piątek, 22 lutego 2013

6.



Wtorek, środa przebiegły podobnie jak poniedziałek. Praca, nauka, sen. W między czasie jedzenie. W czwartek skończyłam pracę dość wcześnie bo już o 11. Wróciłam do domu i znowu pochłonęłam w nauce. Czułam, że jeszcze trochę i zacznę eksplodować. Ale nie ma „to tamto” muszę zaliczyć tą cholerną biomechanikę! Wczesnym po południem usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie wiele myśląc wstałam i pobiegłam otworzyć bo ktoś był niewątpliwie niecierpliwy!
No tak, mogłam się domyślić! Dzisiaj tłusty czwartek i mama z tatą przyjechali z pudełkiem słodkości. Na usta przykleiłam uśmiech i próbowałam udawać, że cieszę się z ich wizyty. W planach miałam zamiar inaczej spędzić po południe ale cóż poradzę. Najgorsze tylko, że w domu panował artystyczny nieład. A mama perfekcjonistka musiała mnie zgonić…
-Mamuś zdam egzamin i obiecuję posprzątać
-Julita ale tobie zaraz kubków zabraknie! –owszem, czasem potrafiłam zapuścić ten dom ale gdy dorwałam czasu to wyczyściłam na błysk.
-Oj tam do soboty mi wystarczy –wyszczerzyłam się. –Zdam ten egzamin i zrobię porządek.-mama tylko pokiwała głową i sama wzięła się za powracania do poziomu używalności kuchnię. Chociaż mi tam nic nie przeszkadzało. Tata próbował uspokoić mamę, ale z nią nie tak łatwo. W końcu przerwałam naukę i ogarnęłam cokolwiek: salon + kuchnię. Czyli moje rzeczy przeniosłam i rzuciłam w garderobie, w kuchni trochę naczyń pozmywałam i zrobiłam naszej trójce kawę.
-Mamo ja od tygodnia ciągle coś jem! I to najczęściej słodkości! –zrobiłam smutną minę. –Ale ten pączuś tak na mnie patrzy i mówi ‘Julitka zjedz mnie”- tata zaczął się ze mnie śmiać. Dowiedziałam się, że dopiero we wtorek ma lot do Szwajcarii. Także ma kilka dni wolnego. Planuje  z mamą jechać na narty w najbliższy  weekend. Moja rodzina uwielbia sporty zimowe. Ja za to bardziej od nart wolę snowboard.  Rodzice posiedzieli do wieczora i pojechali. Odechciało mi się nauki. Włączyłam laptopa, uruchomiłam skype i nakazałam mojej Alicji wejść na komputer.
-Hej Julitka –pomachała do mnie
-Cześć –wyszczerzyłam się
-A co ty taka wesoła?
-A czuję się o kolejny kilogram cięższa. W końcu raz w roku tłusty czwartek to można bez skrupułów zjeść kilka sztuk
-Ja mam od dzisiaj pączkowstręt –obie wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem
-Alusia-przeciągnęłam ‘a’
-Co chcesz tym razem?
-No wiesz co! Ala co robisz w sobotę wieczór?
-Nie wiem? Będę się byczyć w domu?
-Zapraszam cie na mecz! Sobota godzina 16.45 widzę cię pod halą Energia –Ala opluła się sokiem, który piła
-Co!? Ty na mecz!? Ty chyba z 8 lat nie byłaś? I co cię tak wzięło?
-A może tak byś podziękowała?
-Dziękuję!
-Tak więc, byli u nas siatkarze, zagrałam z nimi mecz i wygrałam i dostałam wejściówkę na  mecz na miejscach vipowskich
-Nic nie rozumiem, ale myślę, że się od ciebie dowiem
-Dowiesz, ale w sobotę –pokazałam jej język
-Ok, to o której ten mecz?
-O 17, myślę, że wystarczy być 15 minut wcześniej?
-Chyba tak. Jutka idź się ucz! Bo masz w sobotę zdać!
-Dobra dobra mamo, już idę… -pożegnałam się z przyjaciółką. Do nauki jednak nie wróciłam, tylko zrobiłam odprężająca kąpiel i łóżko. Piątek minął dosyć spokojnie w szkole. Po 14 wróciłam do domu i miałam 2 tygodnie wolnego!
Ten poszukujący podobno mnie siatkarz nie pojawił się. Może pomylił mnie z kimś? Nie wiem.

