Jeśli zaraz
się nie uspokoję, to znowu narobię paniki z moim bolącym brzuchem, ale jak się
nie denerwować przed pierwszym spotkaniem, z rodzicami swojej połówki? Trzęsę
się jak osika. Na pozór udaję, że wszystko gra. Blady uśmiech gości na twarzy,
wino niosę w rękach, Bartek donicę ze
storczykiem, bo pani Kurek jest zwolenniczką kwiatów ciętych. Dla Kuby koszulki
debiutantów z kadry z autografami. Ojciec z bratem zaszczepili w nim takie
hobby, mianowicie kolekcjonowanie koszulek reprezentantów w piłce siatkowej.
Podtrzymywana słowami otuchy z bartkowej strony przekraczam próg domu. Dochodzą
nas głosy ojca i młodszego syna, którzy się spierają w salonie, a z kuchni czuć
unoszącą woń przyrządzanej kaczki z morelami.
- Bartuś?
Syneczku jak ja ciebie dawno nie widziałam. - pani w średnim wieku, przyodziana
w plisowaną spódnicę, jasną bluzkę, na wierzchu fartuszek, a na głowie trwała
ondulacja czule przytula mojego chłopaka. W końcu odrywa się od niego ciągle
wpatrując w oczy woła swoich pozostałych dwóch mężczyzn, a ja lekko
podirytowana stoję jak słup soli.
- Poznajcie,
to jest Julita moja dziewczyna. - uśmiecham się nad wyraz szeroko. Jadwiga
bacznie mi się przyglądając po chwili namysłu podaje dłoń. Za to pan Kurek jest
bardzo przyjaźnie nastawiony w moim kierunku, tak samo Kuba, którego miałam
okazję poznać przez Skype.
- Czyli to
pani zatrzymywała mojego synka, gdy miał wolne, i mógł przyjechać do rodziców?
- Co?! Tekluś, widzę, że się nie
polubimy! Nie wiedząc dlaczego nabieram rumieńcy, i przez chwile zapominam
jakie funkcje spełnia język, w ogóle zapominam, że go posiadam.
- Mamo przestań.
- Yyy…
nieprawda. Nigdy nie utrudniałam mu kontaktów. Niejednokrotnie namawiałam, by
pojechał do państwa na kilka dni. Jednak albo państwo mieliście jakieś
uroczystości lub Bartka przyjaciel brał ślub później kadra.
- Słońce,
nie tłumacz się. Przecież my to wiemy. - włącza się pan Adam kładą rękę na moim
ramieniu. O tak, ciebie Adaś już lubię!
Ciebie Kuba też. Tekla zachowuje pokerowa twarz, zero emocji. Jedynie
lukrowane oczy do Bartka, który tonie w tej słodkości.
Po zjedzonym
obiedzie, był czas na deser. Tutaj pani Jadzia już nie pokazała swoich
umiejętności ciastkarskich, bo każdy z nas dostał kostkę wuzetki, która na
tysiąc procent była z piekarni. Ilość masy przerażała mnie, ale jak miałam
oddać Bartkowi połowę ciastka? Każdy kęs rósł mi w ustach, ale popijając kawą
jakoś przełykałam.
- Pani nie
smakuje placek? - groźnym wzrokiem zmierzyła mnie pani Kurek.
- Smakuje.
Tylko proszę nie mówić do mnie na pani.- zmusiłam się na nikły uśmiech. Kiwnęła
głową, a ja zjadłam całość, by nie badała każdego mojego kroku.
- To ja
pójdę po nasze walizki do samochodu. - wreszcie odezwał się Kuraś.
- Dobrze,
synuś. Dla pani przyszykowałam tutaj pokój. - wskazała ręką na sąsiednie drzwi
z salonem.
- Mamo, po
pierwsze masz na nią nie mówić pani, po drugie mamy spać w tym małym pokoju? -
wyraźnie podirytowany Bartek sprzeciwił się swojej matce, po raz pierwszy od
kiedy tutaj przyjechaliśmy.
