w Bełchatowie. Widziałbym cię u siebie. Co ty na to?
- Co ja na
to? Zaskoczyłeś mnie! Boże, Olek nie wiem co mam ci powiedzieć?
- Najlepiej,
że się zgadzasz. - delikatnie się uśmiecha i upija łyk kawy.
- Ale to nie
jest taki proste… Obowiązuje mnie umowa z Bełchatowem, wiesz, że Bartek po
mistrzostwach wyjeżdża do Włoch, a poza tym… - peszę się opowiadając
Bieleckiemu fakty z naszego życia. - Chcemy z Bartkiem powiększyć naszą
dwuosobową rodzinę.
- Bierzecie
ślub?
- Nie, nie
potrzebuje świstków. - uśmiecham się widząc zdziwioną minę Olka. - Na razie nie
udało się Bartkowi przekonać mnie do legalizacji naszego związku. Dlatego
naprawdę dziękuję ci bardzo, że pomyślałeś o mnie za co jestem ci bardzo
wdzięczna, ale nie mogę przyjąć tej oferty. Nie mogę zostawić na lodzie prezesa
Piechockiego, a może w niedługim czasie ciebie, gdy będę w ciąży.
- Tak to z
wami kobietami. - ironizuje Olek.
- Normalna
kolej rzeczy, twoja żona też pewnie musiała przerwać swoją pracę. A mogę spytać
czym się ona zajmuje?
- Dorota
jest lekarzem - pediatrą, a Asia nasza córka ma cztery lata. No nic Julita
przykro mi, że cię nie będzie z nami, ale rozumiem też twoją decyzję. Pamiętaj,
że w każdej chwili możesz dzwonić miejsce będzie na ciebie czekać.
- Dziękuję,
nawet nie wiesz jak to jest miłe dla mnie.
- Zasługa
twojej pracy wiesz, że ja ‘znajomości’ nie uznaję. Pozdrów Bartka, a ja życzę
wam powodzenia w tych staraniach o kolejną ikonę siatkówki.
- Dziękuję.
Dziękuję, że brałeś mnie pod uwagę. - razem z Bieleckim opuściłam kawiarnię i
udałam do samochodu. Napisałam smsa do Bartka czy może rozmawiać, bo
wiedziałam, że był ciekawy celu mojego spotkania z fizjoterapeutą.
Z mistrzostw
Europy rozgrywanych we Włoszech i Bułgarii polski zespół wraca bez medalu,
jedynie z piątym miejscem, który daje kwalifikacje do kolejnej edycji. Polskie
piekiełko w postaci dziennikarzy robi swoje, a „wierni” kibice obsmarowują
każdego siatkarza na forum. Szkoda, że nie obowiązuje u nas zasada ‘przegrywamy
razem, wygrywamy razem’, bo przy każdym zwycięstwie, to każdy Polak jest
kibicem, a gdy zdarzają się porażki tylko nieliczni potrafią być z zespołem. Oczywiście
nie wrzucam wszystkich kibiców do jednego worka, bo wielu z nich przeżywa każde
niepowodzenie i jest z zespołem w lepszych i gorszych chwilach, jednak ten
procent kibiców sukcesu psuje całą atmosferę. Sezon reprezentacyjny 2015
zakończył się dla nas Polaków bez większych zwycięstw. W lidze światowej nie
wyszliśmy z grupy, w mistrzostwach zajęliśmy piąte miejsce, a na puchar świata
nie zakwalifikowaliśmy się. Do ostatniej chwili władze polskiego związku
liczyły na dziką kartę, jednak ostatecznie pozostało nam oglądać poczynania
innych drużyn w telewizorach. Małą osłodą jest wygranie memoriału Wagnera. Oczywiście
prezes polskiego związku nie jest zadowolony z porażek w obecnym sezonie, lecz
wszystko ładnie wytłumaczone jest nowym sztabem szkoleniowym na czele z
trenerem.
Chłopaki po
zakończonych mistrzostwach zakończyli okres reprezentacyjny i po krótkiej
przerwie wracają do swoich klubów. I nie byłoby w tym nic dziwnego dla mnie,
gdyby nie to, że za cztery dni Bartek wylatuje do włoskiego klubu Trentino,
gdzie spędzi przyszły sezon. Chodzę jak na szpilkach, wszystko mnie uraża, aż
dziwne, że Bartek nic nie protestuje, a dzielnie znosi moje humorki. Nie wiem
jak poradzimy sobie z tą rozłąką, ale ja mając go obok przeżywam, to co będzie,
gdy już wyleci i zostanę znowu sama.