Sobota, 7.40 a ja nie śpię! Poprawkę mam o 13. Wstałam, wykonałam poranną toaletę i ubrana weszłam do kuchni. Nie mogłam odpędzić się od telefonów z pytaniem o której się pojawię a to na egzaminie, a to dziewczyny ze szkoły kiedy na hali będę. Wypiłam szklankę mleka łącznie z musli. Wiem, dziwne to? Mleko w szklance z płatkami? Jednak jestem indywidualistką i tak lubię! :D
Postanowiłam zrobić jeszcze małe przypomnienie materiału. Później poszukałam eleganckich ciuchów i już o 11.30 wyjechałam z domu, zaczęły się ferie + nienajlepsze warunki drogowe i tak wolałam wcześniej się wybrać.
Okazało się, że jest dużo osób poprawiających i czas oczekiwania na ostateczne wejście wydłużył się. Wyszłam z budynku o 15.20 z oceną 3.5 w indeksie! Ważne, że tą cholerną biomechanikę mam zaliczoną! Szybko wróciłam z Łodzi do domu łamiąc czasem przepisy ruchu drogowego…
Zadzwoniłam do Ali czy może po mnie podjechać przed meczem, bo mój Tygrysek nie lubi przebywać na chłodzie. Oczywiście, się zgodziła.
-Kochanie widzisz, twoja pani wie co Tygryski lubią najbardziej! Ciepło!  –stukałam palcami po kierownicy w rytm muzyki, która wydobywała się z głośników radia.
Przebrałam się w jakieś „normalne” ubranie czyli rurki + koszulka i sweterek. Poprawiłam makijaż i zaczęłam się niepokoić o Alę. Dochodziło wpół do piątej a po niej ani znaku, ani nie dzwoni. Gdy ja próbowałam się z nią połączyć słyszałam tylko ”abonent poza zasięgiem” informowała mnie automatyczna sekretarka. Dotarła do mnie 20 minut przed spotkaniem, nie słuchałam jej wyjaśnień tylko szybko wpakowałam się do auta i ruszyłyśmy pod halę. Ledwie zdążyłyśmy na rozpoczęcie spotkania bo chyba przez pięć minut jeździłyśmy po parkingu w celu znalezienia miejsca do zaparkowania jej bmki.
Po pokazaniu panom ochroniarzom wejściówek udałyśmy się na wyznaczone miejsce. Jeszcze przed rozpoczęciem podszedł do nas libero bełchatowian.
-Cześć –uśmiechnął się
-Dzień dobry –odpowiedziałyśmy równo z przylepionym uśmiechem
-Dziewczyny proszę ładnie się uśmiechać bo będziecie w telewizji –pokazał swoje zęby, Ala pisnęła
-Jak to w telewizji?
-A tak to drogie panie, mecz jest transmitowany w tv a wy siedzicie na vipowskich miejscach z pewnością kamera was wychwyci
-Dobrze proszę pana – wyszczerzyłam się
-Nie mów do mnie Pan –wskazał na mnie palcem
-Dlaczego proszę pana –ledwo powstrzymywałam śmiech
-Bo dostaniesz ‘niechcący” piłką w głowę
-Czyż to nie jest groźba?
-Raczej prośba
-Dobrze, my się będziemy uśmiechać ładnie do kamery a ty leć do chłopaków –uśmiechnął się i odszedł
Rozsiadłyśmy się wygodnie i śledziłyśmy poczynania graczy. Pierwszy set padł łupem warszawian. W czasie 3minutowej przerwy podeszłam do dziewczyn i z każdą szybko się przywitałam po czym wróciłam do Ali i dalej oglądałam mecz. Świetna atmosfera, jedyne czego mogę żałować i wstydzić się to, że w ostatnich kilku latach mieszkając tak blisko hali nie wybrałam się na mecz. Ostatecznie wynik był na korzyść bełchatowian 3-1. Spotkanie wbrew pozorom było naprawdę bardzo wyrównane.  Czas gry bardzo szybko minął i mieliśmy wychodzić już z hali. Pomyślałam, że przedstawię Alę Anecie. Dziewczyny powinny się polubić. Aneta jest od nas raptem 2 lata starsza ale ja z nią nadaję na tych samych falach. Siatkarze się rozciągali a część z nich rozdawała autografy czy pozowała do zdjęć. Gdy stałam tyłem do boiska i pochłonęłam w rozmowie z moimi dziewczynami, ktoś mnie złapał za ramię. Jak poparzona odwróciłam się a moim oczom ukazał się siatkarz! Cholera! Co on chce ode mnie?
