piątek, 22 marca 2013

11.



Przechodzę samą siebie. Wcześniej podejmuję decyzję niż myślę. Ale jak się powiedziało A to i wypada powiedzieć B. Od kiedy zaczęłam interesować się siatkówką i chodzić na mecze zawsze marzyłam, żeby spotkać ich wszystkich razem, zagrać i po prostu przywitać się, uścisnąć tą wielką dłoń. Jednak to były takie marzenia dziecka lub rozkapryszonej nastolatki. A dzisiaj ich poznam wszystkich razem i jeszcze zagram amatorsko. Kilku już poznałam ale dzisiaj oficjalna prezentacja. Czy aby ja nie przesadzam trochę? Chyba tak. Lecz takie emocje mną targają w środku, że nie wiem czy do końca myślę racjonalnie. Mam jedynie nadzieję, że wrócę żywa do domu.

Zadzwoniłam do Ali, moja kochana już wyjechała na Śląsk a ja znowu sama. No nie taka sama, przesadzam :) Ale takiej bratniej duszy mi brakuje tutaj na miejscu. Jest Aneta, Patrycja, Sandra, kilka dziewczyn ze studii, pracy, jacyś koledzy też się znajdą ale nie będę wszystkim opowiadać swojego życia, co czuję, myślę, co mnie trapi, niepokoi i cieszy.
Po zjedzeniu jakże obfitego śniadania czyli sproszkowanej zupki mlecznej zalanej wrzącą wodą poszłam wziąć prysznic. Wysuszyłam włosy i przyodziałam jakieś luźne ubranie. Niesforne kosmyki włosów wyprostowałam, a suma sumarum i tak spięłam w wysokiego kucyka. Kurek dobijał się do mnie chyba z 27x czy pamiętam o arcyważnym spotkaniu z nimi, czy na pewno przyjdę, żebym się nie spóźniła etc. Nie wiem jemu się nudzi cały boży dzień i wydzwania myśląc o takich pierdołach? Kolejny telefon, tym razem jak dobrze policzyłam 28 :D
-Halo
-Cześć Julita, pamiętaj masz być o 16.30
-Bartek! Wiem, ale nie będę o żadnej 16.30
-Jak to nie? Obiecałaś
-A i owszem. I będę, ale ile trwa wasz trening z „kołczem”?
-Różnie, czasem 1.5, 2,3 godziny
-Yhym, to ja będę około 18 lub po kilka minut
-Ale dlaczego? –zapytał zatroskanym głosem, albo mi się tak tylko wydawało?
-Kurek! Bo nie chce mi się patrzeć tyle czasu na was – zaśmiałam się. –A tak poważnie to nie wiem czy mogę siedzieć na widowni a nawet jak mogę to nie chcę przeszkadzać ani denerwować trenera.
-Nie martw się nie będziesz nikogo denerwować, co najwyżej rozpraszać –zachichotał
-Ha ha ha! Szczególnie ciebie –Julita! Co ty mówisz?
-No właśnie też tak myślę. Czyli jestem po ciebie o 16.10?
-Co? –delikatnie krzyknęłam. –Sama sobie poradzę, wiem gdzie jest hala. Bartek wyluzuj, weź wdech-wydech i zacznij regularnie oddychać. Nie będę szła na 16.30 i co 2 godziny robiła? Zwiedzała halę? Oglądała wasze puchary? To mi zajmie maksymalnie pół godziny. Nie martw się, obiecałam to się pojawię. Daleko nie mam, co z resztą dobrze wiesz. Do zobaczenia bo muszę się jeszcze ogarnąć. I pamiętaj wdech-wydech –zaśmiałam się i rozłączyłam.
Poszłam do garderoby by znaleźć ubranie do gry. Dresy już w torebce. Z podkoszulkiem było trochę gorzej mimo, że mam kilka sztuk jednak, każdy wydawał mi się albo za obcisły, albo za szeroki albo z dekoltem. Odkryłam przypadkiem szufladę w której miałam zakopane kilka „normalnych”.  Różowa koszulka z buźką będzie odpowiednia.  Mimo, że staram się być poukładana i trzymać porządek to nie zawsze mi się to udaje. Mieszkam sama, gdzie coś położę tam też i jest a jak przyjdzie co do czego to zapominam o półce ubrań :) Dalej, buty. Nie wiem czy trampki są odpowiednie? Ale mam nadzieję, że nie stracę zębów grając w nich.

