piątek, 22 lutego 2013

6.



Wtorek, środa przebiegły podobnie jak poniedziałek. Praca, nauka, sen. W między czasie jedzenie. W czwartek skończyłam pracę dość wcześnie bo już o 11. Wróciłam do domu i znowu pochłonęłam w nauce. Czułam, że jeszcze trochę i zacznę eksplodować. Ale nie ma „to tamto” muszę zaliczyć tą cholerną biomechanikę! Wczesnym po południem usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie wiele myśląc wstałam i pobiegłam otworzyć bo ktoś był niewątpliwie niecierpliwy!
No tak, mogłam się domyślić! Dzisiaj tłusty czwartek i mama z tatą przyjechali z pudełkiem słodkości. Na usta przykleiłam uśmiech i próbowałam udawać, że cieszę się z ich wizyty. W planach miałam zamiar inaczej spędzić po południe ale cóż poradzę. Najgorsze tylko, że w domu panował artystyczny nieład. A mama perfekcjonistka musiała mnie zgonić…
-Mamuś zdam egzamin i obiecuję posprzątać
-Julita ale tobie zaraz kubków zabraknie! –owszem, czasem potrafiłam zapuścić ten dom ale gdy dorwałam czasu to wyczyściłam na błysk.
-Oj tam do soboty mi wystarczy –wyszczerzyłam się. –Zdam ten egzamin i zrobię porządek.-mama tylko pokiwała głową i sama wzięła się za powracania do poziomu używalności kuchnię. Chociaż mi tam nic nie przeszkadzało. Tata próbował uspokoić mamę, ale z nią nie tak łatwo. W końcu przerwałam naukę i ogarnęłam cokolwiek: salon + kuchnię. Czyli moje rzeczy przeniosłam i rzuciłam w garderobie, w kuchni trochę naczyń pozmywałam i zrobiłam naszej trójce kawę.
-Mamo ja od tygodnia ciągle coś jem! I to najczęściej słodkości! –zrobiłam smutną minę. –Ale ten pączuś tak na mnie patrzy i mówi ‘Julitka zjedz mnie”- tata zaczął się ze mnie śmiać. Dowiedziałam się, że dopiero we wtorek ma lot do Szwajcarii. Także ma kilka dni wolnego. Planuje  z mamą jechać na narty w najbliższy  weekend. Moja rodzina uwielbia sporty zimowe. Ja za to bardziej od nart wolę snowboard.  Rodzice posiedzieli do wieczora i pojechali. Odechciało mi się nauki. Włączyłam laptopa, uruchomiłam skype i nakazałam mojej Alicji wejść na komputer.
-Hej Julitka –pomachała do mnie
-Cześć –wyszczerzyłam się
-A co ty taka wesoła?
-A czuję się o kolejny kilogram cięższa. W końcu raz w roku tłusty czwartek to można bez skrupułów zjeść kilka sztuk
-Ja mam od dzisiaj pączkowstręt –obie wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem
-Alusia-przeciągnęłam ‘a’
-Co chcesz tym razem?
-No wiesz co! Ala co robisz w sobotę wieczór?
-Nie wiem? Będę się byczyć w domu?
-Zapraszam cie na mecz! Sobota godzina 16.45 widzę cię pod halą Energia –Ala opluła się sokiem, który piła
-Co!? Ty na mecz!? Ty chyba z 8 lat nie byłaś? I co cię tak wzięło?
-A może tak byś podziękowała?
-Dziękuję!
-Tak więc, byli u nas siatkarze, zagrałam z nimi mecz i wygrałam i dostałam wejściówkę na  mecz na miejscach vipowskich
-Nic nie rozumiem, ale myślę, że się od ciebie dowiem
-Dowiesz, ale w sobotę –pokazałam jej język
-Ok, to o której ten mecz?
-O 17, myślę, że wystarczy być 15 minut wcześniej?
-Chyba tak. Jutka idź się ucz! Bo masz w sobotę zdać!
-Dobra dobra mamo, już idę… -pożegnałam się z przyjaciółką. Do nauki jednak nie wróciłam, tylko zrobiłam odprężająca kąpiel i łóżko. Piątek minął dosyć spokojnie w szkole. Po 14 wróciłam do domu i miałam 2 tygodnie wolnego!
Ten poszukujący podobno mnie siatkarz nie pojawił się. Może pomylił mnie z kimś? Nie wiem.