-Przepraszam, możesz poczekać przed halą na mnie tak za pół godziny? –próbował przekrzykiwać tłum a moje przyjaciółki zeza złapały
-Ale ja jestem z koleżanką –uśmiechnęłam się na co on również odpowiedział proszącym wzrokiem
-Spoko, ja wrócę a ty zostań. Umówimy się na inny dzień –wtrąciła się Ala! No tak, zostałam w sytuacji bez wyjścia. Alicję zmierzyłam morderczym wzrokiem a do Bartka, bo tak miał chłopak na imię się uśmiechnęłam. Gdy zniknął zaraz z płyty boiska wydarłam się na Alę, lecz ta sobie nic z tego nie zrobiła tylko wyśmiewały mnie z Anetą. Wyszłyśmy we 3 przed opustoszałą już halę i czekałyśmy na siatkarza. Gdy Aneta dostrzegła, że zmierza w naszą stronę tak się ulotniły szybko.
-Cześć  -uśmiechnął się. –Bartek jestem, co pewnie wiesz ale tak dla formalności.
-Wiem, Julita –podałam dłoń. Bartek chował coś za plecami jednak po chwili zza pleców ukazał się moim oczom bukiet herbacianych róż.
-Wszystkiego najlepszego –wręczył mi kwiaty przy okazji wprawiając mnie w osłupienie!
-Dziękuję, ale skąd wiedziałeś?
-Haha ma się swoje sposoby –znowu podniósł kąciki ust ku górze
-Mam się bać?
-Czego?
-Chyba kogo…?
-Spokojnie –znowu się zaśmiał. Czy on wiecznie się śmieje? –Tylko znam Twoje imię i dzień urodzin nic więcej, może to trochę dziwne ale tak jest
-Dobrze, że dzień a nie rok –tym razem ja się zaśmiałam
-Można cię zaprosić na kawę?
-Chyba nie mam innego wyjścia
-Chyba? Może  do „Marcepanu”?
-Ok –i tak pokonaliśmy może 300m pieszo, w między czasie pochwaliłam się, że zaliczyłam egzamin.
-To mamy okazję do świętowania –nieśmiało się uśmiechnęłam.
 Zamówiłam cappuccino i kostkę kremówki, Bartek taki sam zestaw. I pogrążyliśmy się w rozmowie.
-Bartek a dlaczego dostałam 18 róż?! –kątek oka je przeliczyłam
-Bo przecież miałaś osiemnaste urodziny –znowu wielki uśmiech pojawił się na jego twarzy
-Ha ha ha śmieszny jesteś wiesz? –miło się nam dalej gawędziło ale dochodziła już 23 i pożegnałam się z siatkarzem. Dowiedziałam się m.in. że poprzednie dwa sezony spędził w Rosji i Włoszech ale rok temu wrócił na polskie parkiety. Dlaczego? Głupia nawet nie zapytałam. Mam nadzieję, jeszcze się dowiem :) Bartek jak na dżentelmena przystało zapłacił za nasze zamówienie, tzn. chciałam zapłacić za siebie ale nie pozwolił. Zamówiłam taksówkę i wróciłam do domu. W drodze powrotnej nie dowierzałam w to co się działo wieczorem? Cholera! Przecież on chciał mój nr telefonu a ja miałam podać później i zapomniałam! No to chyba zaprzepaściłam nasze być może kolejne spotkanie? Zapłaciłam kierowcy, weszłam do domu, kwiaty wstawiłam do wazonu i szybko wskoczyłam do lóżka.