- Nie, ty
masz w swoim pokoju zmienioną pościel, a twoja - odchrząknęła. - Dziewczyna w
małym pokoju. - czułam się jak piąte koło u wozu. Zupełnie niepotrzebna, w
ogóle to może przeszkadzałam?
- Nie!
Julita śpi ze mną w moim pokoju.
Chodźmy. - złapał mnie za rękę kierując się do wyjścia.
- Adaś patrz
jak się zmienił od tej miłości. - jeszcze udało mi się usłyszeć.
- Jutka,
przepraszam za moją mamę. - popatrzył na mnie smutnym wzrokiem. Wiem, że i jemu
nie jest łatwo dlatego nie będę mu zaprzątać głowy swoimi wymówkami dotyczącymi
jego rodzicieli.
- Nie jest
jeszcze tak źle. - silę się na nikły uśmiech. Wnosimy do środka walizki, a na
korytarzu stoi pani Jadzia kontrolując nasze ruchy. W ogóle to kobieta operuje
dwoma imionami.
- To ciebie
Julito zapraszam tutaj. - otwiera drzwi do mojego mniemanego pokoju.
- Mamo. - w
głosie Bartka słychać złość. - Chyba powiedziałem, że Julita śpi ze mną na górze. Jak ty chcesz
tam spać to śpij. - stałam i nie dowierzałam w to co widzę i słyszę.
- Bartek,
dobrze ja mogę tutaj spać, a ty u siebie. - nie chciałam tego, jednak próbując
nie doprowadzić do kłótni wolałam się poświęcić.
- No
widzisz, sama powiedziała, że chce. - Kurkowa wrzuciła swoje trzy grosze.
- Nie. -
syknął w jej stronę zabierając mi z rąk walizkę, by wynieść na górę. Posłałam w
stronę mamy Bartka przepraszający uśmiech i szybko ulotniłam się z
pomieszczenia, gdzie atmosfera z sekundy na sekundę gęstła.
- Tekluś, co
ty jesteś tak cięta na tą dziewczynę?
Miła, ładna, a co najważniejsze Bartek jest szczęśliwy.
- Nie mów do
mnie Tekla przy obcych. Mam na imię Jadwiga, jakbyś zapomniał z kim ślub
brałeś. A nasz syn przeszedł na jej
stronę. Coś niemożliwego!
- Idź
posiedź z rodziną, a ja chętnie się przejdę po okolicy.
- Nie znasz
terenów tutaj, co będziesz sama robiła?
- Oj Bartek,
nie jestem małą dziewczynką. Nie będę wchodziła w żadne boczne uliczki, tylko
prosto szła przed siebie np. Rynek zwiedzę.
Ty pobądź trochę z bliskimi sam. Rzeczywiście dawno nie byłeś tutaj,
dlatego zachowanie twojej mamy jest takie, a
nie inne. - zatapiam ręce w jego lekko za długich już włosach.
- Wiesz, że
jesteś najmądrzejszą kobietą. - łączymy się w namiętnym pocałunku. - Tylko
ubierz się jak wychodzisz.
- Już
zaczynasz? Topię się od tego gorąca. - opuściłam mieszkanie państwa Kurek przy
okazji sprawiając radość pani Jadwidze u której po raz pierwszy dostrzegłam
uśmiech skierowany w moją stronę. Będzie miała swojego synusia, bo przecież ja
chcę go wywieźć do Kanady, zamknąć gdzieś i urwać wszelkie kontakty z nią…
Chyba nie może pogodzić się, że jej syn poświęca swój wolny czas komuś innemu
niż jej, ale to oczywista kolej rzeczy. Przechadzam się wrocławskimi alejkami
przed siebie rozmyślając, że jestem szczęściarą. Pół roku temu obchodząc 24
urodziny byłam singielką skazaną na przygarnięcie na starość jakiegoś
zwierzaka, a teraz, gdy za kilka dni będę obchodzić imieniny mam faceta,
którego kocham ze wzajemnością. Zamiast upijać się z samotności mogę upić się
miłością.
