piątek, 30 sierpnia 2013

32.


Ze sporym opóźnieniem lądujemy w Krakowie. W trakcie lotu rozpętała się burza, lecieliśmy krótki czas w niemałych turbulencjach, o ile mi się zdarzyło kiedyś w takich warunkach lecieć i byłam w miarę spokojna, to Bartek wręcz miażdżył mi dłoń ściskając swoją, koloryt cery śnieżnobiały, pot na czole i szybki oddech świadczyły o wielkim zdenerwowaniu. Po północy doczekaliśmy się na walizki, gdyż moja zaginęła, ale na szczęście została odnaleziona. Prosto z lotniska przechodzimy na strzeżony parking po klucze i samochód. Stoimy przed małą budką i próbujemy dostać się do portiera. Pukamy, stukamy i nic. Dochodzi pierwsza w nocy, zimno na dworze, a my w dość cienkim stroju okupujemy blaszak.
- Idź sobie ubierz spodnie, tam są łazienki. - wskazuje palcem, gdzie mam iść widząc jak dygotam z zimna. - Ja zadzwonię do właściciela co się tym zajmuje.
- Nie trzeba, wytrzymam. Dzwoń, bo tutaj chyba nikogo nie ma. - usiadłam na walizce. Po burzliwej rozmowie z Malinowskim Bartek chodzi tam i z powrotem. Facet za chwilę ma przyjechać do nas z kluczami, bo według niego na dzisiejszą noc nie miał nic nikomu wydawać, a samochody zostawiać można tylko do 20 więc nie było sensu zostawać.
- Jaka ty jesteś zimna! Ubieraj sweter. - dotyka mojego ramienia.
- Uspokój się despoto, i siadaj na dupie. - roześmiałam się rozładowując atmosferę. W końcu siedzimy w wygodnym bartkowym samochodzie. Mając taką pogodę w Polsce chętnie wróciłabym na Chorwację. Noce ciepłe, klimatyzowany apartament, jedzenie podawane do pokoju, gdy nam się nie chciało zejść, ale koniec dobrego trzeba zmierzyć się z rzeczywistością.
- Na pewno chcesz prowadzić?
- Tak.
- Ale miałeś ciężki lot.
- Nie znaczy, że nie mogę prowadzić. - warknął.
- Dobrze. Co ty taki zły?
- Ten cały Malinowski podniósł mi ciśnienie!
- I będziesz wyżywał się na mnie?
- Nie. Włączyć ogrzewanie?
- Na chwilę.
Jedziemy za wiele nie odzywając się do siebie. Droga jest dość pusta, czasem miniemy jakiś samochód. Mniej więcej od Dąbrowy Górniczej przed nami jedzie zielony golf, a jeszcze przed nim ścigacz. Jakoś nie sympatyzowałam za tym środkiem transportu.
- Jak widzę ten motor, to przypomina mi się zabawna sytuacja. - Kuraś śmieje się na wspomnienie tego wydarzenia.
- Mów.
- Gdy miałem 14 lat jeden z kolegów miał starszego brata, który miał Simsona czy Komara nie wiem jakiś taki swojej roboty motor. - znowu nie posiada się ze śmiechu.
- No i?
- I wszyscy chcieliśmy na tym jeździć, a rodzice nie pozwalali nam. Także spotykaliśmy się, gdy Rafał był sam w domu. Pewnego razu była moja kolej, a że nie potrafiłem za bardzo jeździć to po przejechaniu może 20 metrów wywaliłem się. Złamałem nogę, chyba z 3 miesiące nie mogłem grać, motor musiał tata naprawiać, szlaban miałem na spotykanie się z chłopakami, a mama zmuszała mnie do intensywnej nauki i czytania lektur.
- Bartek, jaki ty głupi byłeś. Jak nie palenie na strychu, to jazda na motorze. Założę się,  że nie miałeś kasku?
- No nie, nikt nie miał. - jego głupota czasem mnie zadziwia. Chociaż wtedy był dzieckiem, teraz jest dużo mądrzejszy, ba dojrzalszy. W końcu ukołysana charyzmatycznym głosem Igora z Lemon’u zasnęłam. Bartek jest dobrym kierowcą nie mam czego się obawiać.
Jakiś pisk, gwałtowny skręt w prawo, hamulec - otwieram oczy i patrzę co się stało.
- Jesteśmy już w domu? - ziewam.
- Nie. Ten ścigacz co jechał przed nami miał wypadek. - od razu się obudziłam, szeroko otworzyłam oczy i zapytałam jeszcze raz, żeby się upewnić czy aby się nie przesłyszałam. Wybiegliśmy z samochodu, szczęście w nieszczęściu akurat przejeżdżała tą drogą karetka. Ze ścigacza za wiele nie zostało, kawałki blachy leżały na środku drogi i wkoło. Chłopaka wyrzuciło na przeciwny pas.
- Nie patrz tam. - zasłonił mi oczy, i momentalnie zamknął w szczelnym uścisku. Okazało się, że młody motocyklista zjechał na przeciwny pas uderzając w osobówkę, a w golfie jadącym przed nami jechała jego dziewczyna. Raptem godzinę temu kupili jednoślad. Natychmiast przyjechały straże pożarne, druga karetka, która zajęła się pasażerami z osobówki na szczęście każdy wyszedł z auta o własnych siłach. Po motocyklistę leciał już śmigłowiec, jednak po blisko godzinnej reanimacji nie podjął akcji serca. Jego dziewczyna póki tliła się iskierka nadziei na ocalenie utrzymywała trzeźwość umysłu, lecz, gdy lekarze odeszli od niego uklękła przed nim szarpiąc za szczątki ubrania, krzycząc, całując twarz, ramiona. Nie chcę sobie wyobrażać co ta dziewczyna mogła czuć. Jak teraz będzie funkcjonować, pewne jest, że w pamięci do końca życia zostanie i do swojej śmierci przed oczami będzie miała to zdarzenie.
Blisko dwie godziny staliśmy w korku, ponieważ ruch był zamknięty. Przejeżdżając obok miejsca wypadku widać jeszcze było krew i olej z motocykla mimo, że zostały posypane proszkiem. Straszny widok. Od razu przeleciały mi przed oczami wszystkie miesiące naszej znajomości, i każda chwila razem.
Nad ranem znaleźliśmy się w domu. Zmęczeni nocną przygodą z autem, później nieprzyjemny wypadek - marzyliśmy o kilku godzinach snu.
- Możesz mnie tylko przytulić? - gdy zamykałam oczy, wszystko wracało, a na ciele robiła się gęsia skóra.
- Mogę, chodź tutaj do mnie. - zamknięta w silnych ramionach zasnęłam.

