Wtorek,
środa przebiegły podobnie jak poniedziałek. Praca, nauka, sen. W między czasie
jedzenie. W czwartek skończyłam pracę dość wcześnie bo już o 11. Wróciłam do
domu i znowu pochłonęłam w nauce. Czułam, że jeszcze trochę i zacznę
eksplodować. Ale nie ma „to tamto” muszę zaliczyć tą cholerną biomechanikę!
Wczesnym po południem usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie wiele myśląc wstałam i
pobiegłam otworzyć bo ktoś był niewątpliwie niecierpliwy!
No tak,
mogłam się domyślić! Dzisiaj tłusty czwartek i mama z tatą przyjechali z
pudełkiem słodkości. Na usta przykleiłam uśmiech i próbowałam udawać, że cieszę
się z ich wizyty. W planach miałam zamiar inaczej spędzić po południe ale cóż
poradzę. Najgorsze tylko, że w domu panował artystyczny nieład. A mama
perfekcjonistka musiała mnie zgonić…
-Mamuś zdam
egzamin i obiecuję posprzątać
-Julita ale
tobie zaraz kubków zabraknie! –owszem, czasem potrafiłam zapuścić ten dom ale
gdy dorwałam czasu to wyczyściłam na błysk.
-Oj tam do
soboty mi wystarczy –wyszczerzyłam się. –Zdam ten egzamin i zrobię
porządek.-mama tylko pokiwała głową i sama wzięła się za powracania do poziomu
używalności kuchnię. Chociaż mi tam nic nie przeszkadzało. Tata próbował
uspokoić mamę, ale z nią nie tak łatwo. W końcu przerwałam naukę i ogarnęłam cokolwiek:
salon + kuchnię. Czyli moje rzeczy przeniosłam i rzuciłam w garderobie, w
kuchni trochę naczyń pozmywałam i zrobiłam naszej trójce kawę.
-Mamo ja od
tygodnia ciągle coś jem! I to najczęściej słodkości! –zrobiłam smutną minę.
–Ale ten pączuś tak na mnie patrzy i mówi ‘Julitka zjedz mnie”- tata zaczął się
ze mnie śmiać. Dowiedziałam się, że dopiero we wtorek ma lot do Szwajcarii.
Także ma kilka dni wolnego. Planuje z
mamą jechać na narty w najbliższy weekend. Moja rodzina uwielbia sporty zimowe.
Ja za to bardziej od nart wolę snowboard.
Rodzice posiedzieli do wieczora i pojechali. Odechciało mi się nauki.
Włączyłam laptopa, uruchomiłam skype i nakazałam mojej Alicji wejść na
komputer.
-Hej Julitka
–pomachała do mnie
-Cześć
–wyszczerzyłam się
-A co ty
taka wesoła?
-A czuję się
o kolejny kilogram cięższa. W końcu raz w roku tłusty czwartek to można bez
skrupułów zjeść kilka sztuk
-Ja mam od
dzisiaj pączkowstręt –obie wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem
-Alusia-przeciągnęłam
‘a’
-Co chcesz
tym razem?
-No wiesz
co! Ala co robisz w sobotę wieczór?
-Nie wiem?
Będę się byczyć w domu?
-Zapraszam
cie na mecz! Sobota godzina 16.45 widzę cię pod halą Energia –Ala opluła się
sokiem, który piła
-Co!? Ty na
mecz!? Ty chyba z 8 lat nie byłaś? I co cię tak wzięło?
-A może tak
byś podziękowała?
-Dziękuję!
-Tak więc,
byli u nas siatkarze, zagrałam z nimi mecz i wygrałam i dostałam wejściówkę
na mecz na miejscach vipowskich
-Nic nie
rozumiem, ale myślę, że się od ciebie dowiem
-Dowiesz,
ale w sobotę –pokazałam jej język
-Ok, to o
której ten mecz?
-O 17,
myślę, że wystarczy być 15 minut wcześniej?
-Chyba tak.
Jutka idź się ucz! Bo masz w sobotę zdać!
-Dobra dobra
mamo, już idę… -pożegnałam się z przyjaciółką. Do nauki jednak nie wróciłam,
tylko zrobiłam odprężająca kąpiel i łóżko. Piątek minął dosyć spokojnie w
szkole. Po 14 wróciłam do domu i miałam 2 tygodnie wolnego!
