Wróciłam do
domu i starałam się nie myśleć o dzisiejszym dniu. Jednak ciągle gdzieś z tyły
głowy siedzieli siatkarze. Bardzo sympatyczni, otwarci ludzie pełni poczucia
humoru. Szybko wzięłam prysznic bo nie czułam się zbyt komfortowo po grze z
chłopakami. Odgrzałam sobie gołąbki które mama mi dała gdy ostatnio u niej
byłam. Po skonsumowaniu wzięłam się za naukę. W niedzielę mam ostatni egzamin w
tym semestrze, jeśli go zaliczę będę miała trzy tygodnie wolnego! Akurat się
tak złożyło, że moje województwo ma ferie od 8 lutego i będę byczyć się przez 2 tygodnie łącznie z weekendami. Ale
najpierw trzeba zdać a żeby zdać trzeba mieć wiedzę a żeby mieć wiedzę trzeba
się nauczyć! Tak, wiem Ameryki nie odkryłam :D jednak wpatrywanie się w
frędzlowaty dywan bywa bardziej interesujące niż materiał do nauczenia…
I nastał 1
luty! Dzień moich urodzin! Na myśl o imprezce jaką mama zapewne zorganizuje nie
chciało mi się podnosić z łóżka. Najchętniej bym przespała i najzwyczajniej w
świecie przeczekała ten dzień budząc się 2 lutego… dzisiaj wzięłam sobie dzień wolnego. Miałam w
planie uczyć się do południa a później jechać do Pabianic.
***
Piątek, przed południe, trening Skry
-Karolku,
wiesz coś o tej dziewczynie co z nami grała?
-Której?
-Julicie
-Ona grała z
tobą bystrzaku –zaśmiał się Karol
-Ona grała z
mistrzami! Chociaż muszę przyznać, że całkiem świetnie sobie radziła jak na
amatorkę
-A skąd
wiesz, że amatorka? Może gdzieś gra? Jest wysoka, skoczna, za dobrze sobie
radziła jak na nie mającą kontaktu z piłką
-Może masz
rację? Ale no wiesz coś o niej?
-Ale co?
-Czy posiada
telefon? A jeśli tak. To nr? Adres? Cokolwiek?
-haha nie
wiem? Obstawiam, że ma telefon i adres ale ja go nie znam
-Karolku,
Kłosiku, Ździebełko a mógłbyś załatwić? Proszę!
-Baaaraatek!
A czy ja pracuję w spisie ludności? Czy czymś podobnym gdzie mam kontakt z
danymi ludzi? Ale mam po mamę jechać po treningu więc możesz się zabrać i wejść
do tej szkoły
-Dzięki
Około
południa byliśmy pod szkołą po mamę Karola. Weszliśmy do budynku przez co
wywołaliśmy małe zamieszanie… spotkałem tą dziewczynę co z nami grała. Nie
pamiętam jej imienia ale widziałem jak się dogadywała z Julitą. Może wie w
której sali jest?
-Cześć,
przepraszam cie ale możesz mi powiedzieć w której sali znajdę Julitę? Mam do
niej sprawę.
-Hej, Julity
nie ma dzisiaj w pracy. Ma urodziny i wzięła dzień wolnego, żeby je spędzić z
rodziną.
-Aha, a
mógłbym prosić jej adres lub telefon?
-Wiesz co ja
chętnie bym ci podała, ale nie wiem czy ona byłaby zadowolona, że rozdaję? Więc
jak możesz to zjaw się tutaj w poniedziałek. Przekazać jej coś?
-Ok., nie
dzięki. –uśmiechnąłem się. – Sam sobie poradzę. Do zobaczenia.
-I co wyczaiłeś
ten nr? –odezwał się Karol
-Nie, nie
pracuje dzisiaj. Ma urodziny i spędza je z rodziną.
-A to nie
mogłeś poprosić o numer?
-Chciałem,
ale ta dziewczyna się nie zgodziła rozdawać jej numeru.
-Ojj Bartuś
nawet Twój urok osobisty nie pomógł –roześmiał się
***
Wstałam ok.
10 wzięłam prysznic i pewnie więcej czasu bym w łazience spędziła tylko
usłyszałam dźwięk telefonu. Owinęłam się w ręcznik i zaczęłam wielkie
poszukiwanie. W końcu upolowałam mój cel! Jak zwykle zostawiłam telefon pod
poduszką na sofie. Dzwoniła moja kochana Alusia! Złożyła mi obszerne życzenia.