Po wstępnym ogarnięciu się po podróży, zrobieniu prania, wyprasowaniu, zaopatrzeniu lodówki w jakieś produkty, skoszeniu trawy, i ogólnego spędzenia wspólnie czasu przed telewizorem mija kolejny wolny dzień. Jeszcze niecały tydzień i Bartek wraca do spalskich lasów.
- Nie widziałeś gdzie położyłam sukienkę dla Emci? - biegam po domu i nie mogę znaleźć.
- U mnie została. Jak się rozpakowywałem to znalazłem w mojej walizce. - przypomniało mi się, że jednak do jego bagażu włożyłam ciuszek dla Emki, gdyż moja walizka ledwo wytrzymywała na szwach po zakupieniu kilku chorwackich ubrań.
W drodze do Piotrkowa zahaczamy o bartkowe mieszkanie po ubranie i jeszcze tablice po której można pisać kolorowymi pisakami. Nie, tablica nie z Chorwacji. Sprzętu takiego kalibru nie pakowalibyśmy do walizki. Wczoraj, gdy byliśmy na zakupach Bartek upatrzył sobie, i musiał kupić.
- Cześć ciociu! - biegnie w naszą stronę mała blondynka. Ledwo zdążyłam kucnąć, a już uwiesiła się mocno na szyi. - Tęskniłam za tobą. Tak długo cię nie było. - momentalnie zaszkliły mi się oczy.
- Ja za tobą też, ale już jestem. - cmoknęłam ją w cieplutki policzek. - Zobacz kto ze mną przyjechał.
- Wujek Baltek. - bierze ją na ręce wysoko podrzucając do góry na co zachodzi się śmiechem.
- Cześć Emilka. A dasz wujkowi buzi? - natychmiast obdarza go słodkim muśnięciem w polik.
- Musisz się ogolić jak tatuś. Mamusia mówi, że ma policzki jak moja pupcia. - odwróciłam się w drugą stronę, żeby tylko nie wybuchnąć śmiechem. - Tesz masz wakacje jak ciocia?
- Dobra, następnym razem ogolę się. Tak mam wolne, ale niedługo wracamy do pracy. - Mała robi smutną minkę. - A ty z mamą i tatą przyjedziesz na nasz mecz?
- Tak. I będziemy rzucać piłką?
- Jasne, że będziemy. Popatrz co z ciocią mamy dla ciebie. - kładzie ją z powrotem na trawie i wyciąga z samochodu torebkę z sukienką, słodycze i tablicę.
- Mamusiu, mamusiu patsz co mam!- biegnie do Patrycji, która ciągle stała na schodach i przysłuchiwała się naszej pogawędce.
- A podziękowałaś?
- Dziękuję. - perliście się uśmiechnęła i zaczęła zajadać kinderkami. Tablica zrobiła większą furorę niż moja wyszukana sukienka. Weszliśmy do domu, za niedługo wrócił Kacper, który po raz kolejny był pod wrażeniem, że jeden z najlepszych siatkarzy przebywa u niego w domu.
- Zacznij się przyzwyczajać, że będziesz miał szwagra samego Bartka Kurka. - Patrycja zwróciła się do męża.
- Serio bierzecie ślub? - wypalił jak z procy.
- Nie. Nic o tym nie wiem, poza tym nie planuję ślubu. - roześmiałam się.
- Choć się ze mną bawić. - Emila odeszła od zabawek i przyszła do nas.
- Emilcia rozmawiamy. Później ciocia z wujkiem pobawią się z tobą. - stanowczy głos ojca dźwięczał nam w uszach. Mała niezadowolona odeszła od nas z głową zwieszoną w dół.
- Emilka, wujek z tobą się pobawi tylko musisz powiedzieć w co.
- Malowanie! - radośnie klasnęła małymi rączkami. Ku uciesze Bartka chodziło o malowanie po tablicy.