- Gdzie
jesteś? - Bartek dyszy do telefonu.
- W rynku,
obok zegarmistrza, a naprzeciw jest Żabka. Siedzę na ławce, zaraz wracam. A ty
jak?
- Siedź tam,
zaraz będę. - rozłączył się nie dając mi dojść do słowa. Znowu coś wymyślił.
Niedaleko jest lodziarnia, szybko idę znaleźć najkrótszą kolejkę, by kupić nam
zimny deser na ochłodę. Ledwo wyszłam z budynku, a Kurek już stał na środku
rozglądając się na wszystkie strony w celu zlokalizowania mnie. Bacznie szłam
za nim, tak aby mnie nie zauważył. Naszą zabawę w kotka i myszkę przerwał
dźwięk telefonu, Kurek podążając za sygnałem odwrócił się , a ja nie miałam
szans żeby szybko wyłączyć telefon.
- Co się
chowasz przede mną? - wesołe ogniki wojują w jego oczach.
- Po lody
byłam. - podaje mu wielki rożek z kilkoma kulkami truskawkowo - śmietankowych
smakołyków. Siedliśmy na ławce w cieniu, wszystko byłoby okej, gdyby nie
wścibskie dziewczyny mijające nas tam i z powrotem, które wstydziły się podejść
tylko przechodziły śmiejąc się i ciągle szepcząc coś do siebie. Nie wiele
zważając na nie zajęłam się rozmową z Bartkiem. - I jak pogadałeś?
- Tak. Mama
chciała robić kolację, ale powiedziałem, że nie wiem kiedy wrócimy.
- To może
powinniśmy, żeby jej nie sprawiać przykrości.
- Aaa tam
się przejmujesz. Chodź zabiorę cię gdzieś. - ciągnięta za rękę szłam za
Bartkiem. W końcu znaleźliśmy się przy Hali Stulecia. Dawno już się ściemniło,
miasto pięknie było oświetlone. - Będąc
tutaj nie mogłabyś przegapić wrocławskiej fontanny. - stajemy wśród kilku zebranych
osób. Kurek stoi za mną przytulając się do moich pleców. - Popatrz, jak wybije
dokładnie 21 zacznie się przedstawienie. - zgodnie z jego zapowiedzią o pełnej godzinie
zaczął się pokaz multimedialny. Zdążył mi opowiedzieć, że ta fontanna jest największą
w Polsce. Na jej dnie umieszczono blisko 800 punktów świetlnych, a połowę mniej
dysz wodnych. Widowisko ognia i wody wzbogacają obrazy rzucane przez projektor
na ekran wodny oraz światła laserów i dźwięków muzyki.
-
Niesamowite. - tyle dałam rady z siebie wykrztusić.
- Wiem,
piękna. Teraz chodź wracamy zmęczona jesteś . - wolnym spacerkiem wracaliśmy do
domu.
- Popatrz ta
niebieska gwiazda jest moja. - wskazałam palcem w niebo.
- Która?
Gdzie ty ją widzisz?
- Przyjrzyj
się. Są niebieskie, lekko czerwone i białe. Niebieskie są gorącymi, a te
zaróżowione chłodnymi.
- Skąd ty to
wiesz?
- Kochanie,
chodziłam na lekcje fizyki, a nie odbijałam piłkę między siatką. - marudził
jeszcze, że miał inny program nauczania co zlekceważyłam. Cichutko weszliśmy do
domu, rodzice Bartka już spali, a Kuba grał na komputerze. Zanim Bartek się
umył z młodym rozegrałam partyjkę tenisa.
- Lubię cię
Julita. - nieśmiało powiedział Kuba, po skończonym secie. Uśmiechnęłam się
szczerze na takie słowa, dzięki którym poczułam się pewniej w tym domu.