                                                                                                                                                 

Witam Was:*

Ech, przepraszam jakiś taki słodko – nudny wyszedł ;/

Dziękuję Wam, że jesteście bo statystyka wyświetleń wskazuje że całkiem regularnie odwiedzacie:) Jest mi bardzo miło:) Fajnie, jeśli zostawiłybyście znak po sobie to już w ogóle skakałabym z radości :D

Od poniedziałku zaczynam staż, niestety nie jak Julita w szkole ani nie będę miała takiego czasu pracy ja ona tylko regularne 8h! :/ Ale moja wyobraźnia nadal się rozwija i mam nadzieję pisać dalej  :D
[jeśli chcecie mnie poinformować o nowości u siebie to prosiłabym w zakładce u góry! Chyba, że mam dodany wasz adres do czytanych to się automatycznie pojawia gdy jest nowość :) ]

http://www.facebook.com/photo.php?fbid=309214389181056&set=a.309214335847728.49881.218525824916580&type=3&theater   konkurs jeszcze kilka dni trwa, jeśli możecie klikajcie na zdjątko! Prosiłabym BARDZO! :)

Pozdrawiam i do następnego ;*

sobota, 16 lutego 2013

5.



Wróciłam do domu i starałam się nie myśleć o dzisiejszym dniu. Jednak ciągle gdzieś z tyły głowy siedzieli siatkarze. Bardzo sympatyczni, otwarci ludzie pełni poczucia humoru. Szybko wzięłam prysznic bo nie czułam się zbyt komfortowo po grze z chłopakami. Odgrzałam sobie gołąbki które mama mi dała gdy ostatnio u niej byłam. Po skonsumowaniu wzięłam się za naukę. W niedzielę mam ostatni egzamin w tym semestrze, jeśli go zaliczę będę miała trzy tygodnie wolnego! Akurat się tak złożyło, że moje województwo ma ferie od 8 lutego i będę byczyć się  przez 2 tygodnie łącznie z weekendami. Ale najpierw trzeba zdać a żeby zdać trzeba mieć wiedzę a żeby mieć wiedzę trzeba się nauczyć! Tak, wiem Ameryki nie odkryłam :D jednak wpatrywanie się w frędzlowaty dywan bywa bardziej interesujące niż materiał do nauczenia…
I nastał 1 luty! Dzień moich urodzin! Na myśl o imprezce jaką mama zapewne zorganizuje nie chciało mi się podnosić z łóżka. Najchętniej bym przespała i najzwyczajniej w świecie przeczekała ten dzień budząc się 2 lutego…  dzisiaj wzięłam sobie dzień wolnego. Miałam w planie uczyć się do południa a później jechać do Pabianic.