Sobota, 7.40 a ja nie śpię! Poprawkę mam o 13. Wstałam, wykonałam poranną toaletę i ubrana weszłam do kuchni. Nie mogłam odpędzić się od telefonów z pytaniem o której się pojawię a to na egzaminie, a to dziewczyny ze szkoły kiedy na hali będę. Wypiłam szklankę mleka łącznie z musli. Wiem, dziwne to? Mleko w szklance z płatkami? Jednak jestem indywidualistką i tak lubię! :D
Postanowiłam zrobić jeszcze małe przypomnienie materiału. Później poszukałam eleganckich ciuchów i już o 11.30 wyjechałam z domu, zaczęły się ferie + nienajlepsze warunki drogowe i tak wolałam wcześniej się wybrać.
Okazało się, że jest dużo osób poprawiających i czas oczekiwania na ostateczne wejście wydłużył się. Wyszłam z budynku o 15.20 z oceną 3.5 w indeksie! Ważne, że tą cholerną biomechanikę mam zaliczoną! Szybko wróciłam z Łodzi do domu łamiąc czasem przepisy ruchu drogowego…
Zadzwoniłam do Ali czy może po mnie podjechać przed meczem, bo mój Tygrysek nie lubi przebywać na chłodzie. Oczywiście, się zgodziła.
-Kochanie widzisz, twoja pani wie co Tygryski lubią najbardziej! Ciepło!  –stukałam palcami po kierownicy w rytm muzyki, która wydobywała się z głośników radia.
Przebrałam się w jakieś „normalne” ubranie czyli rurki + koszulka i sweterek. Poprawiłam makijaż i zaczęłam się niepokoić o Alę. Dochodziło wpół do piątej a po niej ani znaku, ani nie dzwoni. Gdy ja próbowałam się z nią połączyć słyszałam tylko ”abonent poza zasięgiem” informowała mnie automatyczna sekretarka. Dotarła do mnie 20 minut przed spotkaniem, nie słuchałam jej wyjaśnień tylko szybko wpakowałam się do auta i ruszyłyśmy pod halę. Ledwie zdążyłyśmy na rozpoczęcie spotkania bo chyba przez pięć minut jeździłyśmy po parkingu w celu znalezienia miejsca do zaparkowania jej bmki.
Po pokazaniu panom ochroniarzom wejściówek udałyśmy się na wyznaczone miejsce. Jeszcze przed rozpoczęciem podszedł do nas libero bełchatowian.
-Cześć –uśmiechnął się
-Dzień dobry –odpowiedziałyśmy równo z przylepionym uśmiechem
-Dziewczyny proszę ładnie się uśmiechać bo będziecie w telewizji –pokazał swoje zęby, Ala pisnęła
-Jak to w telewizji?
-A tak to drogie panie, mecz jest transmitowany w tv a wy siedzicie na vipowskich miejscach z pewnością kamera was wychwyci
-Dobrze proszę pana – wyszczerzyłam się
-Nie mów do mnie Pan –wskazał na mnie palcem
-Dlaczego proszę pana –ledwo powstrzymywałam śmiech
-Bo dostaniesz ‘niechcący” piłką w głowę
-Czyż to nie jest groźba?
-Raczej prośba
-Dobrze, my się będziemy uśmiechać ładnie do kamery a ty leć do chłopaków –uśmiechnął się i odszedł
Rozsiadłyśmy się wygodnie i śledziłyśmy poczynania graczy. Pierwszy set padł łupem warszawian. W czasie 3minutowej przerwy podeszłam do dziewczyn i z każdą szybko się przywitałam po czym wróciłam do Ali i dalej oglądałam mecz. Świetna atmosfera, jedyne czego mogę żałować i wstydzić się to, że w ostatnich kilku latach mieszkając tak blisko hali nie wybrałam się na mecz. Ostatecznie wynik był na korzyść bełchatowian 3-1. Spotkanie wbrew pozorom było naprawdę bardzo wyrównane.  Czas gry bardzo szybko minął i mieliśmy wychodzić już z hali. Pomyślałam, że przedstawię Alę Anecie. Dziewczyny powinny się polubić. Aneta jest od nas raptem 2 lata starsza ale ja z nią nadaję na tych samych falach. Siatkarze się rozciągali a część z nich rozdawała autografy czy pozowała do zdjęć. Gdy stałam tyłem do boiska i pochłonęłam w rozmowie z moimi dziewczynami, ktoś mnie złapał za ramię. Jak poparzona odwróciłam się a moim oczom ukazał się siatkarz! Cholera! Co on chce ode mnie?