- Ja ciebie
też. Przepraszam, że zabieram ci brata, ale rozumiesz, że gdy dorośli się
kochają to chcą być ze sobą jak najwięcej czasu, a wiesz, że Bartek dużo
wolnego nie ma.
- Wiem. Nie
jestem małym dzieckiem ani zły na
ciebie. Przyzwyczaiłem się, że jego bardzo często nie ma, może inaczej -
święto, gdy jest w domu. - rezolutny chłopak jak na swój wiek. - Nie gniewaj się na mamę, ona taka już jest.
Chce Bartka zatrzymać przy sobie, a jak go nie ma to truje, że ma tyle lat i
sam jest. - na te słowa oboje się roześmialiśmy.
- Nie
gniewam się. Wyłączaj komputer, i uciekaj do spania. Dobranoc. - sama niedługo później poszłam spać . Byle
do niedzieli.
-
Przeziębiłaś się, że tak kichasz?
- Nie. Jest
tutaj gdzieś kot?
- Kuba mamy
kota? - Bartek zwraca się do brata.
- Pewnie
mama wpuściła Heńka. - uświadamia nas pan Kurek, który właśnie nachyla się, by
wziąć kromkę ziarnistego chleba.
- Masz
alergię na koty? - pyta mnie Kuraś, a gdy kolejny raz wybucham kichnięciem
zwraca się do brata z prośbą wyniesienia kocura.
- Kuba, co
ty robisz? Henio jeszcze nie jadł. - piskliwy głos Jadwigi dźwięczy z kuchni.
- Julita ma
alergię na koty.
- Alergie,
nie alergie. Tak to jest jak mamusie chronią swoje dzieci przed kontaktem ze
zwierzętami. - pozostałe towarzystwo, które siedziało ze mną w salonie
przepraszająco popatrzyło na mnie nie wiedząc co powiedzieć. Nie wiele myśląc
wzięłam talerz z wcześniej przygotowanymi dwoma kanapkami, kubek kawy i
wyszłam.
- Wyjdę i
zjem przy ogrodowym stole. Pani niech nakarmi kota.
- Jeśli tak
chcesz. - niewzruszona wyjmowała mięso z puszki, by nakarmić Heńka.
***
- Mamo!
- Co Bartuś?
- już mam dość jej synulkowania i Bartusiowania!
- Jak mogłaś
tak potraktować Julitę? Kot ważniejszy niż ona? - wszedłem do kuchni, a ona jak
gdyby nigdy nic latała wkoło futrzaka.
- Dziecko,
jak ma alergię na koty, a chciała zjeść w ogrodzie co cóż jej poradzę.
- Myślisz,
że ona nie$ widzi, że jej nie tolerujesz?
- No właśnie
Jadwiga. - dołączył do rozmowy ojciec. - O co ci chodzi? Bartek jest dorosły
normalne, że układa sobie życie. Julita jest bardzo sympatyczna. My gdy byliśmy
w jego wieku mieliśmy już pięcioletnie dziecko.
- A wy co
tak naskoczyliście na mnie?! Mówię coś? Proszę bardzo żeńcie się, krzyżyk na
drogę! - rzuciła ścierkę na kuchenkę i szybkim krokiem wyszła z kuchni.
Mam
nadzieję, że Julita nie znienawidzi mojej mamy. Sam nie potrafię jej okiełznać.
Zawsze gdy przyjeżdżałem, pytała o dziewczynę, jak już ją przywiozłem to zachowuje się co najmniej
dziwnie. Dzisiaj zabiorę Jutkę do dziadka, jego jeszcze nie zna. Później może
wybierzemy się nad naszą prywatną rzekę, którą okupowaliśmy ze znajomymi w
dzieciństwie.