Kilka minut po 17 zaczęłam się konkretnie zbierać. Pogoda nie dawała powodów, by wychodzić z domu, dziesięciostopniowy mróz i ciągle sypiący śnieg. Ubrałam niebieskie jeansy, koszulkę a na nią zielony sweter. Zrobiłam delikatny makijaż oczu, usta przejechałam różową Nivea i byłam gotowa do wyjścia. Uśmiechnęłam się do lusterka na odchodne. Podobały mi się jak i połowie moim znajomym dołeczki w policzkach podczas uśmiechu. Tak wiem, przemawia Narcyz ze mnie…
Ubrałam buty, kurtkę, czapkę, komin, rękawiczki, telefon do kieszeni, torebka na ramię i w drogę. Postanowiłam iść na nogach. Droga zajmie może 20minut a autem w taką pogodę będę jechać z prędkością równą krokom przechodniów. Zamknęłam drzwi na klucz i udałam się w stronę ulicy Dąbrowskiego 11.

Po raz kolejny moja głupota dała o sobie znać. Jak ja wejdę do szatni? Przecież nikt mnie nie zna i wiadoma rzecz, że nie wpuści bo powiem, że przyszłam do chłopaków? Pozostaje mi tylko dzwonić do Kurka, bo jego numer mam. Wybrałam kontakt i zatwierdziłam połączenie. Mam nadzieję, że już skończyli i odbierze? Jest 18.15, oby! Bo co ja sierotka będę tutaj robiła? Czyżbym przyszła tylko po to, żeby zobaczyć budynek z zewnątrz? Czekam, czekam, 4 sygnał cisza. Chodzę 2 minuty w kółko i podejmuję kolejną próbę skontaktowania się. Po 6 sygnale udało się! Yeah!
-Halo –sapie zdyszany zawodnik
-Bartuś –przeciągam samogłoskę ‘a’
-Czego dusza pragnie?
-Bo wiesz co, byłabym wdzięczna… -nie dał mi dokończyć
-Julita jak cie tutaj za dwie minuty nie będzie to mogę ci obiecać, że nie chcesz wiedzieć co ci zrobię jak przyjadę do ciebie
-Mówiłam pamiętaj wdech-wydech. Wykonałeś moje polecenie? Ok. to teraz słuchaj. Ubierz się, żebyś zgrzany nie wyszedł i weź mnie przemyć do was. Przecież nikt mnie nie wpuści a nie mam żadnej plakietki, no nic zupełnie.
-Hmm przyszła koza do woza
-Co?! –aż podskoczyłam
-Nic, nic –zaśmiał się. -Kombinuj dziewczyno nim... –nucił
-Kurek! Co to ma być?
-Nim… zamkną halę złośnico
-Ha ha! Rym ci nie wyszedł, musisz poćwiczyć nad tym. Dobra wyjdziesz po mnie czy mam wracać do domu? -zaczął mnie irytować
-Już idę po ciebie sierotko Marysiu
-Krasnalu czekam! –zakończyłam rozmowę.
Po 3 minutach byłam w budynku. Chciałam iść do łazienki przebrać się a dopiero później wyjść na salę ale przyjmujący pociągnął mnie za rękę i wprowadził na halę gdzie wszyscy łącznie z trenerem nadal ćwiczyli. Myślałam, że go zastrzelę! Gdybym tylko miała czym. Posłałam mu mordercze spojrzenie.
-Patrzcie kto do nas przyszedł! –powiedział? Nie, udarł się. Wszystkie oczy zwróciły się na moją skromną osobę. Czułam jak moje policzki oblewane są falą gorąca. Wszyscy zaczęli się uśmiechać a ja stałam się jak zwierze w zoo, gdy wycieczki podchodzą i uśmiechają się do tamtejszych mieszkańców. Porównanie jak najbardziej trafne. Stałam jak sparaliżowana. Wydobyłam się na nikły uśmiech –nie ma co pierwsze wrażenie zadowalające…
-Oo a ja panią pamiętam –podszedł do mnie trener
