sobota, 16 lutego 2013

5.



Wróciłam do domu i starałam się nie myśleć o dzisiejszym dniu. Jednak ciągle gdzieś z tyły głowy siedzieli siatkarze. Bardzo sympatyczni, otwarci ludzie pełni poczucia humoru. Szybko wzięłam prysznic bo nie czułam się zbyt komfortowo po grze z chłopakami. Odgrzałam sobie gołąbki które mama mi dała gdy ostatnio u niej byłam. Po skonsumowaniu wzięłam się za naukę. W niedzielę mam ostatni egzamin w tym semestrze, jeśli go zaliczę będę miała trzy tygodnie wolnego! Akurat się tak złożyło, że moje województwo ma ferie od 8 lutego i będę byczyć się  przez 2 tygodnie łącznie z weekendami. Ale najpierw trzeba zdać a żeby zdać trzeba mieć wiedzę a żeby mieć wiedzę trzeba się nauczyć! Tak, wiem Ameryki nie odkryłam :D jednak wpatrywanie się w frędzlowaty dywan bywa bardziej interesujące niż materiał do nauczenia…
I nastał 1 luty! Dzień moich urodzin! Na myśl o imprezce jaką mama zapewne zorganizuje nie chciało mi się podnosić z łóżka. Najchętniej bym przespała i najzwyczajniej w świecie przeczekała ten dzień budząc się 2 lutego…  dzisiaj wzięłam sobie dzień wolnego. Miałam w planie uczyć się do południa a później jechać do Pabianic.

***

Piątek, przed południe, trening Skry

-Karolku, wiesz coś o tej dziewczynie co z nami grała?
-Której?
-Julicie
-Ona grała z tobą bystrzaku –zaśmiał się Karol
-Ona grała z mistrzami! Chociaż muszę przyznać, że całkiem świetnie sobie radziła jak na amatorkę
-A skąd wiesz, że amatorka? Może gdzieś gra? Jest wysoka, skoczna, za dobrze sobie radziła jak na nie mającą kontaktu z piłką
-Może masz rację? Ale no wiesz coś o niej?
-Ale co?
-Czy posiada telefon? A jeśli tak. To nr? Adres? Cokolwiek?
-haha nie wiem? Obstawiam, że ma telefon i adres ale ja go nie znam
-Karolku, Kłosiku, Ździebełko a mógłbyś załatwić? Proszę!
-Baaaraatek! A czy ja pracuję w spisie ludności? Czy czymś podobnym gdzie mam kontakt z danymi ludzi? Ale mam po mamę jechać po treningu więc możesz się zabrać i wejść do tej szkoły
 -Dzięki

Około południa byliśmy pod szkołą po mamę Karola. Weszliśmy do budynku przez co wywołaliśmy małe zamieszanie… spotkałem tą dziewczynę co z nami grała. Nie pamiętam jej imienia ale widziałem jak się dogadywała z Julitą. Może wie w której sali jest?
-Cześć, przepraszam cie ale możesz mi powiedzieć w której sali znajdę Julitę? Mam do niej sprawę.
-Hej, Julity nie ma dzisiaj w pracy. Ma urodziny i wzięła dzień wolnego, żeby je spędzić z rodziną.
-Aha, a mógłbym prosić jej adres lub telefon?
-Wiesz co ja chętnie bym ci podała, ale nie wiem czy ona byłaby zadowolona, że rozdaję? Więc jak możesz to zjaw się tutaj w poniedziałek. Przekazać jej coś?
-Ok., nie dzięki. –uśmiechnąłem się. – Sam sobie poradzę. Do zobaczenia.

-I co wyczaiłeś ten nr? –odezwał się Karol
-Nie, nie pracuje dzisiaj. Ma urodziny i spędza je z rodziną.
-A to nie mogłeś poprosić o numer?
-Chciałem, ale ta dziewczyna się nie zgodziła rozdawać jej numeru.
-Ojj Bartuś nawet Twój urok osobisty nie pomógł –roześmiał się