- Ciocia, musisz jusz jechać? - Mała stanęła przede mną kurczowo trzymając za rękę.
- Już się późno robi, a ty zaraz będziesz oglądała swoją ulubioną dobranockę „Świnkę Peppę” i  pójdziesz spać. - biorę ją na ręce.
- Ale ciebie teraz prawie nie ma. - obejmuje mnie swoimi małymi rączkami za szyję.
- Zapytaj mamę z tatą czy możesz jechać do nas na noc. - szepta jej Bartek na ucho. W sekundzie schodzi z rąk i biegnie do rodziców. Po krótkiej wymianie zdań ulegają. Mała cała w skowronkach pakuje najpotrzebniejsze rzeczy do swojego różowego plecaczka, i staje obok nas.

- Dobra, dzieciarnia do spania. Emilka chodź się myć. - odrywam duże dziecko i małe od siebie, tak się zatracili w zabawie, że stracili zupełnie rachubę czasu.
- Jeszcze chwileczkę. - protestuje Marszałkówna.
- Nie Emila. Już jest bardzo późno, wujek też idzie spać. - prosząco patrzę na Bartka, żeby utwierdził ją w tym przekonaniu. Zniesmaczona podreptała ze mną do łazienki. Przebrałam ją w piżamę na której przedstawione było Smerfiątko. Oglądając bajkę w salonie popijała mleko pod opieką Bartka, a ja szybko wzięłam prysznic.
- A ty nie idziesz do swojego domu? - wyraźnie zaskoczony takim pytaniem przez ponad dwulatkę Kurek próbował wyjść z opresji.
- Nie. Dzisiaj śpię z wami.
- Ja zawsze z ciocią spałam.
- To dzisiaj będziesz spała z wujkiem i ciocią, może być?
- Nie, ja chcę z ciocią. - zbierało się już Małej na płacz.
- Emcia, idź wybierz wujkowi pokój w którym ma spać, i my też zaraz pójdziemy. - wzięła Bartka za rękę i pomaszerowała do pokoju naprzeciw sypialni.
- Nie zamykaj drzwi, żeby wujek nie bał się spać. - mała mądralińska.
- To idź zanieś mu misia, bo tobie dzisiaj niepotrzebny. - zeszła z łóżka i zostawiła pluszaka - wiewiórkę przy bartkowej głowie.
- Julita! - dało się słyszeć wykrzyczany głos z ironią z równoległego pokoju.
- Też cię kocham. Śpij dobrze. - zaśmiałam się pod nosem. Emka wykonała swój rytuał, czyli całowanie i przytulanie na noc, a po chwili obie zasnęłyśmy.
Następnego dnia wczesnym po południem odwieźliśmy moją chrześnicę do rodziców. Pozwoliła nam odjechać pod warunkiem, że jeszcze ją zabierzemy do siebie. Mądra dziewczynka z tysiącami pomysłów, beztroska i uśmiechnięta, która potrafi się cieszyć z najmniejszej rzeczy.

