piątek, 23 sierpnia 2013

31.



Walizka pęka w szwach od ilości ubrań i kilku najpotrzebniejszych rzeczy potrzebnych, by przetrwać tydzień. Wreszcie upragniony urlop, po raz pierwszy z ukochaną osobą. W poprzednich latach jeździłam z Alą, Wiktorem i Mają, wcześniej jeszcze z nami bywała Pati z Kacprem, ale kiedy urodziła się Emilka tak zaburzył się plan. Wysuwam rączkę walizki by dowieźć ją do samochodu. Postanowiliśmy, że jedziemy sami na lotnisko do Krakowa, gdyż stamtąd mamy wylot. Taksówka na takiej trasie wyniesie krocie, a znowu prosić kogoś żeby nas odwiózł potem przywiózł nie ma sensu. Zapłacimy te kilka złotych za strzeżony parking, ale od nikogo nie będziemy zależni. Kładziemy się wcześniej spać, żeby przypadkiem rano nie zaspać.
Pogoda nas zaskoczyła, bo o ile poniedziałek był słoneczny, tak wtorek wita nas poranną mżawką. Nagła zmiana garderoby na wyjazd z letniej sukienki na legginsy w kwiatki, tunikę i cienki morelowy żakiet. Im bliżej Balic tym deszcz mocniej pada, dojeżdżamy na czas, pomyślnie przechodzimy odprawę i oczekujemy na swój lot. Z racji pogorszenia warunków atmosferycznych wszystkie loty zostały przesunięte o pół godziny.
Przed południem znajdujemy się już w docelowym miejscu - Vodice. Pogoda prze piękna, a my zaczynamy się kisić w naszych ubraniach. Zabieramy z recepcji klucz do naszego apartamentu, przywołujemy windę i jedziemy na trzecie piętro. Przekraczam próg i po omacku chcę chwycić drzwi, żeby je zamknąć, jednak wcześniej ktoś mi porywa rękę.
- Ooo to mnie zaskoczyłeś. - łapczywie oddycham po oderwaniu się od jego malinowych ust.
- Wreszcie sami. Juhu! - głośnym okrzykiem wyraża swoją radość. - Jutka, dziś są twoje imieniny. - charakterystycznie porusza brwiami.
- No i co w związku z tym? - kokietuję go wolnymi kroczkami popychając na sofę. Nieprzerwanie całując odpinam mu spodnie, ściągam t-shirt, by po chwili zostawić go w samych bokserkach, i do nich próbować się dostać.
- Julita nie rób tego. - łapie mnie za nadgarstki. - Wiesz, że wtedy nie będę potrafił się powstrzymać, a nie możemy pozwolić sobie na swawolę. Do kiedy masz te leki? - stał się śmiertelnie poważny.
- Do jutra rano, ale nie musimy się dosłownie kochać. - próbuję dojść do kompromisu.
- Proszę, wytrzymaj. - błagalnym wzrokiem patrzy na mnie.
- Aż tak działam na ciebie? - chichotam.
- Jeszcze się pytasz. - scałowuje mój dekolt, by po chwili energicznie się oderwać i szukać krótkich spodenek. - Chodź idziemy na plażę, skoro jutro nie będziemy mieć czasu. - szczerzy się ponaglając mnie w przebieraniu. - Tutaj chcesz zmieniać strój? - patrzy wielkimi oczami na mnie, gdy w salonie rozbieram się.
- Yhym. Mam się wstydzić ciebie? - z uśmiechem na ustach rozpinam na jego oczach biustonosz, żeby się przebrać w bikini.
- Specjalnie mi to robisz. - zadowolony odwraca się do okna.