-Przepraszam, możesz poczekać przed halą na mnie tak za pół godziny? –próbował przekrzykiwać tłum a moje przyjaciółki zeza złapały
-Ale ja jestem z koleżanką –uśmiechnęłam się na co on również odpowiedział proszącym wzrokiem
-Spoko, ja wrócę a ty zostań. Umówimy się na inny dzień –wtrąciła się Ala! No tak, zostałam w sytuacji bez wyjścia. Alicję zmierzyłam morderczym wzrokiem a do Bartka, bo tak miał chłopak na imię się uśmiechnęłam. Gdy zniknął zaraz z płyty boiska wydarłam się na Alę, lecz ta sobie nic z tego nie zrobiła tylko wyśmiewały mnie z Anetą. Wyszłyśmy we 3 przed opustoszałą już halę i czekałyśmy na siatkarza. Gdy Aneta dostrzegła, że zmierza w naszą stronę tak się ulotniły szybko.
-Cześć  -uśmiechnął się. –Bartek jestem, co pewnie wiesz ale tak dla formalności.
-Wiem, Julita –podałam dłoń. Bartek chował coś za plecami jednak po chwili zza pleców ukazał się moim oczom bukiet herbacianych róż.
-Wszystkiego najlepszego –wręczył mi kwiaty przy okazji wprawiając mnie w osłupienie!
-Dziękuję, ale skąd wiedziałeś?
-Haha ma się swoje sposoby –znowu podniósł kąciki ust ku górze
-Mam się bać?
-Czego?
-Chyba kogo…?
-Spokojnie –znowu się zaśmiał. Czy on wiecznie się śmieje? –Tylko znam Twoje imię i dzień urodzin nic więcej, może to trochę dziwne ale tak jest
-Dobrze, że dzień a nie rok –tym razem ja się zaśmiałam
-Można cię zaprosić na kawę?
-Chyba nie mam innego wyjścia
-Chyba? Może  do „Marcepanu”?
-Ok –i tak pokonaliśmy może 300m pieszo, w między czasie pochwaliłam się, że zaliczyłam egzamin.
-To mamy okazję do świętowania –nieśmiało się uśmiechnęłam.
 Zamówiłam cappuccino i kostkę kremówki, Bartek taki sam zestaw. I pogrążyliśmy się w rozmowie.
-Bartek a dlaczego dostałam 18 róż?! –kątek oka je przeliczyłam
-Bo przecież miałaś osiemnaste urodziny –znowu wielki uśmiech pojawił się na jego twarzy
-Ha ha ha śmieszny jesteś wiesz? –miło się nam dalej gawędziło ale dochodziła już 23 i pożegnałam się z siatkarzem. Dowiedziałam się m.in. że poprzednie dwa sezony spędził w Rosji i Włoszech ale rok temu wrócił na polskie parkiety. Dlaczego? Głupia nawet nie zapytałam. Mam nadzieję, jeszcze się dowiem :) Bartek jak na dżentelmena przystało zapłacił za nasze zamówienie, tzn. chciałam zapłacić za siebie ale nie pozwolił. Zamówiłam taksówkę i wróciłam do domu. W drodze powrotnej nie dowierzałam w to co się działo wieczorem? Cholera! Przecież on chciał mój nr telefonu a ja miałam podać później i zapomniałam! No to chyba zaprzepaściłam nasze być może kolejne spotkanie? Zapłaciłam kierowcy, weszłam do domu, kwiaty wstawiłam do wazonu i szybko wskoczyłam do lóżka.