-Julita Fedko, witam pana –uśmiechnęłam się i podałam dłoń. –Proszę nie mówić do mnie per ‘Pani’ będę wdzięczna. I przepraszam, że przeszkodziłam w przebiegu treningu –mówiłam jakby mnie nakręcili
-Nic się nie stało, miło, że przyszłaś. A będziesz grała?
-Yyy prawdopodobnie mam poodbijać piłką z nimi –wskazałam palcem na resztę chłopaków.  A oni jak stali i się uśmiechali tak nadal stoją. Zaczynałam się czuć jak jakiś Obcy. Tylko kto jest tym Obcym? Ja czy on? Chyba ja, w końcu to ja przyszłam a oni spędzają ze sobą wiele czasu więc się znają.
-A masz zamiar w tych spodniach?- spojrzał na jeansy. –Nie radzę –uśmiechnął się przyjaźnie.
-Nie, nie, mam strój na przebranie. Właśnie chciałam się przebrać ale Bartek mnie tutaj przyciągnął –odwzajemniłam uśmiech
-Dobrze, to może idź się przebierz a ja jeszcze obgadam jedną sprawę z chłopakami przed jutrzejszym meczem.
Opuściłam boisko i czułam jak schodzi ze mnie trema. Po 15 minutach czekałam na korytarzu aż skończą trening. Po chwili drzwi otworzył Paweł Zatorski. Z tym swoim błyskiem w oku i szczerym uśmiechem zaprosił mnie gestem ręki do środka.
-Mam się czegoś obawiać? –zapytałam nieśmiało
-Tak –powiedział poważnie, a ja zaczęłam cofać swoje kroki. –Żartuje! –wybuchł śmiechem.
-Nie żartuj tak sobie ze mną więcej –pogroziłam mu palcem przed nosem i weszłam do środka. Gracze siedzieli na boisku, krzesełkach, ławce i pili, pili, pili duże ilości wody.  Podeszłam bliżej ich i prosto z mostu wypaliłam
-Cześć, jestem Julita. Nie wiem do końca co tutaj robię ale możecie zapytać tego osobnika –wskazałam palcem na Bartka. Chyba wszyscy się roześmiali a ja zdałam sobie sprawę, że znowu palnęłam głupotę.
-Otóż drodzy koledzy –ukłonił się do nich po czym zwrócił do mnie –Witam koleżankę w imieniu wszystkich tutaj zgromadzonych –złapał mnie za ramiona od tyłu. -Pragnę was poinformować, że owa sierotka chciała poznać bardzo Mariusza Wlazłego ponieważ była to a może nadal jest? Jjej pierwsza miłość siatkarska. Maniek, dzięki Tobie Julita zainteresowała się siatką. Jesteśmy ci wdzięczni, lub Twoim rodzicom za taką a nie inną urodę. –wszyscy co do jednego ryknęli śmiechem a ja znowu zmierzyłam przyjmującego. No przecież go zabiję! Po raz któryś dzisiaj moje policzki nabrały buraczanego koloru. Dla rozładowania roześmiałam się ze wszystkimi uznając to za dobry ‘żart’. A z Kurkiem pogadam później. Owszem, powiedziałam mu wczoraj o Wlazłym, sama nie wiem dlaczego? Jakoś tak nasza rozmowa do tego sprowadziła. Ale on znacznie to ubarwił. Kapitan bełchatowskiej drużyny podniósł się z boiska i podszedł do mnie przedstawiając się i podając rękę. Reszta również to samo uczyniła. Ze wszystkimi przeszłam na ‘ty’. Część  chłopaków została na krzesełkach bo się im nie chciało jeszcze grać. My, w sumie w 11 stanęliśmy na pomarańczowym polu.  Grałam z Zatorskim, dwoma Serbami, Bąkiewiczem i tą moją niby miłością Wlazłym. Po przeciwnej stronie: Kurek, Winiarski, Kłos, Woicki i Wytze. Domyślacie się chyba, że to nie wyglądało do końca jak gra w siatkówkę. Młody libero próbował mnie nauczyć jak mam odbierać piłkę i ratować po ataku. Ogólnie było dużo śmiechu i zabawy.