Uwielbiam taką pogodę. W Polsce przy 30 stopniach  zaczynamy się topić, a tutaj na chorwackim wybrzeżu panuje klimat śródziemnomorski, i mamy czym oddychać. Skorzystaliśmy z uroków ciepłej wody i statku.
- Misiek ostatnia dawka leków wzięta. - szczerzę się niemiłosiernie do Kurka co odwzajemnia.
- Chodź się trochę poopalać, bo wrócimy bardziej biali niż przed wyjazdem. Czytałem, że niedaleko jest jakieś miasteczko rybackie podobno serwują tam świetne ryby. - delikatnie muśnięci słońcem przerwaliśmy opalanie. Zgodnie ze wskazówkami udaliśmy się do Tribuji, małego miasta o starej rybackiej tradycji. Tutejsze wąskie uliczki kryją liczne gospody, w których serwują świeże ryby i podobno dobre domowe wino.
Najedzeni, wolnym krokiem wróciliśmy do apartamentu. Przebrałam się w inny, suchy strój i przepasałam pareo. W okolicy Vodic jest wiele urokliwych, często bezludnych wysepek. Niedaleko znajduje się wyspa Privić, spacerkiem trzymając się za ręce idziemy w jej kierunku.
Księżyc i kilka lamp odbijają się w czystej jak łza wodzie. Nikogo wkoło nie znajdujemy, słychać jedynie ćwierkanie ptaków, fale i nasze oddechy. Siadamy niedaleko brzegu na małej polanie wsłuchując  w otaczającą nas naturę.  Znudzona bezmyślnym wgapianiem w wodę wdrapuję się na bartkowe kolana. Wczepiam się w jego lekko za długie włosy przysuwając twarz do swojej, by zapomnieć się w coraz dłuższych i śmielszych pocałunkach. Walka trwa w najlepsze, jak gdyby któreś miało stracić życie przerywając tą swawolę. Oddzierguję letnią chustkę, która zakrywa ciało.
- Wracamy? - łapiąc oddech szeptem pyta Bartek.
- Po co?
- Chcesz tutaj się kochać? - kiwam głową.
- Sami tu jesteśmy. - rozglądam się na boki. - Spełnisz moje takie tam małe marzenie, by móc kochać się na plaży. - uśmiecham się i z powrotem odnajdujemy swoje usta.  Delektujemy się swoim ciałem na przemian. Wielkie dłonie przyjemnie masują łopatki, biodra, pośladki, by znów wrócić do wyższych partii pleców.
Ciepły język przyjmującego krąży wokół piersi przygotowując twarde sutki do ssania i przygryzania. Staram się nie odpłynąć, przymykam w pół powieki i patrzę zamglonymi oczami przed siebie szukając uspokojenia. Dotykam jego brzucha kierując się ku dołowi, pospiesznie ściągam mu krótkie spodnie i czerwone bokserki, współpracuje unosząc pośladki w górę, by zesunąć kawałki materiałów. Biorę jego męskość do rąk czując jak zwiększa objętość i sprężystość.
- Och. - jęczy. - Gdzie ty się tego nauczyłaś? - cedzi każde słowo nie otwierając oczu.
- Mając takiego modela wstydem byłoby nie umieć. - scałowuje moją szyję, po chwili głaszcze plecy, by zaraz znaleźć swoje wielkie dłonie na pośladkach przyjemnie ściskając. Jedną rękę zanurza w zagłębieniu między udami, drugą obejmuje mnie w pasie zbliżając do siebie. Moje dłonie ponownie ściskają gąszcz włosów na jego głowie, jęczę cicho doprowadzana do szaleństwa sprytnymi rękami.
Gotowa na zbliżające się zjednoczenie, w mgnieniu oka poczułam jak nabrzmiały członek wypełnia mnie od wewnątrz. Kompatybilność naszych ciał towarzyszyła wulkanowi emocji względem siebie. Ciągle siedząc na bartkowych kolanach podnosiłam się ku górze i spadałam tuląc jego głowę do piersi. Nie wiem ile czasu minęło? Momentami miałam wrażenie, że wieczność, a czasem, że krótka chwila. Nie posiada mnie, ani nie pieprzy tylko sprawia obopólną przyjemność przez kochanie się.
- Nie przerywaj, proszę. - szepnęłam mu do ucha, byłam jak w transie. Czułam pod palcami napięte mięśnie jego pleców. Ciężko dyszał. Z każdym ruchem wbijał się coraz głębiej, a ja coraz gwałtowniej uderzałam pośladkami o jego uda wypełniona po każdy milimetr ciała.
Czując, że nadchodzi końcowa fala gorąca, ścisnął mocno mnie za biodra nie pozwalając upaść w tej euforii, gdy wygięłam się w łuk, po wspólnym wręcz równoczesnym orgazmie, nie jednym. Z pewnością nie. Nastąpił wybuch, świat rozsypał się na milion kawałków.
Opadłam już spokojnie na jego wyprostowane nogi, tuląc się w bartkowe ramiona jak mała dziewczynka, ciężko sapiąc.
- Kochanie. - nadal głośno oddychał. - Byłaś niesamowita. Kocham cię Juliś.
- Ja ciebie też. - złączyliśmy się w pocałunku. Jeszcze trochę czasu spędziliśmy nad brzegiem doprowadzając oddechy do zgodnego, naryralnego rytmu.