***

Piątek, przed południe, trening Skry

-Karolku, wiesz coś o tej dziewczynie co z nami grała?
-Której?
-Julicie
-Ona grała z tobą bystrzaku –zaśmiał się Karol
-Ona grała z mistrzami! Chociaż muszę przyznać, że całkiem świetnie sobie radziła jak na amatorkę
-A skąd wiesz, że amatorka? Może gdzieś gra? Jest wysoka, skoczna, za dobrze sobie radziła jak na nie mającą kontaktu z piłką
-Może masz rację? Ale no wiesz coś o niej?
-Ale co?
-Czy posiada telefon? A jeśli tak. To nr? Adres? Cokolwiek?
-haha nie wiem? Obstawiam, że ma telefon i adres ale ja go nie znam
-Karolku, Kłosiku, Ździebełko a mógłbyś załatwić? Proszę!
-Baaaraatek! A czy ja pracuję w spisie ludności? Czy czymś podobnym gdzie mam kontakt z danymi ludzi? Ale mam po mamę jechać po treningu więc możesz się zabrać i wejść do tej szkoły
 -Dzięki

Około południa byliśmy pod szkołą po mamę Karola. Weszliśmy do budynku przez co wywołaliśmy małe zamieszanie… spotkałem tą dziewczynę co z nami grała. Nie pamiętam jej imienia ale widziałem jak się dogadywała z Julitą. Może wie w której sali jest?
-Cześć, przepraszam cie ale możesz mi powiedzieć w której sali znajdę Julitę? Mam do niej sprawę.
-Hej, Julity nie ma dzisiaj w pracy. Ma urodziny i wzięła dzień wolnego, żeby je spędzić z rodziną.
-Aha, a mógłbym prosić jej adres lub telefon?
-Wiesz co ja chętnie bym ci podała, ale nie wiem czy ona byłaby zadowolona, że rozdaję? Więc jak możesz to zjaw się tutaj w poniedziałek. Przekazać jej coś?
-Ok., nie dzięki. –uśmiechnąłem się. – Sam sobie poradzę. Do zobaczenia.

-I co wyczaiłeś ten nr? –odezwał się Karol
-Nie, nie pracuje dzisiaj. Ma urodziny i spędza je z rodziną.
-A to nie mogłeś poprosić o numer?
-Chciałem, ale ta dziewczyna się nie zgodziła rozdawać jej numeru.
-Ojj Bartuś nawet Twój urok osobisty nie pomógł –roześmiał się


***
Wstałam ok. 10 wzięłam prysznic i pewnie więcej czasu bym w łazience spędziła tylko usłyszałam dźwięk telefonu. Owinęłam się w ręcznik i zaczęłam wielkie poszukiwanie. W końcu upolowałam mój cel! Jak zwykle zostawiłam telefon pod poduszką na sofie. Dzwoniła moja kochana Alusia! Złożyła mi obszerne życzenia. Przy okazji pogadałyśmy trochę, we czwartek Ala wraca do Pabianic. Oczywiście ma mnie odwiedzić ale to w przyszłym tygodniu mamy się dogadać. Po skończonej rozmowie udałam się w stronę garderoby w poszukiwaniu ubrań. W ogóle nie wiedziałam w co się ubrać. Najbardziej miałam ochotę na jakieś luźne ciuchy ale nie wypadało. Zaczęłam szukać odpowiedniej spódnicy lub sukienki. W końcu wybór padł na czarne rurki i elegancką bluzkę. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Miałam czas więc wzięłam się za malowanie paznokci, gdy wyschły zrobiłam lekki makijaż. W między czasie odebrałam kilka telefonów z życzeniami lub smsów. Dochodziła 14 a mama już dzwoniła kiedy przyjadę. Obiecałam przed 15 pojawić się u niej. Weszłam do kuchni napić się soku i nawet pokusiłam się o jogurt. Ostatnie poprawki i około w pół do trzeciej wyruszyłam w drogę. Obyło się bez korków i szybko dojechałam. Gdy weszłam do domu, bo nawet nie dzwoniłam dzwonkiem a drzwi były otwarte poczułam zapach świeżo parzonej kawy wymieszany z jakimś sosem + ciasto + wszystkie smakołyki, które mama przyrządziła.
Rozpłaszczyłam się i cichaczem weszłam do kuchni strasząc mamę
-Matko Boska! Julita!
-Co mamuś? –wyszczerzyłam się
-Dziecko ty skończyłaś 24lata a  w głowie fiu-bźdźiu!
-Dziękuję za poinformowaniu mnie o tym ile mam lat ale może życzenia byś mi złożyła a nie! –przywitałam się z resztą zebranych. W końcu widziałam się z moim bratem, Patrycja z Emilką już były i babcia Marysia. Kacper wieczorem po pracy miał przyjechać i tata około 16. Mama mówiła, że już jest na lotnisku ale musi jakieś dokumenty uzupełnić po wykonanym locie.
Mój brat Wiktor uwielbia akrobację samolotową co uważam, że jest niebezpieczne ale to co podnosi adrenalinę najbardziej lubimy. A on chyba przejął w genach po ojcu. Tata sam nie lata akrobacyjnie ale jako pasażer jak najbardziej. Sama miałam okazję 2 razy tak latać. Pierwszy lot mi się całkiem podobał, figury akrobacyjne np. takie jak: beczka czy świeca przeżyłam bardzo dobrze. Podczas drugiego, pamiętnego lotu zaczął wykonywać chyba wszystkie jakie potrafi a ja o mało nie posikałam się wtedy! Przez tydzień nie zamieniłam z nim słowa, jednak on sobie nic z tego nie robił. Mama do dzisiaj nie może patrzeć na jego podniebne szaleństwa za to tata jest dumny.