***
Z matką
przyjmującego trudno będzie dojść do porozumienia, bo mimo, że nie wchodzę jej
w paradę to i tak zawsze znajdzie coś do zgrzytu. Odwiedziny bartkowego dziadka
tez nie doszły do skutku, ponieważ od tygodnia przebywa w sanatorium. Zadzwonił
do niego, nawet ja chwilę z nim porozmawiałam. Nie znam go, ani on mnie, jednak
wydaje się być miłym i z wielkim poczuciem humoru facetem. Zapaliliśmy znicze
na grobie dziadków Bartka ze strony mamy, i babci od taty.
- Misiu
wracajmy, bo pewnie obiad niedługo będzie. Znowu podpadnę, że cię wyciągam i nie
ma ciebie w domu, a tak rzadko bywasz. - nie wytrzymałam i musiałam wyrzucić tą
uwagę z siebie. Bartek głośno wziął powietrze.
-
Przepraszam.
- Już mnie
nie przepraszaj, to nic nie da. Ja wiem, że to nie twoja wina. Tylko mi
przykro, bo nie jestem jak twoja poprzednia dziewczyna, która wykorzystywała
okazję, że jesteś znany i bezpieczny finansowo. Za to pan Adam, i Kuba są
bardzo mili. - uśmiechnęłam się krzywo.
- Jeszcze
raz przepraszam. I kocham, tylko nie płacz. - starł łzę, która spływała po moim
policzki. - Jak chcesz możemy dzisiaj wrócić? - nie zgodziłam się na te pomysł.
Wtedy już całkowicie pani Kurkowa by mnie znienawidziła.
Po południe
jak i wieczór spędziliśmy w domu. Obyło się bez zbędnych incydentów, jedynie
był mały zgrzyt w czasie podawania wina, gdy odmówiłam z racji spożywania
antybiotyku. Wyprzedziłam Bartka w uzasadnianiu, żeby się przypadkiem nie
wygadał, że to przysadki. Na poczekaniu wymyśliłam zapalenie uszu, to spotkałam
się z krytyką, że nie noszę opaski. Tak,
w trzydziestostopniowym upale będę
zakładać…
- A ty gdzie
uciekłaś?
- Nigdzie,
przecież jestem. Zostawiłam was na chwilę samych, żebyście mogli swobodnie
porozmawiać.
- Nie mam
żadnych tajemnic przed tobą.
- Głuptasie
wiem. Ej ale nie rób tego. - kładzie się obok mnie na hamaku.
- Teraz mogę
zając się moja dziewczyną. Rodzice poszli spać, i zostałem tylko ty i ja.
- I chmara
komarów nad nami.
- Nie psuj
romantycznej chwili. - zbliża się do mnie zachłannie całując. Dłonie wsuwa pod
moją spódnicę delikatnie masując pośladki. Czuję przyjemne pulsowanie.
- Misiu, ten
hamak nie wytrzyma naszej wagi, chodźmy stąd. - przerywam nasze chwile
zapomnienia, jednak za późno. Bartek już leży na trawie, a ja na nim. Zachodzę
się śmiechem, ale po chwili się podnoszę.
- Wstawaj. -
podaję mu rękę.
- Nie dam
rady.
- Jak to?
- Plecy. -
no to ładnie. Pomagam mu wstać i wejść do pokoju. Ciężko mi trochę, bo jednak
swoje waży. Każę mu się położyć na brzuchu, i biorę się do pracy. Fizjo ma na
miejscu, mam nadzieję, że masażem przywrócę go
do pełnej sprawności.
Lekko
skrzywiony schodzi na śniadanie. Jadwiga od razu zauważyła, że coś nie tak.
- Synek, co
ci się stało? - podleciała do niego pomagając iść, mimo, że świetnie sobie
radził.
- Nic,
schyliłem się i mi coś chrupnęło. - kolejna tania ściema.
- Jesteś
fizjoterapeutką pomóż mu. - odwróciła się do mnie.
- Już
pomagałam, inaczej by nie uszedł. Ale jestem maserem, a nie cudotwórcą. - też
potrafiłam się odgryźć. Zmierzyła mnie zabójczym wzrokiem, i już miała
powiedzieć jakąś swoją złotą myśl, ale Bartek ją uprzedził.