- Julita,
wiedziałaś, że zmieniam klub. Pytałem cię o zdanie, poradzimy sobie jakoś. -
sam zaczyna rozmowę, gdy całe popołudnie milczę, a jedynie odzywam się, by
spytać czy chcesz coś zjeść, pić, czy coś kupił.
- Jakoś…
- Nie mogę
zerwać kontraktu, bo wiesz jakie konsekwencje mnie czekają, ale może tobie uda się
jakoś odejść od umowy ze Skrą?
- No coś ty!
Mam rozwiązać umowę? Nie ma mowy.
- No to
chodź tu do mnie. - uśmiecha się
zapraszając mnie do siebie na kolana.
- Po co?
- Po
dzidziusia.
- Bartek,
boję się.
- O co? -
przerywa pocałunki i wyciąga dłonie spod mojej koszulki.
- Chyba coś
ze mną nie tak.
- Julita, co
ty za głupoty znowu opowiadasz?
- Już tyle
prób, starań, a ciąży nadal nie ma.
- Przestań
opowiadać bzdury. Tylko wpadka jest znienacka, a wiesz jak to z planowaniem
wygląda. Dlatego póki jestem z tobą nie mam zamiaru marnować ani chwili. -
poddaję się jego przyjemnemu dotykowi, delikatnym pocałunkom, po prostu
bliskości i ogromnej miłości w jednym.
Od tygodnia
Bartek aklimatyzuje się we Włoszech, a ja na nowo sama w Polsce. Brakuje mi go
w codziennym życiu, podczas śniadania, obiadu, kolacji, popołudniowego nic nie
robienia, treningu, wygłupów. Dzwonimy do siebie często, ale rozmowa przez
komórkę czy przez komunikator skype nie zastąpi obecności. Obiecaliśmy sobie,
że będziemy siebie odwiedzać co najmniej raz w miesiącu. Za pewne to ja będę częściej
latać do Włoch, niż Bartek do Polski, ponieważ pracuję na ¾ etatu i jeśli uda
mi się wygospodarować, to kilka dni pod rząd będę chciała mieć wolnych. Coraz więcej
rozmyślam o niemożności mojego zajścia w ciążę, a bez obecności Bartka nic w
tej kwestii nie poprawię.
Wracam po popołudniowym
treningu do pustego i zimnego mieszkania. ostatnie dni października są bardzo
chłodne, pada, a taka pogoda nie
nastraja mnie do jakiegokolwiek wysiłku. Przebieram się w ciepłe legginsy,
koszulkę, gruby sweter i zasmarkana kładę się na sofie. Bartek jest na
wyjazdowym meczu pierwszej kolejki ligi mistrzów w Rosji i nie ma tam Internetu,
więc nie możemy porozmawiać. Nawet z komórkami mają tam problem. Chciałam do
niego lecieć dwa dni temu, bo mogłam tak ustawić pracę, by mieć wolne, ale nie
miałam po co lecieć, gdyż i tak nie zastałabym go we włoskim mieszkaniu.
- Julita,
jak ty to sobie wyobrażasz? - atakuje mnie od progu mama, która nie zważając,
że jest ósma rano, a ja mam dzień wolny taranuje mój dom.
- Ale o co
tobie chodzi?
- Żebym ja
się musiała z innych źródeł dowiadywać, że moja córka planuje zajść w ciążę! -
grzmi nie dając mi dojść do słowa.
- Mamo,
Patrycja ci wypaplała? Ale przepraszam bardzo, co miałam ci powiedzieć? „Mamuś, planujemy z Bartkiem zostać
rodzicami?”. Mam ci się spowiadać, co kiedy robimy? No daj spokój, będzie
dziecko, to się dowiesz, a Patrycja nie musiała ci mówić.
- Jak ty to
sobie wyobrażasz?
- Mamo
powtarzasz się. - ironicznie się uśmiecham.
- Nie łap
mnie za słowa. Bartek we Włoszech, ty w Polsce, to jak chcesz zajść w ciążę?
- Jezu, mamo
wiem skąd się biorą dzieci, nie martw się nie jest tak głupia, że pomyślę, że przez
rozmowę przez telefon zajdę w ciążę. Będziemy się spotykać w ciągu roku, albo
on tutaj będzie przylatywał albo ja do niego. Chyba nie musimy być ze sobą
dwadzieścia cztery godziny na dobę. - przewracam oczami nie rozumiejąc jej
pretensji.
- Ale tak
się nie da żyć. Dlaczego nie pojechałaś z nim, tylko rok chcecie spędzić
osobno?