                                                                                                                                                 

Witam Was:*

Ech, przepraszam jakiś taki słodko – nudny wyszedł ;/

Dziękuję Wam, że jesteście bo statystyka wyświetleń wskazuje że całkiem regularnie odwiedzacie:) Jest mi bardzo miło:) Fajnie, jeśli zostawiłybyście znak po sobie to już w ogóle skakałabym z radości :D

Od poniedziałku zaczynam staż, niestety nie jak Julita w szkole ani nie będę miała takiego czasu pracy ja ona tylko regularne 8h! :/ Ale moja wyobraźnia nadal się rozwija i mam nadzieję pisać dalej  :D
[jeśli chcecie mnie poinformować o nowości u siebie to prosiłabym w zakładce u góry! Chyba, że mam dodany wasz adres do czytanych to się automatycznie pojawia gdy jest nowość :) ]

http://www.facebook.com/photo.php?fbid=309214389181056&set=a.309214335847728.49881.218525824916580&type=3&theater   konkurs jeszcze kilka dni trwa, jeśli możecie klikajcie na zdjątko! Prosiłabym BARDZO! :)

Pozdrawiam i do następnego ;*

14 komentarzy:

  1. tak samo jak koleżance u góry narobiłaś mi apetytu :D
    Czekam na następny rozdział :D
    Weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co ta Julita nie zna pierwszej i najświętszej zasady studentów? Jeszcze posprzątam pokój, pomaluję ściany i zacznę się uczyć? :D Ja tam jej przestrzegam i nie narzekam :P Wracając do rozdziału to w końcu się spotkali i jeszcze zaprosił ją na kawę i ciacho i dał bukiet kwiatów :) Tylko czemu nie postarał się bardziej o jej numer?! No nic będzie musiał jakoś inaczej go zdobyć :D

    OdpowiedzUsuń
  3. ooo Bartek jaki słodki ^^ ale czy on nie wiem że nie kupuje się parzystej liczby kwiatów dla osoby żyjącej? ;p czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na NOWY WPIS na blogu http://miloscisiatkowka.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajny rozdział. Obiecuję, że będę tu zaglądać regularne. Zapraszam do mnie: http://zabierz-mnie-daleko.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  6. No ja się chyba zastrzelę- skasował się mój komentarz. No nic, napiszę nowy, dla tego bloga warto ;)
    Podoba mi się postawa Bartka- sam, z własnej inicjatywy dowiedział się daty urodzenia Julity, kupił 18 róż na 18 urodziny i jeszcze ta schadzka w kawiarni :D Sama bym zjadła z nim taką kremówkę! ;)
    Postarał się chłopak, to teraz powinna być nagroda- np kolejna randka?
    A pączki w tłusty czwartek obowiązkowo do porzygu!
    Czekam na następny! S. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba się zarumieniłam od tych pochwał :)
      A Julita obchodziła 24 urodziny, tylko B. nie wiedział które, to kupił 18 xD

      Usuń
    2. No ba! Kobieta od wejścia w dorosłość już zawsze obchodzi tylko 18! :D Dobrze zrobił, bo mógł ją urazić.
      + zapraszam na ósemkę, S. ;*

      Usuń
  7. O, w opowiadaniu moja imienniczka. Będę tutaj wpadać w takim razie. ;D
    Zajrzyj też czasem do mnie:) http://169141613.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. jestem zachwycona tym jak piszesz i będę Ci tak słodzić, że to jest koniec :D Bartek mnie ujął tym zachowaniem..wzruszyłam się :)
    Super piszesz
    zapraszam do siebie
    http://volleyball-always-in-my-head.blogspot.com/
    pozdrawiam ciepło
    In my head :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Paulinkooo! Genialnie ! <3
    W końcu zdazyłam nadrobić wszystko! bardzo mi się podoba <3 ;* Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nowy rozdział u mnie się pokazał, zapraszam :)
    http://169141613.blogspot.com/.

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo dobry rozdział, mam nadzieję, że kolejny będzie następny będzie jeszcze lepszy :D Pozdrawiam wszystkich gorąco Zuza♥

    OdpowiedzUsuń
  12. Gdzie tam słodko? Przecież wreszcie się musieli spotkać i umówić, a takie spotkania są zawsze przyjemnie :) Mam nadzieję, że nasza Julitka wybierze się jeszcze na jakiś mecz Skry i da Bartkowi ten numer. :)

    OdpowiedzUsuń