***
Wstałam ok. 10 wzięłam prysznic i pewnie więcej czasu bym w łazience spędziła tylko usłyszałam dźwięk telefonu. Owinęłam się w ręcznik i zaczęłam wielkie poszukiwanie. W końcu upolowałam mój cel! Jak zwykle zostawiłam telefon pod poduszką na sofie. Dzwoniła moja kochana Alusia! Złożyła mi obszerne życzenia. Przy okazji pogadałyśmy trochę, we czwartek Ala wraca do Pabianic. Oczywiście ma mnie odwiedzić ale to w przyszłym tygodniu mamy się dogadać. Po skończonej rozmowie udałam się w stronę garderoby w poszukiwaniu ubrań. W ogóle nie wiedziałam w co się ubrać. Najbardziej miałam ochotę na jakieś luźne ciuchy ale nie wypadało. Zaczęłam szukać odpowiedniej spódnicy lub sukienki. W końcu wybór padł na czarne rurki i elegancką bluzkę. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Miałam czas więc wzięłam się za malowanie paznokci, gdy wyschły zrobiłam lekki makijaż. W między czasie odebrałam kilka telefonów z życzeniami lub smsów. Dochodziła 14 a mama już dzwoniła kiedy przyjadę. Obiecałam przed 15 pojawić się u niej. Weszłam do kuchni napić się soku i nawet pokusiłam się o jogurt. Ostatnie poprawki i około w pół do trzeciej wyruszyłam w drogę. Obyło się bez korków i szybko dojechałam. Gdy weszłam do domu, bo nawet nie dzwoniłam dzwonkiem a drzwi były otwarte poczułam zapach świeżo parzonej kawy wymieszany z jakimś sosem + ciasto + wszystkie smakołyki, które mama przyrządziła.
Rozpłaszczyłam się i cichaczem weszłam do kuchni strasząc mamę
-Matko Boska! Julita!
-Co mamuś? –wyszczerzyłam się
-Dziecko ty skończyłaś 24lata a  w głowie fiu-bźdźiu!
-Dziękuję za poinformowaniu mnie o tym ile mam lat ale może życzenia byś mi złożyła a nie! –przywitałam się z resztą zebranych. W końcu widziałam się z moim bratem, Patrycja z Emilką już były i babcia Marysia. Kacper wieczorem po pracy miał przyjechać i tata około 16. Mama mówiła, że już jest na lotnisku ale musi jakieś dokumenty uzupełnić po wykonanym locie.
Mój brat Wiktor uwielbia akrobację samolotową co uważam, że jest niebezpieczne ale to co podnosi adrenalinę najbardziej lubimy. A on chyba przejął w genach po ojcu. Tata sam nie lata akrobacyjnie ale jako pasażer jak najbardziej. Sama miałam okazję 2 razy tak latać. Pierwszy lot mi się całkiem podobał, figury akrobacyjne np. takie jak: beczka czy świeca przeżyłam bardzo dobrze. Podczas drugiego, pamiętnego lotu zaczął wykonywać chyba wszystkie jakie potrafi a ja o mało nie posikałam się wtedy! Przez tydzień nie zamieniłam z nim słowa, jednak on sobie nic z tego nie robił. Mama do dzisiaj nie może patrzeć na jego podniebne szaleństwa za to tata jest dumny.