- Jutro przyjeżdża Tera z Andrzejem.
- O której?
- Nie wiem. Do nas mają wieczorem przyjść .
- Będziesz w swoim żywiole?
- Co masz na myśli?
- Babskie pogaduchy. - w pomieszczeniu rozległ się jego głośny śmiech. Nie omieszkałam skomentować, że za to oni dorwą się do picia co podsumował głośnym fuknięciem.
Zapiekanka makaronowa z serem już czeka w gorącym piekarniku na przyszłe państwo Wrona, główni zainteresowani powinni zaraz się pojawić. I przyszli, ale widać, że mimo gry pozorów chyba się pokłócili. Tereska zerka na Andrzeja bazyliszkowym wzrokiem, trochę nie wiemy jak się zachować, ale również udajemy, że wszystko gra.
- Witaj kochana! - przytuliłyśmy się mocno. - Pięknie opalona jesteś. A ty Bartek nie przeszedłeś odprawy, i nie byłeś na wakacjach? Biały jesteś jak mąka tortowa. - wybuchła niekontrolowanym śmiechem.
- Wiedzę, że żarty się ciebie trzymają.
- Przyjacielu mam coś dla ciebie. - wyraźnie niewzruszony tereskowym spojrzeniem Andrzej szczerzy się do Bartka wyciągając jakiś pakunek z torby. Kurek śledzi każdy ruch przyjaciela, by po chwili zawyć, że o mało bębenki nam nie popękają!
- Bartek! Zwariowałeś? Oprócz jegomości jeszcze z Jutą jesteśmy tutaj. - Michalikówna okazała swe niezadowolenie.
- Terenia wdech - wydech.
- Kurek błagam idź z nim gdzieś, zostaw mnie z Julitą, zajmijcie się sobą! Weź mi Wronę z oczu.
- Tercia, zająć to ja się mogę Julitą. - dostał ode mnie strzałę w bok.
- A powiecie co się stało? - popatrzyli na siebie, Andrzej się uśmiechnął tylko.
- Bo ten, ten. -  Tera najwyraźniej szukała słów.
- Kochanie, Andrzej mam na imię. - zmierzyła go wściekłym wzrokiem.
- Oglądaliśmy fajne mieszkanko, już wyposażone, wymalowane. Mieliśmy uzgadniać warunki wynajmu, dopóki ta siatkarzyna nie spytała faceta, czy może nas zostawić samych.
- A po co?
- A otóż po to Jutka, żeby sprawdzić czy łóżko w sypialni nadaje się na użytkowanie. - obaj mężczyźni w naszym gronie wybuchli śmiechem. - I co się śmiejesz? - Tereska wyprostowawszy się zbliżyła dłoń ku andrzejkowej głowie i zwinnym ruchem oddała cios, którego nawet nie powstydziłaby się Halinka Kiepska.
- Ała! Co ty taka nerwowa? - Wrona rozmasowywał obolałą głowę. - Żartowałem przecież, nawet facet się śmiał tylko ty musiałaś narobić dymu.
- Jesteś facet, myślisz penisem. Zero szarych komórek, i ludzkiej przyzwoitości. - sytuacja wychodziła spod kontroli, i zaraz może dojść do rękoczynów, gdyż zła kobieta to nieprzewidywalna kobieta. Dlatego w ekspresowym tempie przenieśliśmy się do salonu. Bartek wyciągnął z barku „wodę mówiącą”, by wprowadzić Tercię w stan hibernacji. Aż mi jej żal, ale z drugiej strony zna poczucie humoru Andrzeja i nie musiała się tak unosić. Z każdym kolejnym kieliszkiem u panów, a drinkiem w naszym wykonaniu przekonywała się z powrotem do swojego chłopaka, ale nie dała się ugłaskać czułym słówkiem. Bartek za to wziął się za jedzenie wiejskich wyrobów, które przywiózł mu Andrzej. Dziadkowie środkowego mieszkają na wsi, i kilka razy w roku kupują od znajomego gospodarza świniaka, z którego od razu wyrabiane są podroby dla ukochanego wnuka, a że Bartek jest wielkim miłośnikiem takich zakąsek, to przyjaciel o nim pamięta.
- Bartek, nabawisz się cholesterolu! - nie mogę patrzeć jak zjada kolejne kawałki pasztetowej, kaszanki a przegryza wędzoną wiejską kiełbasą.
- Spokojnie kochanie. A może chcesz troszeczkę? - podsuwa mi kanapkę z salcesonem, żywo protestuję. - Nie chcesz? - czknie sobie. - I prawidłowo, więcej dla mnie. Takich rarytasów w sklepie nie znajdziesz. - sama mam ochotę strzelić mu przez głowę, ale usprawiedliwiam, że zdecydowanie za dużo wlał w siebie wysokoprocentowej. Po północy kończymy imprezę, na domiar złego wymieszałam z Terą drinki z winem.
Wrona z Teresą idą do przygotowanego pokoju spać, ciągle się sprzeczając, a my bierzemy szybki prysznic, który odrobinę nas otrzeźwia.