Otwarłam ciężkie powieki, po kilku mrugnięciach wyostrzyłam obraz. Firanka swobodnie kołysała się w luce otwartych drzwi balkonowych. Bartek spał przytulony do moich pleców, ręką dotykając brzucha. Wróciłam myślami do nocnych wydarzeń. Siatkarz stał się moim wymarzonym partnerem, jak gdyby uszyty na miarę. Odwróciłam się przodem w jego stronę patrząc jak spokojnie oddycha. Uwielbiam jego ciemno brązowe włosy, delikatny zarost, którym niejednokrotnie doprowadza mnie do szaleństwa łaskocząc aksamitną skórę, pieprzyk na prawym policzku, błękitne oczy szukające tylko mnie wśród innych i nawet lekko odstające uszy, które chcą słuchać mojego melodyjnego głosu. Uwielbiam go za to, jakim jest człowiekiem. Uwielbiam za całokształt.

Kolejne dwa dni minęły na leżeniu plackiem na plaży. W między czasie korzystaliśmy z atrakcji typu: siatkówka plażowa, odbijanie piłki w wodzie, badminton czy pole golfowe blisko hotelu. Akurat ostania forma rozrywki jest dla mnie nudna za to Bartek odkrył ten sport niedawno i jest nim zafascynowany. Kilkukrotnie namówiona próbowałam trafić do dziurki w polu golfowym  tylko, że to nie na moje nerwy. Zamiast się uspokoić nabierałam większych nerwów, nie pomagały żadne próby uspokojenia polecane przez pana opiekującego się tym polem, byłego zawodnika, który zdobył najwyższy laur - zieloną marynarkę w rozgrywkach The Masters Tournament.

- Chodź popływać. - chwyta mnie za rękę podnosząc z leżaka.
- Ale ja będę tylko blisko brzegu.
- Przecież potrafisz.
- Umiem, ale pewniej się czuję jak jestem blisko lądu. - zdecydowanie bardziej lubię pływanie w sztucznych akwenach, szczególnie basenach. Gdy Bartek nadal spalał energię poprzez pływanie wróciłam na ciepły leżaczek, okulary przeciwsłoneczne na nos i mogę się opalać. Nie na długo, gdyż zasłonił mi słońce swoim  barczystym ciałem i bezmyślnie wziął na ręce kierując się do wody. Krzyczałam, wierzgałam nogami, ale na nic się to zdało. Na tyle byłam mądra, że nie puściłam jego szyi, i swoim ciałem przygniotłam w wodzie lekko go podtapiając.
Wieczorem nie wybieraliśmy się nigdzie, postanowiliśmy zamówić butelkę musującego wina do pokoju.  Wyszliśmy na balkon i z góry podziwialiśmy panoramę miasta. Zdecydowanie uwielbiam tak romantyczne chwile z Bartkiem.
Obudziłam się dość wcześnie, i wpadłam na tymczasowo genialny pomysł, że dość opalania na plaży, przynajmniej nie dziś. Za szeregiem próśb ugadałam przyjmującego żeby przejść się po okolicy, by zwiedzić kilka miejsc, które są polecane. Bartek nie należy do osób lubiących aktywnie spędzać swój wolny czas. Pokusiłam się o odwiedzenie kilku sklepów z ubraniami, i nie omieszkałam kupić parę szmatek. By tradycji stało się zadość będąc w nowym miejscu zakupiliśmy drobne pamiątki dla siebie i najbliższych. Nie lubię wracać z pustymi rękami, i jedynie zdjęciami, które powinny wyjść piękne, gdyż w użytkowanie poszła moja lustrzanka, którą dostałam na urodziny. Wieczór uczestniczyliśmy po raz pierwszy w życiu na imprezie na plaży. Ludzi masa, na szczęście nikt nie nadużywał alkoholu i skończyło się bez niemiłych incydentów, a zabawa była przednia.