Przy okazji pogadałyśmy trochę, we czwartek Ala wraca do Pabianic. Oczywiście
ma mnie odwiedzić ale to w przyszłym tygodniu mamy się dogadać. Po skończonej
rozmowie udałam się w stronę garderoby w poszukiwaniu ubrań. W ogóle nie
wiedziałam w co się ubrać. Najbardziej miałam ochotę na jakieś luźne ciuchy ale
nie wypadało. Zaczęłam szukać odpowiedniej spódnicy lub sukienki. W końcu wybór
padł na czarne rurki
i elegancką bluzkę.
Włosy zostawiłam rozpuszczone. Miałam czas więc wzięłam się za malowanie
paznokci, gdy wyschły zrobiłam lekki makijaż. W między czasie odebrałam kilka
telefonów z życzeniami lub smsów. Dochodziła 14 a mama już dzwoniła kiedy
przyjadę. Obiecałam przed 15 pojawić się u niej. Weszłam do kuchni napić się
soku i nawet pokusiłam się o jogurt. Ostatnie poprawki i około w pół do
trzeciej wyruszyłam w drogę. Obyło się bez korków i szybko dojechałam. Gdy
weszłam do domu, bo nawet nie dzwoniłam dzwonkiem a drzwi były otwarte poczułam
zapach świeżo parzonej kawy wymieszany z jakimś sosem + ciasto + wszystkie
smakołyki, które mama przyrządziła.
Rozpłaszczyłam
się i cichaczem weszłam do kuchni strasząc mamę
-Matko
Boska! Julita!
-Co mamuś?
–wyszczerzyłam się
-Dziecko ty
skończyłaś 24lata a w głowie fiu-bźdźiu!
-Dziękuję za
poinformowaniu mnie o tym ile mam lat ale może życzenia byś mi złożyła a nie!
–przywitałam się z resztą zebranych. W końcu widziałam się z moim bratem,
Patrycja z Emilką już były i babcia Marysia. Kacper wieczorem po pracy miał
przyjechać i tata około 16. Mama mówiła, że już jest na lotnisku ale musi
jakieś dokumenty uzupełnić po wykonanym locie.
Mój brat
Wiktor uwielbia akrobację samolotową co uważam, że jest niebezpieczne ale to co
podnosi adrenalinę najbardziej lubimy. A on chyba przejął w genach po ojcu.
Tata sam nie lata akrobacyjnie ale jako pasażer jak najbardziej. Sama miałam
okazję 2 razy tak latać. Pierwszy lot mi się całkiem podobał, figury
akrobacyjne np. takie jak: beczka czy świeca przeżyłam bardzo dobrze. Podczas
drugiego, pamiętnego lotu zaczął wykonywać chyba wszystkie jakie potrafi a ja o
mało nie posikałam się wtedy! Przez tydzień nie zamieniłam z nim słowa, jednak
on sobie nic z tego nie robił. Mama do dzisiaj nie może patrzeć na jego
podniebne szaleństwa za to tata jest dumny.
Kilka minut
po 17 byli już wszyscy gotowi do świętowania. Mama przyniosła tort z dwoma
świeczko - cyframi 24. Wszyscy zgromadzeni odśpiewali mi sto lat a ja się
czułam mało komfortowo. Nie lubię być w centrum zainteresowania. Przed
zdmuchaniem świec pomyślałam tradycyjnie jak to w zwyczaju życzenie. Od
rodzinki dostałam zapakowane średniej wielkości pudełko a od babci pieniądze.
Czym bardzo mnie ucieszyła bo zastrzyk gotówki bardzo mi się przyda. W pudle
okazała się być lustrzanka. Od dawna
marudziłam, że chce ją mieć a jej cena zmuszała mnie tylko do marzeń o niej.
Posiedzieliśmy do późnego wieczora a ja z racji spożycia wina postanowiłam zostać
na noc u rodziców. Patrycja wróciła do Piotrkowa Tryb. Gdy już się umyłam do
pokoju wpadła mama z zapytaniem jak tam po spotkaniu siatkarzy. Opowiedziałam
jej co z grubsza i uwolniłam się z Seri pytań o moją przyszłość wychodząc do
pokoju Wiktora i grając razem na symulatorze w kapitanów boeingów.