- Gdzie ty łazisz? - otwieram zaspane powieki, Kurek chodzi po ciemnym pokoju i majstruje przy radiu.
- Włączam muzykę.
- Po co? Chodź, że na łóżko. - przewracam się na drugi bok.
- Imię Andrzej słyszałem we wszystkich możliwych głosach, wystarczy.
- Oj no, godzą się. Przy okazji sprawdzają nasze łóżko. -uśmiech wkrada mi się na usta wracając do pomysłów Wronasa.
- Twoje. To twój dom.
- Mój jak i twój. Nie majacz. - kładę głowę na jego ramieniu z powrotem zamykając oczy. - Bartuś, masz pilota do radia? Weź może pogłośnij tą muzykę, bo i ja coś słyszę zza ściany. - później już nic nie pamiętam.
Nasi goście wstali w zdecydowanie lepszych humorach niż szli spać. Przygotowałam z Terą kilka kanapek z pomidorem, serem żółtym i szynką. Nalałam nam do 4 kubków kawy z ekspresu + mleko i przeniosłam na stół.
- Dobrze się wam spało? -wypalił Kuraś wgryzający się w kanapkę z boczkiem, pozostałościami andrzejowej wałówki dla niego.
- Znakomicie. - rozweselony środkowy nie omieszkał się uśmiechnąć.
- Słyszałem. - Bartek wybuchł śmiechem, za co dostał kopniaka w nogę pod stołem,  a Wrona i Tera momentalnie spąsowiali.
                                                                                                                                                                    

Pisany kiedyś. Kiedyś się podobał, teraz niekoniecznie.
Sorki, za brak odzewu u Was ode mnie, ale nie miałam czasu, ponieważ jakieś życie poza blogowe też prowadzę. Ani nie  bywałam na Internecie. W pracy też miałam gorący okres.
Postaram się jak najszybciej nadrobić wszystko. Przepraszam.
Pozdrawiam.

11 komentarzy:

  1. ta scena z zabitym motocyklistą... ehhh. Nie da sie opisac tego co czujesz gdy widzisz bliską osobę, która właśnie odeszła. Właśnie wtedy dostrzegamy to, jak cenna jest każda sekunda spędzona z kimś bardzo ważnym w naszym życiu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie chciałabym widzieć takiego wypadku ani w nim uczestniczyć. Emilka jest taka wesoła wszędzie jej pełno :) Widać, że już polubiła Bartka. Tata Emilki musi się przyzwyczaić, że za szwagra będzie miał samego Bartka Kurka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój tata zabił się na motorze jak miałam 3 lata. I to takie szczęście w nieszczęściu, że nic nie pamiętam z tego okresu. Natomiast w zerówce dosłownie wszystko, nawet słońce rysowałam na czarno. Nawet nie chcę myśleć jak czuła się wtedy moja mama;\ Ale wracając do opowiadania to cieszę się, że im się wszystko układa;) Achhh ten Wronka i Jego pomysły...;*
    Pozdrawiam<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciałam obudzić w Tobie negatywnych emocji, bo nie wiedziałam o takiej sytuacji. Przepraszam ;* Akurat ten fragment jest faktyczny, niedawno miał miejsce blisko mnie taki wypadek. Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Nic się nie stało.;) Broń Boże nie chciałam żebyś pomyślała, że mam ci to za złe. Po prostu napisałam o tym ale nie miało to jakiegoś drugiego dna. A powiem Ci najciekawsze, że mimo tego co sie stało ja mam słabość do ścigaczy.;)