- Gdy brałeś prysznic rozmawiałam z Anetą. Pozdrawia cię i całuje.
- To chyba musisz wykonać o co cię prosiła. - zawadiacko się uśmiecha, by po chwili zatapiać swoje usta w moich.
- Usatysfakcjonowany?
- Może być.
- Mówiła jeszcze, że Zosia jest w ciąży mnogiej. - uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Jaka Zosia? - przekręca się na bok w moją stronę na łóżku.
- Nauczycielka w-f w szkole w której pracowałam. - zaczął kojarzyć fakty.
- Acha, i ona będzie mieć bliźniaki? - skinęłam głową.
- Ja bym sobie chyba nie umiała poradzić. - zapatrzyłam się w sufit w głowie tworząc obraz mnie bezradnej z dwójką małych, płaczących dzieciaków.
- No to uważaj, bo jesteś w gronie osób, z prawdopodobieństwem wystąpienia bliźniaków.
- Co? - zmrużyłam oczy niewyraźne patrząc na niego.
- No tak. Ja też miałbym siostrę.
- Co ty to do mnie mówisz?
- Podczas ciąży mamę dopadł zespół znikającego bliźniaka, bo tak to się nazywa fachowo. Rozwijały się dwa płody, ja i drugi, tamten to była dziewczynka. Podczas badania USG okazało się, że dwa pęcherzyki  ciążowe znacznie różnią się rozmiarami, ten drugi nie rósł ani nie podejmował akcji serca. Na szczęście wydarzyło się to, w pierwszym trymestrze i obumarły płód uległ naturalnemu wchłonięciu przez organizm matki lub drugi płód. Pod koniec były jakieś komplikacje, ale chyba nie konsekwencją tego zespołu, tylko ciśnienie mamie skakało. - wzdrygnęłam się na samą myśl. Widząc moją reakcję przysunął się do mnie zakładając  rękę na ramię.
- Boję się bliźniaków, boję ciąży mnogiej. Bartek, musisz mi takie newsy relacjonować. - niepotrzebnie panikuję.
- Nie brałaś tego na fizjoterapii?
- Misiu, ja nie byłam na medycynie przecież. Niektóre zagadnienia są podobne, czy takie same, ale nie przerabiałam materiału jak lekarz.
- Yhym. Spokojnie Juliś, nasze dzieci będą z ciąż pojedynczych. - uśmiecha się, jak gdyby to było pewne i oczywiste.
- Masz zamiar dużo mieć tych dzieci? - w oczach zaczyna gościć lęk.
- Tyle ile ty, uzgodnimy. A nie chcesz teraz, to znaczy prawie za rok? - podnosi się na łokciach, i delikatnymi pocałunkami gładzi szyję.
- Zauważyłeś, że na dobrą sprawę jesteśmy raptem może 4 miesiące razem, i ty chcesz już dzieci?
- No to co? Ja kocham ciebie, a ty mnie. Nie musimy być ze sobą 5 lat żeby myśleć o pociechach.
- Wiem. - plątam się w myślach. - Co ciebie tak nagle wzięło? To musi być przemyślana decyzja, a nie wywołana impulsem. Wiesz jaka to odpowiedzialność? Ja myślę czy nie zrobić magisterki z fizjo, nie mam pracy i mam się już zaszyć w domu z dzieckiem?
- Ja zarabiam. - już jest w swoim żywiole, podnosząc mi koszulę nocną.
- Ja też chcę pracować. Misiek, zabezpieczamy się przecież. Wrócimy do tego tematu na pewno kiedyś, takie geny jak twoje nie mogą się marnować. - oddaję całusa.
- Możemy poćwiczyć, żeby wiedzieć co robić. - zamiast się uspokoić, nabiera większej ochoty na igraszki.
- My już doskonale wiemy co robić. - chichoczę.  - Jesteś erotomanem!
- Za twoim przyzwoleniem.
Po mile spędzonej nocy, a jeszcze przyjemniejszym poranku na pewno nie wyjdziemy z wprawy jak zadbać o podniesienie słupków wskaźnika urodzeń. Jednak wszystko co dobre musi się kończyć. Pomału trzeba będzie zacząć pakowanie i wracać skąd przyjechaliśmy.
Mimo wszystko to będą moje/nasze najpiękniejsze wakacje, i czas wspólnie spędzony, który na lata utkwi w pamięci. Bo On potrafi dać mi szczęście jednym uśmiechem.
                                                                                                                                                                  