Obudziłam
się przed 9, ubrałam i zeszłam na dół. Mama już się krzątała po kuchni i
pakowała smakołyki dla mnie na wynos. Myślała, że zostanę na obiad ale chciałam
już wrócić do siebie i wziąć się za naukę jeśli jutro mam zaliczyć ten cholerny
egzamin. Pożegnałam się z wszystkimi
domownikami, odebrałam wałówkę od kochanej mamusi, ubrałam buty płaszcz i
wyszłam przed dom zmierzając w stronę
auta. I znowu Tygrys pokazał swojego focha z powodu spędzenia nocy nad gołym
niebem. Wróciłam do domu zawołać tatę, żeby zerknął co się stało. Mama zaczęła
wydziwiać, żebym usiadła na chwile bo to niedobrze wracać do domu przed drogą!
Nabuzowana i zdenerwowana wygłosiłam jej kazanie, że wierzy w jakieś zabobony!
Tata jakimś cudem go odpalił, przejęłam miejsce kierowcy, zapięłam pasy i
wyruszyłam w końcu. Po drodze skarciłam Tygrysa co to miało znaczyć! Chyba
jestem trochę walnięta na głowę na jego punkcie…? Ale gdy jeżdżę sama a często
się to zdarza to gadam do niego. Po 40 minutach byłam pod domem, sobota inne
województwa mają ferie co można zauważyć na drodze zwiększoną ilością
samochodów. Weszłam do domu rozpakowałam jedzenie, umyłam się, przebrałam w
luźne ubranie. Na jedzenie nie miałam ochoty bo przez wczorajsze karmienie mamy
czuje się 3kg cięższa! Zrobiłam sobie tylko kawę i rozłożyłam wszelkie
materiały na sofie, stole, podłodze… i miałam się uczyć! Dokładnie tak, miałam.
Bo po 30 minutach intensywnej nauki
postanowiłam zrobić chwilę przerwy. Włączyłam TV i przeskakując z kanału na kanał znalazłam transmisję meczu
Skry. Tak pochłonęłam, że nawet nie wiem kiedy minęły 2 godziny! Skra wygrała
3-2 z Częstochową a ja panikowałam, że nic nie umiem! Do 1 w nocy się uczyłam i
w końcu poszłam spać.
Cała zestresowana
weszłam o 11 na salę. Po 30minutach wyszłam. Efekt? Niezaliczone! W sobotę
poprawka. Opuściłam szybko uczelnię i wybrałam się do cukierni na rogu. Kupiłam
2 kostki kremówki i wróciłam do domu przez całą drogę klnąc pod nosem.
Odpowiedziałam na 2,5 z 3 pytań ale i tak oblane!
Zrobiłam
sobie gorącą czekoladę do picia i siedziałam w fotelu i jadłam słodkości i tyłam!
Obojętne mi to było w końcu i tak nie ma się dla kogo stroić. W sumie to nigdy
nie powinno się ładnie wyglądać dla kogoś! Tym bardziej dla faceta! A kim oni
są? Po paru minutach mojego użalania się nad sobą otrzymałam smsa od Ali, żebym
weszła na skype bo ona wiecznie nie ma na koncie. Odpaliłam mój wadliwy sprzęt
i czekałam na otwarcie się programu. Po dłuższej chwili otwarłam okienko i
wybrałam połączenie. Ala jak zwykle uśmiechnięta… jej też się pożaliłam jaka to
samotna jestem etc. Dowiedziałam się, że moja Aluśka wraca w piątek! Nie byłam
zbyt rozmowna więc szybko zakończyliśmy konwersację. Umówiłyśmy się na wtorkową
pogaduchę bo ona z kolei we wtorek miała mieć egzamin. Pojadłam jeszcze trochę
słodyczy, które zostały mi z zapasu gdy Emilka była u mnie. Już tak miałam, że
jak się bardzo zdenerwowałam to zjadałam duże ilości słodkości… Dobrze, że
rzadko się wkurzałam :) Po północy
poszłam do siebie do pokoju, owinęłam się szczelnie kołdrą i kocem i zasnęłam.
Rano znowu trzeba wstać i iść do pracy.
Kilka minut
spóźniona i zaspana weszłam do szkoły. Gdy minęła pierwsza lekcja przyszła do
mnie Aneta
-Cześć
Julitka
-Cześć –nie
odrywałam głowy od ekranu
-I jak po
urodzinach?
-W porządku
tylko jestem 3 kilo grubsza i egzaminu nie zdałam!
-Kochana
wszystkiego najlepszego –wręczyła mi małą torebeczkę ze znakiem firmy
jubilerskiej
-Łał!
Dziękuję –przytuliłam Anetę, w środku był długi łańcuszek
z sową
-Nie ma za
co. Jutka w piątek był tutaj siatkarz i pytał o Ciebie
-Co!? –moje
źrenicy prawie wyszły z orbit. –Który i po co?