Kilka minut po 17 byli już wszyscy gotowi do świętowania. Mama przyniosła tort z dwoma świeczko - cyframi 24. Wszyscy zgromadzeni odśpiewali mi sto lat a ja się czułam mało komfortowo. Nie lubię być w centrum zainteresowania. Przed zdmuchaniem świec pomyślałam tradycyjnie jak to w zwyczaju życzenie. Od rodzinki dostałam zapakowane średniej wielkości pudełko a od babci pieniądze. Czym bardzo mnie ucieszyła bo zastrzyk gotówki bardzo mi się przyda. W pudle okazała się być  lustrzanka. Od dawna marudziłam, że chce ją mieć a jej cena zmuszała mnie tylko do marzeń o niej. Posiedzieliśmy do późnego wieczora a ja z racji spożycia wina postanowiłam zostać na noc u rodziców. Patrycja wróciła do Piotrkowa Tryb. Gdy już się umyłam do pokoju wpadła mama z zapytaniem jak tam po spotkaniu siatkarzy. Opowiedziałam jej co z grubsza i uwolniłam się z Seri pytań o moją przyszłość wychodząc do pokoju Wiktora i grając razem na symulatorze w kapitanów boeingów.
Obudziłam się przed 9, ubrałam i zeszłam na dół. Mama już się krzątała po kuchni i pakowała smakołyki dla mnie na wynos. Myślała, że zostanę na obiad ale chciałam już wrócić do siebie i wziąć się za naukę jeśli jutro mam zaliczyć ten cholerny egzamin.  Pożegnałam się z wszystkimi domownikami, odebrałam wałówkę od kochanej mamusi, ubrałam buty płaszcz i wyszłam przed dom  zmierzając w stronę auta. I znowu Tygrys pokazał swojego focha z powodu spędzenia nocy nad gołym niebem. Wróciłam do domu zawołać tatę, żeby zerknął co się stało. Mama zaczęła wydziwiać, żebym usiadła na chwile bo to niedobrze wracać do domu przed drogą! Nabuzowana i zdenerwowana wygłosiłam jej kazanie, że wierzy w jakieś zabobony! Tata jakimś cudem go odpalił, przejęłam miejsce kierowcy, zapięłam pasy i wyruszyłam w końcu. Po drodze skarciłam Tygrysa co to miało znaczyć! Chyba jestem trochę walnięta na głowę na jego punkcie…? Ale gdy jeżdżę sama a często się to zdarza to gadam do niego. Po 40 minutach byłam pod domem, sobota inne województwa mają ferie co można zauważyć na drodze zwiększoną ilością samochodów. Weszłam do domu rozpakowałam jedzenie, umyłam się, przebrałam w luźne ubranie. Na jedzenie nie miałam ochoty bo przez wczorajsze karmienie mamy czuje się 3kg cięższa! Zrobiłam sobie tylko kawę i rozłożyłam wszelkie materiały na sofie, stole, podłodze… i miałam się uczyć! Dokładnie tak, miałam. Bo po 30 minutach  intensywnej nauki postanowiłam zrobić chwilę przerwy. Włączyłam TV i przeskakując  z kanału na kanał znalazłam transmisję meczu Skry. Tak pochłonęłam, że nawet nie wiem kiedy minęły 2 godziny! Skra wygrała 3-2 z Częstochową a ja panikowałam, że nic nie umiem! Do 1 w nocy się uczyłam i w końcu poszłam spać.
Cała zestresowana weszłam o 11 na salę. Po 30minutach wyszłam. Efekt? Niezaliczone! W sobotę poprawka. Opuściłam szybko uczelnię i wybrałam się do cukierni na rogu. Kupiłam 2 kostki kremówki i wróciłam do domu przez całą drogę klnąc pod nosem. Odpowiedziałam na 2,5 z 3 pytań ale i tak oblane!
Zrobiłam sobie gorącą czekoladę do picia i siedziałam w fotelu i jadłam słodkości i tyłam! Obojętne mi to było w końcu i tak nie ma się dla kogo stroić. W sumie to nigdy nie powinno się ładnie wyglądać dla kogoś! Tym bardziej dla faceta! A kim oni są? Po paru minutach mojego użalania się nad sobą otrzymałam smsa od Ali, żebym weszła na skype bo ona wiecznie nie ma na koncie. Odpaliłam mój wadliwy sprzęt i czekałam na otwarcie się programu. Po dłuższej chwili otwarłam okienko i wybrałam połączenie. Ala jak zwykle uśmiechnięta… jej też się pożaliłam jaka to samotna jestem etc. Dowiedziałam się, że moja Aluśka wraca w piątek! Nie byłam zbyt rozmowna więc szybko zakończyliśmy konwersację. Umówiłyśmy się na wtorkową pogaduchę bo ona z kolei we wtorek miała mieć egzamin. Pojadłam jeszcze trochę słodyczy, które zostały mi z zapasu gdy Emilka była u mnie. Już tak miałam, że jak się bardzo zdenerwowałam to zjadałam duże ilości słodkości… Dobrze, że rzadko się wkurzałam :)  Po północy poszłam do siebie do pokoju, owinęłam się szczelnie kołdrą i kocem i zasnęłam. Rano znowu trzeba wstać i iść do pracy.
Kilka minut spóźniona i zaspana weszłam do szkoły. Gdy minęła pierwsza lekcja przyszła do mnie Aneta
-Cześć Julitka
-Cześć –nie odrywałam głowy od ekranu
-I jak po urodzinach?
-W porządku tylko jestem 3 kilo grubsza i egzaminu nie zdałam!
-Kochana wszystkiego najlepszego –wręczyła mi małą torebeczkę ze znakiem firmy jubilerskiej
-Łał! Dziękuję –przytuliłam Anetę, w środku był długi łańcuszek z sową
-Nie ma za co. Jutka w piątek był tutaj siatkarz i pytał o Ciebie
-Co!? –moje źrenicy prawie wyszły z orbit. –Który i po co?
-Nie wiem jak się nazywał. Wysoki jakiś
-Anecia, oni wszyscy są wysocy –uśmiechnęłam się
-Grał z nami, nie pamiętam imienia
-Ok. ok.  a co chciał?
-Nie wiem? Do ciebie, jak powiedziałam że cię nie ma to chciał numer ale mu nie dałam bo nie wiedziałam czy się zgodzisz na rozdawanie
-I bardzo dobrze zrobiłaś! Jak będzie coś chciał to przyjdzie.
-Dokładnie! Jutka lecę bo już dzwonek na lekcje
Aneta wyszła a ja się zastanawiałam który to przyszedł? Z nami grał Alek, Michał i Bartek. Cóż mogli chcieć ode mnie? Szkoda, że tego numeru nie dała, ale nie powiem jej tego przecież. Będzie chciał to przyjdzie.