***
-Bartek co ty taki nabuzowany?
-Widzisz tego blondasa małego?
-Hahaha widzę Zatorskiego, no i co?
-Patrz co on robi!
-Pokazuje jak odbierać piłkę?
-Ż dźiebełko! Widzisz jak on ją dotyka!?
-Co się dzieje? –obok nas pojawił się Bąkiewicz
-Bartek odgrywa scenę zazdrości –roześmiał się Kłos, a Michał spojrzał na nas zdezorientowany.
-A o kogo jest zazdrosny?
-Bąku! Widzisz tą oto nauczycielkę którą nasz zakochany kolega przyprowadził? –wskazał głową na nią
-Wcale nie zakochany! I ona nie jest nauczycielką –wtrąciłem
-Widzę, i co?
-O mamo! –Karol przejechał dłonią po głowie. –Zator za bardzo  w mniemaniu Bartka uczy dziewczynę mimo, że sama sobie dobrze radzi. –Michał spojrzał na nas i tylko poklepał mnie po ramieniu
-Nie martw się, nasz blondasek żadnym zagrożeniem dla ciebie –wróciliśmy dalej do gry- Niby dlaczego nie? On tak samo facet jak każdy inny a ja jakiś wyjątkowy znów nie jestem…

-Czemu tak mocno pocisnąłeś na tego biednego Zatora? Myślałem, że nos mu złamałeś –spytał Daniel
-Czysty przypadek
-Taaa widzę ten przypadek, jakoś na nikogo innego nie serwowałeś tak mocno –roześmialiśmy się obaj wymieniając spojrzenia

***

-Dzięki chłopaki, że mnie nie zabiliście i chciało wam się zostać –podniosłam kąciki ust ku górze
-Liczymy, że jeszcze się pojawisz? –zapytał najmniejszy z nich wszystkich Woicki
-Jeśli nie będę wam przeszkadzać, a będę mogła to oczywiście, że tak
-A tutaj mamy coś dla ciebie –kapitan wręczył mi kopertę
-A co to? Rachunek?
-Tak –wyszczerzył się. –Nie myśl sobie, że za darmo zostawaliśmy tutaj –roześmiałam się równo  z nim i otworzyłam kopertę. W środku był bilet na jutrzejszy mecz.
-Dziękuję –krzyknęłam uradowana. –Ale mogłabym sobie kupić a nie żebyście ‘tracili’ na mnie
-Nie bój się, są rezerwy –puścił mi oczko, nie wiele myśląc uścisnęłam go, w tym momencie pojawił się ni stąd ni z owąd Bartek
-A mówiłem, że to pierwsza i obecna miłość –został dźgnięty palcem w bok przeze mnie
-Ała, bolało
-I prawidłowo
-Idź się przebieraj i wracamy
-Dobrze tato –zniknęłam za drzwiami łazienki