- Mamo, daj
spokój. Jutka mnie masowała, idź zrób nam śniadanie.
- A mnie też
pomasujesz? - pojawił się obok nas Kuba.
- Pewnie.
Kiedy chcesz? Po śniadaniu? Po obiedzie?
- Młody, ona
mnie może dotykać swoimi rączkami. - podsumował Bartek.
- Synu, z
tego co wiem Julita jest w reprezentacji, więc innych też masuje to i mnie z
Kubą może. - pan Adam rozmarzył się na myśl delikatnego pieszczenia mięśni.
- To ty
Bartuś załatwiałeś ta pracę w reprezentacji? - głowę do salonu wstawiła Jadźka.
Wszystkich nas wmurowało. Każdy zniesmaczony szukał jakiegoś celu do
zawieszenia wzroku, a mi ciśnienie z pewnością wzrosło.
- Jadwiga,
co ty wymyśliłaś? Złożyła wniosek i ją sami wybrali w PZPS. Co ma Bartek z tym
wspólnego? - pan Kurek, były gracz kadry wiedział jak sytuacja wygląda. Bartek
potwierdził słowa ojca, a mi nigdy przez myśl nie przeszło, że mógł coś
kombinować. A może coś w tym racji, i dlatego Olek jest cięty na mnie? Nie
wiem, i nie wiem czy chcę wiedziec.
Poranny posiłek odbył się już bez zbędnych
przygód. Poszliśmy do kościoła, a później Bartek zabrał mnie nad małą rzekę
niedaleko jego domu. Spacerkiem doszliśmy nad wodę. Kurek w między czasie
ustawił się do kilku zdjęć, a ja usiadłam na pomoście i wpatrywałam we wręcz
przeźroczystą wodę.
- Co taka
smutna jesteś? - usiadł obok mnie.
- Wydaje ci
się. - zbliżyłam się do niego, wtulając w klatkę piersiową.
- Jutka
przecież widzę. Znowu moja matka? Przepraszam.
- Nie. -
uśmiecham się gorzko. - Może ja nie potrafię mówić ci o moim uczuciu, może mało
wylewna jestem, nie pokazuję na zewnątrz, ale naprawdę jesteś dla mnie
najważniejszą osobą na świecie. Za każdym razem jak gdzieś jedziesz boję się
jak głupia, żeby ci się nic nie stało. Nie wyobrażam sobie dalszego istnienia
na tej Ziemi bez ciebie, jesteś częścią mnie. Kocham. - i znowu ta cholerna łza
spadająca z policzka znalazła się w bartkowej dłoni.
- Jakie
wyznanie. - uśmiechnął się. - Ja ciebie też kocham, i nie mogę doczekać się
naszych wakacji. Po raz pierwszy będziemy mogli być sami na dłużej. - zamknął
oczy i wystawił twarz do słońca ciągle trzymając mnie w objęciach. - Co jeszcze
ci leży na sercu? - znowu zapytał widząc moją na pozór ponurą twarz.
- Nic. Cieszę
się, że miałam ten staż w szkole. - wracam myślami do naszego pierwszego
spotkania. - Misiu, ale nie obrazisz się, jak będę chciała spotkać się z Alą i
Anetą na babski wieczór po naszych wakacjach?
- Juliś, nie
pytaj mnie o takie rzeczy, bo czuję się jak jakiś dyktator. Jasne, że kiedy
chcesz spotykaj się ze swoimi przyjaciółkami, bo widzę, że ci ich brakuje. -
uśmiechnęłam się na te słowa. Bardzo tęsknie za dziewczynami, z Alicją mam
kontakt telefoniczny, z Anetą rzadziej, ale to nie to samo co spotkanie twarzą
w twarz. - Ja też zaniedbałem kilku znajomych z Bełka i okolic. Także
odpoczniemy od siebie.
- Byle nie
na długo, bo muszę się tobą nacieszyć. Nie wiem czy uwzględniona będzie moja
prośba o przedłużenie praktyki.