                                                                                                                                                        

Witam :*


Przepraszam, jeśli kogoś zawiodę wyborem jak na razie na pierwszy plan takiego siatkarza.
Jeśli poszukacie dobrze to o tych co mi wspomniałyście w komentarzach to również nie jeden znajdziecie blog  :)
Dziękuję tym czytelniczkom (bo zapewne to dziewczyny?), które są i zostaną ;*
Do następnego, pozdrawiam :)

14 komentarzy:

  1. No proszę a więc Bartkowi też się spodobała Julita skoro się pofatygował i przyjechał do szkoły żeby zdobyć jej numer. Jednak jak mu rzeczywiście zależy to przyjedzie jeszcze raz ;) Znam ten ból jak się ma prawie wszystko napisane na egzaminie i się nie zdaje. Oprócz wiedzy czasami trzeba mieć mnóstwo szczęścia ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział. A tak przy okazji ten profesor to musiał być debil skoro odpowiedziała dobrze, a jej nie zaliczył. :D
    P.S. Ja chcę więcej Zatorskiego :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam do mnie na nowy rozdział http://lonesome-tears-in-my-eyes.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe jak będzie wyglądało spotkanie Julity i Bartka, mam nadzieję że mu w ostatniej chwili coś nie wyskoczy i normalnie przyjedzie w poniedziałek do szkoły :d oblany egzamin.. Ten profesor to taki dupek musiał być, bardzo pedantyczny na punkcie odpowiedzi ;P czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Super :) Zapraszam do mnie http://miloscisiatkowka.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. ciekawe jak wyjdzie z tym spotkaniem :)
    zapraszam do siebie
    http://the-best-is-yet-to-come-xx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Heej ;) Nominowałam cię do zabawy Liebster Award ;)
    Zapraszam do mnie :
    http://co-zlego-to-nie-my.blogspot.com/p/liebster-award.html
    Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  8. No, no, Bartek też poczuł miętę! Ciekawe co z tego wyjdzie... Chociaż mnie osobiście bardziej zainteresował "Ździebełko" ;p Pozdrawiam i daj znać jak coś się pojawi, S.
    http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. No No no widzę romańsik jak ta lala, ale ja to bym wplotła coś z Kłosem bo dziwnie mi tu "śmierdzi"
    Pozdrawiam i odpowiedz na twoje pytanie dałam w komentarzu :)

    http://i-zyjmy-dlugo-i-szczesliwie.blogspot.com/ Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Uuuu Bartek jak poszukiwacz numerów :D podoba mi się to!

    OdpowiedzUsuń
  11. Nowy wpis na naszym blogu!! Mam nadzieje, że się spodoba :) http://miloscisiatkowka.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  12. ŹDZIEBEŁKO! HAHAHAHAHAHAHAH ♥
    Uuuu, Julitka by chciała żeby jej numerek rozdawało się na prawo i lewo! ;>
    Niesforna... ;>
    Pozdraaawiam! : *

    OdpowiedzUsuń
  13. "Karolku, Kłosiku, Ździebełko" hahaha:D Uśmiałam się! Jednak tym razem urok osobity Bartka nic nie dał. Ciekawa jestem czy pofatyguje się osobiście po jej numer? Czytam dalej. :)

    OdpowiedzUsuń