Kilka minut po 17 byli już wszyscy gotowi do świętowania. Mama przyniosła tort z dwoma świeczko - cyframi 24. Wszyscy zgromadzeni odśpiewali mi sto lat a ja się czułam mało komfortowo. Nie lubię być w centrum zainteresowania. Przed zdmuchaniem świec pomyślałam tradycyjnie jak to w zwyczaju życzenie. Od rodzinki dostałam zapakowane średniej wielkości pudełko a od babci pieniądze. Czym bardzo mnie ucieszyła bo zastrzyk gotówki bardzo mi się przyda. W pudle okazała się być  lustrzanka. Od dawna marudziłam, że chce ją mieć a jej cena zmuszała mnie tylko do marzeń o niej. Posiedzieliśmy do późnego wieczora a ja z racji spożycia wina postanowiłam zostać na noc u rodziców. Patrycja wróciła do Piotrkowa Tryb. Gdy już się umyłam do pokoju wpadła mama z zapytaniem jak tam po spotkaniu siatkarzy. Opowiedziałam jej co z grubsza i uwolniłam się z Seri pytań o moją przyszłość wychodząc do pokoju Wiktora i grając razem na symulatorze w kapitanów boeingów.
Obudziłam się przed 9, ubrałam i zeszłam na dół. Mama już się krzątała po kuchni i pakowała smakołyki dla mnie na wynos. Myślała, że zostanę na obiad ale chciałam już wrócić do siebie i wziąć się za naukę jeśli jutro mam zaliczyć ten cholerny egzamin.  Pożegnałam się z wszystkimi domownikami, odebrałam wałówkę od kochanej mamusi, ubrałam buty płaszcz i wyszłam przed dom  zmierzając w stronę auta. I znowu Tygrys pokazał swojego focha z powodu spędzenia nocy nad gołym niebem. Wróciłam do domu zawołać tatę, żeby zerknął co się stało. Mama zaczęła wydziwiać, żebym usiadła na chwile bo to niedobrze wracać do domu przed drogą! Nabuzowana i zdenerwowana wygłosiłam jej kazanie, że wierzy w jakieś zabobony! Tata jakimś cudem go odpalił, przejęłam miejsce kierowcy, zapięłam pasy i wyruszyłam w końcu. Po drodze skarciłam Tygrysa co to miało znaczyć! Chyba jestem trochę walnięta na głowę na jego punkcie…? Ale gdy jeżdżę sama a często się to zdarza to gadam do niego. Po 40 minutach byłam pod domem, sobota inne województwa mają ferie co można zauważyć na drodze zwiększoną ilością samochodów. Weszłam do domu rozpakowałam jedzenie, umyłam się, przebrałam w luźne ubranie. Na jedzenie nie miałam ochoty bo przez wczorajsze karmienie mamy czuje się 3kg cięższa! Zrobiłam sobie tylko kawę i rozłożyłam wszelkie materiały na sofie, stole, podłodze… i miałam się uczyć! Dokładnie tak, miałam. Bo po 30 minutach  intensywnej nauki postanowiłam zrobić chwilę przerwy. Włączyłam TV i przeskakując  z kanału na kanał znalazłam transmisję meczu Skry. Tak pochłonęłam, że nawet nie wiem kiedy minęły 2 godziny! Skra wygrała 3-2 z Częstochową a ja panikowałam, że nic nie umiem! Do 1 w nocy się uczyłam i w końcu poszłam spać.
Cała zestresowana weszłam o 11 na salę. Po 30minutach wyszłam. Efekt? Niezaliczone! W sobotę poprawka. Opuściłam szybko uczelnię i wybrałam się do cukierni na rogu. Kupiłam 2 kostki kremówki i wróciłam do domu przez całą drogę klnąc pod nosem. Odpowiedziałam na 2,5 z 3 pytań ale i tak oblane!
Zrobiłam sobie gorącą czekoladę do picia i siedziałam w fotelu i jadłam słodkości i tyłam! Obojętne mi to było w końcu i tak nie ma się dla kogo stroić. W sumie to nigdy nie powinno się ładnie wyglądać dla kogoś! Tym bardziej dla faceta! A kim oni są? Po paru minutach mojego użalania się nad sobą otrzymałam smsa od Ali, żebym weszła na skype bo ona wiecznie nie ma na koncie. Odpaliłam mój wadliwy sprzęt i czekałam na otwarcie się programu. Po dłuższej chwili otwarłam okienko i wybrałam połączenie. Ala jak zwykle uśmiechnięta… jej też się pożaliłam jaka to samotna jestem etc. Dowiedziałam się, że moja Aluśka wraca w piątek! Nie byłam zbyt rozmowna więc szybko zakończyliśmy konwersację. Umówiłyśmy się na wtorkową pogaduchę bo ona z kolei we wtorek miała mieć egzamin. Pojadłam jeszcze trochę słodyczy, które zostały mi z zapasu gdy Emilka była u mnie. Już tak miałam, że jak się bardzo zdenerwowałam to zjadałam duże ilości słodkości… Dobrze, że rzadko się wkurzałam :)  Po północy poszłam do siebie do pokoju, owinęłam się szczelnie kołdrą i kocem i zasnęłam. Rano znowu trzeba wstać i iść do pracy.
Kilka minut spóźniona i zaspana weszłam do szkoły. Gdy minęła pierwsza lekcja przyszła do mnie Aneta
-Cześć Julitka
-Cześć –nie odrywałam głowy od ekranu
-I jak po urodzinach?
-W porządku tylko jestem 3 kilo grubsza i egzaminu nie zdałam!
-Kochana wszystkiego najlepszego –wręczyła mi małą torebeczkę ze znakiem firmy jubilerskiej
-Łał! Dziękuję –przytuliłam Anetę, w środku był długi łańcuszek z sową
-Nie ma za co. Jutka w piątek był tutaj siatkarz i pytał o Ciebie
-Co!? –moje źrenicy prawie wyszły z orbit. –Który i po co?
-Nie wiem jak się nazywał. Wysoki jakiś
-Anecia, oni wszyscy są wysocy –uśmiechnęłam się
-Grał z nami, nie pamiętam imienia
-Ok. ok.  a co chciał?
-Nie wiem? Do ciebie, jak powiedziałam że cię nie ma to chciał numer ale mu nie dałam bo nie wiedziałam czy się zgodzisz na rozdawanie
-I bardzo dobrze zrobiłaś! Jak będzie coś chciał to przyjdzie.
-Dokładnie! Jutka lecę bo już dzwonek na lekcje
Aneta wyszła a ja się zastanawiałam który to przyszedł? Z nami grał Alek, Michał i Bartek. Cóż mogli chcieć ode mnie? Szkoda, że tego numeru nie dała, ale nie powiem jej tego przecież. Będzie chciał to przyjdzie.