***

Chłopaki już wyszli a ona dalej się gramoliła. Kobiety…
-Na kogo czekasz? –pojawił się Zatorski z Karolem, oni jak zwykle we dwóch.
-Na pewno nie na was
-Bartek uważaj co mówisz, bo Paweł znowu będzie przeżywał i w nocy się moczył
-Kłos dobrze się czujesz? Tą kokę to chyba ty bierzesz? –zripostował blondyn
-Czuje się wspaniale, chodź idziemy bo chciałeś oglądać rodzinkę.pl żeby zobaczyć talent aktorski Mańka –pociągnął go za ramię.
-Bartek jesteś? Oo jesteś. Fajnie, że czekałeś. Oo jeszcze wy jesteście. –w końcu pojawiła się dziewoja
-Tak jesteśmy, bo pilnowaliśmy żeby was nie zamknęli tutaj
-Bo ty Pawełku chciałbyś być zamknięty z nami? –zatrzepotała rzęsami. –A wy chłopaki też mnie odprowadzić chcecie? Bo Bartek się zdeklarował ale o was nie słyszałam –uśmiechnęła się a w jej policzkach można było dostrzec dołeczki
-Yyy my? Nie, nie. Paweł chodź idziemy –Ździebełko pociągnął Zatiego do wyjścia.
-A czemu nie? Chodź Karol, nic ci się nie stanie jak się przejdziesz, a nie zostawimy Kurasia żeby sam wracał ciemną nocą –ja go zastrzelę! -pomyślałem.
-Nie martw się, są latarnie –próbowałem go odwieźć od tego pomysłu
-Oj Bartek, jak chcą iść niech idą, będzie weselej –skoro tak powiedziała to co miałem zrobić? Opuściliśmy Energię i szliśmy w stronę ulicy Kwiatowej gdzie mieszka panna Fedko.

                                                                                                                                                                   


Cześć! :) Może nie będę pisać o zimie... przecież mamy wiosnę :) 

Chyba zaszalałam bo jakoś specjalnie rozdziału nie analizowałam tylko prosto dodałam :D
Jak piszę dany epizod to mi się podoba, a później jak mam go dodać to najchętniej całkiem inny bym napisała, ale że mam lenia to mi się nie chce :D
Kolejny kiedy wolicie?;> Jeszcze przed świętami czy już po? Bo wiem, że nie będziecie mieć pewnie czasu na necie przesiadywać, bo pieczenie, sprzątanie, kościół? :> Większość z Was chodzi do szkoły/studia?;> To macie fajnie bo już od środy wolne :) Ja niestety do piątku i wtorek po świętach pobudka ;C Ale cóż zrobić :)
A się rozpisałam... Przepraszam ;*

SKRO! Wierzę w Ciebie!
Aaa i jestem 'chwalniś' i się Wam chwalę, że mam limitowaną pocztówkę z życzeniami od Skrzaków! :D 

Pozdrawiam ze słonecznej (chciałabym ;p) Małopolski ;*



17 komentarzy:

  1. Ja to bym wolała jeszcze przed świętami ;>
    Rozdział bardzo mi się podobał... :)
    Czyżby pan Kurek był zazdrosny???
    Czekam na następny ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. ooo niee.... czego Zati się wtrąca ;/ A Kuraś tak ładnie chciał koleżankę do domu odprowadzić :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to fajnie zobaczyć Kurka w Skrze.
    Zator już mi się podoba. Mąci i mąci.:D
    A ja wolałabym po świętach ten rozdział. :)
    czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  4. No proszę Bartek mało co nie spłonął z zazdrości, a jeszcze teraz musi odprowadzić Julitę z Kłosikiem i swoim największym rywalem Zatorskim. Fajny taki trening z siatkarzami chociaż Bartek musiał jej zrobić mare wspominając iż Wlazły to jej siatkarska miłość.
    Co do następnego rozdziału to mi to obojętne bo ja znajdę trochę czasu na przeczytanie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. no no no Bartuś jaki zdenerwowany, ciśnienie mu cosik podskoczyło, ciekawe dlaczego :PP
    super rozdział :D
    buziaki:)))