- Nie myśl
na zapas, i uśmiechnij się smutasku mój. - cmokam go w policzek. Z wymalowanym
uśmiechem na ustach idziemy na obiad. Niedługo później wracamy do siebie.
Staram się nie brać do siebie momentami opryskliwych uwag pani Jadwigi.
- Synek
byłabym spokojniejsza gdybyś ty prowadził. - tym razem nie podoba się, że ja
będę za kółkiem w drodze powrotnej.
- Mamo daj
spokój. Jeszcze nie czuje się pewnie z moimi plecami, a Julita świetnie jeździ.
Nie masz się o co martwić. - walizki spakowane w bagażniku, czas na pożegnanie.
Przytulam pana Adama i Kubę z nadzieją, że pojawią się w Bełchatowie. Na koniec
podchodzę do mamy Bartka.
- Niech
spróbuje mnie pani polubić. Kocham pani syna. Naprawdę. - szepczę jej na ucho
tak żeby chłopcy nie słyszeli. Zaskoczona tymi słowami nic nie odpowiada tylko bacznie
przygląda. Wsiadamy do auta, i bezpośrednio jedziemy do domu bez zbędnych
postojów. Wieczorem zakotwiczamy pod moim domem. Po rozpakowaniu, nastawiam
pranie, gdyż kilka ubrań przyda się na wtorkowy wylot.
- Bartuś
kładź się. Przywracamy plecki do normalności. Dzwoniła Tera, chcą przyjechać,
by rozglądnąć się za mieszkaniem, ale powiedziałam, że nas nie będzie, więc
mają po naszym powrocie się pokazać. - przytakuje mi, a ja masuję obolałe
miejsca. Jutro nie powinien odczuwać żadnego bólu. Zmęczona fizycznie i
psychicznie po weekendzie zasypiam bezpieczna z Bartkiem przy sobie.
Odbiegając od
tematu: ♫ - nuta autorstwa mojego kolegi
(pseudo - Wicentos), która za każdym razem ściska mnie za serce. Jeśli nie
lubicie takiego klimatu, przepraszam za stratę czasu.
Nie wiem, czy się nie pożegnamy
wkrótce.
Pozdrawiam.
klepka <3
OdpowiedzUsuńTeklica działa bardzo po cichu. Niby taka grzeczna, tak się troszczy, a robi co chce. Przez całą wizytę miałam ochotę udusić ją gołymi rękoma albo dosypać arszeniku. Co to za kobieta, która tak manipuluje synem, tak zniechęca do siebie, że aż mąż na nią krzywo patrzy? Ja rozumiem że może czuć się zagrożona na pozycji jedynej kobiety w życiu Bartosza, ale no błagam! Wolałaby żeby był sam przez całe życie, nieszczęśliwy? Wątpię.
UsuńCóż, może jeszcze się przekona do Julity. Ale najpierw powinna ją przeprosić za swoje zachowanie, bo to, co zaprezentowała, zdecydowanie nie stawia jej w pozytywnym świetle.
A Bartek uważam że trochę za słabo bronił dziewczyny. Mógł się bardziej przeciwstawić matce, ustalić jasne zasady- albo zmieni podejście, albo wyjeżdżają.
Generalnie wizyta okazała się klapą, a na koniec pozostał tylko niesmak. Julita jeszcze masować Bartka musiała, no ;p
I cieszę się na Tercię, stęskniłam się już za nią *.*
Paula, co Ty tu straszysz, jakie pożegnanie?! Nawet sobie nie żartuj! Wsiadam w PKS-a i jadę do Ciebie jak jeszcze raz usłyszę coś takiego!
Całuję, Twoja S. :*
Oby matka Bartka w końcu zaakceptowała Julitę. Nie rozumiem czemu jest taka nie miła wobec niej.
OdpowiedzUsuńKlepię!
OdpowiedzUsuńEeee? Jak to koniec? Ja się nie zgadzam i tyle.