- Mamuś, my
nie jesteśmy osobno, ja go bardzo kocham, ale nie mogę ograniczać, jest
sportowcem i to jest normalne, że zmienia miejsce zamieszkania. Mam ogromną
szansę rozwijać się w Bełchatowie i nie chciałam z niej rezygnować, jeśli zajdę
w ciążę, to na pewno przerywam pracę i lecę do Bartka, gdzie zostanę z nim do
końca sezonu. A poza tym nie rok, a jakieś siedem miesięcy Bartek spędzi we
Włoszech. Nie martw się o nas, ja już nie jestem tą małą dziewczynką o którą
zawsze się martwiłaś. - ściskam jej dłoń i ciepło uśmiecham. Kapituluje i
próbuje nas zrozumieć.
Na początku
listopada wybieram moje pięć dni wolnych, które nadrobiłam przez zamianę z Tomkiem
i wykupuje lot do Werony położonej około 90km od Trentino, a mimo to najbliżej włoskiego
miasta w którym gra mój chłopak. Chcę zrobić niespodziankę Bartkowi, a przy
okazji zrobić wszystko, by już niedługo móc na dłużej zatrzymać się w jego
włoskim mieszkaniu.
Witam z lekką obsuwą :)
Nie sprawdzałam tekstu, jeśli wyłapię błędy
(lub Wy) będę poprawiać na bieżąco.
Nie wiem czy są chętni, aby pociągnąć
to jeszcze? Bo mogę skończyć w 2-3 rozdziałach lub ewentualnie mam plan na
jakieś 5-6. Wszystko zależy od Was.
Pozdrawiam. (jak najszybciej postaram się
nadrobić zaległości u Was, przepraszam)
Z okazji świąt
wielkanocnych chcę Wam złożyć życzenia zdrowych i spokojnych świąt w gronie bliskich. :*
Rozdział jak zwykle świetny, mam nadzieję, że Julita i Bartek już niedługo będą się cieszyć z powiększenia rodziny ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać Twoje opowiadanie, więc wolałabym tą większą ilość rozdziałów ;)
WESOŁYCH I SPOKOJNYCH ŚWIĄT ;*
Rozdział świetny! Jestem za tym abyś napisała jeszcze te 5-6 rozdziałów :)
OdpowiedzUsuńno i już mamusia musiała wpaśc z awanturą. Cóż, mówią, że planowanie dzieci to nie jest łatwa sprawa więc chyba faktycznie potrzeba na to czasu. A może we Włoszech się uda? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńoczywiście, że więcej rozdziałów. Twoje opowiadanie jest genialne! :)
OdpowiedzUsuńCiężko się jest rozstawać z ukochaną osobą więc nie ma co się dziwić, że Julita narzeka na wyjazdy Bartka. Jednak teraz jest tyle połączeń samolotowych, że tanim kosztem można się odwiedzić.
OdpowiedzUsuńZaskoczyła mnie propozycja Bielewskiego, ale to miłe, że o niej pomyślał. Może rzeczywiście kiedyś będzie jej dane skorzystać z tak dobrej propozycji.
Problemy z zajściem w ciężę w głównej mierze mogą być spowodowane ciśnieniem jakie sami sobie stwarzają. Za niedługo Bartek przestanie wierzyć w swoje plemniki, a Julita już zaczyna myśleć, że to z nią coś nie tak. Chyba rozkminiłam już dalszy przebieg wydarzeń na podstawie moich wiadomości aczkolwiek nie wiem czy trafiłam :D
Ściskam ;*
To fajnie :), że Bartek chce się rozwijać ale rozstanie z ukochaną osobą zawsze jest trudne :)
OdpowiedzUsuńMasz przeciągać to opowiadanie jak najdłużej :) uwielbiam je :)
OdpowiedzUsuńJa chcę więcej, dobrze to wiesz!! :D
OdpowiedzUsuńNo cóż, nie ma się co dziwić Julicie, że tak marudzi. Nikt nie chciałby rozstać się ze swoim ukochanym na tak długo. ;) Liczę na to, że Bartollini z Julitt trochę przystopuja i uda im się zajść w ciążę :-)
Wesołych!! :*
Buziaki, Happ :*
Więcej, więcej :) na pewno są chętni :D rozdział świetny a całe opowiadanie jest genialne..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam A.
W końcu wszystko nadrobiłam!
OdpowiedzUsuńWięc teraz gdy dogoniłam nie możesz tak szybko skończyć, bo będzie mi smutno :D