-Nie wiem
jak się nazywał. Wysoki jakiś
-Anecia, oni
wszyscy są wysocy –uśmiechnęłam się
-Grał z
nami, nie pamiętam imienia
-Ok.
ok. a co chciał?
-Nie wiem?
Do ciebie, jak powiedziałam że cię nie ma to chciał numer ale mu nie dałam bo
nie wiedziałam czy się zgodzisz na rozdawanie
-I bardzo
dobrze zrobiłaś! Jak będzie coś chciał to przyjdzie.
-Dokładnie!
Jutka lecę bo już dzwonek na lekcje
Aneta wyszła
a ja się zastanawiałam który to przyszedł? Z nami grał Alek, Michał i Bartek.
Cóż mogli chcieć ode mnie? Szkoda, że tego numeru nie dała, ale nie powiem jej
tego przecież. Będzie chciał to przyjdzie.
Witam :*
http://www.facebook.com/photo.php?fbid=309214389181056&set=a.309214335847728.49881.218525824916580&type=3&theater
– prosiłabym o lajki na zdjęcie Ady jeśli ktoś tego nie zrobił :)
Przepraszam,
jeśli kogoś zawiodę wyborem jak na razie na pierwszy plan takiego siatkarza.
Jeśli
poszukacie dobrze to o tych co mi wspomniałyście w komentarzach to również nie
jeden znajdziecie blog :)
Dziękuję tym
czytelniczkom (bo zapewne to dziewczyny?), które są i zostaną ;*
Do
następnego, pozdrawiam :)
No proszę a więc Bartkowi też się spodobała Julita skoro się pofatygował i przyjechał do szkoły żeby zdobyć jej numer. Jednak jak mu rzeczywiście zależy to przyjedzie jeszcze raz ;) Znam ten ból jak się ma prawie wszystko napisane na egzaminie i się nie zdaje. Oprócz wiedzy czasami trzeba mieć mnóstwo szczęścia ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Fajny rozdział. A tak przy okazji ten profesor to musiał być debil skoro odpowiedziała dobrze, a jej nie zaliczył. :D
OdpowiedzUsuńP.S. Ja chcę więcej Zatorskiego :D
Zapraszam do mnie na nowy rozdział http://lonesome-tears-in-my-eyes.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńCiekawe jak będzie wyglądało spotkanie Julity i Bartka, mam nadzieję że mu w ostatniej chwili coś nie wyskoczy i normalnie przyjedzie w poniedziałek do szkoły :d oblany egzamin.. Ten profesor to taki dupek musiał być, bardzo pedantyczny na punkcie odpowiedzi ;P czekam na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńSuper :) Zapraszam do mnie http://miloscisiatkowka.blog.pl/
OdpowiedzUsuńciekawe jak wyjdzie z tym spotkaniem :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie
http://the-best-is-yet-to-come-xx.blogspot.com/
Heej ;) Nominowałam cię do zabawy Liebster Award ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :
http://co-zlego-to-nie-my.blogspot.com/p/liebster-award.html
Pozdrawiam :))
No, no, Bartek też poczuł miętę! Ciekawe co z tego wyjdzie... Chociaż mnie osobiście bardziej zainteresował "Ździebełko" ;p Pozdrawiam i daj znać jak coś się pojawi, S.
OdpowiedzUsuńhttp://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/
i zapraszam na nowy rozdział-S.
UsuńNo No no widzę romańsik jak ta lala, ale ja to bym wplotła coś z Kłosem bo dziwnie mi tu "śmierdzi"
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i odpowiedz na twoje pytanie dałam w komentarzu :)
http://i-zyjmy-dlugo-i-szczesliwie.blogspot.com/ Zapraszam :)
Uuuu Bartek jak poszukiwacz numerów :D podoba mi się to!
OdpowiedzUsuńNowy wpis na naszym blogu!! Mam nadzieje, że się spodoba :) http://miloscisiatkowka.blog.pl/
OdpowiedzUsuńŹDZIEBEŁKO! HAHAHAHAHAHAHAH ♥
OdpowiedzUsuńUuuu, Julitka by chciała żeby jej numerek rozdawało się na prawo i lewo! ;>
Niesforna... ;>
Pozdraaawiam! : *
"Karolku, Kłosiku, Ździebełko" hahaha:D Uśmiałam się! Jednak tym razem urok osobity Bartka nic nie dał. Ciekawa jestem czy pofatyguje się osobiście po jej numer? Czytam dalej. :)
OdpowiedzUsuń