      Usuń
  4. Super;)Zapraszam do mnie http://odzawszenazawsze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Wakacje się skończyli, a oni już po powrocie napotkali pierwsze trudności w odzyskaniu samochodu z parkingu. Jednak sprawa się dość szybko wyjaśniła. Później trudności na drodze. Motory to fajne maszyny, ale cóż trzeba na nich bardzo uważnie jeździć i nie szarżować. Ostatnio jest dużo wypadków motocyklowych, a po mniejszych miejscowościach czy wsiach znowu panuje moda na to żeby w każdym domostwie gdzie mieszka młody chłopak był motor. Ja jestem do nich przyzwyczajona i kocham motory, bo od małego jeździłam z wujkiem czy z dziadkiem jednak na zakup swojej maszyny to raczej bym się nie zdecydowała.
    Mała jest przekoachana <3 i jak widać bardziej się jej spodobał prezent od wujka niż od cioci :P Ale to jeszcze mała dziewczynka i nie w głowie jej strojenie chociaż za niedługo zacznie się podbieranie mamie kosmetyków ;)
    Biedny wujek Bartek musiał spać sam w pokoju, bo nie był mile widziany w "trójkąciku" :D
    Andrzej jak każdy facet myśli nie tym co trzeba przez co Tercia była na niego sfochowana, ale noc i wspólne łóżko zbliża ludzi. Nie trzeba było fioletowej krowy :D
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten wypadek.. masakra - nie życzę nikomu takiego czegoś. nawet największemu wrogowi.
    Hahhaha - Wrona mnie rozwalił xD Przetestowanie łóżka ! :D
    Terenia jaka nerwówka !
    Mi się rozdział podobał ! :D
    czekam na nn ! :D
    http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/
    http://love-is-a-contradiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Powroty z wakacji zawsze są do kitu, a tu jeszcze spotkał ich taki pech. No ale dobrze, że po krótkiej chwili udało im się wszystko ogarnąć i dostać do auta, a potem już fruuuuu do mieszkania.
    Wrona i Tercia - huehue, najierw ostra kłótnia, potem godzenie się w łóżko, zanaczmy, że głośne :P Nie no, takie sytuacje to ja uwielbiam!
    Widzę, że mała Emilka totalnie skradła serce Bartka, może w końcu on i Jutka postarają się o swoje maleństwo?
    Wypadek na motorze wywołał u mnie niekontrolowany wybuch płaczu. Jeden moment, jedna sekunda i nie ma Cię na tym świecie.. ech.
    ściskam Cię mocno :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Po raz kolejny ten wypadek wprawia mnie w konsternację i łzy zbierają mi się w oczodołach. To jest okropne, że w jednej chwili taka maszyna może pozbawić życia kogoś kto miał rodzinę, dziewczynę, przyjaciół... Dlatego nigdy nie pozwolę swojemu mężczyźnie i dzieciom wsiadać na motocykl.
    Julita i Bartuś przylatują w burzy (Kuraś ostro się spinał), a potem taka akcja na dzień dobry. Trochę rozładowała ten smutek wizyta Emci no i późniejsza Wronów. Tercia jaka zła! Dobrze że się pogodzili, chociaż mogli robić to troszkę ciszej. Zero kultury! ;p
    Pauluś, rozumiem Cię doskonale. I za nic nie przepraszaj! Kocham, S. :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Wronka zboczeniec!
    ale ten wypadek ze ścigaczem... no trafiłaś dobitnie. nie wsiądę na Romka...
    Tekla mnie wkurzyła, zarozumiała Jadwiga -.-
    wybacz że tak zalegałam, ale wyjaśniłam Ci na gadu co i jak dlaczego tak wyszło.
    Kocham Cię Kicia i no zapraszam na piątą część na popsuty-aparat <3

    OdpowiedzUsuń