                                                                                                                                                        

Witam :*


Przepraszam, jeśli kogoś zawiodę wyborem jak na razie na pierwszy plan takiego siatkarza.
Jeśli poszukacie dobrze to o tych co mi wspomniałyście w komentarzach to również nie jeden znajdziecie blog  :)
Dziękuję tym czytelniczkom (bo zapewne to dziewczyny?), które są i zostaną ;*
Do następnego, pozdrawiam :)

niedziela, 10 lutego 2013

4.



Siatkarze usiedli na przygotowanych dla nich krzesełkach. Reszta dzieciaków po turecku zapełniła podłogę. Dyrektor przywitał gości wywołując każdego imię a reszta zgromadzonych mówiła nazwisko i klaskała w dłonie. Stałam z boku obserwując małolaty, bo jak to wszędzie znalazło się kilka osobników, które potrafiły zburzyć miłą atmosferę. Bełchatowscy gracze przynieśli ze sobą wiele gadżetów, które rozdawali wybranym osobom –zwycięzcom mini konkursów na temat wiedzy o ich klubie, graczach, wynikach. Później opowiedzieli o sobie, o swojej karierze, jak wyglądają ich treningi, ile czasu na nie poświęcają itd. Kto chciał mógł otrzymać od nich autograf i zrobić zdjęcie ale to na końcu. W końcu do mikrofonu dorwał się Winiarski
-To już pogadaliśmy teraz mam pewien pomysł, tylko musicie się zgodzić, dobrze?
-Taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak! –krzyknęli wszyscy
-Ok, to tak, jest nas sześciu + trener, który proponuje zmieni fach na sędziego. Szukamy 6 która będzie przeciwko nam grała
-A może trener zostanie libero?  -odezwałam się z końca sali, wszyscy łącznie z siatkarzami odwrócili się w moją stronę a mnie oblał rumieniec
-Jak masz na imię? –powiedział łamaną polszczyzną Aleks
-Yyy ja? –wskazałam palcem na siebie
-Tak –uśmiechnął się
-Julita
-Ładne imię, moi drodzy nasza drużyna ma już libero –odezwał się Michał i spojrzał w moją stronę puszczając oczko
-Ale jak to? Ja nigdzie nie gram! –znowu się odezwałam
-Grasz, grasz –odezwał się Zatorski
-Pan jest libero więc ja nie jestem potrzebna
-Julita ja jestem dzisiaj graczem. Chłopaki na jakiej pozycji gram? –zwrócił się w ich stronę
-Dzisiaj będziesz atakującym! –odezwał się przystojny ciemnowłosy. Założyłam ręce w geście protestu i nie miałam najmniejszego zamiaru z nimi grać! Mam wysokie szpilki, jestem w prywatnych ubraniach i ani mi się śni do nich dołączyć! Ot, co to to nie!
Siatkarze spośród zebranych dzieciaków wybrali 6 + niby libero  i rozegrali mecz. Set był grany wprawdzie do 15 i tylko 2 decydowały. Rozegrali tak 4 mecze z dzieciakami wymieniając co set zawodników. Każdy mini mecz był remisowy.
Do mikrofonu dorwał się tym razem syn naszej nauczycielki - Karol Kłos, który chwilę wcześniej  namiętnie dyskutował z tym obłędnie przystojnym.
-Mam pomysł –zaczął i się szyderczo uśmiechnął. –Teraz zagramy mecz przeciwko pedagogom? –reszta siatkarzy jęknęła na znak zgody. Ja sobie pomyślałam w duchu, że jestem wyłączona z gry przecież nauczycielem nie jestem. Jednak szybko zostałam wyrwana z amoku
-Julita ty też –krzyknął w moją stronę Winiarski na co wszyscy się zaśmiali. W myślach zaczęłam kląć! Nie, nie i jeszcze raz nie! Nigdzie nie mam zamiaru wychodzić! Aneta, która stała obok mnie piszczała, skakała, cieszyła się jak małe dziecko które dostanie kostkę czekolady! Aż mi wstyd było stać koło niej…  po chwili podszedł do nas dyrektor
-Dziewczyny bardzo was proszę zagrajcie z siatkarzami
-Panie dyrektorze nie mamy stroju, ja mam wysokie buty, bluzkę sweterkową, dżinsy… -wyliczałam w celu obrony
-Ja mam! Ja mam! –krzyczała mi za uchem Aneta. Boże! Co ona nie wzięła? Spojrzałam na nią ze zdziwieniem. Po wielu próbach namowy w końcu uległam… Aneta przebrała się w dresowe spodnie i luźną koszulkę, co ta dziewczyna wymyśliła, żeby nosić strój przy sobie?
Stanęliśmy na środku to znaczy ja, Aneta, Małgosia –wuefistka, Iwona- przedszkolanka, Zosia i Jola –uczące klasy 1-3 i pani Marta nauczycielka przyrody. Nasza 6 mieściła się w grupie do ok. 38 lat. Starsze panie niestety nie chcę być złośliwa ale mogłyby zrobić sobie krzywdę. A my byłyśmy w spodniach, nie dresowych ale wyobrażacie sobie grać w spódnicy? Ja też nie. Nie miałam zamiaru żeby owi giganci nas sierotki wręcz zmiażdżyli więc odezwałam się w ich stronę
-Przepraszam, ale robimy mieszane drużyny?
-Dlaczego? –odezwał się Serb
-Bo nas zabijecie jeśli 6 wysokich facetów potrafiących bardzo dobrze grać stanie przeciwko nam
-Ha ha ha stoisz naprzeciw mnie i zabiłem cię? –odezwał się Paweł Z., popatrzyłam na niego z politowaniem
-Ok. ok. –przytaknął Bartek  –To ze mną gra Aleks  i Winiar + trójka z was. Hmm a więc Ty, przepraszam nie pamiętam jak masz na imię
-Julita –powiedziałam
-Dobrze Julita –uśmiechnął się. –Jeszcze  ty i ty –wskazał palcem na Zosię i Anetę. Reszta stanowiła przeciwną drużynę. Stanęliśmy w 6 po obu stronach siatki. Zdecydowaliśmy, że nie ma dzisiaj libero, beż niego też możemy zagrać. Do gry oczywiście ściągnęłam buty bo inaczej bym chyba zagipsowana była od pasa w dół? Chociaż nie koniecznie bo może górną część pasa bym potłukła? Nie ma co gdybać i nie warto było próbować.
Pan Nawrocki został sędzią spotkania. Przeciwny zaczęli zagrywką na mnie konkretnie Paweł. Jako była siatkarka oczywiście na szczeblu szkolnym nawet całkiem ładnie odebrałam sam Winiarski złożył ręce w geście braw. Kilka kolejnych akcji całkiem dobrze wyszło w wykonaniu nas dziewczyn amatorek. Po każdym zdobytym punkcie jak przystało na nietypowy zespół damsko –męski ale siatkarski ‘przytulaliśmy’ się lub jak inni wolą obłapiliśmy się? Nie, nie zdecydowanie przytulaliśmy :D
Pierwszy set po męczarni przegrany 21-19. Sędzia zdecydował że gramy do 21… kolejny wygrany i żeby zdecydować kto lepszy był 3 set również przez nas wygrany! Oczywiście panowie dawali nam fory, bo mimo że zdobyłam mistrzostwo Polski z moją szkołą w technikum to nie jestem wybitną siatkarką. Na szczęście miałam dosyć dobry wzrost bo aż 179cm! Co w grze mi pomagało, gorzej poza boiskiem… i tak jest do dzisiaj. Czuje się jak żyrafa wśród znajomych. Większa część chłopaków jest równa ze mną a i niższa  o dziewczynach nie wspomnę. Mimo, że lubię buty na obcasie nie zawsze mam możliwość ich ubrania.