Ten
poszukujący podobno mnie siatkarz nie pojawił się. Może pomylił mnie z kimś?
Nie wiem.
Sobota, 7.40
a ja nie śpię! Poprawkę mam o 13. Wstałam, wykonałam poranną toaletę i ubrana
weszłam do kuchni. Nie mogłam odpędzić się od telefonów z pytaniem o której się
pojawię a to na egzaminie, a to dziewczyny ze szkoły kiedy na hali będę.
Wypiłam szklankę mleka łącznie z musli. Wiem, dziwne to? Mleko w szklance z
płatkami? Jednak jestem indywidualistką i tak lubię! :D
Postanowiłam
zrobić jeszcze małe przypomnienie materiału. Później poszukałam eleganckich
ciuchów i już o 11.30 wyjechałam z domu, zaczęły się ferie + nienajlepsze warunki
drogowe i tak wolałam wcześniej się wybrać.
Okazało się,
że jest dużo osób poprawiających i czas oczekiwania na ostateczne wejście
wydłużył się. Wyszłam z budynku o 15.20 z oceną 3.5 w indeksie! Ważne, że tą
cholerną biomechanikę mam zaliczoną! Szybko wróciłam z Łodzi do domu łamiąc
czasem przepisy ruchu drogowego…
Zadzwoniłam
do Ali czy może po mnie podjechać przed meczem, bo mój Tygrysek nie lubi
przebywać na chłodzie. Oczywiście, się zgodziła.
-Kochanie
widzisz, twoja pani wie co Tygryski lubią najbardziej! Ciepło! –stukałam palcami po kierownicy w rytm muzyki,
która wydobywała się z głośników radia.
Przebrałam
się w jakieś „normalne” ubranie czyli rurki + koszulka i sweterek. Poprawiłam
makijaż i zaczęłam się niepokoić o Alę. Dochodziło wpół do piątej a po niej ani
znaku, ani nie dzwoni. Gdy ja próbowałam się z nią połączyć słyszałam tylko
”abonent poza zasięgiem” informowała mnie automatyczna sekretarka. Dotarła do
mnie 20 minut przed spotkaniem, nie słuchałam jej wyjaśnień tylko szybko wpakowałam
się do auta i ruszyłyśmy pod halę. Ledwie zdążyłyśmy na rozpoczęcie spotkania
bo chyba przez pięć minut jeździłyśmy po parkingu w celu znalezienia miejsca do
zaparkowania jej bmki.
Po pokazaniu
panom ochroniarzom wejściówek udałyśmy się na wyznaczone miejsce. Jeszcze przed
rozpoczęciem podszedł do nas libero bełchatowian.
-Cześć
–uśmiechnął się
-Dzień dobry
–odpowiedziałyśmy równo z przylepionym uśmiechem
-Dziewczyny
proszę ładnie się uśmiechać bo będziecie w telewizji –pokazał swoje zęby, Ala
pisnęła
-Jak to w
telewizji?
-A tak to
drogie panie, mecz jest transmitowany w tv a wy siedzicie na vipowskich
miejscach z pewnością kamera was wychwyci
-Dobrze
proszę pana – wyszczerzyłam się
-Nie mów do
mnie Pan –wskazał na mnie palcem
-Dlaczego
proszę pana –ledwo powstrzymywałam śmiech
-Bo
dostaniesz ‘niechcący” piłką w głowę
-Czyż to nie
jest groźba?
-Raczej
prośba
-Dobrze, my
się będziemy uśmiechać ładnie do kamery a ty leć do chłopaków –uśmiechnął się i
odszedł
Rozsiadłyśmy
się wygodnie i śledziłyśmy poczynania graczy. Pierwszy set padł łupem
warszawian. W czasie 3minutowej przerwy podeszłam do dziewczyn i z każdą szybko
się przywitałam po czym wróciłam do Ali i dalej oglądałam mecz. Świetna
atmosfera, jedyne czego mogę żałować i wstydzić się to, że w ostatnich kilku
latach mieszkając tak blisko hali nie wybrałam się na mecz. Ostatecznie wynik
był na korzyść bełchatowian 3-1. Spotkanie wbrew pozorom było naprawdę bardzo
wyrównane. Czas gry bardzo szybko minął
i mieliśmy wychodzić już z hali. Pomyślałam, że przedstawię Alę Anecie.