Dzięki Wam dziewczyny, z którymi piszę na gg, czy innych komunikatorach - wywołujecie uśmiech na długi czas :)    <3
I wszystkim tym, które komentujecie, a nie mamy kontaktu. 
Ten rozdział chyba szczególnie dla mojej "pacjentki" :)

Pozdrawiam ;*

14 komentarzy:

  1. Kochana moja <3
    Ty wiesz, że ja Twoim Kurkiem muszę się leczyć, by swoje pisać? Wiesz! Bo mamy to samo miejscami xD
    Tak mnie możesz leczyć zawsze, tylko Jadźkę weź wyizoluj, bo ją pierdzielnę patelnią od Gesslerowej, a i mojej się dostanie przy okazji! :P
    Ja tam bliźniaków chciałabym bardzo, no ale nie zawsze wszystko się da, a w przypadku, gdy ojciec sportowiec taki jak Kurek, to to jest zapierdziel na 102 razy dwa bobasy. Ja nie wiem, jak moja ciotka daje sobie radę z trojaczkami i starszym synem, ale dziewczynki są genialne *.*
    Ale prywata! :P Wybacz <3
    No ja Ci powiem, że Judka to lekko nieodpowiedzialna. Boli ją i tak zwleka, gdyby się Bartek nie obudził, to ona dalej by pewnie tak chodziła. :P
    Wakacje to ja takie poproszę *.* Zazdroszczę im, no!
    Koniec mojego wywodu, wreszcie na czysto jestem z Jutką <3
    Ściskam Cię mocno Kochana, Twój Sobowtórek :* ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż nabrałam ochoty na take wakacje na Chorwacji, ale cholera zapomniałam, że mnie nie stać^^ Muszę dorwać jakiegoś milionera :P
    Ja tam bliźniaki bym chciała, ale je mieć nie będę ponieważ moja siostra jest z bliźniaków, a drugi bliźniak cóż podzielił losy bliźniaczki Bartka. Tak, że dopiero moje prawnuki o ile będę miała dzieci mogą mieć bliźniaki ;) Teraz mój kuzyn z żoną się spodziewają bliźniaków tak, że sobie nadrobię ;)
    Wakacje mieli wspaniałe, poużywali łóżka i plaży :P nie wrócą tacy biali z wakacji więc jest ok ;) Julita niech się tak nie przejmuje tym, że Bartek chce dzieci. Niech go wyśle do kogoś kto ma niemowlak to zobaczy co to za odpowiedzialność ;)
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie super jest, tylko czekam na nowe rozdziały i dalszy rozwój sytuacji :) Pozdrawiam, Viola ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem i już nadrobiłam ;) I na wstępie mówię, że też chcę takie wakacje! :D Tylko problem ta matka Bartka stwarza... Przecież nasza Julitka to taka kochana osóbka, jak tu jej nie lubic? Ale nie, matka ma swojego synusia, którego nikomu nie chce oddać i teraz musi to pokazać całemu światu.. A przecież powinna się cieszyć razem z nim! No cóż, liczę, że jeszcze okaże serce i trochę przyjaźniej nastawiona będzie ;)
    Całuję ;*
    K.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na nowy epizod ;)
    http://zakochaniwsiatkowce.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. hahhah xd jaki rozdział !:D
    jednak przeczytałam, a Ty tego nie chciałaś ;d
    Też chce do Chorwacji ! Zamiast tego jadę tak gdzie jest zimniej niż u nas ;x
    Bartuś myśli już o dzieciach - a jeśli Jutka nie będzie mogła ich mieć przez chorobę ? ;c
    czekam na nn!
    zapraszam do mnie:
    http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/
    http://love-is-a-contradiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rodział, jak każdy. TA scena mnie rowaliła, nie że cos jest źle, ale za każdym razem jak coś takiego czytam dostaję głupawki, zwłaszcza jak są opisane szczegóły... hahaa :D