-To teraz poproszę do siebie zwycięskie dziewczyny z ekipy mistrzów –uśmiechnął się Winiarski przejmujący obowiązki kapitana. Stanęłyśmy we trzy i czekałyśmy  jak na egzekucję. –Jak myślicie po co was zawołałem? –wzruszyłam ramionami bo nie miałam bladego pojęcia. –Proszę to dla was –wręczył nam jakieś papierki. Podziękowałyśmy ładnie i wróciłyśmy na miejsce. Ubrałam buty i od razu czułam się lepiej mimo wysokiego obcasa. Kartkę włożyłam do kieszeni nawet nie sprawdzałam co tam pisze. Wyszłam z sali do łazienki, żeby odświeżyć twarz. Po minucie obok mnie znalazła się Aneta
-Wiesz co dostałyśmy!? –piszczała
-Aneta nie wiem, weź ty się ogarnij a nie szczerzysz się na ich widok jak dwunastolatka –strzeliła focha. Szturchnęłam ją ale nadal nie odzywała się do mnie. –No przepraszam –przytuliłam ją.
-To widziałaś co nam dali czy nie?
-Nie, a co?
-Bilety na mecz! –znowu piszczała, spojrzałam na nią z politowaniem a ona już się uspokoiła. Wyciągnęłam tą kartkę z kieszeni i rzeczywiście był to podwójny bilet na mecz Skrzaków. Data 9 luty godzina 17, przeciwnik Warszawa, miejsce VIP! Wow!  Jeszcze nigdy nie byłam na meczu na miejscu vipowskim! Postarali się –pomyślałam w duchu.
-Aneciu czyli widzimy się na meczu?
-Oczywiście! –wyszczerzyła się. Poprawiłam makijaż i wróciłyśmy na salę. Siatkarze kończyli rozdawać autografy i pozować do zdjęć. Stałam w drzwiach i się im przyglądałam jakie to musi być nudne podpisywać się kilkadziesiąt razy chociaż, czy to jest podpis? To są jakieś ślaczki! Ale dla wielu osób mają bezcenną wartość. Nie wiem czy nawet sportowcy zdają sobie z tego sprawę jak cenny jest ich szyfr dla kogoś? Tylko chyba sobie nie wyobrażacie, że np. w dowodzie osobistym się takim czymś bo nie wiem czy to podpisem nazwać się podpisują? Wątpię. Już miałam wychodzić z sali gdy usłyszałam swoje imię
-Julita –odszukałam głos
-Tak panie dyrektorze?
-Mam prośbę –złożył ręce w geście modlitwy
-Słucham? –uśmiechnęłam się
-Wręczysz trenerowi kwiaty i ramkę
-Ale dlaczego ja!?
-Oj bardzo cie proszę
-Panie dyrektorze ale to nie ja ich zapraszałam, ani nauczycielką nie jestem tylko zwykłą stażystką
-Jesteś najmłodsza, najpiękniejsza, najwyższa dasz im nic ci się nie stanie –skwitował a mi nie pozostawało nic innego jak się zgodzić. Dyrektor dzieciaki zwolnił do domu a dzisiejszych gości zaprosił na małe ciastko + kawa. Siatkarze opowiadali anegdoty związane z ich życiem codziennym związanym z treningami, meczami. Czego potrafili zapomnieć na wyjazd itp. W końcu dyrektor podziękował chłopakom gdy ci zbierali się do wyjścia. A ja w tym momencie podeszłam do trenera z tymi nieszczęsnymi kwiatkami
-Dziękujemy za odwiedziny –wydukałam a serce waliło mi chyba zamiast 60x na minutę to ze 150x!
-Cała przyjemność po naszej stronie, ale kwiaty daj młodszym chłopakom ja za stary jestem żebyś się ze mną miała całować –czułam jak się rumienię. Obok niego stał Bartek! I ja mam jego musnąć na oczach gapiów?! O nie! Podałam mu kwiaty i uścisnęłam dłoń. Jednak przysunął się do mnie cmokając w policzek. Teraz moja twarz mimo fluidu była czerwona jak dojrzała truskawka! Spuściłam głowę i odeszłam kilka kroków w tył. Wtedy zorientowałam  się, że nie podarowałam tej cholernej ramki z podziękowaniem! Szybko podeszłam do Zatorskiego bo stał najbliżej mnie i przekazałam mu. Odpowiedział mi pięknym, szczerym uśmiechem.
-Widzimy się na meczu? –zapytał po serbsko-polsku Alex a ja tylko przytaknęłam głową.

                                                                                                                                            



Witajcie! ;*
Myślę, że nie zostanę zlinczowana wyborem siatkarza…? :C
Chociaż, jeszcze nie wiemy co się dalej wydarzy? :)



Pozdrawiam i do następnego ;*