Dziewczyny powinny się polubić. Aneta jest od nas raptem 2 lata starsza ale ja
z nią nadaję na tych samych falach. Siatkarze się rozciągali a część z nich
rozdawała autografy czy pozowała do zdjęć. Gdy stałam tyłem do boiska i pochłonęłam
w rozmowie z moimi dziewczynami, ktoś mnie złapał za ramię. Jak poparzona
odwróciłam się a moim oczom ukazał się siatkarz! Cholera! Co on chce ode mnie?
-Przepraszam,
możesz poczekać przed halą na mnie tak za pół godziny? –próbował przekrzykiwać
tłum a moje przyjaciółki zeza złapały
-Ale ja
jestem z koleżanką –uśmiechnęłam się na co on również odpowiedział proszącym
wzrokiem
-Spoko, ja
wrócę a ty zostań. Umówimy się na inny dzień –wtrąciła się Ala! No tak,
zostałam w sytuacji bez wyjścia. Alicję zmierzyłam morderczym wzrokiem a do
Bartka, bo tak miał chłopak na imię się uśmiechnęłam. Gdy zniknął zaraz z płyty
boiska wydarłam się na Alę, lecz ta sobie nic z tego nie zrobiła tylko wyśmiewały
mnie z Anetą. Wyszłyśmy we 3 przed opustoszałą już halę i czekałyśmy na
siatkarza. Gdy Aneta dostrzegła, że zmierza w naszą stronę tak się ulotniły
szybko.
-Cześć -uśmiechnął się. –Bartek jestem, co pewnie
wiesz ale tak dla formalności.
-Wiem,
Julita –podałam dłoń. Bartek chował coś za plecami jednak po chwili zza pleców
ukazał się moim oczom bukiet herbacianych róż.
-Wszystkiego
najlepszego –wręczył mi kwiaty przy okazji wprawiając mnie w osłupienie!
-Dziękuję,
ale skąd wiedziałeś?
-Haha ma się
swoje sposoby –znowu podniósł kąciki ust ku górze
-Mam się
bać?
-Czego?
-Chyba
kogo…?
-Spokojnie
–znowu się zaśmiał. Czy on wiecznie się śmieje? –Tylko znam Twoje imię i dzień
urodzin nic więcej, może to trochę dziwne ale tak jest
-Dobrze, że
dzień a nie rok –tym razem ja się zaśmiałam
-Można cię
zaprosić na kawę?
-Chyba nie
mam innego wyjścia
-Chyba?
Może do „Marcepanu”?
-Ok –i tak
pokonaliśmy może 300m pieszo, w między czasie pochwaliłam się, że zaliczyłam
egzamin.
-To mamy
okazję do świętowania –nieśmiało się uśmiechnęłam.
Zamówiłam cappuccino i kostkę kremówki, Bartek
taki sam zestaw. I pogrążyliśmy się w rozmowie.
-Bartek a
dlaczego dostałam 18 róż?! –kątek oka je przeliczyłam
-Bo przecież
miałaś osiemnaste urodziny –znowu wielki uśmiech pojawił się na jego twarzy
-Ha ha ha
śmieszny jesteś wiesz? –miło się nam dalej gawędziło ale dochodziła już 23 i
pożegnałam się z siatkarzem. Dowiedziałam się m.in. że poprzednie dwa sezony
spędził w Rosji i Włoszech ale rok temu wrócił na polskie parkiety. Dlaczego?
Głupia nawet nie zapytałam. Mam nadzieję, jeszcze się dowiem :) Bartek jak na
dżentelmena przystało zapłacił za nasze zamówienie, tzn. chciałam zapłacić za
siebie ale nie pozwolił. Zamówiłam taksówkę i wróciłam do domu. W drodze
powrotnej nie dowierzałam w to co się działo wieczorem? Cholera! Przecież on
chciał mój nr telefonu a ja miałam podać później i zapomniałam! No to chyba
zaprzepaściłam nasze być może kolejne spotkanie? Zapłaciłam kierowcy, weszłam
do domu, kwiaty wstawiłam do wazonu i szybko wskoczyłam do lóżka.