UsuńMatka Bratka wyprowadziła mnie z równowagi do tego stopnia, że trzasnęłam laptopem, kiedy czytałam co rusz jej teksty. Ochłonęłam i komentuję.
No co za tępa strzała, kurde! Czy ona nie widzi, że syn jest szczęśliwy? Jeszcze nam Jutkę zniechęci do Bartka a wtedy to chyba nie wiem co bym zrobiła kurkowej matce. Głupia flądra. Niech spada.
Cieszę się, że Julita ma wsparcie w ojcu i bracie przyjmującego.
Moja Kochana, nie kończ, nie, nie, nie!
ściskam mocno :*
Tekla to dopiero agentka nr 1. Niby narzeka, że Bartek nie ma dziewczyny, a jak przyjeżdża i przedstawia to mamusi się nie podoba. Oj nie przypadła Julita do gustu Jadzi, oj nie przez co urządziła jej małe piekło w rodzinnym domu przyjmującego. Chociaż i tak była dość znośna, bo słyszałam o gorszym przypadku ;) Mam nadzieje, że się przekona do Julity, bo najprawdopodobniej to jej przyszła synowa więc wypadało by się przynajmniej tolerować. Nie trzeba się kochać no ale syna chyba chce widywać chociażby w święta ;)
OdpowiedzUsuńBartek to mógłby pokazać trochę bardziej to, że mu się nie podoba jak matka traktuje jego dziewczynę, a tak był taki pomiędzy. Żeby tylko nie obrazić mamy i bronić Julity.
Na całe szczęście wizyta aż taką klapą się nie okazała, bo jednak przychylność Kuby i pana Kurka zyskała ;)
Ej jaki koniec?! Co najwyżej koniec tej historii i początek nowej, ale nie całkowite zniknięcie! Ej no sąsiadko nie zostawiaj mnie tu na blogspot samej :P
pozdrawiam ;)
Jak to dobrze, że moi rodzice jakoś tak lekko przyjmowali wieść o tym, że poznają swoich teraźniejszych zięcia i synową. Ja tam oczami wyobraźni już widzę siebie w takiej roli i mam nadzieję, że będzie dobrze ;)
OdpowiedzUsuńEj jaki koniec? Jakie za chwilę się pożegnamy? Palinko, nie mów tak nawet, bo ja chce móc pisać z Tobą na gg, czytać Twoje opowiadania i dalej rozkoszować się tymi losami Bartka i Julity ;D
Ej a tak w ogóle to jest jeszcze ktoś, kto nie lubi Tekli na sali, nie? ;>
Pozdrawiam,
Dzuzeppe ;*
co za kobieta ! Teściowa z kawałów normalnie, najbardziej to mnie ten kot rozwalił xd Ale myślę, że z czasem zmieni ona swoje nastawienie do Julity :)
OdpowiedzUsuńbuziaki !
Rozdział super ;D. Powiedz swojemu koledze (i możesz Go od razu pozdrowić ;P ), że nuta rozwala i mam już ją na tele ^^.
OdpowiedzUsuńcooo ? Jak to nie wiesz czy może się czasem nie pożegnamy ?!
OdpowiedzUsuńPleciesz bzdury, koleżanko :O
Tekla co z Tobą ?! żal mi Jutki, że Jadzia nie jest przychylnie do niej nastawiona ;/
Bartuś jej pomaga :x jak ja go lubię ! :D
taki chłopak to skarb !!
przepraszam, że tak późno, ale lekkie zachwianie w grafiku miałam ;x
czekam na nn:
http://love-is-a-contradiction.blogspot.com/
http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/
to już koniec historii Alka i Kamili ;) Zapraszam serdecznie na epilog na co-zlego-to-nie-my.blogspot.com ;) Proszę o komentarz "pożegnalny " Przy okazji zapraszam na antkowe-lowe.blogspot.pl tam będzie można mnie teraz zobaczyć :) buziaki :*
OdpowiedzUsuń