    OdpowiedzUsuń
  6. hahha.. tak piekna zima tej wiosny:D
    Co do rozdziału, interesujacy był :D
    Zazdrosny "Siurak" (hahha) zawsze spoko :D
    Zapraszam do mnie :
    http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. daj jutro ^^
    a tak na poważnie,to możesz przed świętami,ja zawsze znajdę czas na przeczytanie;*
    Dobra, Zator wymiata i szczerze mu kibicuje!;D ^^
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. eeee no nie podoba mi się, że Zator się wcina!!! Przecz z nim, niech da spokój Julicie i pozwoli rozkręcić się Bartkowi. Sama chciałabym zagrać taki mecz z chłopakami....*_*...
    Dawaj kolejny jeszcze przed świętami! A ja pracuje i studiuje i żadne wolne dni mnie nie obowiązują :( To nie fair...."To się nazywa dorosłość" - komentuje zawsze moje narzekania mama, kiedy jęczę jej w telefon :P
    pozdrawiam ciepło :*

    OdpowiedzUsuń
  9. jestem zła wiesz?
    ale nie na Ciebie tylko na siebie, i w ogole. nie miałam głowy do czytania, ale nadrobiłam i stwierdzam ze smutnym faktem, iż mojego męża praktycznie nie ma... ale, Ździebełko :D
    i ta kokaina i SIUROK. you know what I mean... :)
    buziaki Wiedźma :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Ach ten Zator,a Bartek mógł ją sam odprowadzić.Kuraś zazdrosny - zawsze sopko. ; ))

    OdpowiedzUsuń
  11. No nadrobiłam zaległości i powiem, że bardzo ale to bardzo mi się podoba. Nie ma to jak pocisnąć mocno na Zatora całkiem przez przypadek :D musiało to ciekawie wyglądać. Ogólnie rozdział bardzo fajny. + czekam na kolejny

    W wolnym czasie zapraszam na 2 rozdział: http://zabierz-mnie-daleko.blogspot.com/2013/03/2-geboki-wdech-sztuczny-usmiech-i-hajda.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapraszam do mnie na długo wyczekiwany 15 rozdział :)
    http://lonesome-tears-in-my-eyes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Zazdraszam pocztówki! *_________* Szczęściaro Ty jedna! :D

    Bartek jaki zazdrośnik! uuuuu! No ale o Pawełka? Ciapkę kochaną? Przecież on tylko piłkę pomagał odbierać. :c a może na serio tam tli się jakieś uczucie? : o ALE MIESZASZ, OJJJ MIESZASZ!
    A rozdział poproszę przed świętami, jak będziesz miała czas między tymi pieczeniami, gotowaniami i pracowaniem. :*:*:*:*:*
    Buziaaaczkyy! ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  14. Przed świętami poproszę :P

    OdpowiedzUsuń
  15. Jest i mój Zati! Co prawda trochę zgaszony i zjechany przez Bartka, ale zawsze ^^ Miał swoje pięć minut w nauce siatkówki. Może się rozwinie bardziej ich wątek? Zobaczymy co tam wymyślisz.
    Ja to bym tak pograła ze sławami siatkówki, nie ma co...
    Kocham przekomarzania chłopaków, są świetni razem! Cisną sobie tak, że z boku to może wyglądać trochę brutalnie, ale to cudowni kumple. Chcę więcej!
    I rozdział dodawaj jak tylko coś napiszesz, ja się nie mogę doczekać jak zawsze :)

    Buziaki, S. ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. Nominowałam Cię do zabawy The Versatile Blogger! :) Szczegóły u mnie w rozdziale 26!
    Pozdrawiam ciepło :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Zati! Chłopie Ty lepiej uważaj na wściekniętego Kurasia :) Rozdział fenomenalny znów uśmiałam się do łez. Te ich teksty są nieziemskie, a trio Kuraś, Zati i Kłos jest po prostu rozbrajające :) Uwielbiam Twojego bloga <3

    OdpowiedzUsuń