Witam Was:*
Ech,
przepraszam jakiś taki słodko – nudny wyszedł ;/
Dziękuję
Wam, że jesteście bo statystyka wyświetleń wskazuje że całkiem regularnie
odwiedzacie:) Jest mi bardzo miło:) Fajnie, jeśli zostawiłybyście znak po sobie
to już w ogóle skakałabym z radości :D
Od
poniedziałku zaczynam staż, niestety nie jak Julita w szkole ani nie będę miała
takiego czasu pracy ja ona tylko regularne 8h! :/ Ale moja wyobraźnia nadal się
rozwija i mam nadzieję pisać dalej :D
[jeśli
chcecie mnie poinformować o nowości u siebie to prosiłabym w zakładce u góry! Chyba, że mam dodany wasz adres do czytanych to się automatycznie pojawia gdy jest nowość :)
]
http://www.facebook.com/photo.php?fbid=309214389181056&set=a.309214335847728.49881.218525824916580&type=3&theater konkurs jeszcze kilka dni trwa, jeśli możecie klikajcie na zdjątko! Prosiłabym BARDZO! :)
http://www.facebook.com/photo.php?fbid=309214389181056&set=a.309214335847728.49881.218525824916580&type=3&theater konkurs jeszcze kilka dni trwa, jeśli możecie klikajcie na zdjątko! Prosiłabym BARDZO! :)
Pozdrawiam i
do następnego ;*
tak samo jak koleżance u góry narobiłaś mi apetytu :D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział :D
Weny :)
Co ta Julita nie zna pierwszej i najświętszej zasady studentów? Jeszcze posprzątam pokój, pomaluję ściany i zacznę się uczyć? :D Ja tam jej przestrzegam i nie narzekam :P Wracając do rozdziału to w końcu się spotkali i jeszcze zaprosił ją na kawę i ciacho i dał bukiet kwiatów :) Tylko czemu nie postarał się bardziej o jej numer?! No nic będzie musiał jakoś inaczej go zdobyć :D
OdpowiedzUsuńooo Bartek jaki słodki ^^ ale czy on nie wiem że nie kupuje się parzystej liczby kwiatów dla osoby żyjącej? ;p czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na NOWY WPIS na blogu http://miloscisiatkowka.blog.pl/
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział. Obiecuję, że będę tu zaglądać regularne. Zapraszam do mnie: http://zabierz-mnie-daleko.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńNo ja się chyba zastrzelę- skasował się mój komentarz. No nic, napiszę nowy, dla tego bloga warto ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się postawa Bartka- sam, z własnej inicjatywy dowiedział się daty urodzenia Julity, kupił 18 róż na 18 urodziny i jeszcze ta schadzka w kawiarni :D Sama bym zjadła z nim taką kremówkę! ;)
Postarał się chłopak, to teraz powinna być nagroda- np kolejna randka?
A pączki w tłusty czwartek obowiązkowo do porzygu!
Czekam na następny! S. ;*
Chyba się zarumieniłam od tych pochwał :)
UsuńA Julita obchodziła 24 urodziny, tylko B. nie wiedział które, to kupił 18 xD
No ba! Kobieta od wejścia w dorosłość już zawsze obchodzi tylko 18! :D Dobrze zrobił, bo mógł ją urazić.
Usuń+ zapraszam na ósemkę, S. ;*
O, w opowiadaniu moja imienniczka. Będę tutaj wpadać w takim razie. ;D
OdpowiedzUsuńZajrzyj też czasem do mnie:) http://169141613.blogspot.com/
jestem zachwycona tym jak piszesz i będę Ci tak słodzić, że to jest koniec :D Bartek mnie ujął tym zachowaniem..wzruszyłam się :)
OdpowiedzUsuńSuper piszesz
zapraszam do siebie
http://volleyball-always-in-my-head.blogspot.com/
pozdrawiam ciepło
In my head :*
Paulinkooo! Genialnie ! <3
OdpowiedzUsuńW końcu zdazyłam nadrobić wszystko! bardzo mi się podoba <3 ;* Pozdrawiam :)
Nowy rozdział u mnie się pokazał, zapraszam :)
OdpowiedzUsuńhttp://169141613.blogspot.com/.
Bardzo dobry rozdział, mam nadzieję, że kolejny będzie następny będzie jeszcze lepszy :D Pozdrawiam wszystkich gorąco Zuza♥
OdpowiedzUsuńGdzie tam słodko? Przecież wreszcie się musieli spotkać i umówić, a takie spotkania są zawsze przyjemnie :) Mam nadzieję, że nasza Julitka wybierze się jeszcze na jakiś mecz Skry i da Bartkowi ten numer. :)
OdpowiedzUsuń