    Mam pytanie. To Ty pisałaś opowiadanie o Paulinie i Piotrku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Także nie wiem czy dobrze, czy źle, że opisałam tą scenę :)
      Nie, nie pisałam. Ten blog jest jedynym jaki piszę.

      Usuń
    2. Dobrze, dobrze ;) Ja po prostu tak mam. Jak sama taką scenę piszę to mam głupawkę.
      Aha, no spoko. Coś mi się pomyliło ;)

      Usuń
  8. świetny rozdział coraz bardziej mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozpływam się. Kurek i seks na plaży, omnomnom *.* I tak jak mówiłam wcześniej, tak mówię teraz- i Ty się boczysz że nie umiesz erotycznych scen pisać?! Błagam, Pauliś, to jest cudowne :) Aż mnie wzięło po raz drugi hihi ^^.
    Leki skończone, można działać. Tylko jak to dobrze Julita zauważyła, Bartek jakiś bardzo napalony na dzieciaki jest. Emilką owszem, zajmuje się prawidłowo, ale gdyby mu przyszło 24/h znosić płacz małego niemowlaka, mogłoby już nie być tak wesoło. Poza tym to sporo za wcześnie żeby o czymś takim myśleć. Są razem bardzo krótko, oboje młodzi, Julita nie ma stałej pracy, chce magisterkę robić, więc z tekimi decyzjami muszą jeszcze dłuuugo poczekać.
    W każdym razie takimi wakacjami to ja bym nie pogardziła *.*
    I jeszcze z takim kochankiem... No cóż ja mogę powiedzieć? Miło całej antypatii do Kurka, coraz bardziej znoszę go u Ciebie Miśku! Jedynie kontakt z mamunią kładzie się tu cieniem. No ale nikt nie jest idealny, prawda? :)
    Całuję Pysiu, Twoja S. :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja też mam duuuuuże prawdopodobieństwo, że będę mieć bliźniaki i także się obawiam! :O Bartek zachował zimną krew.. :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Jejku, w końcu to dotarłam kochana! ;D nadrobiłam i jestem straaasznie dumna :D
    Bartek lubi dzieciaaaaaki, dzieciaki lubią Bartka, jak w bajce :D
    Pozdrawiam i czekam na następny, zapraszam do siebie na nowy rozdział.

    Dzik. ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. heju :) Bardzo mi sie podoba twój blog i dlatego nominuję go do The Versatile Blogger. Więcej informacji znajdziesz tutaj: milosc-na-nowo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń